: : MENU : :
   
  Masz coś ekstra? Podeślij!
MONSTER FORUM
Chcę być powiadamiany o zmianach na stronie
gadu-gadu #305388






stat4u

 

Z pamiętnika pracownika

Poniedziałek
Nasz kierownik stwierdził, że skoro zbliża się 21 wiek, to i technika powinna wkroczyć do naszego biura. Nasze liczydła kazał na koniec dnia odnieść do kotłowni, bo podobno od jutra nie będą nam już potrzebne. Ja i Złotówa zabraliśmy je jednak do domu. Nigdy nic nie wiadomo.

Wtorek
Dostaliśmy komputery. To takie małe telewizorki z pudełkiem i kawałkiem harmonii. Pudełko ma jakąś szufladkę. Niedosyć, że strasznie mała, to nie mogliśmy jej ze Złotówą wysunąć. Coś jest z tą szufladką nie tak ale nie wiemy co.

Środa
Cały dzień siedziałem przed komputerem i nic. Chyba się popsuł. Złotówa miał ten sam problem. Chyba znów trzeba będzie przynieść z domu te liczydła.

Czwartek
Przyszedł nasz kierownik i włączył komputer do gniazdka. Złotówie też. Kurcze - jakie to skomplikowane urządzenie. Kto by pomyślał, że ten dzyndzel z dwoma bolcami, co jest na końcu kabla, trzeba włączyć do gniazdka. Nareszcie komputer działa. Dobrze, że nie przynosiliśmy z domu tych liczydeł. Dzieciaki nadal się mogą nimi bawić.

Piątek
Dzisiaj pracowaliśmy na komputerach jak szaleni. Dostałem się na 10 poziom. Ale Złotówa był lepszy. Padł od uderzenia siekierą dopiero na 12-tym poziomie.

Sobota
Nie mogłem przejść 13 poziomu. Dzisiaj znowu zostanę w pracy na noc.

Niedziela
Rano przyszła policja. Okazało się, że żona zgłosiła w piątek wieczorem moje zaginięcie. Cholera zapomniałem, że od wczoraj jest weekend. Chyba na razie zamieszkam u Złotówy. Omówimy dalszy plan działania. Może dzięki temu przejdę 13 poziom.

Poniedziałek
Hurraa. Znowu w pracy ! Zaczynam tydzień z wielkim animuszem. Dziś pokonam 13 poziom.

Wtorek
Pokonałem wczoraj, a właściwie dziś nad ranem 13 poziom, dziś chciałem przejść 14-ty, ale wezwano wszystkich na szkolenie. Wykładowca załamał się po 10 minutach. Coś jednak z tego szkolenia wynieśliśmy. Ja ma piękny komplet długopisów, a Złotówa rzutnik. Szkoda tylko, że nie wie jak to działa i co tym można wyrzucić. W każdym jednak razie rzutnik jest już jego. I tylko ja o tym wiem.

Środa
Nowe urządzenie w naszym biurze. Mamy kserokopiarkę. O tym jak zdradzieckie to urządzenie przekonał się pierwszy Złotówa. Naświetlił sobie oczy. A przecież mówiłem mu żeby się do tego czegoś nawet nie zbliżał, a on mnie nie posłuchał i się jeszcze do tego przytulił. I teraz ma opaskę na oczach. Kierownik ma mu kupić psa, jako przewodnika.

Czwartek
Złotówa powoli odzyskuje wzrok. Ale poniewż wciąż nie może pracować dostał kilka dni wolnego. Ja nadal trzymam się od kserokopiarki z dala.

Piątek
O Boże !!! Kolejne urządzenie w biurze ! Wygląda jak śmigło od starych samolotów. Kierownik mi powiedział, żebym się nie bał, to tylko wentylator. Zbliża się lato a to śmigło ma mi zapewnić dopływ orzeˇwiającego powietrza. Mając zapewnienie kierownika, że to całkiem niegroˇne urządzenie i że nic mi nie zrobi - włączyłem. Faktycznie nic mi się nie stało. Papiery z mojego biurka wywiało przez okno.

Sobota
Znowu weekend. Ale nie dla mnie. Biegam po zakładowym terenie i zbieram moje papiery, które wywiało mi wczoraj przez okno.

Niedziela
Jeszcze kilka papierków i mogę iść do domu.

Poniedziałek
Wczoraj do domu nie poszedłem. Nocowałem w biurze. Dziś poprzybijełem wszystkie papiery do blatu biurka. Robiłem to z takim entuzjazmem, że nawet nie zauważyłem kiedy młotek spadł mi na palec. Teraz jest większy od całej dłoni. Lekarz zaaplikował mi garść tabletek przeciwbólowych i teraz nic nie czuję.

Wtorek
Po tych tabletkach tak zasnąłem, że znów nie poszedłem wczoraj do domu. Wrócił Złotówa i powiedział, że i tak nie miałbym po co wracać do domu, bo moja żona wyprowadziła się z niego dwa dni temu. Widać, że jego stan zdrowia, nie do końca się poprawił.

Środa
Nareszcie wczoraj byłem w domu. Żony i dzieci nie było. Mebli też. Co jest grane ?

Czwartek
Dziś był u mnie w pracy adwokat żony. W sprawie rozwodu. Nie rozumiem jej - przecież miała takie szczęśliwe życie....

Poniedziałek - w trzy miesiące póˇniej...
Jestem po rozwodzie. W sobotę Złotówa ożenił się. Zawdzięcza to kserokopiarce i wentylatorowi. Dzięki Kserkopiarce dostał kiedyś zwolnienie lekarskie, a dzięki wentylatorowi moja żona była sama. Teraz Złotówa jest z moją żoną. Byłą żoną.

Dzień póˇniej ...
Wyrzuciłem z biura komputer, kserokopiarkę i wentylator. Na moim biurku znowu leży liczydło. Niezawodne liczydło. W koło mnie pustki, wszyscy pouciekali i teraz unikają mnie. Coś się święci....

Następnego dnia...
Gdzie ja jestem. Nie ma mojego biurka... nie ma liczydła... nie ma klamki u drzwi... ściany i podłoga wyłożone czymś miękkim...jestem ubrany na biało... Czy to niebo ??? A może to sen ???

  Autor : Dariusz Skoczeń


Z pamiętnika posła

 

Poniedziałek

Znów do roboty... Zaledwie zakończyła się poprzednia sesja parlamentu, pamiętam, śpiewaliśmy kolędy i dawaliśmy sobie podarunki pod choinkę, a tu znów już trzeba do roboty. Dzieciaki się śmieją, bo akurat zaczynają się im wakacje a ja muszę kisić się w ławce. No ale nic, trzeba przecierpieć te dwa albo i trzy tygodnie. Chyba wystąpię o dodatek za pracę w nadgodzinach. Kto to widział tyle tyrać.

Wtorek


Jak gorąco! Odparzyłem sobie pośladki o ławę. Wkurzyło mnie to i rzuciłem pomysł strajku. Oflagowaliśmy się, założyliśmy Poselski Komitet Strajkowy i ogłosiliśmy listę 22 postulatów, bez spełnienia których nie przerwiemy strajku. W razie niespełnienia postulatów zagroziliśmy głodówką rotacyjną, tzn. głodować będą po kolei wszyscy posłowie w godzinach 8-8.15 rano i 02-02.30 w nocy, oraz wszyscy w przerwach między posiłkami. Ci z ZCHN głosowali "za", bo w starszym wieku dobrze jest się czasem przegłodzić, ale pod warunkiem żeby głodówkę nazwać postem, bo poszczenie jest jak najbardziej zgodne z wartościami chrześcijańskimi.

Środa


Zachorował kolega z naszego klubu. Mówiłem mu, że langusty z kawiorem nie popija się litrem koniaku! Wysłaliśmy mu życzenia do szpitala: "Drogi kolego, życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. 34 za, 5 przeciw, 2 się wstrzymało".

Czwartek


Wczoraj na balandze doszliśmy do wniosku, że właściwie zapomnieliśmy o jeszcze jednym postulacie: Żądamy podwyżki diet do przeciętnej płacy kongresmana i wypłaty jej w dolarach. Fuck! Okazało się, że kongresman zarabia mniej niż my. Wycofaliśmy postulat i nagłośniliśmy to jako wyraz naszej troski o społeczeństwo i jako przykład skromnych wymagań materialnych parlamentu.

Piątek


Kupili mi Mercedesa 500. Moi wyborcy przestaną się wstydzić, że jeżdżę jakimś marnym BMW.

Sobota


Obudziłem się zlany potem, ale po chwili okazało się, że to tylko sen. Nadal mam przy sobie - jak każdy mężczyzna - narzędzie gwałtu. Ufff.

Niedziela


Pod oknami wrzeszczeli rolnicy albo nauczyciele. Jeden motłoch, chuj z nim. Przeszkadzają w mszy i nie usłyszałem kto załapie się na kolejną wycieczkę do Rzymu z prezydentem. Wedle listy z naszej partii powinien jecha teraz szwagier ciotki mojego szofera, ale jak znam życie to pojedzie znów stryjenka wuja tego elektryka od maszynki do głosowania. Facet powiedział, że albo ją poślemy albo przestanie dodawać nam głosów.

Poniedziałek

Po paru piwkach jechałem sobie środkiem chodnika (przecież nie pojadę ulicą, bo o wypadek nietrudno) i jakiś palant potrącił mego Merca. Rodzinę ofiary obciążono kosztami naprawy.

Wtorek

Spotkanie z wyborcami. Obiecałem emerytom po 130 milionów renty. Bili brawo. Potem nazwałem prezydenta agentem. Bili brawo. Potem rzuciłem hasło "precz z żydostwem". Bili brawo. Potem powiedziałem, że solidaryzuję się z nimi, bo też zarabiam zaledwie 20 milionów. Bili - ale mnie. Okazało się, że oni wprawdzie zarabiają 20 mln lecz rocznie. Muszę uważniej czytać notatki jakie mi robią w biurze.

Środa


Zgłosiłem votum nieufności w stosunku do rządu. Na szczęście koledzy powiedzieli mi, że pięć dni temu obaliliśmy tamten rząd i teraz jestem wicepremierem. Nawet nie wiedziałem. Powiedziałem, że się pomyliłem. I tak wszyscy spali.
Czwartek

Dzisiaj głosowaliśmy nad jakąś ustawą czy podatkiem; nie pamiętam. Czytałem sobie "NIE" i nagle widzę, że kamerzysta usiłuje sfilmować jak ktoś obok mnie głosuje na dwie ręce i jedną stopę. A to sukinsyn! Kamerzysta. Usiłuje manipulować opinią publiczną. Wezwałem i opieprzyłem. Jej, jak ja to lubię!

Piątek


Prezydent zrobił aluzję, że już dawno nie całowaliśmy go w dupę. Powiedział - bezczelny - że jakby co, to rozwali ten cały parlament siekierą. Cham ze słomą w butach. Nie pomyślał, że musiałbym wtedy wrócić do tej kanciapy na budowie i dalej robić za stróża nocnego.

Sobota


Zawiązaliśmy koalicję. Ja i ta blondyna z KPN... czy może z PSL? Cholera ją wie. Szybko uzgodniliśmy wspólny punkt widzenia i znaleˇliśmy płaszczyznę porozumienia. Ruchy frykcyjne... pfu, frakcyjne, odchodziły aż dudniło. Ona trochę narzekała, że obtarła sobie kolana na klęczniku, gdy ładowałem ją od tyłu, ale co tam, dla dobra Polski można pocierpieć. Miło było, ale potem okazało się, że to komunistka! Jak Bozię kocham! W środku była całkiem różowa, a miejscami nawet czerwona! Zdekomunizowałem ją przez okno.

Niedziela


Grałem w karty z szefem klubu bezpartyjnych katolików, albo niekatolickich partyjnych. Nigdy się nie mogę w tym połapać. Wygrałem dwa etaty wice wojewody (koledzy się ucieszą!), 15-minutowe "okienko" w TV zaraz przed "Kołem Fortuny", podróż z prezydentem do Gwadelupy i służbową hondę accord, ale starą, bo ma już pół roku i 10,000 na liczniku. Będzie dla szwagra, bo pieni się, że ma posła w rodzinie i nawet nie jest jeszcze ambasadorem. Tamtemu łyso było, więc dałem mu potem wygrać w tym głosowaniu nad budżetem. Zabrano emerytom połowę szmalu i podniesiono podatki do 95% Niezły interes zrobiłem, może nie?

Poniedziałek


Łotr! Sukinsyn bez czci i sumienia! Ta honda ma 35.000 na liczniku i popielniczkę pełną petów; a co gorsza prezydent odwołał wizytę w Gwadelupie, o czym wcześniej nie wiedziałem. Jakże pazerni i nieuczciwi bywają niektórzy nasi wybrańcy społeczeństwa.

Wtorek


Ciekawa inicjatywa. Zgłoszono projekt by tytuły senatora i posła przechodziły z ojca na syna. Oczywiście ślubnego. Hmmm, trzeba to przemyśleć. Jak by to ładnie nazwać, żeby ten motłoch się nie pienił... "proces płynnej sukcesji władzy"... nie, to jeszcze nie to. Ale poczekamy, poczekamy, nie ma co się śpieszyć...

Środa


Zadzwoniłem na posterunek i dla żartu powiedziałem, że w kiblu jest bomba. Ile było radości i zamieszania! A przy okazji wydało się, że Moczulski nosi damskie majtki w kwiatki z czarną koronką i podwiązki. Tylko dlaczego na szyi?

Czwartek

Dziś zatrzymał mnie policjant, bo podobno przejechałem światła albo przechodnia. Dobrze, że mi zwrócili uwagę koledzy, bo wlókłbym tego gościa aż pod sam Sejm. Powiedziałem policjantowi, że nie mam do niego urazy i raczej go nie wywalę z roboty. Czasem trzeba zdobyć się na jakiś wielkoduszny gest.

Piątek


Boże jak nudno! Graliśmy w pingponga i w okręty, a póˇniej w chowanego i berka. Potem niestety włączono kamery i trzeba było siedzieć w ławach i udawać, że się słucha. A gość na ambonie, pardon, mównicy, udawał, że wie o czym mówi.

Sobota


Ciężki kac.

Niedziela


Klin klinem!

Niedziela


O Jezu?! Cały tydzień piłem?!

Poniedziałek


Przypomniało się nam, że strajkujemy. Postanowiliśmy nasze postulaty złożyć prymasowi albo prezydentowi. Niestety prymas akurat wyjechał do Rzymu. Na szczęście prezydent właśnie wrócił z Rzymu, więc daliśmy mu nasze żądania. Stasiu umie pisać, więc wykaligrafował je na kawałku papieru. Lech podziękował i zawinął sobie w niego śledzika. Ale powiedział, że mu Wachowski poczyta, bo umie, a nawet lubi.

Wtorek


O kurczę! Przeczytał! Powiedział, że się w pełni z nami zgadza, przyłącza do strajku i staje na jego czele. Chce tylko żebyśmy ustawili mu jakiś płotek, przez który sobie poskacze dla formy. Tylko niewysoki. No i musi by ksiądz Cybula, albo jeszcze lepiej śledzik z Cybulą i pół literka.

Środa


Czasowo zawiesiłem strajk, bo mi wątroba strasznie łupie. Do cholery z taką głodówką! Ileż można "przyjmować tylko płyny". Jak tu pić bez zagrychy?!

Czwartek

Wstaliśmy wszyscy w złym humorze. Te gnoje cała noc wyły pod hotelem. Kapitalizm im się nie podoba! We łbach się im przewraca. Ale my im pokażemy! Zebraliśmy się, i raz - dwa - zgłosiliśmy wotum nieufności wobec społeczeństwa, rozwiązaliśmy je i wybraliśmy sobie nowe. Teraz można żyć!

--------------------------------------------------------------------------------


Czy czujesz się ostatnio zmęczony?

--------------------------------------------------------------------------------


Przez ostatnich kilka lat winę za moje zmęczenie zrzucałem na niedostateczną ilość czerwonych krwinek, brak witamin, itp. Teraz znalazłem prawdziwą przyczynę mojego złego samopoczucia.

POLICZMY!

Liczba ludności tego kraju wynosi 37 milionów.
Z tego 16 milionów ludzi jest na emeryturze, zostaje 21 milionów.
14 milionów chodzi jeszcze do szkoły, pracujących zostaje więc tylko 7 milionów.
4 miliony zatrudnia rząd, czyli naprawdę pracują 3 miliony.
750 tys. jest w siłach zbrojnych, pozostaje 2 miliony 250 tys. pracujących.
Odejmij od tego 2 miliony 200 tys. ludzi, którzy pracują dla urzędów państwowych, a zostanie 50 tys. osób do pracy.
40 tys. jest w szpitalu, zostaje 10 tys. do pracy.
9 tys. 998 osob znajduje się w więzieniu.
W tej sytuacji zostaje tylko dwoje ludzi ....
TY i ja .....
...Z nas dwojga TY siedzisz i czytasz...

W temperaturach...

+30 st. C
Polacy śpią bez żadnego nakrycia.
Amerykanie zakładają swetry.
Mieszkańcy Miami włączają ogrzewanie
+10 st. C
Amerykanie trzęsą się z zimna.
Włoskie samochody nie chcą zapalić.
Możesz zobaczyć swój oddech
0 st. C
Woda zamarza.
Rosjanie idą popływać.
Francuskie samochody nie chcą zapalić.
-15 st. C
Twój kot chce spać z tobą pod jedną kołdrą.
Politycy zaczynają rozmawiać o bezdomnych.
Niemieckie samochody nie chcą zapalić.
Marzymy o wyprawie na południe.
-30 st. C
Rosjanie zakładają podkoszulki.
Potrzebujesz kabli rozruchowych, żeby samochód zaczął funkcjonować.
Twój kot chce spać w twojej piżamie
-40 st. C
Politycy zaczynają coś robić z bezdomnymi.
Możemy ze swojego oddechu budować domki iglo.
Japońskie samochody nie chcą zapalić.
Chcemy wyruszyć na południe.
-50 st. C
Za zimno, żeby myśleć.
Potrzebujesz kabli rozruchowych, żeby kierowca zaczął funkcjonować.
Rosjanie zamykają okno w łazience
-60 st. C
Niedˇwiedzie polarne ruszają na południe.
Prawnicy wkładają ręce do swoich własnych kieszeni


Z pamiętnika policjanta

Poniedziałek

Siedzę razem z kapralem Klucha nad krzyżówką.
Wtorek
Nadal siedzimy nad krzyżówką.

Środa

Przyszedł płk Żelazny i powiedział żebyśmy odwrócili krzyżówkę, bo leży do góry nogami.

Czwartek

Odwróciliśmy Ale i w tej pozycji jest trudna. Siedzimy.

Piątek

Zgłodniałem Kapral Klucha chyba tez, bo krzyżówka zniknęła.

Sobota

Ponieważ zabrakło krzyżówki z nudów zabraliśmy się do łapania bandytów. Ja złapałem jednego a kapral Klucha 38.

Niedziela

Pułkownik Żelazny, osobiście złożył przeprosiny na ręce attache ambasady Holandii za zatrzymanie autokaru z 38 pasażerami. A ja musiałem zwolnić kierowcę. Pech.

Poniedziałek

Kieruje ruchem na skrzyżowaniu. W radiowozie jechał płk Żelazny Pomachałem mu ręka. Mam teraz niezły karambol.

Wtorek

Razem z kapralem Klucha bierzemy udział w pościgu za skradziona Toyota. Musimy go jednak przerwać bo nogawka wkręciła mi się łańcuch, a kapralowi Klusze pęd powietrza oderwał dzwonek.

Środa

Przesłuchuję zboczeńca złapanego w parku. Idzie w zaparte. Za to ja się cholera przyznałem.

Czwartek

Dostaliśmy wiadomość, ze przy ulicy Sennej w mieszkaniu nr 7 niejaka babcia Pelagia lewituje. Udaliśmy się na miejsce. Wiadomość się nie potwierdziła Babcia Pelagia wcale nie lewitowała. Powiesiła się na żyrandolu.

Piątek
Gram z kapralem Klucha w karty. Wygrałem. Piec asów na karetę jokerów

Sobota
Wczoraj wieczorem zauważyłem ˇle zaparkowanego "malucha". I do tego tuz pod moim oknem. Zapisałem sobie jego numer. Dzisiaj sprawdziłem go w kartotece. To mój "maluch". Chyba wezmę urlop.

Niedziela

Na spacerze pogryzłem wiewiórkę Czuje tez jakiś wstręt do wody. Może to angina?

Poniedziałek

Dostaliśmy zawiadomienie o zaginięciu kotka pana ministra. Pędzimy na sygnale. Tuz pod domem pana ministra, kapral Klucha na cos najechał. Sprawdzam co to było. Już nie szukamy kotka.

Wtorek

W parku pojawił się ekshibicjonista. Zastawiliśmy na niego pułapkę. Niestety. Wymknął się. Został mi w ręku tylko jego płaszcz. Fajnie wyglądał, jak goły przedzierał się przez krzaki. W samej tylko koloratce.

Środa

Remontuje mieszkanie. Wstrzeliłem kolek w ścianę. Umówiłem się z sąsiadem, ze w dziurę po kółku wstawimy drzwi. Nie protestował. Był nieprzytomny.


Z pamiętnika chirurga

Sobota.

Jestem trochę niespokojny. Wczoraj zacząłem dość zawiłą operację na panu
Łukaszu spod siódemki. Nie zauważyliśmy, jak czas zleciał i zrobiła
się szesnasta i koniec roboty. Pan Łukasz został na stole do
poniedziałku.
Martwię się, że będzie próbował sam się zaszyć.

Poniedziałek.

Wszystko dobre, co się dobrze kończy. W czasie weekendu była przerwa w
dostawie prądu. Urządzenia przestały działać i pan Łukasz też. Dzisiaj
miałem tylko dwa wyrostki. Dziwne, że u jednego pacjenta. No, ale poniedziałek
jakoś zleciał, tym bardziej, że siostra Kulanka znalazła między protezami
podręcznik anatomii. Bardzo ciekawy. Nigdy bym nie przypuszczał, że
aż z tylu części składa się człowiek.

Wtorek.

Od rana pech.... Podczas operacji plastycznej znów zabrakło skóry.
Pożyczyłem co prawda kawałek ceraty od ajenta bufetu, no ale jak długo
można
nadużywać dobrej woli człowieka nie związanego przecież ze
służbą zdrowia?

Środa.

W dalszym ciągu pechowa passa. Siostra Narcyza potrąciła mnie podczas
operacji, kiedy akurat zerkałem na siostrę Honoratkę. Wszystko stało
się bardzo szybko. Rodzina pana Korytko, który był na stole chce mnie
skarżyć o to, że mu przyszyłem butlę z tlenem do pleców. Kiedy już ochłonąłem, to
zrobiłem sobie na próbę zastrzyk nową jednorazówką z tego transportu, który
dopiero co nadszedł. Bardzo bolesny, dwa razy zemdlałem, zanim wprowadziłem
wszystko dożylnie. Siostra Jola powiedziała, że niepotrzebnie się
męczyłem, bo igły do tych strzykawek przyjdą w przyszłym tygodniu i iniekcje mają być
ponoć łatwiejsze. Eee, pożyjemy zobaczymy.

Czwartek.

Dzisiejszy dyżur na oddziale reanimacji minął nadspodziewanie
spokojnie. Praktycznie przez cały czas nie było prądu, więc aparatura nie
hałasowała. Na szczęście włączyli fazę i zdążyłem jeszcze wypełnić wypiski. Natomiast
mocno zastanawiająca historia przytrafiła mi się podczas porannego
obchodu. Otóż spotkałem mojego sąsiada z bloku, inżyniera Bazydło.
Powiedział, że przyszedł do naszej kliniki do Rentgena. Ciekawe to o
tyle, że nikt z pracowników naszej placówki, ani też żaden, żaden z jej pacjentów nie
nosi takiego nazwiska. No i kto mi teraz wytłumaczy, dlaczego inżynier
Bazydło ukrył przede mną prawdziwy cel swojej wizyty?

Piątek.

Obchodzę mały jubileusz. Właśnie dziś wykonałem moją setną operację.
Radość tym większa, że dzisiejszy zabieg był pierwszym udanym. Coraz
częściej,
szczególnie podczas trepanacji czaszki, odzywa się moje najskrytsze
marzenie:
chciałbym kiedyś rozpocząć studia medyczne. I może nawet je skończyć.

Sobota.

To był naprawdę ciężki tydzień. Jestem już bardzo zmęczony. Dosłownie
przewracam się o każdego leżącego.

Wtorek.

Bardzo silnie uderzyłem się w twarz butlą tlenową. Nigdy by do tego nie
doszło, gdybym nie zrobił sobie omyłkowo zastrzyku ze spirytusu.
Przypuszczam, że spirytus podrzucił mi pielęgniarz Gniady
z zemsty za to, że zamiast od bólu głowy, dałem mu na przeczyszczenie. Kiedy go czyściło,
zrobiłem mu trepanację i napchałem do głowy gazet. Myślę, że bredzę.
Dobranoc, kochany dzienniczku. Chyba już w tym tygodniu nic nie napiszę.

Środa. Po południu.

Dzisiaj rano otworzyłem pana Bielinka, tego spod czternastki. Już od
tygodnia skarżył mi się, biedaczek, że mu coś leży na wątrobie. A
jednak niczego nie znalazłem. Ciekawe, dlaczego chciał mnie
wprowadzić w błąd. Podobnie zresztą, jak pan Paprotka, który usiłował mi wmówić, że
ma zimną krew.
A kiedy przetoczyłem mu ją do butli, to się okazało, że jej temperatura
wynosi grubo powyżej zera. A ściślej mówiąc, 36 i 6,
czyli razem 42. A ten
Paprotka, widocznie ze wstydu, już się więcej do mnie nie odezwał.

Czwartek.

Popadłem w konflikt z naszym anestezjologiem, doktorem Zegrzyńskim.
Zegrzyński uważa, że przekraczam swoje kompetencje usypiając bardziej
kłopotliwych pacjentów bez jego wiedzy i na dłużej. A ja pytam co to
znaczy dłużej?
Te dwa, trzy miesiące zdrowego snu tylko wzmocnią organizm chorego i
obsługi.

Piątek.

Konflikt trwa. Nie miałem innego wyjścia. Uśpiłem doktora Zegrzyńskiego.

Sobota.

Dzisiaj przywieziono czterech pacjentów z wypadków. Po ich uśpieniu i
długotrwałej operacji wyszło mi dwóch. Zdecydowałem się ich uśpić.

Niedziela.

Zbudzili Zegrzyńskiego, żeby mnie uśpił.

Wtorek.

Salowy Wiśniewski powiedział dzisiaj do mnie podczas obchodu Doktorze,
dzisiaj nie wtorek, zapnij rozporek. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że
dzisiaj
właśnie jest wtorek. Nie wiem, dlaczego ten cham tak się śmiał. Siostra
Kulanka też. Nienormalni.

Środa.

Myślałem długo nad wczorajszym incydentem z Wiśniewskim. Sprawdziłem
dokładnie w
kalendarzyku, potem jeszcze specjalnie włączyłem dziennik. Wczoraj na
pewno był wtorek.

Czwartek.

Wiem, że dorosły człowiek, i do tego lekarz nie powinien zaprzątać sobie
głowy drobiazgami, ale nie mogę zapomnieć o wtorkowym obchodzie. Dziś
przezornie przed wyjściem z toalety zapiąłem sobie rozporek. W końcu
dzisiaj nie
wtorek, tylko czwartek. Jutro piątek. Może się położę na kilka dni.

 



Co sądzisz o tej stronie
Zajebista!!!
Fajna
Może być
Spadaj z tym!

zobacz wyniki