Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych CLXXXIX

30 592  
85   4  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś, z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom o dziwo udało się przeżyć w komplecie. No i nareszcie pojawiły się traumy ze stratami nie tylko w ludziach... Więcej takich poproszę.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

WYŚCIG

W wieku 6 lat, jako mistrz roweru o 4 kółkach, który jeszcze na 2 kółkach nie umiał jeździć, postanowiłem wystartować w wyścigu z gimnazjalistą. Oczywiście mój rowerek z supermarketu szans wielkich nie miał z jego wielkim góralem, ale no nic.
Pedałowałem ile sił w nogach i byłem tylko 10 metrów z tyłu, ale on cały czas się oddalał. W końcu postanowiłem ściąć zakręt, żeby nadrobić z pół metra. Prawie się udało, przez chwilę nawet jechałem szybciej, niestety hamowanie było równie szybkie. Kółko (to dodatkowe, wystające) podczas zakrętu uniosło się i jechałem przez chwilę, może sekundę, bokiem, a potem zaryło w krawężnik, oddzielający trawnik od chodnika. Efekt?
Skóra z łokci, kolan i dłoni zdarta do pasa, rowerek został tam, gdzie się wywaliłem, a ja z rykiem do mamy, która była w tym czasie na placu zabaw. Na szczęście nic po tym wypadku nie pozostało.

by Nakus2 @

* * * * *

ZABAWA Z PIESKIEM

Miałem 7lat i bawiłem się z moim psem w mieszkaniu, ja z kredką w buzi uciekałem przed pieskiem. Upadłem i wbiłem sobie kredkę w podniebienie. Zabawa skończyła się w szpitalu.

POSKAKALI

Razem z kolegą i jego kuzynką bawiliśmy się w skakanie z okna na parterze. Ja oczywiście profesjonalnie spadając podkurczałem nogi. Kolega zaś, z racji asekuracji kuzynki, która położyła na ziemi dmuchanego "zęba"- zabawkę, skoczył na proste nogi. Zabawa skończyła się nogą w gipsie, a na następny dzień wszystkie dzieci w przedszkolu były obrażone na mnie, bo ja wymyśliłem tę zabawę.

POPRAWIŁA BRATU UZĘBIENIE

Miałem kiedyś ulubioną zabawkę z miękkiego materiału, jedynie oczka były plastikowe. Kiedyś siostra zabrała mi ją i nie chciała mi jej oddać, więc zacząłem wołać rodziców, no i oddała mi ją. Rzuciła nią we mnie. Pech chciał, że dostałem w ząbki akurat plastikowym elementem. Straciłem dwa przednie zęby. Dobrze, że to były mleczaki.

by Ocieps @

* * * * *

NAUKA SZACUNKU

Mając jakieś 8 lat pojechałam z dziadkami nad morze. Odkąd pamiętam kochałam wodę i potrafiłam w niej spędzić pół dnia. Nieźle pływałam i często zapuszczałam się na głęboką wodę. Któregoś razu, piękna pogoda, Bałtyk spokojny, prawie bezwietrznie. Pluskam się na łasze, ale było mi mało i postanowiłam popływać. Wszystko fajnie, gdy nagle zwaliło mnie z nóg. Prąd odwrotny. Widziałam już tylko oddalający się brzeg. Nogami nie wyczuwałam już dna, prąd niósł mnie coraz dalej, sporo dalej niż czerwona boja. Myślałam, że już po mnie, zalewała mnie woda, w panice zaczęłam się szamotać, przez co nie mogłam utrzymać się na powierzchni, byłam już skrajnie wykończona. Ciało niemal anorektycznej ośmiolatki nie miało najmniejszych szans z silnym prądem. Na szczęście jakiś mężczyzna postanowił sobie popływać na głębokiej wodzie. Zaczęłam się drzeć, zauważył mnie i dociągnął do brzegu. Nigdy w życiu się tak nie bałam. Wyszłam na plażę cała zapłakana i roztrzęsiona. Ze zmęczenia ledwo trzymałam się na nogach. Nikomu nic nie powiedziałam, ale do końca wakacji nie weszłam do morza. Traumy nie mam, ale to wydarzenie nauczyło mnie szacunku do Bałtyku.

by Jekatierina

* * * * *

BUDOWLAŃCY

Miałem lat może 6, moja siostra 4. Obok domu, w którym mieszkaliśmy, była budowa, a na niej, jak to na budowie, stosy cegieł. Znudzeni ciągłą zabawą w piaskownicy i stawianiem domów z piasku, postanowiliśmy wspólnymi siłami zbudować coś w dorosły sposób. Cichaczem wymknęliśmy się z naszego małego placu budowy i upewniając się, że nikogo nie ma na tym prawdziwym, zaczęliśmy zabawę. Na początku ciężko było ustalić role, kto jest murarzem, kto halangrem (pomocnik murarza i osobnik na posyłki w jednym), ale w końcu udało się dojść do porozumienia. Jako silniejszy miałem ustawiać cegły, a siostra, jako że nie miała sił na podnoszenie tychże, spychała je do mnie z wysokiego na dwa metry stosu. W pewnym momencie poczułem tylko ciepło na głowie i zobaczyłem, że świat staje się czerwony. Krew zalała mi twarz. Krzyk, płacz i mama, która wyrosła jak spod ziemi. Obyło się bez szycia, a siostra, która przyznała się do celowego ataku, była chyba bardziej obolała niż ja - takie lanie dostała.

KOWBOJSKI PORZĄDEK

Może 5 lat później od poprzedniej traumy wydarzył się kolejny wypadek, na kolejnej budowie, kolejny... nie uprzedzajmy faktów. Byłem tego dnia u kolegi, z którym nigdy, ale to nigdy się nam nie nudziło. Obok jego domu także była budowa, a na tej budowie stała murowana szopa, w której to szopie, znienawidzone przez nas (młodzi i głupi byliśmy, ale teraz cenimy) dziewczyny miały klub. W tym miniklubie był stół i krzesła. Pod ich nieobecność postanowiliśmy zrobić tam "porządki" w stylu iście dziko-zachodnim. Rzucanie krzesłami było naszym zdaniem bardzo kowbojskie. Kiedy schylałem się, aby chwycić jedno z krzeseł za nogi, zostałem trafiony drugim, które akurat z impetem szybowało w stronę najbliższej ściany. Doprowadzony do domu, z krwawiącą głową, dowiedziałem się, że ojciec wiezie mnie na pogotowie, gdzie zszyto by mi głowę. Spanikowałem, bo lekarze to, po dzień dzisiejszy zresztą tak uważam, zło konieczne i uciekłem na drzewo, 10 m nad ziemią pertraktowałem moje zejście. Mój tata jednak nie wytrzymał i postanowił ściągnąć mnie samemu... spadł. Nic mu się nie stało, ale ja głupi i ciekawski zlazłem, żeby zobaczyć co się stało - zostałem złapany, zaciągnięty do samochodu i po 30 minutach miałem na głowie 15 szwów i opatrunek w kształcie kokardki, lekarz stwierdził, że zachowuję się jak baba i ta kokardka była karą za wrzaski i płacz tak donośny, że ludzie ze szpitala schodzili na izbę obejrzeć, co się dzieje. Do teraz nie wiem, jakim cudem wlazłem na to drzewo.

POKOLENIOWA WOJNA Z OSAMI

Wiek 12 lat. Jedenastoletni kuzyn, studzienka przyłączeniowa do wodociągu, gniazdo os ziemnych. Postanowiliśmy te osy utopić, bo przeszkadzały nam w zabawie. Oboje żyjemy i mamy się dobrze, jednak ucieczka przed setkami wściekłych os do łatwych nie należy. Kilkanaście ukąszeń w szyje i twarze oraz zakaz zbliżania się do naszego ulubionego miejsca zabaw, do czasu kiedy nie zlikwidowano gniazda ogniem, kiedy to podczas całej akcji wypalania jeszcze bardziej pokąsani zostali nasi wujkowie, chojracy, którzy poszli tam w krótkich spodenkach i podkoszulkach z kanistrem benzyny. Starzy, a głupi, nie potrafili nauczyć się na błędach młodzieży.

COFKA

Była zima, rok temu, ja 22-letni chłop, nie potrafiłem od paru godzin rozpalić ognia w kotle CO. Niskie ciśnienie i cofki powietrza w kominie uniemożliwiały mi to skutecznie. Skończył mi się cały papier przeznaczony na rozpałkę, a nic innego nie miałem pod ręką... poza oczyszczoną benzyną pod postacią 5-litrowego baniaka. Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw wrzuciłem do pieca kilka łopat węgla, trochę drewna, polałem to obficie benzyną, pozamykałem wszystkie drzwiczki poza głównymi, stanąłem jak najdalej z boku, zapaliłem zapałkę i już miałem ją wrzucić do pieca... nie przewidziałem, że w tym momencie w kominie znów może cofnąć się powietrze i atmosfera wybuchowa znajdzie się poza piecem. Takiej kuli ognia jeszcze nigdy nie widziałem. Skończyło się na braku owłosienia na rękach i ich drżeniu. Ogień tego dnia, pomimo że w końcu zapłonął, nie był mi potrzebny - tak było mi ciepło od nadmiaru wrażeń i adrenaliny.

by Mr_Snake

* * * * *

CHCIAŁA ZOBACZYĆ

Jako dzieciak miałam niespożytą ilość energii, więc kiedy wreszcie pogoda pozwoliła wydostać się z domu po kilku dniach ulewnych deszczów, zrobiłam to bez zastanowienia. Miałam coś koło 6 lat wtedy. Od dłuższego już czasu przymierzałam się do wejścia na niedużą jabłonkę i stwierdziłam, że teraz będzie dobry czas na to. Drzewko jednak było śliskie i nie dało się wspiąć po nim normalnie, więc wykorzystałam pozostałości po płocie i zaczęłam wchodzić po starym omszałym palu, który był ładnie pochylony w kierunku jabłoni. Oczywiście mech był mokry, nawet bardzo, i żadne buty nie trzymały się go, tak więc mniej więcej w połowie drogi spadłam, pech chciał, że pod słupkiem był drut kolczasty i wylądowałam na nim brodą. Miałam dużo szczęścia, że skończyło się na małym opatrunku i nieładnej bliźnie, którą mam po dziś dzień. Po powrocie od lekarza usiadłam ze starszym bratem na schodach do domu i taka rozmowa nam wyszła:
- No i dlaczego tam właziłaś, przecież mówiłem ci, że spadniesz. Przecież mówiłem.
- Bo chciałam zobaczyć jak to bolało.

by Andzia @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten link i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 30592x | Komentarzy: 4 | Okejek: 85 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało