Wracamy drugiego dnia świąt sennym pociągiem od jądrasa, w przedziale siedzą senni ludzie, podchodzi senny konduktor. Sprawdza bilety.
- A dziecko legitymacje ma? to poproszę.
qrwa, zapomniałam na śmierć.
- YYY. nie mam - błysnęłam uśmiechem przecudnej urody. Na czole k. pojawił sie znaczacy mars.
- A ile dziecko ma lat? - pyta ożywiony konduktor.
- Sześć - radosnie wpadam na myśl o ratowaniu dupy (szesciolatek nie musi mieć legitymacji)
- to dziekuję - odpowiada konduktor i chce odejść.
- Jakie sześć?! - rozdarła się progenitura. - Sześć? ! Siedem i trzy miesiące! Tego nie wiesz mamo?
Mars został zastąpiony spojrzeniem pt. "debile".
- A dziecko legitymacje ma? to poproszę.
qrwa, zapomniałam na śmierć.
- YYY. nie mam - błysnęłam uśmiechem przecudnej urody. Na czole k. pojawił sie znaczacy mars.
- A ile dziecko ma lat? - pyta ożywiony konduktor.
- Sześć - radosnie wpadam na myśl o ratowaniu dupy (szesciolatek nie musi mieć legitymacji)
- to dziekuję - odpowiada konduktor i chce odejść.
- Jakie sześć?! - rozdarła się progenitura. - Sześć? ! Siedem i trzy miesiące! Tego nie wiesz mamo?
Mars został zastąpiony spojrzeniem pt. "debile".
--
www.polish-centre.org