Lokalny osiedlowy sklep ale będący w sieci handlowej z dumą ogłosił, że jego pracownicy w niedzielę mają wolne z uwagi na klauzulę sumienia. Sieć owa reklamuje się: jako czysto polska (pierwsze tanie wina sprzedawali już za Piasta), katolicka (bo czysto polska) oraz pewnie wyklęta (bo czysto polska i katolicka). Niby spoko i każdy kto ma biznes niech sobie tam pracuje kiedy chce. Niestety na osiedlu - przez taką decyzję właścicieli sieciówki - zaczął rodzić się pijslam (pij - od słowa pić, a slam - od słowa slums czytanego po polsku). Wstaje sobie taki Seba rano po sobotniej imprezie i drałuje do sklepu (praktycznie idzie "na przyrządach" mówiąc językiem lotników bo oczka zapuchnięte), trasa dobrze znana jak śpiewał Kazik. No i szok, niedowierzanie, przerażenie - sklep zamknięty. Najbliższa Żabka dwieście metrów dalej i jeszcze przez ruchliwą drogę trzeba przejść, w związku z tym słychać liczne piski hamulców bo Seba wie, że paski na dresie są jak zielone światło (w tym miejscu apel do ministra Błaszczaka by do rozlicznych akcji policji ruchu drogowego dołączyć cykliczną, co niedzielną akcję - "Bezpieczna droga po piwo").
Po drodze taki osiedlowy Seba spotyka innych Sebów, Patryków
Po drodze taki osiedlowy Seba spotyka innych Sebów, Patryków