No właśnie. Proponuję taki mały konkurs. Wklejajcie sytuacje ukazujące głupotę innych narodów. Z nas śmieje się całaEuropa i pół świata, teraz my możemy pośmiać się z nich. Ja wrzucam kilka opowieści z pewnego forum, na którym się udzielam. Zapraszam do udziału
Hornblower:
Kolega pokazał kiedyś jednemu fakenowi fotki z wnętrzami Pałacu Poznańskiego (taki reprezentacyjny pałac XIX-wiecznego fabrykanta) i powiedział, że to jego chata. Angol przytomnie zapytał, dlaczego w takim razie pracuje w UK za najniższą stawkę. Ten mu odpowiedział, ze taki ma kaprys - chce zobaczyć jak to jest być biednym robotnikiem.
Koleżanka z pracy spytała mnie krotko po moim wstąpieniu do firmy skąd jestem?
- Z Polski. Wiesz, gdzie to?
Chwile się zastanawiała i ku mojemu zaskoczeniu odparła:
- W Europie.
- A dlaczego w Europie?
- Bo jesteś biały.
Na cały luty firma posłała mnie służbowo do Walii, do niewielkiego kurortu nadmorskiego. Wynajęto mi B&B w wiosce, jakieś 4 km od miejsca pracy. Jeździł tam bus, ale rano zawsze chodziłem piechota - tylko z powrotem korzystałem z komunikacji publicznej.
Oczywiście miejscowi pokpiwali sobie z tego zwyczaju - taki szmat drogi na pieszo? No tak, dziki Polak.
Któregoś dnia spadł rano śnieg, ot 2-3 cm. Po południu już go nie było. Tradycyjnie poszedłem do roboty rozkoszując się białym puchem. Po drodze już dowiedziałem się, ze lotniska, szkoły i niektóre firmy zamknięto do odwołania. Później okazało się, ze jeśli ktoś, jak ja mieszkał poza miastem - dzwonił do managera i mógł zostać w domu!
Dlatego z zaskoczeniem przyjęto moje pojawienie się w pracy.
- Jak dotarłeś? - pytają Walijczycy
- Jak zwykle, pieszo - odparłem. Tematem dnia był "crazy Pole", który desperacko przedzierał się przez zaspy i bezdroża, ale wiadomo w Polsce to normalka.
Drugiego dnia znów spadł śnieg, ale WYJĄTKOWO z uwagi na śliską nawierzchnie (bałem się, że może mnie ktoś potrącić) wsiadłem w autobus.
- A dziś jak? - pyta ciekawski tłumek
- Dziś busem - odpowiadam, pewien, że dziś juz sensacji nie będzie.
Ale nie, Walijczycy posmutnieli. Jeden mówi:
- Guys, sytuacja jest zła - nawet Polak musiał dziś skorzystać z busa.
Landlord (właściciel mojej chaty i paru innych) dzwoni raz do mnie i mówi, że chce od niego wynająć lokal gość z jakiegoś dziwnego kraju, ale nie może się z nim dogadać, bo słabo zna angielski.
- Mógłbyś z nim pogadać?
- Ale z jakiego kraju?
- Na paszporcie pisze L-I-E-T-U-V-A
- A znaczy się Lithuania (Litwa) - nie słyszałeś o takim? Mały kraj, ale sąsiaduje z Polska.
- Super, to na pewno się z nim dogadasz.
- Daj go do telefonu - mówię, wiedząc ze jak gość zna tylko litewski to za Chiny Ludowe się nie dogadam. Szczęśliwie znal rosyjski i jakoś to poszło.
Dwa, trzy tygodnie później spotykam go na ulicy i opowiada mi o jakichś Słowakach.
- Mówili mi, że to też wasi sąsiedzi. U nich tez obowiązuje polski, jak na Litwie?
W pierwszej pracy pod koniec miesiąca trzeba było sobie zliczać godziny pracy. Często pracowało się pełną godzinę + 15, 30, 45 minut.
No i jednej Angielce wyszło: 156 godzin i 75 minut.
================================================
Szewa:
Teraz historia znajomej (też z Anglii). Jej supervisor zawsze na koniec dnia mopował podłogę w restauracji. Nie robił tego od końca sali do wyjścia, tylko jechał po okręgu aż w końcu zostawał na środku, gdy wokół było mokro. Czekał aż podłoga wyschnie i dopiero wtedy wychodził. Kiedy znajoma zwróciła mu uwagę, że można wykorzystać pierwszy sposób, to koleś aż się oburzył jak ona może pouczać swojego przełożonego.
================================================
marzano:
Widać że Angolom blisko do Amerykańców. Swego czasu w Stanach gdzieś w Ohio dziewczyna, lat około 18ście zapytała mnie, czy w Polsce nadal jeździmy konno i czy mamy normalne drogi (na szczęście nie pytała o autostrady), a w osłupienie wprawiłem ją pokazując jej swój - kupiony w Polsce - telefon komórkowy, który był "nowocześniejszy" niż jej.
Z kolei pewien Afroamerykanin, lat około 30, zapytał mnie jak długo trwa podróż z Polski do USA pociągiem.
================================================
Bolo:
Wiara w białe niedźwiedzie w Polsce i liczenie każdego, nawet najprostszego działania na kalkulatorze były również nieodłącznym elementem mojej pracy z Angolami.
Z bardziej idiotycznych rzeczy jakie mnie tam spotkały to pytanie podczas jazdy windą: "Czy w Polsce też macie windy?"
Byli niesamowicie zdziwieni, kiedy powiedziałem im, że mamy u nas w kraju więcej niż jedno lotnisko.
No i jednemu młodemu Anglikowi udało się wkręcić, że w Polsce nie ma żadnych samochodów bo wszystkie już ukradli. Łyknął bez zastanowienia.
================================================
odgdog:
Moja dziewczyna w USA kłóciła się z kolesiem o to, co jest stolicą Polski. Koleś był pewny, że Oslo.
================================================
ComeWithMe:
19 nastoletnia Angielka bodajże z miesiąc temu pytała się mnie czy Polska leży w Azji? Oczywiście na tak głupie pytanie mogła być tylko jedna odpowiedz: "Yes, of course". Było nieźle śmiechu z kolegami. Ale co dziwne okazało się, że młodzież angielska nie ma zielonego pojęcia gdzie leży Polska, a większość nie ma pojęcia o krajach takich jak Niemcy, Francja, Włochy itp.. Spytałem dziadka, z którym pracuje, czy może on wie gdzie leży Polska: w Azji czy juz może w Europie? Odpowiedział mi, że można powiedzieć, że częściowo w Europie, ale nie byłby tego taki pewny.
Kiedyś ta sama młoda dziewczyna, nazwijmy ja po imieniu Natasha (imię rosyjskie, ale jest 100% Angielka), pytała się jak my wytrzymujemy to zimno w Polsce, bo podobno "Polacy żyją w iglo", a w koło chodzi pełno białych niedźwiedzi. Pytałem skąd ona bierze takie newsy? No jak to skąd - w szkole ja tego uczyli.
I teraz jak mnie spotykają idiotyczne sytuacje (2-3 razy w tygodniu) tłumaczę sobie to tak: Polska leży w Azji, ja mieszkam w iglo, a po ulicy chodzą białe niedźwiedzie.
Rozmawiam z Polakami (na fabryce) po polsku, a jeden Anglik, po pół roku pracy mówi do mnie, że nie może mnie czasami zrozumieć, czy nie pochodzę czasem z Liverpoolu?
Nie wiem jak on chciał mnie zrozumieć... Mówiłem po polsku.
Natasha, jedna z głównych bohaterek moich przygód, życia i pracy w Anglii miała coś z nogami, zawsze chodziła jak kaczka. Skarżyła się ze wszystkim ze bolą ja nogi i zawsze jak szła po hali (fabrycznej) znosiło ją na lewo.
Po czterech miesiącach kumpel wyczaił dlaczego - codziennie ubierała dwa lewe gumowce.
Po przejściu z Agencji pod Fabrykę dostała własne i je podpisała.
I tak skończyły się jej kłopoty z nogami.
Niedawno była zmiana czasu.
Superviserka chodziła po hali i każdemu po kolei mówiła, ze u nich w Anglii, jest taki zwyczaj, że przesuwa się czas o godzinę.
Wyobraźcie sobie w jakim szoku była, gdy moja dziewczyna powiedziała jej, że w Polsce też to robimy.
================================================
Master.com back
Pamiętam ze swojego pobytu w Anglii pytające zdanie Anglika do mojego kolegi, który wracał samochodem do Polski:
A: "Nie boisz się jechać samochodem do Polski"
Kolega: "Nie, dlaczego? Będę jechał ostrożnie"
A: "Ale nie o to chodzi, nie boisz się jechać do Polski, kiedy tam u Was jeszcze wojna trwa"
Jak najbardziej autentyczna sytuacja. Być może mylą Nas z Bałkanami, bądź uważają, że stan wojenny trochę się przeciągną.
Hornblower:
Kolega pokazał kiedyś jednemu fakenowi fotki z wnętrzami Pałacu Poznańskiego (taki reprezentacyjny pałac XIX-wiecznego fabrykanta) i powiedział, że to jego chata. Angol przytomnie zapytał, dlaczego w takim razie pracuje w UK za najniższą stawkę. Ten mu odpowiedział, ze taki ma kaprys - chce zobaczyć jak to jest być biednym robotnikiem.
Koleżanka z pracy spytała mnie krotko po moim wstąpieniu do firmy skąd jestem?
- Z Polski. Wiesz, gdzie to?
Chwile się zastanawiała i ku mojemu zaskoczeniu odparła:
- W Europie.
- A dlaczego w Europie?
- Bo jesteś biały.
Na cały luty firma posłała mnie służbowo do Walii, do niewielkiego kurortu nadmorskiego. Wynajęto mi B&B w wiosce, jakieś 4 km od miejsca pracy. Jeździł tam bus, ale rano zawsze chodziłem piechota - tylko z powrotem korzystałem z komunikacji publicznej.
Oczywiście miejscowi pokpiwali sobie z tego zwyczaju - taki szmat drogi na pieszo? No tak, dziki Polak.
Któregoś dnia spadł rano śnieg, ot 2-3 cm. Po południu już go nie było. Tradycyjnie poszedłem do roboty rozkoszując się białym puchem. Po drodze już dowiedziałem się, ze lotniska, szkoły i niektóre firmy zamknięto do odwołania. Później okazało się, ze jeśli ktoś, jak ja mieszkał poza miastem - dzwonił do managera i mógł zostać w domu!
Dlatego z zaskoczeniem przyjęto moje pojawienie się w pracy.
- Jak dotarłeś? - pytają Walijczycy
- Jak zwykle, pieszo - odparłem. Tematem dnia był "crazy Pole", który desperacko przedzierał się przez zaspy i bezdroża, ale wiadomo w Polsce to normalka.
Drugiego dnia znów spadł śnieg, ale WYJĄTKOWO z uwagi na śliską nawierzchnie (bałem się, że może mnie ktoś potrącić) wsiadłem w autobus.
- A dziś jak? - pyta ciekawski tłumek
- Dziś busem - odpowiadam, pewien, że dziś juz sensacji nie będzie.
Ale nie, Walijczycy posmutnieli. Jeden mówi:
- Guys, sytuacja jest zła - nawet Polak musiał dziś skorzystać z busa.
Landlord (właściciel mojej chaty i paru innych) dzwoni raz do mnie i mówi, że chce od niego wynająć lokal gość z jakiegoś dziwnego kraju, ale nie może się z nim dogadać, bo słabo zna angielski.
- Mógłbyś z nim pogadać?
- Ale z jakiego kraju?
- Na paszporcie pisze L-I-E-T-U-V-A
- A znaczy się Lithuania (Litwa) - nie słyszałeś o takim? Mały kraj, ale sąsiaduje z Polska.
- Super, to na pewno się z nim dogadasz.
- Daj go do telefonu - mówię, wiedząc ze jak gość zna tylko litewski to za Chiny Ludowe się nie dogadam. Szczęśliwie znal rosyjski i jakoś to poszło.
Dwa, trzy tygodnie później spotykam go na ulicy i opowiada mi o jakichś Słowakach.
- Mówili mi, że to też wasi sąsiedzi. U nich tez obowiązuje polski, jak na Litwie?
W pierwszej pracy pod koniec miesiąca trzeba było sobie zliczać godziny pracy. Często pracowało się pełną godzinę + 15, 30, 45 minut.
No i jednej Angielce wyszło: 156 godzin i 75 minut.
================================================
Szewa:
Teraz historia znajomej (też z Anglii). Jej supervisor zawsze na koniec dnia mopował podłogę w restauracji. Nie robił tego od końca sali do wyjścia, tylko jechał po okręgu aż w końcu zostawał na środku, gdy wokół było mokro. Czekał aż podłoga wyschnie i dopiero wtedy wychodził. Kiedy znajoma zwróciła mu uwagę, że można wykorzystać pierwszy sposób, to koleś aż się oburzył jak ona może pouczać swojego przełożonego.
================================================
marzano:
Widać że Angolom blisko do Amerykańców. Swego czasu w Stanach gdzieś w Ohio dziewczyna, lat około 18ście zapytała mnie, czy w Polsce nadal jeździmy konno i czy mamy normalne drogi (na szczęście nie pytała o autostrady), a w osłupienie wprawiłem ją pokazując jej swój - kupiony w Polsce - telefon komórkowy, który był "nowocześniejszy" niż jej.
Z kolei pewien Afroamerykanin, lat około 30, zapytał mnie jak długo trwa podróż z Polski do USA pociągiem.
================================================
Bolo:
Wiara w białe niedźwiedzie w Polsce i liczenie każdego, nawet najprostszego działania na kalkulatorze były również nieodłącznym elementem mojej pracy z Angolami.
Z bardziej idiotycznych rzeczy jakie mnie tam spotkały to pytanie podczas jazdy windą: "Czy w Polsce też macie windy?"
Byli niesamowicie zdziwieni, kiedy powiedziałem im, że mamy u nas w kraju więcej niż jedno lotnisko.
No i jednemu młodemu Anglikowi udało się wkręcić, że w Polsce nie ma żadnych samochodów bo wszystkie już ukradli. Łyknął bez zastanowienia.
================================================
odgdog:
Moja dziewczyna w USA kłóciła się z kolesiem o to, co jest stolicą Polski. Koleś był pewny, że Oslo.
================================================
ComeWithMe:
19 nastoletnia Angielka bodajże z miesiąc temu pytała się mnie czy Polska leży w Azji? Oczywiście na tak głupie pytanie mogła być tylko jedna odpowiedz: "Yes, of course". Było nieźle śmiechu z kolegami. Ale co dziwne okazało się, że młodzież angielska nie ma zielonego pojęcia gdzie leży Polska, a większość nie ma pojęcia o krajach takich jak Niemcy, Francja, Włochy itp.. Spytałem dziadka, z którym pracuje, czy może on wie gdzie leży Polska: w Azji czy juz może w Europie? Odpowiedział mi, że można powiedzieć, że częściowo w Europie, ale nie byłby tego taki pewny.
Kiedyś ta sama młoda dziewczyna, nazwijmy ja po imieniu Natasha (imię rosyjskie, ale jest 100% Angielka), pytała się jak my wytrzymujemy to zimno w Polsce, bo podobno "Polacy żyją w iglo", a w koło chodzi pełno białych niedźwiedzi. Pytałem skąd ona bierze takie newsy? No jak to skąd - w szkole ja tego uczyli.
I teraz jak mnie spotykają idiotyczne sytuacje (2-3 razy w tygodniu) tłumaczę sobie to tak: Polska leży w Azji, ja mieszkam w iglo, a po ulicy chodzą białe niedźwiedzie.
Rozmawiam z Polakami (na fabryce) po polsku, a jeden Anglik, po pół roku pracy mówi do mnie, że nie może mnie czasami zrozumieć, czy nie pochodzę czasem z Liverpoolu?
Nie wiem jak on chciał mnie zrozumieć... Mówiłem po polsku.
Natasha, jedna z głównych bohaterek moich przygód, życia i pracy w Anglii miała coś z nogami, zawsze chodziła jak kaczka. Skarżyła się ze wszystkim ze bolą ja nogi i zawsze jak szła po hali (fabrycznej) znosiło ją na lewo.
Po czterech miesiącach kumpel wyczaił dlaczego - codziennie ubierała dwa lewe gumowce.
Po przejściu z Agencji pod Fabrykę dostała własne i je podpisała.
I tak skończyły się jej kłopoty z nogami.
Niedawno była zmiana czasu.
Superviserka chodziła po hali i każdemu po kolei mówiła, ze u nich w Anglii, jest taki zwyczaj, że przesuwa się czas o godzinę.
Wyobraźcie sobie w jakim szoku była, gdy moja dziewczyna powiedziała jej, że w Polsce też to robimy.
================================================
Master.com back
Pamiętam ze swojego pobytu w Anglii pytające zdanie Anglika do mojego kolegi, który wracał samochodem do Polski:
A: "Nie boisz się jechać samochodem do Polski"
Kolega: "Nie, dlaczego? Będę jechał ostrożnie"
A: "Ale nie o to chodzi, nie boisz się jechać do Polski, kiedy tam u Was jeszcze wojna trwa"
Jak najbardziej autentyczna sytuacja. Być może mylą Nas z Bałkanami, bądź uważają, że stan wojenny trochę się przeciągną.