Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CCCLXXXV - Luzackie tłumaczenie gry

87 983  
307   15  
Kliknij i zobacz więcej!Dziś rozkładająca na łopatki mądrość koleżanki, dziecięca prosta logika, doping kibicki i mało rozgarnięty Daniel.

ODPOWIEDŹ KOLEŻANKI


Zepsuł nam się jeden kibelek. I czekaliśmy na interwencję służb specjalnych. A w tym czasie na kibelku zawisła kartka : "Proszę nie korzystać z łazienki do odwołania".
Wychodzimy z kumplem na papierosa i on komentuje:
- Kurde! Jak to jest? Jak kibelek działał, to mi się nie chciało. A teraz jak się zepsuł, to nie mogę wytrzymać. Siusiak mi zaraz zwariuje!
Przechodząca obok koleżanka:
- Wiesz. Bo tak to już jest. Złośliwość... rzeczy martwych.

by Misiek666

* * * * *

KREATYWNA PANI Z KSIĘGARNI

Kilka dni temu chciałam kupić słownik portugalsko - polski. I tu sytuacja z jednej z księgarń:
Ja: - Dzień dobry, potrzebuję pilnie słownik portugalsko - polski.
Pani, szuka, szuka i w końcu smutno mówi: - Przykro mi, nie mamy.
A po chwili z entuzjazmem w głosie: - Ale mogę polecić słownik norwesko - polski.

by gatinha

* * * * *

DZIECIĘCA PROSTA LOGIKA

Spędzałem ostatnio trochę czasu z moją córką (3,5 roku), której nie widziałem od dłuższego czasu. Próbowałem dowiedzieć się, co u niej słychać, jak jej się powodzi i w ogóle.
W pewnym momencie z rozmowy wynikło, że mała zjadła niedawno sporo szarlotki. Jako że staramy się limitować z małżonką ilość zjadanych przez córkę słodyczy, chciałem się dowiedzieć, kto ją tak rozpieszcza (pewnie kochane ciocie - pomyślałem sobie). I tu wywiązał się dialog, po którym zakrztusiłem się popijaną właśnie kawą.
Ja: - Zosiu, a skąd miałaś szarlotkę?
Zosia: - Z talerzyka.

by RedActor

* * * * *

ZDOLNE DZIECKO

Odpoczywam ja sobie w przerwie nad projektem - leżę na sofie z zamkniętymi oczami. Synuś lat 8 "grzecznie" cicho się bawi.
Cud miód malina... Błogi spokój.

Nagle...

Pac!... Pac! Pac! Pac!

Myślę - Co jest? Co się dzieje? Co to mnie w czoło "paca"?
Młody już nie może wytrzymać ze śmiechu, łzy mu lecą.
Otóż zdolne dziecię, tak grzecznie się bawiące i po cichutku, zbudowało labirynt - trasę dla kulek (MARBLE RUN) kończący się... na moim czole!
Przyznaję, to wyjątkowo dobry numer w jego wykonaniu.

by Sepinroth

* * * * *

ODPOWIEDZIAŁA

Siedząc w pokoju z młodą kuzynką (11 lat) oglądaliśmy film, w pewnym momencie do pokoju wpadł mój ojciec, podszedł do kuzynki i nastała profesjonalna wymiana zdań:
Ojciec: Trzy Magiczne Słowa?
Kuzynka: Goń Się Leszczu?

Ojciec się pośmiał i wyszedł z pokoju.

by mecias

* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków.

KONTROWERSYJNY ARTYSTA


Rok 1977 (chyba coś w tych okolicach), Kołobrzeg, wczasy pracownicze, i jakiś Kaowiec organizujący coś w rodzaju festiwalu wiersza i piosenki dla pociech pracowników spędzających upalny lipiec/sierpień (niepotrzebne skreślić).
Moja starsza siostra zaśpiewała piosenkę, dostała brawa... (kupa dzieci tam coś śpiewała/gadała i wszyscy brawa dostawali sprawiedliwie wg zasług). Kiedy ja zszedłem ze sceny, wiwatom nie było końca, niektórzy dorośli tarzali się ze śmiechu po piachu - wesołości nie było końca... Byłem dumny... Trochę mnie zmroziło, gdy dostrzegłem stężałą minę mojego ojca... Ale kto by się przejmował "starym" gdy kariera na scenie tak się ślicznie zaczęła - wygrałem główną nagrodę festiwalu - wielką dmuchaną piłkę (którą notabene skradziono mi jeszcze tej samej nocy).
Dopiero przypominając sobie ten fakt po wielu latach zrozumiałem w**rwienie mojego Tatusia... Wierszyk brzmiał tak:

„Na podwórzu jest kałuża
W tej kałuży coś się nurza
Hipopotam, powiadacie??
Nieeeeeee... To Tata po wypłacie”

by forever

* * * * *

POMYŁKA W DUBBINGU

Siedziałem dziś sobie ze znajomymi w nieciekawym pubie, gadka się nie kleiła, a w tle w Canal+ żółtym chyba leciał sobie jakiś film. Bez dźwięku. Co spoglądaliśmy na ekran, to akurat jakaś pani z jakimś panem bliżej się zapoznawała. W pewnym momencie rzucamy okiem na telewizor i zauważamy, że co prawda właśnie się całują, ale za moment bohaterowi opadają ręce w geście beznadziei. Sącząc piwerko przez słomkę znajomy rzucił rozleniwionym tonem:
- Chyba mu powiedziała, że właśnie ma te dni...
W tym momencie pani położyła się na plecach na ziemi, zadzierając jednocześnie pod pachy sukienkę. Przy salwach śmiechu uzupełnił:
- No chyba jednak nie...

by irrelevant

* * * * *

ORZEŁ Z PISKLĘTAMI

Właściwie to zasłyszane od mojego kuzyna i możliwe, że coś przekręcę... ale co tam...
Kuzyn ma w pracy kumpla, który ma ponoć od pokoleń w DNA zapisany i kształtowany z każdym pokoleniem wyjątkowo wielki orli nochal. Jego wątła postura i ekstremalnie niska waga dodatkowo jego organ podkreślają. Jak się można domyślić - od urodzenia przylgnęła do niego ksywa ORZEŁ, tak jak to było w przypadku ojca, dziada itd.
Orzeł ma trójkę dzieci - wszystkie skóra zdjęta ze starego - znaczy każde ma kichawe jak mały cygan nogę. Z charakteru orzełki to jak mówią słowa starego kawału „Panie to nie dzieci, to istne sk...”. Mój kuzyn czasem to sprawdzał, bo miał wątpliwą przyjemność czasem z nimi się przemieszczać. Orzeł ma jakiegoś małego pięcioosobowego starego szrota, w którym na tylnej kanapie na stałe są zamontowane 3 foteliki dla małych orzełków, w których ma za zadanie odbierać je z przedszkola czy tam szkoły. Orzeł jest kierowcą wyjątkowo ciapowatym i należącym do tych, co jeżdżą 30 km/h lewym pasem i nawet L-ki i traktory na niego trąbią, a to za sprawą tego, że wzroku bynajmniej po ptasich przodkach nie odziedziczył, a okularów nie nosi, bo jak sam mówi „Orłowi nie wypada...”. Tyle tytułem wstępu.

No i razu pewnego jedzie sobie Orzeł z dzieciakami i na jakimś skrzyżowaniu okrutnie wymusił na czarnej beemce, z łysym karkiem w środku, która gdyby nie tuningowane hamulce brembo zrobiłaby z Orła, jego pociech i autka zawieszkę na lusterko.

Dla Orła to nie pierwszyzna, więc się tym nie przejął, ale ciągle na karku czuł oddech czarnego potwora, który o dziwo nie chciał go wyprzedzić. Dojechał na posesję, patrzy, a za nim beemka. Nic nie robi tylko siedzi, dzieciaki też czuły się nieswojo jakoś, więc tylko w tych swoich fotelikach cichutko „pipipi”.

Z limuzyny wytoczył się wreszcie kark z paskami na ubranku - wielki i straszny jak Kurgan z Nieśmiertelnego. Podchodzi do orlego wehikułu, położył wielką niczym plandeka łapę na dachu... Orzeł odkręcił szybkę, mając nadzieję, że dostanie tylko kilka wskazówek dotyczących swojej jazdy, ale Straszny Pan rzucił tylko okiem na niego, na tylne siedzenie, znowu na niego, znowu na tył i rzekł:

- Ech, ku...a, masz ty szczęście, że te pisklęta z tobą lecą...
I odjechał.

by bobbyk

I powracamy do autentyków teraźniejszych.


* * * * *

BIZNES KSIĘDZA

Tak mi się przypomniało, że miałam wrzucić, więc zamieszczam co następuje:

Siedzimy całą familią przy stole po wieczerzy wigilijnej i jak to wiadomo, gadka-szmatka i mój Misiek powiedział, że u niego w miejscowości jest ksiądz, który ma własny biznes. Na co ja wypaliłam:

- Produkuje odbiorniki radiowe?

by Ciapek_88

* * * * *

PRZERAŻENIE DZIECKA

Młody mojej koleżanki, lat 8, podchodzi do niej i pyta:
- Mamo, czy ja mam coś na języku?
I wywala jęzor.
Matka obejrzała i nic niezwykłego nie zauważywszy dla świętego spokoju mówi:
- Tak, masz tam kubki smakowe.
Młody wybałuszył gały i z przestrachem:
- Jezu, mamo, czy na to się umiera?

by atitta

* * * * *

DOPING

Autentyk z meczu o Puchar Polski w Bydgoszczy, finał między Jagą a Pogonią Szczecin.
Koleżanka słabo znająca się na piłce, piłkarzach i całej reszcie, ale że mecz to fajna rzecz, więc skoro jeszcze mąż ją zabrał... Aha, nadmienię, że mąż jeszcze mniej wie o piłce od niej.
Oczywiście standardowe przepychanki słowne między kibicami obu drużyn i kibice Pogoni śpiewają o "wspaniałej" Legi Warszawa, a kibice Jagi (czyli my) o nich - Paprykarzach. Brzmi to mniej więcej tak: "Paprykarze, ch** wam w twarze..." Wspomniana koleżanka nie dosłyszała co koledzy i koleżanki na trybunach obok krzyczą oprócz słowa "paprykarze", więc  bardzo sensownie wydedukowała i śpiewała na całe gardziołko: "Paprykarze, na śniadanie!!!"

by lania21w

* * * * *

DOCIEKLIWY

Rozmowa dwóch znajomych, jeden [Z]bigniew, drugi [D]aniel. Dodam, iż kolega [D] jest mało rozgarnięty.

[D] - Co robisz?
[Z] - A nic, spać chyba idę.
[D] - A to w nocy nie spałeś?
[Z] - No nie spałem. Tak wyszło.
[D] - AHA... Ale obudzisz się jeszcze?

by Cylwic

* * * * *

LUZACKIE TŁUMACZENIE GRY

Gram ja sobie w Black Mirror II. Gra ma angielski dubbing i polskie napisy. W owym zamku tytułowym obecnie znajduję się. Jedno z zadań polegało na znalezieniu szyfru do szkatułki. Aby szyfr odgadnąć, trzeba poznać imię pracującego w zamku kamerdynera Batesa. Ów kamerdyner jest osobą bardzo zgorzkniałą, opryskliwą, ogólnie niezbyt uprzejmą. Kiedy główny bohater gry pyta się kucharki jak Bates się nazywa, ona mniej więcej odpowiada coś takiego (w oryginale):
- Nie mam pojęcia, ale nie zdziwiłabym się, gdyby nazywał się Lucyfer.

A polskie tłumaczenie:
- Nie mam pojęcia, ale nie zdziwiłabym się, gdyby nazywał się Jarosław.

by mAs5


Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule maila wpisz Autentyk.


Oglądany: 87983x | Komentarzy: 15 | Okejek: 307 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało