Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Szkoła gotowania i przetrwania XVI

39 634  
126   14  
Kliknij i zobacz więcej!Znasz przepis na Piracką Herbatkę? A może umiesz zrobić KALIMOCZO? Wiesz jakie dziwne zamówienia mają Klienci? Nie? No to dziś wszystko poznasz, wszystkiego się nauczysz i wszystkiego dowiesz!

Tak mi się jeszcze przypomniało. Kiedyś z moim lubym wynajmowaliśmy mieszkanko malutkie. Środki płatnicze mieliśmy nader skromne, więc najeść się mogliśmy tylko w pierwszym tygodniu po wypłacie. Później - dieta. Któregoś dnia byłam już naprawdę głodna. Luby jest kucharzem, więc zaczęłam marudzić, że jeść mi się chce. Podreptał do kuchni i zakazał mi wchodzić. Po jakimś czasie wyszedł z talerzem, na którym coś parowało.
Ugotował ziemniaki, wrzucił w nie kapustę kiszoną, drobno posiekaną, cebulę, masę przypraw i powtykał w to suchy chleb. Nic więcej nie mieliśmy. Starczyło na 3 dni i o dziwo, nawet było zjadliwe.

Na Przystanku Woodstock panowała jeszcze większa bieda Kto myślał o jedzeniu, skoro trzeba było mieć za co się napić?
Miałyśmy z koleżanką kilka torebek gorących kubków, jednak ani szklanki, ani wrzątku (za który trzeba było zapłacić. Nic to. Torebki pootwierałyśmy, pozalewałyśmy wodą mineralną gazowaną, wygrzaną 2 dni na słonku i chlup! Grzankami się zagryzło i tez się dało przeżyć.

by Puch_marny

* * * * *

Przepis na Piracką Herbatkę, nazwaliśmy ten drink tak, bo jak się go napijesz to wykrzywiasz mordę, że wyglądasz jak pirat. Bierzemy szklaneczkę i napełniamy ją czystą wodą, w tej wodzie rozpuszczamy całą torebkę kwasku cytrynowego. Następnie bierzemy inną szklaneczkę i łyżeczką do herbaty odmierzamy od 4 do 7 łyżeczek wcześniej przygotowanego roztworu ( każdemu pasuje trochę inaczej), dolewamy wódki gdzieś tak do połowy, zalewamy to gorącą herbatą ( koniecznie niesłodzona) i Piracka Herbatka gotowa. Pić małymi łykami. Ogólnie drink przedniej klasy, bo nie czuć w nim praktycznie alkoholu, a trzepie pod sufitem jak trzeba. Smacznego.

by Yacob300 @

* * * * *

Rzecz działa się podczas wakacji. Mieliśmy biwak historyczny w bardzo fajnym miejscu, a dlatego fajnym, że po krótkim rekonesansie koledzy znieśli całe naręcze kani (grzybów, nie drapieżnych ptaków). Jako doświadczony grzybiarz przystąpiłam zaraz do przyprawiania i panierowania smakołyków (oczywista, wcześniej sprawdziłam, czy to nie żadne muchomory).
Generalnie jest tak: dużo grzyba, dużo roboty, dużo gąb do wykarmienia, jeno mało rąk do pracy. No to zwracam się do kumpla, żeby mi pomógł, niecnota. Na co on zapiera się, że "Nie, nie, ja to jeszcze spalę." Stwierdziłam, że grzybów, w dodatku już opanierowanych i gotowych, nie ma bata, nie spalisz i nie spieprzysz. Oj, ja naiwna.
Tknęło mnie coś, odwracam się w stronę ogniska i oczom nie wierzę, patelnia w ogniu stoi. Geniusz, zamiast ściągnąć pierwej patelnię z ogniska, jął lać tam olej z butli, który oczywiście chlupnął widowiskowo w płomienie powodując spontaniczny i radosny samozapłon moich smakołyków.
Kumpel - żywy dowód na to, że gotowanie to sport ekstremalny i wysoce niebezpieczny.

by Mihec @

* * * * *

Na początku zaznaczę, że to nie ja to jadłem, tylko że jedną potrawę przygotowywałem na zamówienie, a drugą widziałem.
Zamówienie: ziemniak pieczony z krewetkami w sosie koktajlowym i na to wszystko bekon.
Widziane: rożki z ciasta francuskiego nadziewane czekoladą z orzechami laskowymi, gość potraktował to musztardą i zajadał się.

by Brodzikm

* * * * *

Przez 10 lat byłem harcerzem, obecnie jestem na "urlopie".

Pewnej nocy wyprawiono mnie na bieg po stopień (2 dni i noc w lesie, pod szałasem, daleeeko od obozu, bez komórki, siekierki i piły). Miałem się udać w wyznaczone miejsce i zbudować tam szałas, zeribę (ogrodzenie coby dziki, sarny i inne nie weszły mi na teren szałasowiska), latrynę, totem, kuchnię polową i inne takie. Zajęło mi to około 8-10 godzin. Około godziny 20:00 instruktorzy mieli przyjść, sprawdzić jak sobie radzę. Za zadanie miałem poczęstowanie ich jakimś swoim wyrobem (na bieg na trzy osoby dostaliśmy bochenek chleba, słoiczek dżemu, trzy litry wody). Kompot z pokrzyw, połowy tosta, dżemu i wody bardzo im smakował, a poza tym rozmemłane orzechy laskowe z jagodami na toście też były niezłe.

by Jumpertbg

* * * * *

Kiedyś stwierdziłem, że "ta mielonka jeszcze chyba jest dobra", po czym popiłem to otwartym poprzedniego dnia piwem - trochę wygazowanym, ale też wydawało się całkiem dobre. Efekt? Następny tydzień na herbatce i sucharkach. W sesji.

Innym razem, rano po którejś z imprez okazało się, że wydałem ostatnie pieniążki w nocy. Na cytrynówkę. W akademiku w lodówce znalazłem keczup, a w szafce ryż. Mówcie co chcecie, ale jedzonko (do momentu skończenia się keczupu) było całkiem w dupcię.

Kumple moi tym razem. Pierwszy miesiąc na studiach, niedoświadczeni. Zamawiali sobie do akademika pizzę z dagrasso, kupowali zgrzewki Żywca, wszystkich częstowali itp. Po tygodniu musieli przejść się na rynek, kupić worek ziemniaków, worek cebuli i dawać sobie radę. Fajnie było na nich patrzeć jak z dnia na dzień marnieli w oczach.

by Pst.north @

* * * * * *

Może zna ktoś ten jakże prosty i smaczny drink o nazwie KALIMOCZO:
- Wino z plastikowym kapslem 0,75 l, butelka zwrotna: ok. 3,80 zł + kaucja
- Coca-cola 0,33 l, butelka szklana: ok. 1,20 zł + kaucja (ważny składnik, kilka lat temu sprzedawali coca-colę wiśniową o nazwie "cherry coke" i właśnie z tym się znakomicie komponowało).
Podawać w proporcji: 4 części wina na 1 część coli do smaku.

Podawać w plastikowych kubkach (ok. 0,10 zł), raczyć się na powietrzu w okolicach sklepów całodobowych.

by Michauwisniewski @

* * * * *

Mój szwagier będąc za granicą za poszukiwaniem "na chleb", gotował sobie makaron, a do tego jajecznicę i jadł to razem przez jakiś tydzień. Nie mam odwagi pytać jak smakowało.

by Mishot_xl @

* * * * *

Jak byłam mała, to jadałam flaki wołowe z pączkami w lukrze i nadzieniem z dzikiej róży. Polecam, pychota!

by Lindstam @

* * * * *

Na biwaku z kumplami z roku z braku wody zrobiliśmy zupkę chińską na piwie. Było okropne, więc dodaliśmy ketchupu. Dalej było okropne, ale i tak poszło.

by Wdx

* * * * *

Coś z czasów studenckich. Za sąsiadki i współużytkowniczki wspólnej kuchni miałem całkiem sympatyczne dziewczyny z Ghany czy innego Gabonu. Często gotowały egzotyczne potrawy, które nawet smakowicie pachniały. Z jednym wyjątkiem. Raz na jakiś czas panie przygotowywały coś, czego częścią składową były smażone grzyby. Niby żadna osobliwość. Tyle, że one używały grzybów marynowanych. Nie wiem jak inni, ale ja uciekałem z akademika.

by Rollol

* * * * *

A było to tak.
Sto lat temu Grubel postanowił zrobić wściekłego psa z materiałów, jakie były pod ręką tj.:
- wyborowa (mniam)
- wiśniówka sandomierska (wolę jabłuszko) co Sapo przytargał z okolic rodzinnych
- ketchup

O dziwo wyszło.
Smaku nie znam, tylko Grubel pił.
Rano był chyba w niezłej formie, bo już o 14 mógł mówić

by Jared

Próbowałeś eksperymentów w kuchni? Robiłeś jakieś dziwne drinki, od widoku których innym robiło się mdło? Jeśli tak - to klikaj tu i ślij do mnie. W jako temat wpisz SAM GOTUJĘ!

Uwaga! Znaczek @ widnieje przy nickach osób, które jeszcze nie mają konta na tej najlepszej stronie na świecie!

Oglądany: 39634x | Komentarzy: 14 | Okejek: 126 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało