Ale zawsze możesz się zarejestrować.
Gościmy obecnie 7491 osób, w tym 1300 rejestrowych bojowników walki z powagą.
Ostatnio dołączył do nas bojownik memphisek1
Z cyku "rozmowy przed gabinetami": "...te nieroby to nawet ławek tu nie mają... człowiek tyle lat płaci a teraz musi stać przed drzwiami". Zwróciłam panu uwagę, że krzesełka są 5 m dalej w poczekalni, po czym usłyszałam: "Pie****na służba zdrowia !!!"
* * *
Silna reakcja nerwowa i atak paniki u dziewczyny, której złamał się tips na paznokciu (jutro ślub).
* * *
Powód zgłoszenia: prośba o receptę na leki antyalkoholowe (2 osoby w stanie wskazującym na duuuuuuże spożycie alkoholu).
* * *
- Pani... a do tego gabinetu nr 20 to się pchać trzeba ?
- Nie, wystarczy, że pan zapuka.
- Ale tam weszli jacyś - bez kolejki.
- Tak, pogotowie przywiozło pacjentów z wypadku.
- Ja też jestem z wypadku ! A poza tym po co mam tam wchodzić, skoro najpierw muszę do prześwietlenia iść.
- Tak, ale zlecenie na zdjęcie wypisuje lekarz dopiero po badaniu, żeby wiedzieć co i jak prześwietlić.
- Pi*****ny szpital!!
Zawsze wśród setki zdjęć znajdzie się ujęcie bardzo łaskawe dla fotografowanej osoby. Taka fotka jak najbardziej nadaje się na wszelkiego typu portale randkowe i społecznościowe. Rzeczywistość jednak czasem sporo odbiega od tajemniczego czy romantycznego ideału...
Czy jednak kontrowersje wokół obrazu Jezusa, który jako szczur reklamuje środki zwalczające gryzonie, równe są pracom Oliviero Toscaniego, który oprócz terapii szokowej stara się, w swych fotografiach, poruszyć "trudne" tematy społeczne i polityczne? Większość jego zdjęć wywołuje skrajne emocje – od uwielbienia ze strony liberalnych wolnomyślicieli, po absolutną nienawiść bijącą ze środowisk kościelnych. I o to właśnie chodzi...
Urodzony w 1942 roku Oliviero odziedziczył swój talent po ojcu, który był znanym i cenionym we Włoszech fotoreporterem. Cenionym nie tylko za swój warsztat, ale i także za wyjątkowo odważne zdjęcia – zasłynął, między innymi, fotografią wiszących na szubienicy zwłok Mussoliniego.
Po zakończeniu studiów w Zurychu, młody Oliviero rozpoczął swoją przygodę z fotografią reklamową.
Już wkrótce dostawał zlecenia od takich firm jak Esprit i... Jesus Jeans. Oliviero nie był jedynie autorem zdjęć wykorzystanych na potrzeby produktów tej ostatniej firmy. To on wymyślił hasło : "Nie będziesz miał innych jeansów przede mną".
Nowy program
wymiany gazu za prostytutki
Oto cztery "celne" uwagi naszego nauczyciela fizyki, prof. Cezarego F.:
Wyciągnij przed siebie prawą rękę, zaciśnij palce w pięść, wyprostuj palec wskazujący, wyceluj go w siebie i stuknij się w czoło.
Proszę, teraz zapiszcie sobie zadanie domowe: Jak robi żyrafa paszczą? Zadanie będzie sprawdzane i oceniane.
Dom bez durszlaka to nie jest prawdziwy dom.
Numer z L-4 na 8 marca to tylko raz przejdzie.
* * * * *
Prof. Kazimierz Ł., nauczyciel fizyki i PO:
- Jeżeli ktoś jest nieprzygotowany do lekcji, to raz w ciągu półrocza można wziąć nieusprawiedliwienie, czyli tak zwana kropkę. Jest to jedno z powszechnie przyjętych praw ucznia. Z tym, że ja od razu mówię, że wy możecie sobie tę kropkę wziąć, ale ja wam za nią od razu wstawię lufę.
Konsternacja na sali. W końcu ktoś się odzywa:
- Panie profesorze, to po co jest ta kropka?
Policja w Victorii poszukuje dżentelmena, który pasuje do powyższego portretu pamięciowego w związku z atakiem z użyciem ostrego narzędzia. No to życzymy powodzenia w próbie odnalezienia człowieka o twarzy globusa.
Akcja ratunkowa trwała 3 godziny...
A przecież zamiast długiego ostrzeżenia, napisanego małymi literkami, którego i tak nikt nie zdąży przeczytać, wystarczyłoby coś takiego:
Jeśli myślisz, że nikt nie jest w stanie zaskoczyć cię korzystaniem z tego serwisu, to zobacz to:
Amerykańscy filmowcy chętnie sięgają też po inspiracje w kinie zagranicznym i z całkiem niezłymi komercyjnymi rezultatami tworzą swoje wersje np. horrorów azjatyckich czy francuskich komedii. Myli się jednak ten, kto myśli, że w tego typu zabiegach przodują filmowcy z USA. Wiele lat temu, kiedy amerykański przemysł filmowy tonął w dobrych scenariuszach a technika animacji poklatkowej święciła największe triumfy, ktoś inny zdecydował się na importowanie pomysłów z zagranicy. Mowa tu o Turcji, która w przeciwieństwie do swych zachodnich przyjaciół nigdy nie zawracała sobie głowy wykupywaniem praw autorskich. Dzięki temu powstało kilka przeuroczych „kwiatków”.
Turecki James Bond, czyli „My name is Cocuk. Altin Cocuk”
#1. Onan (Wanker)
Onan to klasyczny znak używany często, by pokazać innym, że coś jest kiepskie i nieciekawe. To także sposób na pokazanie kumplom, że mijająca Cię właśnie dama oczarowała Cię swoją nietuzinkową urodą.Mamy wszystko na zapleczu.
Ta historia zaczyna się w chwili, w której Abrachił kończy destylację bieżącej partii zacieru i „letko” zcykany niespodziewaną wizytą kurtuazyjną przedstawicieli prawa, przenosi instalację na bardzo głęboką wieś, gdzie cywilizacja nie dotarła, bo zawróciła jakieś 3 km po ostatnim wspomnieniu asfaltu, a władza państwowa połamała resory gdzieś tak z pińćset dziur przed osadą.
W osadzie mieszka babka – babka nie jest babką sensu stricte, albowiem wnuków nie posiada, ale jej wiek jest jak najbardziej babciowy i tak zwykło się na nią gadać. Babka mieszka sama, bo baćka przeniósł się już był dawno w zaświaty, po pewnym nieco zbyt udanym weselisku w sąsiedztwie. (Jaki był ślub – mówię państwu, jak ludzie płakali; Jaki był ślub – od gromnicy się welon zapalił, la,la,la,la).
GRUNT TO DOGADAĆ SIĘ
Zdarzenie miało miejsce ładnych parę lat wstecz. Help-desk w firmie, w której teraz pracuję obsługiwał wtedy dyskonty i supermarkety działające w oparciu o program o nazwie "Market". Umożliwiał on obsługę całego sklepu - począwszy od magazynu, poprzez księgowość, na obsłudze kas i innych urządzeń zainstalowanych w sklepie kończąc. Pewnego dnia zadzwoniła Pani informatyk z jednego z dość dużych sklepów, informując o jakimś problemie w systemie. Standardowo pracownik Helpdesku, aby się zdalnie połączyć i móc "pogrzebać" w systemie poprosił, aby wylogowali się wszyscy użytkownicy. Dokładnie mówiąc użył słów: "proszę, żeby wszyscy wyszli z Marketu". Pani informatyk odparła, że chwilę to potrwa. Pracownik HD zaproponował więc, żeby Pani zadzwoniła jak już wszyscy "wyjdą". Potrwało to ładnych parę minut, Pani dzwoni, pan się łączy zdalnie z serwerem, ale widzi, że jacyś użytkownicy są dalej zalogowani w systemie. Nawiązał się dialog:
pracownik HD: - Czy wszyscy "wyszli z Marketu"?
Z archiwów JM |
|