Bawiłam wraz z małzonkiem w Polsce przez kilka dni. A jak sie bawi w Polsce, to wiadomo, reszta rodziny pozostająca w jukeju zebrze o prase, zeby przywiezc. Więc zwyczajowo w lotniskowym sklepiku wykupujemy częśc półek prasowych. Od lewa do prawa. I to, co w środku. Teść czeka na angory i jakies Polityki, mój ojciec - prawacka szmata (jak sam o sobie uroczo mówi) na Do rzeczy i W sieci, drugorodny chce jakies komiksy. Kupiliśmy ze trzy tony gazet zatem. W ostatniej chwili, lekko oszołomiona jeszcze serdecznym przyjęciem przez przyjaciół, dorzuciłam do stosu jakieś Extasy czy tam coś z górnej półki kioskowej, takiej schowanej bardziej. Pani sprzedająca uniosła półbrew w zdziwieniu, ale kasuje bez jednego słowa. Polityka, Pokemony, Do rzeczy, Gazeta Polska, Przekrój, Pani domu, pornos, W sieci...wszytsko razem. Wychodzimy ze sklepiku obładowani po pachy, próbujemy poupychać gazety w bagazu.
-Weź to moze schowaj szybko, na sam spód, bo jeszcze ktoś zobaczy- wysyczał mój pruderyjny małzonek kotłując sie z tymi gazetkami.
Poslusznie schowałam Extasy z cycatymi mamuskami pod ciuchami w walizce
- Nie to!- wrzeszczy slubny. - W sieci miałas schować!
-Weź to moze schowaj szybko, na sam spód, bo jeszcze ktoś zobaczy- wysyczał mój pruderyjny małzonek kotłując sie z tymi gazetkami.
Poslusznie schowałam Extasy z cycatymi mamuskami pod ciuchami w walizce
- Nie to!- wrzeszczy slubny. - W sieci miałas schować!
--
www.polish-centre.org