Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CCCLIV - Dobry nastrój

53 710  
307   13  
Kliknij i  zobacz więcej!Dziś o portowym mistrzu z jachtu, powodzie wypięknienia, cierpliwej pani oraz o tym, gdzie kupić truskawki.

PRAWDĘ RZEKŁ


Stoimy w porcie, ciepło. Na jachcie obok kręci się młody chłopak. Dziewczyny komentują teatralnym szeptem:
- Jaki opalony, jaki gładki, jak pupa niemowlaka...
- Daj spokój, za młody, jeszcze nawet nieowłosiony...
Na co młodzieniec, dumnie prężąc tors:
- Na stali trawa nie rośnie!

by Bladerunner

* * * * *

ZADBANA ŁADA

Kumpel ma starą ładę samarę. Taka już dawno pełnoletnia. Ale dba o nią chyba lepiej niż o żonę, coś tam naprawia, poprawia, ulepsza.
Rozmawiam z nim przez telefon parę chwil temu.
Wielce oburzony i wściekły jak osa:
- Nosz ku*wa! Wsiadam do samochodu, jakaś kartka za wycieraczką. Czytam "złomowanie pojazdów". Mój samochód im się nie podoba!

by pies_kaflowy

* * * * *

DOBRY POWÓD

Spotkałam przy kasie w markecie mojego instruktora prawa jazdy.
Koleś stateczny, wiekiem sporo dalej niż moi rodzice... Aczkolwiek zauważalnie lepiej się trzyma niż w 2005 roku...

Gadu gadu... po czym zamierzam skomplemencić pana B.
- A cóż to pan porabia? Chyba emeryturka zasłużona, lepiej pan wygląda, jakby młodziej... Jakiś taki wypoczęty, uśmiechnięty, 100 razy lepiej pan wygląda...

Na co pan B. rozbrajająco
- Nie Moniś, nadal pracuję... Ale owdowiałem 3 lata temu... Człowiek od razu odżyje, odpocznie...

Co prawda nadal się śmialiśmy, ale jakoś tak się dziwnie poczułam...

by happy

* * * * *

NA INNYCH

Siedzimy dzisiaj małą grupką na uczelnianym bufecie. Rozmowa o pierdołach, w końcu kolega zrzuca winę za coś (wybaczcie, nie pamiętam o co chodziło) na kogoś innego. Koleżanka strofuje go:
- Najlepiej to na innych zwalić.
Natychmiastowa odpowiedź kolegi:
- No przecież nie w chusteczkę.

by ___green


* * * * *

KALKULACJA

Świnoujska promenada. Wczoraj, bo dziś od rana leje.
Rodzinny spacerek. Przy latarni śmiesznie wystrojony i umalowany pan na cokole robił furorę wśród przechodniów, przykuł też uwagę mojej pierworodnej.
[B]abcia: Aluniu, chcesz wrzucić panu pieniążka do koszyczka?
[A]luśka: No jasne!
I uhahana żwawym krokiem pomknęła w stronę ulicznego, nazwijmy go - artysty.
Jakiś metr przed stanęła jak wryta, okręciła monetę w swojej malutkiej łapce i z diabelskim uśmieszkiem na anielskiej buźce wykrzyczała w stronę babci:
[A] Babciu, a ile tu jest?
[B] Dwa złote...
[A] Tyle co na badziewia w automacie?
[B] Taaaak...
Ala spojrzała na złocisty pieniążek w rączce, potem na pana (pan oczy w słup), zrobiła szybką kalkulację, odwróciła się na pięcie i pobiegła kupić kolejnego robala.

Na szczęście w centrum uwagi była Aluśka, moja mama i ten biedny pomalowany pan, który chyba nie bardzo wiedział o co chodzi, a mi udało się nie zostać rozpoznaną jako matka mojego słodkiego ancymonka.

by mar2sia

* * * * *

PROŚBA KIEROWCY

Jechałem sobie kiedyś autobusem do pracy. Godzina gdzieś tak 7:30, ścisk niemiłosierny, a na każdym przystanku ludzi wciąż przybywało. Na jednym przystanku ludzi było już tak dużo, że osoby stojące przy wejściu/wyjściu uniemożliwiały fotokomórce zamknięcie drzwi. Po dłuższej chwili kierowca przemówił tymi oto słowami:
- Czy szanowni pasażerowie w drodze swojej nieskończonej łaskawości mogliby odsunąć się ze światła fotokomórki, gdyż powoduje to niemożność zamknięcia drzwi? Na chwilę obecną mamy opóźnienie 4 minuty, ale przez państwa zachowanie będzie ono większe.
W pojeździe zapanowała cisza jak makiem zasiał, wszystkich zamurowało. Jakimś cudem udało się ludziom tak ścisnąć, że drzwi w końcu się zamknęły. Wtem driver znów przemówił:
- Dziękuję za uprzejmość i wyrozumiałość względem pozostałych pasażerów.
Dzięki temu porannemu wydarzeniu, a w szczególności dzięki kierowcy, będącemu człowiekiem elokwentnym, oczytanym, wykazującym się kulturą słowa, humor miałem wyśmienity przez cały dzień, a i praca lżejszą się wydawała.

by GucioLukas

* * * * *

RÓŻNICZKA

Dałam synusiowi (lat 3) jarzynowa zupinę. Letnia, leciutka, zwiewna nieomal.
- I jaka zupka?- pytam
- Bajdzio dobja - mówi dziecko. - To znaczy dobja.

I tym przemiłym tekstem synek przypomniał mi sytuację sprzed lat, gdy pracowałam jeszcze w szkole. Nauczycielka angielskiego przyniosła mi wypracowanie jednego z moich uczniów. Temat wypracowania - opisać swoją ulubioną panią. Jedno z dzieci napisało: Moja pani od muzyki jest bardzo młoda i ładna.
I skreślone było słowo bardzo.
Postanowiłyśmy, że nie powiemy pani od muzyki, że lata świetności ma chyba za sobą...

by konwalia

* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków.

Latorośl ma męska rozmawiała z siostrą. Btw cierpliwości to on ma jeszcze mniej niż ja:
- A gdzie jest Korea?
- W Azji.
- A gdzie są Chiny?
- W Azji.
- A gdzie jest Japonia?
- W Azji.
- A gdzie jest Azja?
- Na palu.

by panq

* * * * *

Jestem w pracy. Dzwoni komórka, patrzę - moja mama. Odbieram:
Ja: Halo.
Mama: Przepraszam, że ci przeszkadzam w pracy, ale jestem teraz w sklepie i są ładne koszulki, kupić ci jedną?
Ja: Taa... sorry, ale jestem zajęty - i się rozłączyłem.

Po dwóch godzinach znów mama dzwoni:
Mama: Kupiłam ci koszulkę, ale jak ją pokazałam Adamowi (mój brat), to zaczął się bardzo śmiać i powiedział, że jestem niedoinformowana...
Ja: A co to za koszulka..??
Mama: Jest na niej radiowóz i napis HWDP...
Ja: (śmiejąc się) A wiesz, co to znaczy??
Mama: Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi! Jak jej nie chcesz, to dam dziadkowi...

....i mój dziadek w niej teraz pomyka po pieczywo codziennie rano.

by Maciek007

* * * * *

Wróciłem dziś z obozu fizyków w Świerku (bawiliśmy się efektem Comptona, Roentgenem, izotopami, wykładami...) Wpadł mi do głowy pomysł, by nawiedzić kowala, u którego pracowałem w czasie wakacji. Powód wizyty był prosty - przyjacioł to mój i wypłakać się chciałem, bo mi piękność jedna wyraźnie do zrozumienia dała, że zadawać się ze mną nie chce. Pogadaliśmy, poklepał mnie po ramieniu i zapytał:
- Chcesz, Andrzejku, zobaczyć Boryska?
Borys to źrebak, którego kowal hoduje. W czasie przerw w pracy wychodziłem z kuźni, poiłem go i czyściłem, więc więź z tym zwierzęciem wytworzyłem niemałą. Ledwie wszedłem do stajni, ten już podszedł do mnie i zaczął się tulić. Poklepałem go po szyi. Kowal rzekł:
- Widzisz, Andrzej? Jak ci smutno będzie, jak ci dziewczyna da kosza, to możesz sobie do mnie przyjechać i poklepać sobie konia.
Jak na to teraz patrzę, to rotfluję. Wtenczas zapłakałem gorzko.

by zajac

I powracamy do autentyków teraźniejszych.


* * * * *

PEWNA WAŻNA PANI

Pewna Pani. Jak zwykle - nie wiem jakim cudem i dlaczego - dodzwoniła się do mnie. Finalnie okazało się nawet, że jeszcze firmy pomyliła, ale nie o to chodzi.

Dwie minuty tyrady i zero możliwości przerwania Pani i dojścia do słowa. Epitety, pogróżki. Kogo tam ona zna! Kogo być może nie zna, ale i tak się na niego powoła. Że jej mąż - to z naszym prezesem nieraz wódkę pił itd. itp. I oczywiście, że mnie zwolni od zaraz!

Ale na koniec, zanim jej finalnie zdążyłem już obwieścić, że to chyba jednak pomyłka, rozwaliła mnie do tego stopnia, że zaniemówiłem, bo jej ostatnie słowa brzmiały:

- I niech pan uważa! Bo wie pan co?
- No nie wiem?
- Bo moja cierpliwość... jest eee... no jest... eee... NIEOGRANICZONA!

No cóż... tym samym się rozłączyłem. W końcu jestem tylko zwykłym "alfabetą". Co nie ?

by Misiek666


* * * * *

NA POMOC ŚWINKOM

Poszedłem wczoraj z czteropakiem odwiedzić sąsiada, który miał operację kolana i nigdzie się na razie nie pokazuje.
Siedzimy jak przystało na sąsiadów i pociągamy złocisty płyn, a kątem oka patrzymy na relację z powodzi.
Obok nas wije się czteroletni wnuk kolegi, podobnie jak robak na haczyku wędki.
W pewnym momencie pokazują zwierzęta, które utopiły się w jakiejś zagrodzie.
Mówię do kolegi:
- Popatrz ile świnek leży!
W tym momencie Bartuś też się zainteresował i pyta:
- Dziadek, a co im się stało?
- Utonęły, kiedy woda wdarła się do chlewika.
- Szkoda, że to tak daleko, bo ja by im dał moją maskę do nurkowania!
I pobiegł w poszukiwaniu maski.

by Samorodek

* * * * *

ZAKOSAMI


Zawoziłem rodzicielkę moją kiedyś autem gdzieś tam, po coś tam, i wracając zmieniłem trasę i jechaliśmy inną drogą, mocno obfitującą w zakręty.
Mama pyta:
- Czemu teraz jedziemy tędy?
Ja:
- A bo ja tak lubię "zakosami".
- Za jakimi kosami?

by pies_kaflowy

* * * * *

NO PRZECIEŻ TO OCZYWISTE


Zachciało nam się faszerowanej papryki. W domu oczywiście było wszystko, oprócz papryki. Postanowiłam się poświęcić i poszukać otwartego sklepu.
Po półgodzinnym bezskutecznym błądzeniu w poszukiwaniu owego, zobaczyłam na ulicy kobietę z torebką truskawek.
- Przepraszam, gdzie pani znalazła jakiś otwarty sklep z warzywami?
- W BOŻE CIAŁO? Sklepy są w święto pozamykane, jakby pani nie wiedziała!
- To gdzie kupiła pani truskawki?
- Pod kościołem sprzedają.

by ktiwmr

* * * * *

DOBRY NASTRÓJ

Syn (lat 9) na festynie szkolnym wylosował nagrodę. Całą drogę powrotną do domu mówił, jak to bardzo się cieszy i że ma super humor, i że mu tego humoru nic nie zepsuje, że jest fajnie itp.

W domu czekał dziadek, po przyjechaniu latorośl moja podzieliła się swoją radością:
- Wiesz, dziadku, taki mam dobry nastrój przez tę nagrodę, że nawet twoje żarty mnie śmieszą.

by gevara

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule wpisz Autentyk


Oglądany: 53710x | Komentarzy: 13 | Okejek: 307 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało