Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CLXII

40 585  
120   2  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

RYCERZE

Miałem wtedy lat może ze 13, razem z kolegą mięliśmy zamiłowanie (za dużo filmów się naoglądało) do zabawy w rycerzy. Wyglądało to w ten sposób, że szliśmy do lasu, wybieraliśmy co dorodniejsze kije i się tłukliśmy. Niby groźne ale nie tak bardzo, zdarta skora i porozwalane knykcie, nic więcej. Jednakże razu pewnego zabawa oparła się o rzucanie kijami (oszczepami). No cóż, zabawa była fajna do chwili gdy kumpel nie rzucił z za moich pleców.
Do dziś przysięga, że chciał nade mną. Ale na całą sytuację wchodziło jeszcze kilka składowych, mianowicie zaswędziało mnie kolano i pochyliłem się by owo kolano podrapać. Potem podnosiłem się. Pech chciał, że znalazłem się idealnie na linii strzału półtora metrowego, podostrzonego kija, a konkretniej moja głowa się tam znalazła. Skończyło się na kilku szwach w okolicach ucha, krzyku i opieprzu od matki i chirurga... Ale ubytek ucha mam do dzisiaj (niewielki już co prawda, ale pamiątka pozostała) A najweselsze jest to, że kij trafił mnie 2 cm od lewej skroni. 2 cm!

by Onx112 @

* * * * * *

STRYSZEK

Dziecięciem może 10-letnim będąc, jeździłam na wakacje do ciotki na wieś. Dom strzechą kryty, w jednej części mieszkanie , w drugiej stajnia, a w stajni wejście na strych. Razem z kuzynką uwielbiałyśmy włazić na ten strych ale nie służyło to tynkowi na suficie, więc ciotka zdemontowała drabinę. Ale co to za problem wykorzystywałyśmy drabinkę dla kur (jeszcze byłyśmy dość lekkie. Ale ciotka i to wyczaiła i drabinkę schowała. Ale ściany z wapiennych kamieni nie mogła zdemontować. 4 metry wspinaczki górskiej i już na strychu. Trzeba tylko było uważać na obruszany kamień na samej górze. Uważałam do czasu...
Wrażenia: "O żesz.... KAMIEŃ!". Grzebnęłam parę razy rękami, najpierw poleciał kamień potem ja. Wylądowałam na czterech literach z kamieniem między kolanami. Wpada ciotka "Co ty wyprawiasz!" . No i gdyby nie dowód rzeczowy między kolanami może by i łyknęła jakąś historyjkę a tak tyłek bolał mnie jeszcze bardziej.

by DorotaP @

* * * * *

WIELKA UCIECZKA

Mając 6 latek, razem z rodzicami i starszym o 3 lata bratem przyjechaliśmy do babci na wieś w odwiedziny. Hasaliśmy sobie po podwórku i brat mnie zdenerwował. Dziś nie pamiętam nawet czym, ale wtedy tak się stało, że przywaliłam mu kijkiem. W zemście zaczął mnie gonić a ja złapałam mój rowerek i usiłowałam przed nim zwiać. Ciągle oglądałam się do tyłu jaki dystans nas dzieli no i sruuu... Wjechałam prosto w pastuch dla krów, który był pod napięciem i objęłam go zębami. Wrażenia zajebiste- mega ryk a do tego jeszcze przez jakiś czas coś mi "tykało" w głowie. marnym pocieszeniem był fakt że brat za to dostał lańsko a nie ja.

by Mona88

* * * * *

ZASZALAŁ

Lat temu dwadzieścia parę, pewnego letniego dnia zapragnąłem pojeździć na wrotkach. Na asfalcie po prostej pięknie to wychodziło, więc zechciałem trochę jazdę urozmaicić. Stwierdziłem, że pojeżdżę z górki i by zrobić to z większą prędkością - po jej stromej stronie. Efekt był oszałamiający. Skręcone obie nogi w kostkach, dwa wybite nadgarstki i "wysokie czoło". Choć miałem około 50 m w linii prostej, do domu wracałem ze dwie godziny, bo jakoś nagle plac zabaw całkowicie się wyludnił. Do dnia dzisiejszego przy noszeniu cięższych rzeczy przypominam sobie ten piękny letni dzień.

by Przemo_ @

* * * * *

SKOK

Mając lat naście byłem przekonany o swych ponadprzeciętnych zdolnościach akrobatycznych. Jako Mazur z Mazur, każde lato spędzałem nad wodą i trenowałem salta i "scyzoryki" z pomostu na prywatnym jeziorze wujka. Ponieważ uwielbiałem publiczność, bardzo chętnie się potem popisywałem przed rodziną. Ponieważ zwykłe skoki łamane oraz salta do przodu i w tył nie były wystarczająco efektowne, postanowiłem zrobić scyzoryka do tyłu w przekonaniu, że mam bardzo giętki kręgosłup. Stojąc tyłem do tafli, zamiast w kierunku wody, wybiłem się do góry po czym skierowałem ręce i głowę w dół. Efekt był taki, że śmignąłem kręgosłupem (a konkretnie odcinkiem piersiowym) centralnie w kant pomostu. Nie wiedziałem co się dzieje, gdzie jest dół, a gdzie góra. Wujek z wizją wózka inwalidzkiego dla bratanka wskoczył w ubraniu do wody i pomógł mi się wygramolić. Szczęście miałem niemałe, bo skończyło się jedynie na zdarciu skóry na plecach i stłuczonych mięśniach. Od tamtego czasu nie skaczę już do tyłu. Wolę nurkowanie i szybkie samochody.

by Kombaat

* * * * *

ZJAZD

Tytułem wstępu.
Na osiedlu, na którym mieszkam od 29-ciu lat, jest górka ziemi - pozostałość po budowie rzeczonego osiedla - z jednej strony stok jest stromy, ale z przeciwnej - stosunkowo łagodny schodzący do łąki służącej jako osiedlowe boisko. Ów twór w zimie służy miejscowej dzieciarni (niegdyś także mnie) do zjeżdżania na sankach, jabłuszkach, itp. śniegowych "pojazdach".
Akcja właściwa.
Mając jakieś 8-9 lat i będąc w posiadaniu rowerka-składaczka marki DOMINO postanowiłem zjechać na nim z w/w górki. Wytachałem rowerek na górę, wsiadłem i pojechałem. Zapomniałem tylko o tym, że łagodniejszy stok górki miał na dole, przed samą łąką, kilkudziesięciocentymetrowy uskok. Niestety okazało się, że to co dla sanek jest całkiem fajną skocznią, dodającą adrenaliny zjeżdżającemu, dla roweru potrafi być zabójcze - kiedy dojechałem do tego uskoku rowerek wykonał "przewrót w przód" i zrobiłem pięknego faceplanta. Do domu wracałem zaryczany, zalany krwią z rozbitego nosa i złamaną klamką hamulca ręcznego!

by Uchat

* * * * *

SKOK

Miałem może 5 lat. Niestety pech chciał, że rodzice załatwili mi starszą siostrę (o 4lata). No i jak się ma taką siostrę to jest się zdanym na jej łaskę i niełaskę. Byliśmy w domu z siostrą, skakaliśmy po łóżku rodziców. Mama w tym czasie korzystała z chwili, że jej nie męczymy i w spokoju czytała gazetę w kuchni. Nagle siostra wpadła na pomysł, żeby wejść na komodę i skakać z niej na łóżko. Jak pomyślała tak zrobiła. Widząc, że to wspaniały pomysł, kazała mi spróbować jej geniuszu. Mimo, że nie chciałem bardzo i zapierałem się rękami, wepchnęła mnie na komodę. Zaczęła na mnie krzyczeć: "SKACZ!" więc ja w końcu ze strachu przed nią skoczyłem. Niestety nie wybiłem się za bardzo i zamiast trafić nogami w łóżko trafiłem czołem o jego kant. Mama podobno usłyszała niemy huk, a potem krzyk i płacz na 2 głosy. Ja cały zalany krwią płakałem pewnie z bólu i nerwów, siostra natomiast "że nie chciała". Na czole mam teraz bliznę tak na 3 cm i mógłbym grać Harrego Pottera.

ŚLIZGAWKA

Zima, miejskie blokowisko i ja - około 7 lat. Mieliśmy taki chodnik który był pochylony w dół a na dodatek ktoś wylał w nocy na niego wodę więc większość dzieciaków zleciała się w to nowe miejsce zabawy. Każdy zjeżdżał na butach, w tzw. kuckach. W końcu przyszła moja kolej. Ślizgam się ze średnią prędkością, wszystko pięknie ładnie i nagle bach! Jakaś starsza dziewczyna nie czekając aż dojadę do końca rozpoczęła zjazd, wpadła na mnie, a ja poleciałem głową w krawężnik. Troszkę zabolało ale wstałem no i nie narzekałem. A kumple z przerażonymi twarzami powiedzieli żebym poszedł do domu. Gdy wlazłem do mieszkania popatrzyłem w lustro w przedpokoju zrozumiałem o co chodziło. Z łuku brwiowego wychodziło mi różowe mięsko. O tyle dobrze, że bez krwi. Tata -> taksówka -> szpital -> blizna maskująca się w krzaczastych brwiach.

STARSZA SIOSTRA TO ZŁO

Znowu zima i znowu ta sama siostra. Dodatkowo koledzy z pod bloku. Postanowiliśmy, że tym razem pójdziemy w inne miejsce do zjeżdżania niż tradycyjnie. Wzięliśmy sanki i poszliśmy do pobliskiego lasu. Była tam stroma ścieżka, szeroka gdzieś na 3m, po bokach jej regularny las. Gdy przyszła kolej moja i siostry zasiedliśmy do naszego pojazdu. Niestety sanki to były takie drewniane z oparciem z tyłu. Ja młodszy miałem siedzieć z tyłu bo siostra chciała widzieć wszystko. Ja natomiast jedyne co widziałem to tylko jej czarną, puchową kurtkę. Pierwszy zjazd super, więc dawaj z powrotem na górę. Zjeżdżamy i nagle widzę jak siostra przechyla się w bok i zeskakuje z sanek. Ja natomiast widzę w ostatnim momencie drzewko centralnie przed sankami. Sanki się zatrzymały ale ja nie. Po zderzeniu okrutny ból przeszył moją nogę, więc towarzystwo postanowiło, że koniec zabawy. Nie mogłem wstać ani w ogóle ruszyć się więc ciągnęli mnie na tych piekielnych sankach. W domu z bólem wciągnąłem się na łóżko. Rodzice pojawili się zaraz po telefonie siostry. Oczywiście tata chciał sprawdzić moją nogę więc zaczął ściągać mi spodnie, a ja wyrażałem swoje niezadowolenie przez darcie się z bólu. W końcu zadzwonili po pogotowie na którym stwierdzono złamanie uda z przemieszczeniem. Miesiąc w szpitalu z nogą na wyciągu i potem jeszcze z 2 miesiące w domu w galotach z gipsu.

by Lukasbd @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

BONUSIK!

Ile wiadomości można zmieścić w jednym zdaniu? Dużo, o czym przekonasz się czytając bonusa. Autora dla jego dobra ukrywam, a opowiadanka kopiuję tak, jak je otrzymałem...


Kiedyś jak jeszcze byłem mały (no może nie aż tak mały) to lubiłem bawić się sam bo po co mi inni i pewnego razu wpadłem na pomysł żeby pochodzić na takiej dwu poziomowej barierce tak chodziłem w te i wewte na tej najniższej co szybko się znudziło i postanowiłem pochodzić wyżej już do połowy doszedłem jak nie spadłem zębami na chodnik krew i ryk na całego nigdy nie byłem u dentysty ale mogę się pochwalić że byłem na pogotowiu dentystycznym i na szczęście nie skończyło się na miksowanych zupkach jak bratu kiedyś jak walną zębami o ławkę bo kolega podstawił nogę w szatni.

* * * * *

Jako to dziecko na różne się pomysły wpada a że mam brata to co nie jedna głowa to dwie i tak się nudziliśmy w domu że postanowiliśmy piłką tenisową (ważne) pograć w piłkę nożną po domu szło dobrze do kiedy piłka nie wpadła pod kaloryfer żeberkowy ja lecę po piłkę z drugiego pokoju byłym już blisko tylko szkoda że się nie potknąłem o własną nogę co skończyło się spotkaniem z kaloryferem fakt że jak szyli to bolało nie miłosierne ale jako jedyny w przedszkolu mogłem się pochwalić na drugi dzień zszywaną głową i nie wiem czemu wszyscy mi zazdrościli.

ps: jeszcze tego trochę jest i lepsze ale za dużo opisywania by było i już książkę o tym można zrobić wybrałem najkrótsze do opisania

Od redakcji - prosimy o długie, bo chyba niemożliwością jest konstruowanie dłuższych zdań, ale możemy się mylić.

Oglądany: 40585x | Komentarzy: 2 | Okejek: 120 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało