- Wobec tego wypowiedzmy wojnę Mołdawianom!
- To nie ma sensu! Oni budują szybciej, niż my będziemy burzyć...
- No to wypowiedzmy wojnę Chińczykom!
- To też nie ma sensu! Oni rozmnażają się szybciej, niż my będziemy ich zabijać...
- To wypowiedzmy wojnę tępym Amerykańcom!
- Panie prezydencie - to my jesteśmy tępymi Amerykańcami...

***

Lekarska komisja wojskowa. Lekarz do badanego:
- Proszę obsunąć slipy... Proszę się odwrócić... Proszę się nachylić... Tak... Pali pan?
- A co, zapachniało?

***

Jeśli już kochać, to taką kobietę, żeby nie było z nią wstyd wpaść w oko żonie...

***

Z baru wytacza się koleś. Z trudem wsiada do taksówki i mówi:
- Na Wlac Paszyngtona!
Taksówkarz na to spokojnie:
- To będzie zładzieścia dwotych!
- Co!? Zładzieścia dwotych na Wlac Paszyngtona?
- A myleś pan iślał!?

***

Zamierzchłe czasy "kolejek". W kolejce, między innymi, stoi szpakowaty inteligent w okularach. Nagle

przez tłum zaczyna się przepychać ogromny facet. Sunie rozpychając ludzi i krzyczy:
- Przepuśćcie inwalidę, k*rwa! Jestem wcześniakiem! Urodziłem się w siódmym miesiącu! Przepuśćcie

inwalidę!!!
Na co inteligent, spokojnie przecierając okulary:
- Przepraszam pana, sądzę, że się nie pomylę i wyrażę zdanie ogółu - niech pan idzie w p*zdu jeszcze

na dwa miesiące...

***

Lekarz przyszedł z dziećmi do kawiarni na lody. Podchodzi do lady i pyta:
- Jakie smaki lodów ma pani w sprzedaży?
- Wanilia, czekolada i truskawka... - tu pani sprzedawczyni zaczęła strasznie kaszleć. Na co lekarz:
- Grypa?
- Nie, tylko wanilia, czekolada i truskawka...

***

- Przepraszam, młody człowieku, mógłbyś mi powiedzieć, która godzina?
- A idź ty na ch*j!!!
- Oho, przepraszam, a od kiedy to jesteśmy na "ty"?

I bonusowo - kolejne tłumaczenie Jabberwocky'ego.
Tym razem Jolanta Kozak - Dziaberlak

Bzdrężyło. Szłapy maślizgajne
Bujowierciły w gargazonach
Tubylerczykom spełły fajle,
Humpel wyświchnął ponad.

"Dziaberlak tuż, więc trwóż się, trwóż!
I szykuj, synu, długi nóż!
Z nim ptak Dzióbdziób i słychać tup
Pazurnych Kociłapów stóp!"

On ujał w dłoń zadzierżny miecz.
Chłystnego wroga ścigał precz,
Aż utrudzony zdysznie siadł
Pod wielkim drzewem Dziaodziad.

A gdy w przcupie zmyślnym trwał,
Od chąszczwy lasu pędzi w cwał,
Garumfifując, smocząc skry,
Dziaberlak arcydzicznie zły!

I raz! I dwa! I cup! I łup!
Zadzierżny miecz - bezłebski trup!
Lecz furda trup, gdy trupem łeb!
Więc łaps za łeb! I galump w step!

"Dziaberlak zgłowion? Strupion? Padł?
Pójdź w me ramiona, boś ty chwat!
O, świętny dzień! Hurra! Hip hip!
Tralala bum cyk cyk!"

Bzdrężyło. Szłapy maślizgajne
Bujowierciły w gargazonach
Tubylerczykom spełły fajle,
Humpel wyświchnął ponad.

ale pierwszy był...

zwłaszcza za taksówkarski

ole dla 45 a dla reszty

i piąty się znów jakimiś durnymi enterami rozwalił...
przepraszam

był-niebył, szy mniodzio
rty

w drugim
- a co sadzę widać?

stkie ale wojskowy tak bardziej

Dwa pierwsze fantastyczne, trzeci raczej bez sensu (błędne użycie frazeologizmu albo Kur nie zaskoczył), taksówkarz skrajnie kiszkowaty, reszta średnia.

:kur weekend minął, następny się zbliża, kapcie dalej na nogach... żal.pl

Biedny eM-Ski nie zniósł krytyk wrzutu (pochwały nie dostrzegł) i musiał zapyszczyć. Do tego posłużył się gimnazjalnym tekstem.

Ech, ta dziecięca wytrzymałość psychiczna Polaków...

komisja wojskowa i wcześniak

1,2 i 4 były, ale co szkodzi

a ja chylę czoła przed poematem

Wojskowy słyszałem jako autentyk:

- Dużo pan pali?
- A co? Dymi się?

Ale i tak ogólnie

Wszystkie Twoje wrzuty trzymają poziom i ten nie jest gorszy! Tutaj kapcie naprawdę pospadały... no chyba że te wyrażenie jest chronione prawami autorskimi czy cóś, jeśli tak to można powiedzieć tylko że przez Ciebie został wykonany klasyczny, wielokrotny po podłodze, a uwierzcie mi że przy tym metrażu nie było łatwo

Jabberwocky to i Korwin-Mikke tłumaczył. Janusz jest cool, poza tym dobrze łupie w brydża.

I pochwala lekką pedofilię, i zaleca pranie swoich kobiet celem wymuszenia posłuszeństwa, i nazywa małych chłopców, którzy wyśmiewają się z niepełnosprawnego kolegi, biednymi dziećmi, broniącymi się w taki chamski sposób przez złym wpływem inwalidy; i sądzi, że latorośle powinny być własnością rodziców, a co za tym idzie - że ciż rodziciele mogą robić z bachorami, co się im żywnie podoba, a policjant nie ma prawa wściubiać nosa.

Spoko gostek ten Korwin

Zdaje mi się, nie wiesz, o czym mówisz.

No Korwin pisał, że lekka pedofilia raczej rozbudza kobiecość, niż szkodzi.

Mówił, że rozumie, iż można sprać kobietę za nieposłuszeństwo - choć nie pojmował, jak można tak walić ją, by skrzywdzić.

Szermując przysłowiem z kim przestajesz, takim się stajesz dowodził, że niepełnosprawne dzieci źle oddziałują na zdrowe, które wyśmiewając się z downowca czy chłopca jeżdżącego na wózku inwalidzkim, podświadomie bronią się w ten sposób przez owym szkodliwym wpływem. Nie potępił bynajmniej takiego zachowania, ale był w pełni zrozumienia dla takich praktyk.

No i nierzadko też gada, że rodzice powinni móc robić z dziećmi, co chcą (lać je, zamurować w piwnicy, gwałcić pewno też), bo choć unieszczęśliwi to tysiąc szkrabów, to dziesięć razy więcej będzie szczęśliwsze, ponieważ gdy rodzice poczują się właścicielami swoich dzieci, będą je lepiej traktować.

No, to już wygląda mniej kontrowersyjnie, niż w pierwszej wypowiedzi. Dalej tym tropem, a okaże się, że strach miał wielkie oczy.

Nie no, dwa ostatnie twierdzenia to przesada. To grupa oddziałuje na zachowanie jednostki, a nie na odwrót - więc gadanina o strasznym wpływie downowca na resztę klasy śmierdzi brednią. A i mam wiele przeciwko rodzicielskiemu prawu do robienia z dziećmi tego, co się podoba - Korwinowskie uzasadnienie wydaje się durnowate z tego choćby względu, że tylko jedna osoba na sto nie uważa, że jest właścicielem dziecka, a poza tym to raczej cudze się lepiej traktuje, niż własne - tak jest z pożyczoną książką, psem, więc nie widzę powodu, by z gówniarzami miało być inaczej.

O ile pamiętam, to wypowiedzi Korwina n/t niegrzecznych dzieci, które dokuczają upośledzonym kolegom i koleżankom to było w kontekście poronionego pomysłu, żeby tworzyć klasy mieszane.

Natomiast jeśli chodzi o wychowanie dzieci, to państwo nigdy nie wyręczy rodziny (nuklearnej lub tradycyjnej) w procesie wychowawczym, więc interwencjonizm administracyjny jest nieuzasadniony. NADMIERNY interwencjonizm. 100% zgody, chyba nie chcesz mieć na głowie kuratora rodzinnego, jak przylejesz gówniarzowi w dupę za to, że rozsypał żwir z kociej kuwety po dywanie?

Co ma kontekst do słuszności lub niesłuszności poglądu?


A Korwin nie sprzeciwia się nadmiernemu interwencjonizmowi, ale interwencjonizmowi w ogóle. Nie masz nic przeciwko temu, by twój sąsiad z tuzinem Murzynów orał przyrodzeniem odbyt swojego dwuletniego syna?

Bardzo wiele, bo jeśli powiem "zaraz dam ci w mordę", to jest różnica, czy mówię to podczas mszy w kościele, czy jak pijany obmacujesz moją żoną. Kumantos?

Nie popadajmy w przesadę. To sprawa kryminalna (a nawet negroanalna), niezbyt pasująca do rozważań o interwencjonizmie.

Ojeju.
Od kiedy groźba dania w mordę jest poglądem?
Dany pogląd jest słuszny albo niesłuszny - i dla jego statusu nie ma znaczenia, czy pojawia się w artykule o kusi węża, czy o czajniku elektrycznym.


W przesadę nie popadam, tylko podaje konsekwencje, do jakich prowadzi Mikkowy postulat. I co to znaczy: "to sprawa kryminalna"? Gdyby wcielono w życie dezyderat Korwina, to kakaowe pukanie dwuletniego synka nie groziłoby jakąkolwiek karą ze strony państwa, bo wszystko rodzicom byłoby wolno - w świetle prawa.