Kupowanie biletu w autobusie zazwyczaj nie należy do przyjemnych doświadczeń. Wzrok pełen pogardy i łaska, z jaką kierowcy mnie obsługują sprawiają, że zwykle niechętnie po ten bilet idę ; ale niestety zdarza się, że czasu brak na jego zakup u miłej pani z kiosku. A gdy jeszcze mam zbyt duży nominał, powiedzmy 5 złotych!(o 10 czy 20 nie wspomnę, raz w życiu mi się zdarzyło, że mnie z takim papierkiem obsłużono). MZK dosyć sporo zarobiło już na moich brakach reszty, bo kierowca nie miał wydać. Ale to jestem w stanie wybaczyć, zapewnianie stałego zapasu miedziaków przysporzyłoby tylko problemów w komunikacji miejskiej, a na ich brak i tak nie możemy narzekać. Na dodatek nad okienkiem kierowcy wisi wyraźny znak: ,,Sprzedaż biletów tylko za odliczoną kwotę".
No więc pewnego dnia zdarzyło się, że nie dysponowałam żadnymi innymi pieniędzmi niż pięcio, dwu i jednogroszówkami. Wyskrobałam dokładną kwotę, jaką sobie życzą w autobusach za bilet (u mnie w mieście około 3 zł) i udałam się z drżącymi kolanami do pana kierowcy.
Gdy już udało mi się wszystko ułożyć na ladzie tak, aby nic nie pospadało, usłyszałam : ,,proszę zabrać te pieniądze". Dlaczego? Bo kierowca nie ma czasu liczyć, a słowo nie wystarczy. A więc po co ten znak? Teoretycznie mogłam wymienić te pieniądze na jakieś większe nominały w kiosku, ale gdybym miała na to czas, kupiłabym tam od razu bilet.
Na tabliczce powinno być napisane ,,Sprzedaż biletów tylko za odliczoną kwotę, nominały nie mniejsze niż 20 gr". Jednak i wtedy znalazłby się jakiś problem, taka już natura kierowców...
Z góry informuję, że rozumiem ich położenie; cały dzień skupiania się na prowadzeniu autobusu, użeranie z niemiłymi pasażerami, mało przerw i setka innych argumentów jest w stanie mnie przekonać, że zawracanie głowy kierowcom zabawą w liczenie nie jest zbyt rozsądne. Jednak takie są ich obowiązki i powinni je wypełniać, za to im płacą.
Dodam tylko, że dzięki panu kierowcy musiałam zapłacić mandat za jazdę bez biletu. Dziękuję, miłego dnia.
No więc pewnego dnia zdarzyło się, że nie dysponowałam żadnymi innymi pieniędzmi niż pięcio, dwu i jednogroszówkami. Wyskrobałam dokładną kwotę, jaką sobie życzą w autobusach za bilet (u mnie w mieście około 3 zł) i udałam się z drżącymi kolanami do pana kierowcy.
Gdy już udało mi się wszystko ułożyć na ladzie tak, aby nic nie pospadało, usłyszałam : ,,proszę zabrać te pieniądze". Dlaczego? Bo kierowca nie ma czasu liczyć, a słowo nie wystarczy. A więc po co ten znak? Teoretycznie mogłam wymienić te pieniądze na jakieś większe nominały w kiosku, ale gdybym miała na to czas, kupiłabym tam od razu bilet.
Na tabliczce powinno być napisane ,,Sprzedaż biletów tylko za odliczoną kwotę, nominały nie mniejsze niż 20 gr". Jednak i wtedy znalazłby się jakiś problem, taka już natura kierowców...
Z góry informuję, że rozumiem ich położenie; cały dzień skupiania się na prowadzeniu autobusu, użeranie z niemiłymi pasażerami, mało przerw i setka innych argumentów jest w stanie mnie przekonać, że zawracanie głowy kierowcom zabawą w liczenie nie jest zbyt rozsądne. Jednak takie są ich obowiązki i powinni je wypełniać, za to im płacą.
Dodam tylko, że dzięki panu kierowcy musiałam zapłacić mandat za jazdę bez biletu. Dziękuję, miłego dnia.
Ostatnio edytowany:
2014-04-11 14:33:08