Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CLXXXIV

36 648  
70  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś, z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom o dziwo udało się przeżyć w komplecie. No i jeszcze konkurs rozwiążemy.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

KARUZELA CO NIEDZIELA


Kiedy miałam jakieś dziesięć lat na moim osiedlu wyremontowano place zabaw. Wstawiono tam niesamowite karuzele, które napędzone przez mojego starszego brata potrafiły się genialnie rozpędzić. Siedziałam zatem na jednej z nich (zielonej, pamiętam do dziś) i darłam się wniebogłosy, bo kręciła się naprawdę szybko. W pewnym momencie postanowiłam popatrzeć na niebo i wirujące dookoła chmury.
Niestety, fizyka zadziałała przeciwko mnie i delikatne odchylenie do tyłu zamieniło się w potężny zamach, który przegiął mnie przez barierkę. Głową niemal szorowałam po ziemi, ale szczęśliwie dość szybko zorientowałam się, że to nie jest zbyt dobry pomysł i z niemałym wysiłkiem powróciłam do pozycji pionowej. Ponownie mną rzuciło, tym razem do przodu, tak, ze rąbnęłam twarzą w koło na środku karuzeli. Blizna została stosunkowo nieduża, biorąc pod uwagę ilość krwi i traumy.

WOKALISTKA

Działo się to już sporo później, razem z koleżankami urządziłyśmy sobie karaoke w domu jednej z nich. Śpiewałyśmy z duetem i, o ile ja byłam dość już zmęczona i raczej stałam w miejscu, to koleżanka była w pełni sił i szalała z mikrofonem w dłoni, udając gwiazdę estrady. Udało jej się trafić łokciem w mój mikrofon i praktycznie wepchnąć mi go do ust. Miałam przykruszony ząb i rozwaloną wargę. Mikrofon nie przeżył.

by Xp6 @

* * * * *

LUTOWNICA

Gdy byłem młodszy i miałem zbyt dużo wolnego czasu, musiałem coś ze sobą zrobić. Mój brat uczył się w energetyku albo elektryku. Tak czy inaczej szkoła związana z prądem. Pewnego pięknego dnia lutował coś w swoim pokoju. Gdy wyszedł za potrzebą postanowiłem spróbować. Przecież to takie proste. Ot taki pistolet z rozgrzaną końcówką. Przykładasz do czegoś i lutujesz. Tylko co by tu. O! Kabel. Ten który zasila lutownicę. Przyłożyłem grot, nacisnąłem "spust". Oho kabel się topi. "Przetopię cię na wylot, ty wredny kablu jeden!" Nagle... PIERDUT! Po kilku sekundach doszedłem do siebie. I do wniosku, że nie lutuje się rzeczy podłączonych do prądu. A już na pewno nie lutuje się kabla, który zasila lutownicę.

by Djsoundvg

* * * * *

NAUKA JAZDY NA ROWERZE

Nauka jazdy na rowerze na moim osiedlu odbywała się na żużlowej drodze. Z perspektywy stwierdzam, że był to bardzo zły pomysł. Pewnego razu standardowo, jak to przy nauce jazdy, zdarłam sobie kolano. Jednak pech (lub moja niezdarność) chciał, że następnego dnia przewróciłam się znów lądując na tym samym kolanie. Efekt: ból zdzieranych, przyklejonych do gojącego się kolana spodni oraz żużel na stałe zainstalowany pod skórą.

ZABAWA NA DRZWIACH OD KLATKI SCHODOWEJ

Jedną z moich ulubionych rozrywek była "jazda" na drzwiach od klatki schodowej. Były to duże, metalowe drzwi, trzeba było chwycić za drewnianą poręcz robiącą za klamkę i odepchnąć się, dopóki drzwi nie trzasnęły. I z powrotem - pociągnąć drzwi, szybko na nie skoczyć i jechać na nich, dopóki nie otworzą się do oporu. Któregoś razu (właściwie to kilkakrotnie) nie zdążyłam na nie wskoczyć i otwierane drzwi przytrzasnęły mi stopę. Oczywiście, paznokieć na dużym palcu sczerniał i zszedł.

DRZWI OD SAMOCHODU

Ta historia wyjątkowo nie przydarzyła się z mojej winy. Kochana mamusia zapomniała, ze jej 5-letnie dziecko (tj. ja) wysiada za nią z samochodu i zatrzasnęła za sobą drzwi. Cóż, mam na czole dość widoczną bliznę a'la Harry Potter.

by Czarna999

* * * * *

ROZCIĘCIE

Miałem około 3 lat. Na podwórku, znajdującym się niedaleko głównej ulicy miasta, siedziałem bez butów na pustakach, które służyły do budowy mojego domu. Miały około 1,5 m wysokości. Nagle wpadłem na cudowny pomysł założenia moich butów. Skoczyłem więc na trawę, gdzie akurat znajdowała się rozbita butelka po winie. Miałem szczęście, gdyż odciąłem sobie tylko 3/4 małego palca u nogi. Rodzice usłyszeli moje wycie i zawieźli mnie do szpitala. Tam nasza kochana służba zdrowia oczyściła mi ranę i zszyła palec. Tydzień później byłem na wakacjach nad morzem. Noga w bandażu strasznie mnie bolała. Tak więc ojciec wpadł na pomysł, żeby pojechać do szpitala i sprawdzić co się dzieje. Objechaliśmy z 10 szpitali w trójmieście, gdy nareszcie pewien lekarz w Gdyni zlitował się nad moją ciężarną wtedy matką i postanowił mi pomóc. Okazało się, że rana została źle oczyszczona. Lekarz kazał jak najszybciej iść na operacyjną i zrobić zabieg. Tam miła pani pielęgniarka dała mi maskę "nurka", która mnie uśpiła. Wszystko przebiegło pomyślnie i nie trzeba było amputować mi co najmniej palca. Jeszcze w te same wakacje dostałem pocztówkę z pozdrowieniami od tego lekarza.

by Adrianb27

* * * * *

TATUSIOWE ZABAWY...

Ojciec mój opowiadał mi kiedyś, jakie to z kumplami mieli zabawy etc. etc. Wsłuchując się w monolog ojca wyłapałem najbardziej ognistą zabawę traumatyczną. Otóż łazili z kolegami po starym poradzieckim poligonie w poszukiwaniu naboi ponoć, których było pełno. Gdy uzbierali odpowiednią ilość rozpalali ognisko, wrzucali naboje i hajda biegli za drzewa, kryjąc się przed pociskami (amunicja ostra). Zabawa niebezpieczna, satysfakcja zajefajna, a był tylko jeden przypadek śmiertelny.

by Kala1406 @

* * * * *

WYROBIONY ODRUCH

Miałem może z 10-11 lat, zima, w dodatku taka prawdziwa, nie to co dzisiejsze podróby - można było wybrać się na sanki. Na podwórku główną atrakcją dzieciaków w czasie zimy jest niewielka górka, ale każdy jej "stok" to inny poziom trudności. Ale przecież ja nie chcę być mięczakiem i oczywiście wybrałem ten najbardziej stromy, oblodzony i co najgorsze - wychodzący prosto na plac zabaw. Wsiadam na sanki, odpycham się mocno i pikuję w dół. Niestety, na samym dole "stoku" czekała na mnie metalowa konstrukcja drabinek. Wymanewrować nie zdążyłem i wbiłem się w metalowy słupek, idealnie między nogi. Wielki ból, wrzask na pół osiedla. Całe szczęście żadnych trwałych urazów fizycznych. Tylko od tamtej pory wyrobił się idealny odruch obronny tego ważnego miejsca ciała.

by Artwaldi @

* * * * *

POBIEGAŁ

Kiedy miałem jakieś 4 lata, razem z dwoma starszymi kolegami postanowiliśmy pobawić się w berka w moim domu. Jako że wówczas mieszkałem w kawalerce, wiadomo, miejsca nie było zbyt wiele. Moja mam właśnie zabrała się za prasowanie, kiedy to zaczęliśmy biegać wokół deski do prasowania. Biegnąc potknąłem się i lecąc wprost na twarz postanowiłem złapać się jedynej rzeczy w pobliżu. Złapałem żelazko za stopę. Efektem były bąble na dłoni większe od niej samej oraz niemała blizna do dziś.

by WaW_1

I czas na traumy konkursowe. Prawidłowo opisane (tytuł maila) doszły trzy i jedna errata, czyli w sumie cztery. Poniżej wszystkie jakie doszły.

WSPINACZKA


Miałem wtedy 8 lat i wraz z młodszą o rok siostrą zostaliśmy w domu. Jako że dziecko nie jest w stanie zająć się czymś zbyt długo, siostra wymyśliła zabawę - wspinaczkę po meblościance. Zaczęła pierwsza i wszystko było w porządku, dopóki ja nie postanowiłem spróbować. Wszedłem zadowolony na pierwszą półkę, potem drugą; przy trzeciej poczułem, że meblościanka zaczyna chylić się w naszą stronę. Chwilę potem siedzieliśmy przerażeni na kanapie i patrzyliśmy na zniszczenia: połamane meble i stół, zniszczona wieża stereo, nie mówiąc już o porcelanie roztrzaskanej w drobny mak. Na szczęście skończyło się tylko na krótkim szlabanie i załamaniu...

by Dercon

* * * * *

DOMOWE OGNISKO

Tak więc kiedyś, będąc małym brzdącem (ok. 6-7 lat), strasznie byłem zainteresowany wszelkimi sprawami związanymi z ogniem. Pewnego razu oglądając telewizję wpadłem na pomysł, że sobie zrobię ognisko w domu i upiekę kiełbaski jak na filmie. Bez informowania śpiącego ojca pobiegłem do pokoju po drewniane klocki i ułożyłem sobie w pokoju na dywanie stertę klocków. Następnie wziąłem papier, zapałki i dawaj za podpalanie ogniska. Po pewnym czasie odpaliłem papier i schowałem go miedzy klocki. Widziałem jak pięknie zajmują się ogniem, a w tym czasie pomyślałem, że warto by było jakoś ten ogień zrobić większy, więc z najbliższego źródła tajemnych w tamtych czasach czynników (czyli łazienki) zabrałem domestosa i jakiś płyn łatwopalny. No i wtedy stojąc blisko "ogniska" zalałem skutecznie ogień domestosem. Napomknę, że wtedy to szybkim ruchem straciłem wszystkie włosy na głowie, brwi i rzęsy, poparzyłem sobie - lekko o dziwo - twarz, a smród, który zwabił ojca do pokoju, odbił się potem mocno na moim tyłku.

by Rybak92 @

* * * * *

PETERDY


Miałem z 10 lat, byliśmy u kolegi na działce i jak to małe dzieci kręciły nas wybuchy, zresztą dalej kręcą. Kolega mój załatwił paczkę petard, ponad pół paczki zostało wystrzelone przez kolegę, gdy przyszła moja kolej, odpaliłem petardę (wszystko działo się w domku na działce), zamachnąłem się i rzuciłem ją, pech chciał, że ładunek ten oto odbił się od okna i poleciał w stronę lustra, gdzie wybuchł. Oczywistym stało się, że lustro pękło, a kawałki szkła wylądowały na nas. Kolega w szale i przerażeniu wybiegł z domku przewracając mały telewizor, wazon i parę innych dziwnych przedmiotów. Wspominamy dobrze czasy dzieciństwa.

by Grach1 @

* * * * *

FRYTKI

Przeczytałem historię z przyrządzaniem chipsów i przypomniała mi się sytuacja, kiedy w wieku lat 5, może 6, z osobistym moim rodzicem-tatem, chcieliśmy zrobić sobie frytki na obiad. Rodzic-tat nie bardzo doświadczony w sprawach kulinarnych, ale za to z % we krwi dla odwagi, zabiera się za robienie frytek. Ziemniaczki - obieranie i krojenie poszło z górki. Olej - w garnku, na kuchence, nagrzewa się ładnie do odpowiedniej temperatury. No właśnie... tylko jaka to jest ta odpowiednia temperatura?? Okazało się, iż ta, do której doprowadziliśmy olej była zbyt wysoka, a wrzucenie wszystkich pokrojonych ziemniaczków do garnka to zły pomysł. Jak żywo pamiętam ten hałas i wybuch, oraz to jak ojciec mój, siłą wybuchu odrzucony, leci przez całą kuchnię (a jest niemała) i ląduje na podłodze pod szafkami. Efekt końcowy - szok makabryczny mój i ojca, osmolony na czarno sufit, garnek na złom, kuchenka, ściana, szafki i kto wie co jeszcze pochlapane olejem i ziemniaczki porozrzucane po całej kuchni oraz po dziś dzień wspomnienia i wstręt do frytek (tych własnej roboty).

by Dannych

Nagrodę (koszulkę) wygrał Dannych. A do Was prośba - właśnie o takie traumy chodzi. Opisujcie co zmajstrowaliście, co zepsuliście i zniszczyliście. Siebie - niekoniecznie!


Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten link i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 36648x | Komentarzy: 0 | Okejek: 70 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało