Dwie sytuacje, opowiedziane kiedyś przez Jana Machulskiego:
Od pewnego czasu największą zmorą aktorów teatralnych są telefony komórkowe dzwoniące na widowni. Pewnego dnia w środku premiery gdzieś w pierwszych rzędach rozdzwoniła się komóra. Aktorzy przerwali występ, zapadła cisza, w której wyraźnie dał się słyszeć głos rozmawiającego przez rzeczoną komórkę widza:
"No cześć... no, w teatrze jestem... A wiesz, taka sobie...".
Innym razem w środku monologu Mistrza Jana znów zadzwonił telefon. Aktor, nie przerywając występu, rzucił tylko niedbale:
"Jak do mnie, to mnie nie ma" i kontynuował występ. Widownia ryknęła śmiechem, a zawstydzony burak od komórki pospiesznie opuścił salę, już na nią nie powracając.
Od pewnego czasu największą zmorą aktorów teatralnych są telefony komórkowe dzwoniące na widowni. Pewnego dnia w środku premiery gdzieś w pierwszych rzędach rozdzwoniła się komóra. Aktorzy przerwali występ, zapadła cisza, w której wyraźnie dał się słyszeć głos rozmawiającego przez rzeczoną komórkę widza:
"No cześć... no, w teatrze jestem... A wiesz, taka sobie...".
Innym razem w środku monologu Mistrza Jana znów zadzwonił telefon. Aktor, nie przerywając występu, rzucił tylko niedbale:
"Jak do mnie, to mnie nie ma" i kontynuował występ. Widownia ryknęła śmiechem, a zawstydzony burak od komórki pospiesznie opuścił salę, już na nią nie powracając.
--
Filmy. Dużo filmów