Do końca nie rozumiem syndromu "nieszczęścia". Nieszczęścia chodzą zazwyczaj parami. Po co? Jeden cios to za mało? Chcą bić leżącego? Ale od początku. Ten tydzień (a właściwie poprzedni) nie przyniósł mi wiele szczęścia i radości. Zaczął się wyjątkowo ch...słabo. No, ale przecież każdy poniedziałek tak się zaczyna. Wstaję, perspektywa roboty. Śniadanie, ledwo nadszarpnąłem odcinek serialu i ruszyłem do mojego luksusowego pojazdu. W sumie MPK w moim mieście zainwestowała w naprawdę fajne autobusy. Tylko wi-fi brakuje i muszę niestety czerpać z moich drobnych zasobów LTE jeżeli chcę sobie umilić trasę do mojej ulubionej aczkolwiek jedynej pracy. Cóż...
Wsiadam, podchodzę do biletomatu i taki chooy. Płać równo odliczoną kwotą albo spieprzaj, bo kart to nie przyjmujemy w tym momencie, bo foch biletomatu. Szybko zerknąłem do portfela i oprócz karty jeszcze znalazłem 5 zł. 5 zł!!! Dobra. Próbujemy. Wrzucam 20 razy i nic. Podchodzę do kierowcy a on, że biletomat działa i sobie tym grajdołkiem na kółkach musi kierować i idź pan próbuj. No i tak próbuję przez 3 przystanki. W końcu wsiadają kanary. Akurat Ci mieli mózg i mnie nie sprawdzili. Po 156 kombinacjach różnych typów biletów udało mi się kupić. Oczywiście jakieś dziwne i droższe. Nie te co chciałem. Ale to dopiero poniedziałek! Drodzy Państwo!
Dwa dni później zerwałem z dziewczyną. Co prawda nie dogadywaliśmy się, kłóciliśmy i w ogóle, ale jednak mogłem dumnie powiedzieć, że mam dziewczynę. Cóż... w sumie teraz też mogę. Kto to zweryfikuje. Krótka rozmowa, rach ciach i po związku. Idę do roboty. Wkurwiony niesamowicie na wszystko wkoło. A no tak, bo w autobusie znowu nie mogłem kupić biletu.
Tydzień się kończył, robota też a ja zadowolony, ale nie... ALE NIE!! KIERWA! Patrzę coś jakaś na brzuchu wysypka. Szybka w głowie analiza (syfilis, malaria, inne coś?). No w sumie syfilis wykluczyłem. Nie jestem takim szczęściarzem, żeby mieć w 3 godziny po zerwaniu nową pannę na boku. A czemu poprzednia mnie nie mogła czymś zarazić? No nie mogła. Pomyślałem, ze może od jakiegoś nowego proszku do prania czy chociażby płynu, ale po krótkiej analizie stwierdziłem, że kierwa nie, bo ja nic nie zmieniałem. Skóra podrażniona, wrażliwa jak męska duma. No to idę do lekarza. Hmm.. lekarz. Niedziela. No to do ambulatorium.
- A no tak ma pan półpaśca. Tutaj leki.
Konsternacja... zastanowienie... "A ile to trwa?"
- A no nawet do miesiąca.
Kierwa... no to następnego dnia po L4, bo ludzi nie będę zarażał, bo kto tam wie kto ospę już przeszedł a komu nie było jeszcze dane. Jedyny plus, że chociaż trochę sobie odpocznę od tego całego pierdolnika.
https://www.youtube.com/watch?v=Pijdry2LfDM
Wsiadam, podchodzę do biletomatu i taki chooy. Płać równo odliczoną kwotą albo spieprzaj, bo kart to nie przyjmujemy w tym momencie, bo foch biletomatu. Szybko zerknąłem do portfela i oprócz karty jeszcze znalazłem 5 zł. 5 zł!!! Dobra. Próbujemy. Wrzucam 20 razy i nic. Podchodzę do kierowcy a on, że biletomat działa i sobie tym grajdołkiem na kółkach musi kierować i idź pan próbuj. No i tak próbuję przez 3 przystanki. W końcu wsiadają kanary. Akurat Ci mieli mózg i mnie nie sprawdzili. Po 156 kombinacjach różnych typów biletów udało mi się kupić. Oczywiście jakieś dziwne i droższe. Nie te co chciałem. Ale to dopiero poniedziałek! Drodzy Państwo!
Dwa dni później zerwałem z dziewczyną. Co prawda nie dogadywaliśmy się, kłóciliśmy i w ogóle, ale jednak mogłem dumnie powiedzieć, że mam dziewczynę. Cóż... w sumie teraz też mogę. Kto to zweryfikuje. Krótka rozmowa, rach ciach i po związku. Idę do roboty. Wkurwiony niesamowicie na wszystko wkoło. A no tak, bo w autobusie znowu nie mogłem kupić biletu.
Tydzień się kończył, robota też a ja zadowolony, ale nie... ALE NIE!! KIERWA! Patrzę coś jakaś na brzuchu wysypka. Szybka w głowie analiza (syfilis, malaria, inne coś?). No w sumie syfilis wykluczyłem. Nie jestem takim szczęściarzem, żeby mieć w 3 godziny po zerwaniu nową pannę na boku. A czemu poprzednia mnie nie mogła czymś zarazić? No nie mogła. Pomyślałem, ze może od jakiegoś nowego proszku do prania czy chociażby płynu, ale po krótkiej analizie stwierdziłem, że kierwa nie, bo ja nic nie zmieniałem. Skóra podrażniona, wrażliwa jak męska duma. No to idę do lekarza. Hmm.. lekarz. Niedziela. No to do ambulatorium.
- A no tak ma pan półpaśca. Tutaj leki.
Konsternacja... zastanowienie... "A ile to trwa?"
- A no nawet do miesiąca.
Kierwa... no to następnego dnia po L4, bo ludzi nie będę zarażał, bo kto tam wie kto ospę już przeszedł a komu nie było jeszcze dane. Jedyny plus, że chociaż trochę sobie odpocznę od tego całego pierdolnika.
https://www.youtube.com/watch?v=Pijdry2LfDM
Ostatnio edytowany:
2016-02-09 20:03:43
--