Znajomy rosjanin mi opowiadał, a propos sowieckich absurdów, jak jego ojciec w latach 70. pracował w fabryce kotłów* gdzieś pod Omskiem**. No i zbliżał się 9 maja, z tej okazji jakiś regionalny szef partii miał przyjechać pogratulować robotnikom przekroczenia planu na rocznicę zakończenia Wielkiej Ojczyźnianej. Zebrała się więc dyrekcja i zastanawiają się, jak by tu uczcić odwiedziny genseka. Jako że parę dni wcześniej było święto 1 maja, więc standardowo były orkiestra + dzieci z kwiatami. Dyrektorzy uznali jednak, że trzeba zrobić coś ekstra, żeby gensek był zadowolony, co w przyszłości może zaprocentować.
No ale problem - co by tu takiego zrobić? Lata 70., późny Breżniew, braki we wszystkim są widoczne aż nadto. Zastanawiali się, zastanawiali, aż w końcu wpadli na pomysł:
- Mamy jeszcze dużo białej farby - pomalujemy tory! Od semafora do fabryki będzie kilometr, dużo na same szyny farby nie zejdzie, a będzie się ładnie odcinać na tle zielonej tajgi i szarego torowiska.
- Genialne! Gensek podjedzie służbowym pociągiem, zobaczy, że specjalnie dla niego przygotowaliśmy tory - nic, tylko wypinać piersi do orderów!
- No ale czekajcie - odezwał się jeden trzeźwiejszy - przecież jak pociąg przejedzie, to całą farbę zedrze!
- Nieważne - byle tylko gensek zobaczył z pociągu, ze tory pomalowane, w końcu najważniejsze jest pierwsze wrażenie!
Plan był prosty - wieczorem 8 maja odjeżdża ostatni transport wyjeżdża z fabryki. Zaraz potem kilkuosobowe grupy robotników wyszły zamalować po 100 metrów torów. I rzeczywiście - szybko się uwinęli, tak że całe szyny o północy były już pomalowane od semafora do wrót na halę rozładunkową z obowiązkowym napisem w stylu "Z Partią razem w świetlaną przyszłość".
Aż tu nagle nad ranem - DESZCZ! Panika, bo nie dość że farba świeża, to jeszcze przecież nie ta jakość jak dzisiaj, tylko "sowiecka". No ale nie takie "obiektywne przeszkody reprezentanci ludu pracującego pokonywali". Gensek ma przyjechać w południe, poczekamy aż przestanie padać, i znowu wyślemy ludzi na tory, żeby poprawili. Przestało padać, robotnicy pomalowali - Uff, udało się!.
Zbliża się południe, wszystko przygotowane, dzieci z kwiatami, czerwony dywan, orkiestra, stoły z chlebem i wódką, sztandary, hasełko na bramie, no i te pięknie pomalowane tory jaśniejące w południowym słońcu. Nagle hasło - JEDZIE! Orkiestra zaczyna grać, wszyscy wzdęci, nadęci, pociąg genseka wjeżdża na teren fabryki...
... i nie hamuje! Olej w farbie niweluje tarcie, maszynista wciska hamulec, ale to nie pomaga, pociąg wciąż za wolno wytraca szybkość, wreszcie hamulec do dechy, w pociągu wszyscy z Gensekiem na czele kładą się pokotem, ale to wciąż za mało, pociąg wreszcie wali we wrota ze "świetlaną przyszłością", za wrotami tory niepomalowane, łapie przyczepność, staje.
Afera ponoć była niesamowita. KGB zkonfiskowało zdjęcia, paru dyrektorów zdymisjonowano i tak skończyło się malowanie torów.
Robotnicy później żartowali że dzięki tym torom partia zrealizowała swoje obietnice - trafiła w świetlaną przyszłość
* Fabryka kotłów w ZSRR oznaczała, że produkowali kałasznikowy, a oprócz tego dodatkowo kotły.
** "Gdzieś pod" w Rosji oznacza do 1000 kilometrów.
No ale problem - co by tu takiego zrobić? Lata 70., późny Breżniew, braki we wszystkim są widoczne aż nadto. Zastanawiali się, zastanawiali, aż w końcu wpadli na pomysł:
- Mamy jeszcze dużo białej farby - pomalujemy tory! Od semafora do fabryki będzie kilometr, dużo na same szyny farby nie zejdzie, a będzie się ładnie odcinać na tle zielonej tajgi i szarego torowiska.
- Genialne! Gensek podjedzie służbowym pociągiem, zobaczy, że specjalnie dla niego przygotowaliśmy tory - nic, tylko wypinać piersi do orderów!
- No ale czekajcie - odezwał się jeden trzeźwiejszy - przecież jak pociąg przejedzie, to całą farbę zedrze!
- Nieważne - byle tylko gensek zobaczył z pociągu, ze tory pomalowane, w końcu najważniejsze jest pierwsze wrażenie!
Plan był prosty - wieczorem 8 maja odjeżdża ostatni transport wyjeżdża z fabryki. Zaraz potem kilkuosobowe grupy robotników wyszły zamalować po 100 metrów torów. I rzeczywiście - szybko się uwinęli, tak że całe szyny o północy były już pomalowane od semafora do wrót na halę rozładunkową z obowiązkowym napisem w stylu "Z Partią razem w świetlaną przyszłość".
Aż tu nagle nad ranem - DESZCZ! Panika, bo nie dość że farba świeża, to jeszcze przecież nie ta jakość jak dzisiaj, tylko "sowiecka". No ale nie takie "obiektywne przeszkody reprezentanci ludu pracującego pokonywali". Gensek ma przyjechać w południe, poczekamy aż przestanie padać, i znowu wyślemy ludzi na tory, żeby poprawili. Przestało padać, robotnicy pomalowali - Uff, udało się!.
Zbliża się południe, wszystko przygotowane, dzieci z kwiatami, czerwony dywan, orkiestra, stoły z chlebem i wódką, sztandary, hasełko na bramie, no i te pięknie pomalowane tory jaśniejące w południowym słońcu. Nagle hasło - JEDZIE! Orkiestra zaczyna grać, wszyscy wzdęci, nadęci, pociąg genseka wjeżdża na teren fabryki...
... i nie hamuje! Olej w farbie niweluje tarcie, maszynista wciska hamulec, ale to nie pomaga, pociąg wciąż za wolno wytraca szybkość, wreszcie hamulec do dechy, w pociągu wszyscy z Gensekiem na czele kładą się pokotem, ale to wciąż za mało, pociąg wreszcie wali we wrota ze "świetlaną przyszłością", za wrotami tory niepomalowane, łapie przyczepność, staje.
Afera ponoć była niesamowita. KGB zkonfiskowało zdjęcia, paru dyrektorów zdymisjonowano i tak skończyło się malowanie torów.
Robotnicy później żartowali że dzięki tym torom partia zrealizowała swoje obietnice - trafiła w świetlaną przyszłość
* Fabryka kotłów w ZSRR oznaczała, że produkowali kałasznikowy, a oprócz tego dodatkowo kotły.
** "Gdzieś pod" w Rosji oznacza do 1000 kilometrów.