Pracuję w marketingu. Przynajmniej staram się. Wydaję kupę kasy na kursy, szkolenia, studia podyplomowe licząc, że zacznie to procentować.
Pracowałem już jako specjalista ds. marketingu, ale chciałem coś zmienić w pracy, bo wydawała mi się za mało dynamiczna.
Wysłałem CV do "najlepszego polskiego startupu" z Gdańska. Najlepszego, bo taką nagrodę wygrali na jakimśtam plebiscycie.
Super miłe towarzystwo, atmosfera jak w Silicon Valley – ok, ale co dalej?
Na rozmowie o pracę (stanowisko Junior Marketing Specialist) wyraźnie zaznaczyłem jaka pensja mnie interesuje, zaznaczyłem poniżej jakiej nie wyobrażam sobie pracować.
Pracowałem na stanowisku wyższym niż to, na które aplikowałem, ale na swój sposób ujęła mnie atmosfera w firmie oraz sam produkt, więc pomyślałem "czemu nie?".
Zostałem zaproszony na kolejny etap, stworzyłem prezentację, którą pokazałem co-founderowi.
Byłem również na dniu próbnym, gdzie miałem cały dzień na opracowanie kampanii marketingowej skrojonej na miarę dla ich produktu w Polsce. Bardzo się spodobało. Kolejne zadanie robiłem przez 1,5 dnia w domu- strategia marketingowa (a raczej jej znaczny zarys, bo taki projekt robi się znacznie dłużej) dla ich firmy na rynek amerykański, który zamierzają zdobyć. Również bardzo im się podobało.
Wszystko się podobało, a ja poświęciłem na to jak sobie wyobrażacie trochę czasu. Po tygodniu poprosili mnie, żebym wysłał im moje prezentacje.
Po kilku godzinach od otrzymania moich prezentacji zaproponowali mi:
-pracę na umowę zlecenie/o dzieło na 2 msc okresu próbnego z pensją 1400 zł i perspektywę podjęcia pracy po okresie próbnym na stałe również na umowę zlecenie/o dzieło z pensją znacznie poniżej zaznaczonego przeze mnie na samym początku minimalnego pułapu.
Na moje pytanie, dlaczego nie przedstawili mi budżetu przeznaczonego na to stanowisko zanim zaproponowali mi dzień próbny skoro dobrze znali moje wymagania – milczeli.
Kuźwa, nawet firmy, które nie budziły mojego respektu tak jak oni miały jaja, aby na odpowiednim etapie rekrutacji powiedzieć. "Dostał się Pan do kolejnego etapu, ale budżet przeznaczony na to stanowisko wynosi x zł, akceptuje Pan?".
Zamiast tego w przypadku Quantum było milczenie i cierpliwe oczekiwanie na kolejne moje prezentacje.
Trudno nie odnieść wrażenia, że firmie zależy jedynie na darmowych inspiracjach/pomysłach od ludzi z rekrutacji, którzy rzecz jasna chcąc wyróżnić się na tle konkurentów dają z siebie 250%.
Na koniec mail:
"zaproponowaliśmy co mogliśmy i co uważamy, że jest sensowne. Masz prawo się nie zgodzić.
Życzymy powodzenia i pozdrawiamy"
Uczcie się na moich błędach, pytajcie o przeznaczony na stanowisko budżet na początku. Jestem pewien, że tamci wykorzystają moje pomysły (nigdy nie byłem tak dumny z kampanii, którą zaprojektowałem jak przy tym projekcie).
Straciłem na to dwa tygodnie i mnóstwo energii oraz zapału.
Ponarzekam tutaj, bo nie chcę przenosić tego do domu, a czuję, że zaraz wybuchnę.
Pozdrawiam,
sou
Pracowałem już jako specjalista ds. marketingu, ale chciałem coś zmienić w pracy, bo wydawała mi się za mało dynamiczna.
Wysłałem CV do "najlepszego polskiego startupu" z Gdańska. Najlepszego, bo taką nagrodę wygrali na jakimśtam plebiscycie.
Super miłe towarzystwo, atmosfera jak w Silicon Valley – ok, ale co dalej?
Na rozmowie o pracę (stanowisko Junior Marketing Specialist) wyraźnie zaznaczyłem jaka pensja mnie interesuje, zaznaczyłem poniżej jakiej nie wyobrażam sobie pracować.
Pracowałem na stanowisku wyższym niż to, na które aplikowałem, ale na swój sposób ujęła mnie atmosfera w firmie oraz sam produkt, więc pomyślałem "czemu nie?".
Zostałem zaproszony na kolejny etap, stworzyłem prezentację, którą pokazałem co-founderowi.
Byłem również na dniu próbnym, gdzie miałem cały dzień na opracowanie kampanii marketingowej skrojonej na miarę dla ich produktu w Polsce. Bardzo się spodobało. Kolejne zadanie robiłem przez 1,5 dnia w domu- strategia marketingowa (a raczej jej znaczny zarys, bo taki projekt robi się znacznie dłużej) dla ich firmy na rynek amerykański, który zamierzają zdobyć. Również bardzo im się podobało.
Wszystko się podobało, a ja poświęciłem na to jak sobie wyobrażacie trochę czasu. Po tygodniu poprosili mnie, żebym wysłał im moje prezentacje.
Po kilku godzinach od otrzymania moich prezentacji zaproponowali mi:
-pracę na umowę zlecenie/o dzieło na 2 msc okresu próbnego z pensją 1400 zł i perspektywę podjęcia pracy po okresie próbnym na stałe również na umowę zlecenie/o dzieło z pensją znacznie poniżej zaznaczonego przeze mnie na samym początku minimalnego pułapu.
Na moje pytanie, dlaczego nie przedstawili mi budżetu przeznaczonego na to stanowisko zanim zaproponowali mi dzień próbny skoro dobrze znali moje wymagania – milczeli.
Kuźwa, nawet firmy, które nie budziły mojego respektu tak jak oni miały jaja, aby na odpowiednim etapie rekrutacji powiedzieć. "Dostał się Pan do kolejnego etapu, ale budżet przeznaczony na to stanowisko wynosi x zł, akceptuje Pan?".
Zamiast tego w przypadku Quantum było milczenie i cierpliwe oczekiwanie na kolejne moje prezentacje.
Trudno nie odnieść wrażenia, że firmie zależy jedynie na darmowych inspiracjach/pomysłach od ludzi z rekrutacji, którzy rzecz jasna chcąc wyróżnić się na tle konkurentów dają z siebie 250%.
Na koniec mail:
"zaproponowaliśmy co mogliśmy i co uważamy, że jest sensowne. Masz prawo się nie zgodzić.
Życzymy powodzenia i pozdrawiamy"
Uczcie się na moich błędach, pytajcie o przeznaczony na stanowisko budżet na początku. Jestem pewien, że tamci wykorzystają moje pomysły (nigdy nie byłem tak dumny z kampanii, którą zaprojektowałem jak przy tym projekcie).
Straciłem na to dwa tygodnie i mnóstwo energii oraz zapału.
Ponarzekam tutaj, bo nie chcę przenosić tego do domu, a czuję, że zaraz wybuchnę.
Pozdrawiam,
sou
--
Id rather die young than die old and broke Thats why I stay drunk and I constantly smoke