a oto anegdotka.która wyczytałam w książce Szabłowskiej i Szewczyka "Ludzkie gadanie"
"Ta, którą opowiadał Toni Keczer, jest nie do przebicia. Ktoś z jego rodziny, prawie już Amerykanin, bo urodzil sie w Stanach, bardzo lubił polować. Miał na imie John i nigdy nie był w Polsce, ale kiedy przeczytał gdzieś, że w tym kraju są niedźwiedzie - nie, żeby na ulicach- ale w lasach, postanowił przyjechać. Polował już w Afryce i zdawal sobie sprawę, że to drogo kosztuje, więc na to polskie polowanie przeznaczył 3000 dolarów. To był majątek (...). Kiedy rodzina usłyszała o tych trzech tysiącach, postanowila tego niedźwiedzia zorganizować. Okazało się, że w szkole cyrkowej w Julinku jest emerytowany cyrkowy niedźwiedź. Kupili go, trzymali w klatce i trzymali na przyjazd kuzyna. Przyjechał, ugościli po polsku i pojechali do pobliskiego lasu na polowanie. Gdy John siedział już na ambonie, wygonili misia z lasu. John, nieprzytomny z podniecenia, przymierza się do strzału... I nagle z bocznej drogi wyjeżdża baba na rowerze. Jak zobaczyła tego niedźwiedzia, tak się wystraszyła, że rzuciła rower i w nogi. A niedźwiedź wsiadł na rower i odjechał, bo on całe życie jeździł na rowerze. "
"Ta, którą opowiadał Toni Keczer, jest nie do przebicia. Ktoś z jego rodziny, prawie już Amerykanin, bo urodzil sie w Stanach, bardzo lubił polować. Miał na imie John i nigdy nie był w Polsce, ale kiedy przeczytał gdzieś, że w tym kraju są niedźwiedzie - nie, żeby na ulicach- ale w lasach, postanowił przyjechać. Polował już w Afryce i zdawal sobie sprawę, że to drogo kosztuje, więc na to polskie polowanie przeznaczył 3000 dolarów. To był majątek (...). Kiedy rodzina usłyszała o tych trzech tysiącach, postanowila tego niedźwiedzia zorganizować. Okazało się, że w szkole cyrkowej w Julinku jest emerytowany cyrkowy niedźwiedź. Kupili go, trzymali w klatce i trzymali na przyjazd kuzyna. Przyjechał, ugościli po polsku i pojechali do pobliskiego lasu na polowanie. Gdy John siedział już na ambonie, wygonili misia z lasu. John, nieprzytomny z podniecenia, przymierza się do strzału... I nagle z bocznej drogi wyjeżdża baba na rowerze. Jak zobaczyła tego niedźwiedzia, tak się wystraszyła, że rzuciła rower i w nogi. A niedźwiedź wsiadł na rower i odjechał, bo on całe życie jeździł na rowerze. "
--
www.polish-centre.org