Poniedziałek
Znów do roboty... Zaledwie zakończyła się poprzednia sesja parlamentu,
pamiętam, śpiewaliśmy kolędy i dawaliśmy sobie podarunki pod choinkę,
a tu znów już trzeba do roboty. Dzieciaki się śmieją, bo akurat
zaczynają się im wakacje a ja muszę kisić się w ławce. No ale nic,
trzeba przecierpieć te dwa albo i trzy tygodnie. Chyba wystąpię
o dodatek za pracę w nadgodzinach. Kto to widział tyle tyrać.
Wtorek
Jak gorąco! Odparzyłem sobie pośladki o ławę. Wkurzyło mnie to i
rzuciłem pomysł strajku. Oflagowaliśmy się, założyliśmy Poselski
Komitet Strajkowy i ogłosiliśmy listę 22 postulatów, bez spełnienia
których nie przerwiemy strajku. W razie niespełnienia postulatów
zagroziliśmy głodówką rotacyjną, tzn. głodować będą po kolei wszyscy
posłowie w godzinach 8-8.15 rano i 02-02.30 w nocy, oraz wszyscy
w przerwach między posiłkami. Ci z ZCHN głosowali "za",
bo w starszym wieku dobrze jest się czasem przegłodzić, ale pod
warunkiem żeby głodówkę nazwać postem, bo poszczenie jest jak najbardziej
zgodne z wartościami chrześcijańskimi.
Środa
Zachorował kolega z naszego klubu. Mówiłem mu, że langusty z kawiorem
nie popija się litrem koniaku! Wysłaliśmy mu życzenia do szpitala:
"Drogi kolego, życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. 34 za,
5 przeciw, 2 się wstrzymało".
Czwartek
Wczoraj na balandze doszliśmy do wniosku, że właściwie zapomnieliśmy
o jeszcze jednym postulacie: Żądamy podwyżki diet do przeciętnej
płacy kongresmana i wypłaty jej w dolarach. Fuck! Okazało się, że
kongresman zarabia mniej niż my. Wycofaliśmy postulat i nagłośniliśmy
to jako wyraz naszej troski o społeczeństwo i jako przykład skromnych
wymagań materialnych parlamentu.
Piątek
Kupili mi Mercedesa 500. Moi wyborcy przestaną się wstydzić, że
jeżdżę jakimś marnym BMW.
Sobota
Obudziłem się zlany potem, ale po chwili okazało się, że to tylko
sen. Nadal mam przy sobie - jak każdy mężczyzna - narzędzie gwałtu.
Ufff.
Niedziela
Pod oknami wrzeszczeli rolnicy albo nauczyciele. Jeden motłoch,
chuj z nim. Przeszkadzają w mszy i nie usłyszałem kto załapie się
na kolejną wycieczkę do Rzymu z prezydentem. Wedle listy z naszej
partii powinien jecha teraz szwagier ciotki mojego szofera, ale
jak znam życie to pojedzie znów stryjenka wuja tego elektryka od
maszynki do głosowania. Facet powiedział, że albo ją poślemy albo
przestanie dodawać nam głosów.
Poniedziałek
Po paru piwkach jechałem sobie środkiem chodnika (przecież nie pojadę
ulicą, bo o wypadek nietrudno) i jakiś palant potrącił mego Merca.
Rodzinę ofiary obciążono kosztami naprawy.
Wtorek
Spotkanie z wyborcami. Obiecałem emerytom po 130 milionów renty.
Bili brawo. Potem nazwałem prezydenta agentem. Bili brawo. Potem
rzuciłem hasło "precz z żydostwem". Bili brawo. Potem
powiedziałem, że solidaryzuję się z nimi, bo też zarabiam zaledwie
20 milionów. Bili - ale mnie. Okazało się, że oni wprawdzie zarabiają
20 mln lecz rocznie. Muszę uważniej czytać notatki jakie mi robią
w biurze.
Środa
Zgłosiłem votum nieufności w stosunku do rządu. Na szczęście koledzy
powiedzieli mi, że pięć dni temu obaliliśmy tamten rząd i teraz
jestem wicepremierem. Nawet nie wiedziałem. Powiedziałem, że się
pomyliłem. I tak wszyscy spali.
Czwartek
Dzisiaj głosowaliśmy nad jakąś ustawą czy podatkiem; nie pamiętam.
Czytałem sobie "NIE" i nagle widzę, że kamerzysta usiłuje
sfilmować jak ktoś obok mnie głosuje na dwie ręce i jedną stopę.
A to sukinsyn! Kamerzysta. Usiłuje manipulować opinią publiczną.
Wezwałem i opieprzyłem. Jej, jak ja to lubię!
Piątek
Prezydent zrobił aluzję, że już dawno nie całowaliśmy go w dupę.
Powiedział - bezczelny - że jakby co, to rozwali ten cały parlament
siekierą. Cham ze słomą w butach. Nie pomyślał, że musiałbym wtedy
wrócić do tej kanciapy na budowie i dalej robić za stróża nocnego.
Sobota
Zawiązaliśmy koalicję. Ja i ta blondyna z KPN... czy może z PSL?
Cholera ją wie. Szybko uzgodniliśmy wspólny punkt widzenia i znaleˇliśmy
płaszczyznę porozumienia. Ruchy frykcyjne... pfu, frakcyjne, odchodziły
aż dudniło. Ona trochę narzekała, że obtarła sobie kolana na klęczniku,
gdy ładowałem ją od tyłu, ale co tam, dla dobra Polski można pocierpieć.
Miło było, ale potem okazało się, że to komunistka! Jak Bozię kocham!
W środku była całkiem różowa, a miejscami nawet czerwona! Zdekomunizowałem
ją przez okno.
Niedziela
Grałem w karty z szefem klubu bezpartyjnych katolików, albo niekatolickich
partyjnych. Nigdy się nie mogę w tym połapać. Wygrałem dwa etaty
wice wojewody (koledzy się ucieszą!), 15-minutowe "okienko"
w TV zaraz przed "Kołem Fortuny", podróż z prezydentem
do Gwadelupy i służbową hondę accord, ale starą, bo ma już pół roku
i 10,000 na liczniku. Będzie dla szwagra, bo pieni się, że ma posła
w rodzinie i nawet nie jest jeszcze ambasadorem. Tamtemu łyso było,
więc dałem mu potem wygrać w tym głosowaniu nad budżetem. Zabrano
emerytom połowę szmalu i podniesiono podatki do 95% Niezły interes
zrobiłem, może nie?
Poniedziałek
Łotr! Sukinsyn bez czci i sumienia! Ta honda ma 35.000 na liczniku
i popielniczkę pełną petów; a co gorsza prezydent odwołał wizytę
w Gwadelupie, o czym wcześniej nie wiedziałem. Jakże pazerni i nieuczciwi
bywają niektórzy nasi wybrańcy społeczeństwa.
Wtorek
Ciekawa inicjatywa. Zgłoszono projekt by tytuły senatora i posła
przechodziły z ojca na syna. Oczywiście ślubnego. Hmmm, trzeba to
przemyśleć. Jak by to ładnie nazwać, żeby ten motłoch się nie pienił...
"proces płynnej sukcesji władzy"... nie, to jeszcze nie
to. Ale poczekamy, poczekamy, nie ma co się śpieszyć...
Środa
Zadzwoniłem na posterunek i dla żartu powiedziałem, że w kiblu jest
bomba. Ile było radości i zamieszania! A przy okazji wydało się,
że Moczulski nosi damskie majtki w kwiatki z czarną koronką i podwiązki.
Tylko dlaczego na szyi?
Czwartek
Dziś zatrzymał mnie policjant, bo podobno przejechałem światła albo
przechodnia. Dobrze, że mi zwrócili uwagę koledzy, bo wlókłbym tego
gościa aż pod sam Sejm. Powiedziałem policjantowi, że nie mam do
niego urazy i raczej go nie wywalę z roboty. Czasem trzeba zdobyć
się na jakiś wielkoduszny gest.
Piątek
Boże jak nudno! Graliśmy w pingponga i w okręty, a póˇniej w chowanego
i berka. Potem niestety włączono kamery i trzeba było siedzieć w
ławach i udawać, że się słucha. A gość na ambonie, pardon, mównicy,
udawał, że wie o czym mówi.
Sobota
Ciężki kac.
Niedziela
Klin klinem!
Niedziela
O Jezu?! Cały tydzień piłem?!
Poniedziałek
Przypomniało się nam, że strajkujemy. Postanowiliśmy nasze postulaty
złożyć prymasowi albo prezydentowi. Niestety prymas akurat wyjechał
do Rzymu. Na szczęście prezydent właśnie wrócił z Rzymu, więc daliśmy
mu nasze żądania. Stasiu umie pisać, więc wykaligrafował je na kawałku
papieru. Lech podziękował i zawinął sobie w niego śledzika. Ale
powiedział, że mu Wachowski poczyta, bo umie, a nawet lubi.
Wtorek
O kurczę! Przeczytał! Powiedział, że się w pełni z nami zgadza,
przyłącza do strajku i staje na jego czele. Chce tylko żebyśmy ustawili
mu jakiś płotek, przez który sobie poskacze dla formy. Tylko niewysoki.
No i musi by ksiądz Cybula, albo jeszcze lepiej śledzik z Cybulą
i pół literka.
Środa
Czasowo zawiesiłem strajk, bo mi wątroba strasznie łupie. Do cholery
z taką głodówką! Ileż można "przyjmować tylko płyny".
Jak tu pić bez zagrychy?!
Czwartek
Wstaliśmy wszyscy w złym humorze. Te gnoje cała noc wyły pod hotelem.
Kapitalizm im się nie podoba! We łbach się im przewraca. Ale my
im pokażemy! Zebraliśmy się, i raz - dwa - zgłosiliśmy wotum nieufności
wobec społeczeństwa, rozwiązaliśmy je i wybraliśmy sobie nowe. Teraz
można żyć!
--------------------------------------------------------------------------------
Czy czujesz się ostatnio zmęczony?
--------------------------------------------------------------------------------
Przez ostatnich kilka lat winę za moje zmęczenie zrzucałem na niedostateczną
ilość czerwonych krwinek, brak witamin, itp. Teraz znalazłem prawdziwą
przyczynę mojego złego samopoczucia.
POLICZMY!
Liczba ludności tego kraju wynosi 37 milionów.
Z tego 16 milionów ludzi jest na emeryturze, zostaje 21 milionów.
14 milionów chodzi jeszcze do szkoły, pracujących zostaje więc tylko
7 milionów.
4 miliony zatrudnia rząd, czyli naprawdę pracują 3 miliony.
750 tys. jest w siłach zbrojnych, pozostaje 2 miliony 250 tys. pracujących.
Odejmij od tego 2 miliony 200 tys. ludzi, którzy pracują dla urzędów
państwowych, a zostanie 50 tys. osób do pracy.
40 tys. jest w szpitalu, zostaje 10 tys. do pracy.
9 tys. 998 osob znajduje się w więzieniu.
W tej sytuacji zostaje tylko dwoje ludzi ....
TY i ja .....
...Z nas dwojga TY siedzisz i czytasz...
W temperaturach...
+30 st. C
Polacy śpią bez żadnego nakrycia.
Amerykanie zakładają swetry.
Mieszkańcy Miami włączają ogrzewanie
+10 st. C
Amerykanie trzęsą się z zimna.
Włoskie samochody nie chcą zapalić.
Możesz zobaczyć swój oddech
0 st. C
Woda zamarza.
Rosjanie idą popływać.
Francuskie samochody nie chcą zapalić.
-15 st. C
Twój kot chce spać z tobą pod jedną kołdrą.
Politycy zaczynają rozmawiać o bezdomnych.
Niemieckie samochody nie chcą zapalić.
Marzymy o wyprawie na południe.
-30 st. C
Rosjanie zakładają podkoszulki.
Potrzebujesz kabli rozruchowych, żeby samochód zaczął funkcjonować.
Twój kot chce spać w twojej piżamie
-40 st. C
Politycy zaczynają coś robić z bezdomnymi.
Możemy ze swojego oddechu budować domki iglo.
Japońskie samochody nie chcą zapalić.
Chcemy wyruszyć na południe.
-50 st. C
Za zimno, żeby myśleć.
Potrzebujesz kabli rozruchowych, żeby kierowca zaczął funkcjonować.
Rosjanie zamykają okno w łazience
-60 st. C
Niedˇwiedzie polarne ruszają na południe.
Prawnicy wkładają ręce do swoich własnych kieszeni
Z pamiętnika policjanta
Poniedziałek
Siedzę razem z kapralem Klucha nad krzyżówką.
Wtorek
Nadal siedzimy nad krzyżówką.
Środa
Przyszedł płk Żelazny i powiedział żebyśmy odwrócili krzyżówkę,
bo leży do góry nogami.
Czwartek
Odwróciliśmy Ale i w tej pozycji jest trudna. Siedzimy.
Piątek
Zgłodniałem Kapral Klucha chyba tez, bo krzyżówka zniknęła.
Sobota
Ponieważ zabrakło krzyżówki z nudów zabraliśmy się do łapania bandytów.
Ja złapałem jednego a kapral Klucha 38.
Niedziela
Pułkownik Żelazny, osobiście złożył przeprosiny na ręce attache
ambasady Holandii za zatrzymanie autokaru z 38 pasażerami. A ja
musiałem zwolnić kierowcę. Pech.
Poniedziałek
Kieruje ruchem na skrzyżowaniu. W radiowozie jechał płk Żelazny
Pomachałem mu ręka. Mam teraz niezły karambol.
Wtorek
Razem z kapralem Klucha bierzemy udział w pościgu za skradziona
Toyota. Musimy go jednak przerwać bo nogawka wkręciła mi się łańcuch,
a kapralowi Klusze pęd powietrza oderwał dzwonek.
Środa
Przesłuchuję zboczeńca złapanego w parku. Idzie w zaparte. Za to
ja się cholera przyznałem.
Czwartek
Dostaliśmy wiadomość, ze przy ulicy Sennej w mieszkaniu nr 7 niejaka
babcia Pelagia lewituje. Udaliśmy się na miejsce. Wiadomość się
nie potwierdziła Babcia Pelagia wcale nie lewitowała. Powiesiła
się na żyrandolu.
Piątek
Gram z kapralem Klucha w karty. Wygrałem. Piec asów na karetę jokerów
Sobota
Wczoraj wieczorem zauważyłem ˇle zaparkowanego "malucha".
I do tego tuz pod moim oknem. Zapisałem sobie jego numer. Dzisiaj
sprawdziłem go w kartotece. To mój "maluch". Chyba wezmę
urlop.
Niedziela
Na spacerze pogryzłem wiewiórkę Czuje tez jakiś wstręt do wody.
Może to angina?
Poniedziałek
Dostaliśmy zawiadomienie o zaginięciu kotka pana ministra. Pędzimy
na sygnale. Tuz pod domem pana ministra, kapral Klucha na cos najechał.
Sprawdzam co to było. Już nie szukamy kotka.
Wtorek
W parku pojawił się ekshibicjonista. Zastawiliśmy na niego pułapkę.
Niestety. Wymknął się. Został mi w ręku tylko jego płaszcz. Fajnie
wyglądał, jak goły przedzierał się przez krzaki. W samej tylko koloratce.
Środa
Remontuje mieszkanie. Wstrzeliłem kolek w ścianę. Umówiłem się z
sąsiadem, ze w dziurę po kółku wstawimy drzwi. Nie protestował.
Był nieprzytomny.
|
Sobota.
Jestem trochę niespokojny. Wczoraj zacząłem dość zawiłą operację na
panu
Łukaszu spod siódemki. Nie zauważyliśmy, jak czas zleciał i zrobiła
się szesnasta i koniec roboty. Pan Łukasz został na stole do
poniedziałku.
Martwię się, że będzie próbował sam się zaszyć.
Poniedziałek.
Wszystko dobre, co się dobrze kończy. W czasie weekendu była przerwa
w
dostawie prądu. Urządzenia przestały działać i pan Łukasz też. Dzisiaj
miałem tylko dwa wyrostki. Dziwne, że u jednego pacjenta. No, ale
poniedziałek
jakoś zleciał, tym bardziej, że siostra Kulanka znalazła między protezami
podręcznik anatomii. Bardzo ciekawy. Nigdy bym nie przypuszczał, że
aż z tylu części składa się człowiek.
Wtorek.
Od rana pech.... Podczas operacji plastycznej znów zabrakło skóry.
Pożyczyłem co prawda kawałek ceraty od ajenta bufetu, no ale jak
długo
można
nadużywać dobrej woli człowieka nie związanego przecież ze
służbą zdrowia?
Środa.
W dalszym ciągu pechowa passa. Siostra Narcyza potrąciła mnie podczas
operacji, kiedy akurat zerkałem na siostrę Honoratkę. Wszystko stało
się bardzo szybko. Rodzina pana Korytko, który był na stole chce mnie
skarżyć o to, że mu przyszyłem butlę z tlenem do pleców. Kiedy już
ochłonąłem, to
zrobiłem sobie na próbę zastrzyk nową jednorazówką z tego transportu,
który
dopiero co nadszedł. Bardzo bolesny, dwa razy zemdlałem, zanim wprowadziłem
wszystko dożylnie. Siostra Jola powiedziała, że niepotrzebnie się
męczyłem, bo igły do tych strzykawek przyjdą w przyszłym tygodniu
i iniekcje mają być
ponoć łatwiejsze. Eee, pożyjemy zobaczymy.
Czwartek.
Dzisiejszy dyżur na oddziale reanimacji minął nadspodziewanie
spokojnie. Praktycznie przez cały czas nie było prądu, więc aparatura
nie
hałasowała. Na szczęście włączyli fazę i zdążyłem jeszcze wypełnić
wypiski. Natomiast
mocno zastanawiająca historia przytrafiła mi się podczas porannego
obchodu. Otóż spotkałem mojego sąsiada z bloku, inżyniera Bazydło.
Powiedział, że przyszedł do naszej kliniki do Rentgena. Ciekawe to
o
tyle, że nikt z pracowników naszej placówki, ani też żaden, żaden
z jej pacjentów nie
nosi takiego nazwiska. No i kto mi teraz wytłumaczy, dlaczego inżynier
Bazydło ukrył przede mną prawdziwy cel swojej wizyty?
Piątek.
Obchodzę mały jubileusz. Właśnie dziś wykonałem moją setną operację.
Radość tym większa, że dzisiejszy zabieg był pierwszym udanym. Coraz
częściej,
szczególnie podczas trepanacji czaszki, odzywa się moje najskrytsze
marzenie:
chciałbym kiedyś rozpocząć studia medyczne. I może nawet je skończyć.
Sobota.
To był naprawdę ciężki tydzień. Jestem już bardzo zmęczony. Dosłownie
przewracam się o każdego leżącego.
Wtorek.
Bardzo silnie uderzyłem się w twarz butlą tlenową. Nigdy by do tego
nie
doszło, gdybym nie zrobił sobie omyłkowo zastrzyku ze spirytusu.
Przypuszczam, że spirytus podrzucił mi pielęgniarz Gniady
z zemsty za to, że zamiast od bólu głowy, dałem mu na przeczyszczenie.
Kiedy go czyściło,
zrobiłem mu trepanację i napchałem do głowy gazet. Myślę, że bredzę.
Dobranoc, kochany dzienniczku. Chyba już w tym tygodniu nic nie napiszę.
Środa. Po południu.
Dzisiaj rano otworzyłem pana Bielinka, tego spod czternastki. Już
od
tygodnia skarżył mi się, biedaczek, że mu coś leży na wątrobie. A
jednak niczego nie znalazłem. Ciekawe, dlaczego chciał mnie
wprowadzić w błąd. Podobnie zresztą, jak pan Paprotka, który usiłował
mi wmówić, że
ma zimną krew.
A kiedy przetoczyłem mu ją do butli, to się okazało, że jej temperatura
wynosi grubo powyżej zera. A ściślej mówiąc, 36 i 6,
czyli razem 42. A ten
Paprotka, widocznie ze wstydu, już się więcej do mnie nie odezwał.
Czwartek.
Popadłem w konflikt z naszym anestezjologiem, doktorem Zegrzyńskim.
Zegrzyński uważa, że przekraczam swoje kompetencje usypiając bardziej
kłopotliwych pacjentów bez jego wiedzy i na dłużej. A ja pytam co
to
znaczy dłużej?
Te dwa, trzy miesiące zdrowego snu tylko wzmocnią organizm chorego
i
obsługi.
Piątek.
Konflikt trwa. Nie miałem innego wyjścia. Uśpiłem doktora Zegrzyńskiego.
Sobota.
Dzisiaj przywieziono czterech pacjentów z wypadków. Po ich uśpieniu
i
długotrwałej operacji wyszło mi dwóch. Zdecydowałem się ich uśpić.
Niedziela.
Zbudzili Zegrzyńskiego, żeby mnie uśpił.
Wtorek.
Salowy Wiśniewski powiedział dzisiaj do mnie podczas obchodu Doktorze,
dzisiaj nie wtorek, zapnij rozporek. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą,
że
dzisiaj
właśnie jest wtorek. Nie wiem, dlaczego ten cham tak się śmiał. Siostra
Kulanka też. Nienormalni.
Środa.
Myślałem długo nad wczorajszym incydentem z Wiśniewskim. Sprawdziłem
dokładnie w
kalendarzyku, potem jeszcze specjalnie włączyłem dziennik. Wczoraj
na
pewno był wtorek.
Czwartek.
Wiem, że dorosły człowiek, i do tego lekarz nie powinien zaprzątać
sobie
głowy drobiazgami, ale nie mogę zapomnieć o wtorkowym obchodzie. Dziś
przezornie przed wyjściem z toalety zapiąłem sobie rozporek. W końcu
dzisiaj nie
wtorek, tylko czwartek. Jutro piątek. Może się położę na kilka dni.
|