Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Handlarze.
Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu


- Widzisz pan więc, że sytuacja jest poważna, a my potrzebujemy pomocy. – Zakończył swój ciut przydługi wywód burmistrz.
Rzeczywiście, sprawa nie wyglądała na trywialną. Na przestrzeni ostatnich trzech tygodni liczba handlarzy, braci Słowian zza wschodniej granicy, wyraźnie malała. A w minioną sobotę nie pojawił się nikt. Stanowiło to poważny problem dla lokalnej społeczności, a ja zostałem wciągnięty do wielkiego świata monieckiej polityki, niczym skarpetka zassana przez odkurzacz. I tak jak rzeczona skarpetka, wpadłem w worek kurzu, brudu i bliżej nieokreślonych śmieci. Stałem w oknie urzędu miejskiego i paląc papierosa zastanawiałem się, jak rozegrać tę trudną partię szachów.
- Panie Burmistrzu, powęszę tu i tam, sprawdzę co mówią ludzie. Zobaczymy co da się zrobić. Nie mogę niczego obiecać poza zaangażowaniem. Tanio jednak nie będzie. – Postanowiłem podbudować nieco budżet tym zleceniem. Mam pomóc mieszkańcom? To poproszę wypłatę z publicznych pieniędzy. I najwyraźniej właśnie tego urzędas obawiał się najbardziej. Czoło zrosił mu pot, a policzki poczerwieniały jak plecy blondasa, który za długo leżał na plaży.
- Ile? – Rzucił krótko burmistrz.
- Trzy, plus koszty operacyjne. – Odparłem beznamiętnie.
- Drogo, jak ja to rozliczę?
- A to już nie mój problem.
- Fakturę pan wystawisz?
- Panie, widziałeś pan mój dział rozliczeń? – Zapytałem, sięgając jednocześnie po portfel. – Oto on – kontynuowałem – a to jednostka odpowiedzialna za wpływy. – Skierowałem ku niemu pustą komorę banknotową. Facet wyraźnie się zasępił.
- Nu można coś z funduszu reprezentacyjnego, trochę mniej kwiatów się kupi na Dni Moniek, tu parę litrów paliwa mniej będzie w baku niż na fakturze… Dobra. Umowa stoi.
- No widzisz, jak pan chcesz, to potrafisz. – Poprawiłem kapelusz i wyszedłem z biura burmistrza.
O co mogło chodzić? Był tu idealny rynek zbytu na wszelkie gówno pochodzące ze wschodu. Urządzenia elektryczne imitujące drogie rozwiązania z technomarketów, podrabiane ciuchy, buty, wisiorki, tony tandetnych zabawek… I tak dwa razy w tygodniu, środa i sobota. Targ zapełniał się wtedy tłumem barwnych mieszkańców miasta i okolicznych wiosek. Każdy załatwiał jakiś biznes. Tu ktoś część do auta dostał, bo serwisować Ładę w Polsce to raczej problem, inny kupił pas do kombajnu po atrakcyjnej cenie. Że już zupełnie nie wspomnę o hektolitrach taniej wódy i niekończących się wagonach papierosów, które jedna strona uwielbiała szmuglować, a druga raczyć się tymi frykasami nie demolując przy okazji domowych budżetów.

I tu pewno był pies pogrzebany. Jeśli jakaś lokalna mafia próbowała przejąć rynek, miałem przerąbane. Nie znałem jeszcze pełnego rozkładu podlaskich karteli przemytniczych, ale zdawałem sobie sprawę, że jeśli nieoficjalne siły szybkiego reagowania w postaci Jureczka i jego bandy młokosów nic nie mogły zrobić, to ja również mogłem odbić się od ściany. I to raczej boleśnie. Zobowiązałem się jednak i nie planowałem poddać się bez głębszego rozeznania. A głębsze rozeznanie należy rozpocząć od kilku głębszych. Postanowiłem podejść do sprawy niekonwencjonalnie i wyciągnąć ile się da z przysklepowego żulika. Zazwyczaj ci obywatele świata plotą niestworzone banialuki, ale w morzu bredni i bełkotu czasem można było trafić na ślad czegoś użytecznego. Zaopatrzywszy się w dwie butelki parchatego wina i dwie połówki jakiejś taniej wódki, odnalazłem tego, na którego wołają Mirabel. Plotka mówi, że to ze względu na ogołacanie miejskich mirabelek przez to indywiduum w celu produkcji własnej berbeluchy. Taka legenda ciągnęła się za Mirabelem ponoć od lat siedemdziesiątych. Obraz nędzy i rozpaczy odnalazłem przy miejskiej fontannie. Siedział bidaka i zsypywał tytoń z kilku niedopałków na kawałek gazety.
- Uszanowanie – zagadnąłem. – Znajdzie się czas na dwa słówka?
Brak reakcji. Próba numer dwa. Wyciągnąłem jabola i mocno stuknąłem łokciem w denko. Charakterystyczny dźwięk nakładanej paszy zwabił stado do paśnika, jakby to ujęła Krystyna Czubówna. Mirabel podniósł głowę i spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- hrrr… Łyczka? – Wychrypiał idealnym sznapsbarytonem.
Odkręciłem i podałem butelkę menelowi. Ten wziął ją w obie dłonie i zaczął rolować flaszkę raz w lewo, raz w prawo. Po krótkiej chwili napój wdzięcznie wirował w szkle, a Mirabel przechylił butelkę i wlał zawartość do gardła.
- Dobre – chrypka wyraźnie ustąpiła – Ma jeszcze łyczka?
Podałem mu drugą butelkę, tę zrobił na dwa podejścia.
- A zapalić da?
Naturalnie, podałem mu papierosa i ogień. Po trzecim sztachnięciu był już przy filtrze.
- A jeszcze jednegu?
Masz, kurwa, jeszcze jednego.
- To czegu właściwie chce? Bo że tylko napoić, to nie myślę.
Przenikliwy drań, nie ma co.
- Podobno Ruskie i Białorusini przestali do Moniek przyjeżdżać?
- Anu, przestali. – Potwierdził.
- Masz jakiś pomysł dlaczego?
- Anu, może ja i mam, a może i nie mam.
A teraz rozpoczynały się negocjacje właściwe.
- A może byś chciał pół litra, a może byś nie chciał?
- Pół litry to zawsze może być, tylko co ja będę z tego miał?
No kurwa, właśnie powiedziałem, że pół litra. Ale cwaniak wiedział, że nie przyszedłem z niczym.
- A jak ci te pół litry na litr zamienię, to coś będziesz wiedział, czy nadal nic?
- A pokaże ten litr, czy o gównie gadamy?
Wyciągnąłem flaszki z wewnętrznych prochowca. Na widok pierwszej lekko się uśmiechnął, na widok drugiej promieniał jak przedszkolak z nową zabawką.
- Nu, ja to słyszał, że oni do Moniek nie dojeżdżają, bo im gdzie indziej lepij jak tu. Ni tak dawno żem leżał pijany przy targu i słyszał, że do Sokółki będą jeździć. Tyle wim. To jak z tą gorzałką?
- Zasłużyłeś, twoje. – Podałem butelki Mirabelowi, dorzuciłem jeszcze dwa papierosy i udałem się na PKS. Potrzebowałem przyjrzeć się z bliska Sokółce i sprawdzić, co tam się dzieje. Był akurat wtorek, więc następnego dnia mogłem udać się na tamtejszy targi i ustalić przyczynę ostatnich zmian.
Droga do Sokółki nie jest długa, dwie i pół godzinki w PKSach, z przesiadką w Białymstoku. Przez całą podróż nurtowała mnie jedna rzecz. Jeśli handlarze z Moniek postanowili zatrzymywać się na targu w Sokółce, to co do ciężkiej cholery stało się z dotychczasowymi sprzedawcami z tego miasta? Przecież musiał być jakiś układ dzielący nasze piękne Podlasie między wschodnich biznesmenów. Aliosza, ty wschód od Białego, Wowa, ty zachód. Tak toczna, gaspadin. I tak dalej. Coś się zmieniło i miałem nadzieję, że nie będę musiał rozgrzebywać tego bagna.

Na miejsce zajechałem tuż po dziewiątej rano, bazar działał w najlepsze. Rodacy wymieniali ciężko zarobione pieniądze na wszelkie dobra pochodzące zza naszej wschodniej granicy. Wielkie kraciaste torby szybko zmniejszały swoją zawartość, powiększając tym samym zasobność portfeli ich właścicielek. Bo handlem głównie zajmowały się tu kobiety. Potężne kobiety, którym raczej sprzeciwiać się nie warto. Ciekawe kto dowodził całym tym kramem. Przy wejściu na plac targowy była mała budka, w której siedział starszy facet. Ewidentnie jakiś cieć, który odpowiadał za względny porządek w tym przybytku. Kto jak kto, ale cieć powinien być w miarę nieźle poinformowany.
- Dobry, panie kolego. – Zagadałem wyciągając w jego stronę paczkę papierosów.
- Nu, nie taki znowu zły – odpowiedział częstując się fajkiem. – W dzień handlowy to zawsze jest wesoło i tłoczno, nu i zarobić idzie.
- Odpowiadacie tu za spokój?
- Ta gdzie tam, panie, ja bilety tylko sprzedaję. Zbieram pieniążki, daję kartę z numerem stoiska i tyle. Gdzie by mi do pilnowania tego burdelu? Ruskie mają na to swoje metody.
Brzmiało to jak niezły, pierwszy trop.
- Ta? Przyjeżdżają z własną ochroną?
- Tam zaraz ochroną, jest tu jedna baba, której jakoś tam wszystkie inne słuchają, ot i tyle.
- Powiesz mi pan, gdzie ją znajdę?
- A coś pan za jeden i coś pan taki ciekawski, hę?
- Wiesz pan, ja jestem sobie zwykły człek, powiedzmy, przypadkowy. Za to mój przyjaciel, Kazimierz Wielki, jest bardzo ciekawym świata człowiekiem. – To powiedziawszy, wsunąłem cieciowi niebieski banknot w kieszeń waciaka.
- A tak to ja rozumiem, jak pan Kazimierz pyta, to inna sprawa. Ona siedzi w kącie placu, jak tu masz pan u mnie początek, to tam na końcu i na prawo. Siwa Nadia ją wołają. Poznasz bez kłopotu.

Rzeczywiście, odnalezienie Siwej Nadii nie było trudne. Siedziała za straganem, na którym leżały równiutko obok siebie najnowsze marki telefonów. To nie było typowe stoisko z wielkimi gaciami czy plastikowym szajsem. Tu się robiło poważne bazarowe interesy. Właścicielka bardzo pasowała do swojego przydomka. Rzekę siwych włosów spływających jej z głowy na plecy regulowała chusta, a rzędy srebrnych zębów nadawały jej paskudnemu uśmiechowi złowrogiego blasku. To nie była kobieta, którą łatwo bajeruje się śliskim tekstem. Musiałem mieć się na baczności. Nie planowałem przecież wycieczki na Białoruś w czyimś bagażniku.
- Dzień dobry szanownej pani. – Ukłoniłem się unosząc delikatnie kapelusz. – Ładne te telefony, drogie?
- A dużo chce wydać? – Jej polski był na tyle dobry, że wyróżniał go tylko śpiewny akcent.
- Jeszcze nie wiem, ale daleko po ten aparat musiałem jechać. – Improwizowałem, być może zbyt szybko chciałem przejść do konkretów, ale uznałem, że skoro dorabia się na handlu, doceni zasadę, że czas to pieniądz, a od zbędnego pieprzenia kasy nie przybywa.
- Aż z Białego przyjechał? Toć i na miejscu macie niezgorszy wybór.
- Aż z Moniek przyjechał.
Na dźwięk nazwy mojego obecnego domu wyraźnie napięła mięśnie twarzy. Jej wzrok stał się czujny. Zorientowałem się, że nagle przestrzeń wokół nas jakby opustoszała. Może nie całkiem, ale zrobiło się więcej miejsca, a kątem oka spostrzegłem, że z tłumu wyłania się dwóch byczków. O co do cholery chodziło? Kto z kim wziął się za łby, że aż zmienili swoje stałe miejsce? I dlaczego zaraz wdam się w łomot w obronie monieckiego targowiska? Postanowiłem, że bez odpowiedzi stąd nie wyjadę, nawet jeśli miałbym tłuc się z tymi bandziorami.
Oceniłem swoje szanse. Nie wyglądało to zbyt optymistycznie. Dwóch osiłków szło na mnie zdecydowanym krokiem, a za plecami miałem ogrodzenie placu. W tłum się nie rzucę, bo po pierwsze, mnie zatrzymają, a po drugie, to właściwie po pierwsze wystarczało. Cofnąłem się dwa kroki jednocześnie wsuwając palce w trzymany w kieszeni kastet. Szansy upatrywałem w tym, że sunące na mnie kloce mogły być bardziej silne niż szybkie. Ze mnie wyparowały resztki wczorajszego alkoholu, więc zmysły miałem wyostrzone. W mgnieniu oka zadecydowałem o wyprowadzeniu pierwszego ciosu. Jak kurde bić się, to nie ma na co czekać. Gość dostał potężną bombę w podbródek. Nie wiem jakim cudem ustał na nogach, chwiał się, był na moment wyłączony z akcji, ale na pewno nie unieszkodliwiony. Za to drugi przystąpił do akcji. Najpierw oberwałem w brzuch, aż mnie zgięło, potem poprawił kopniakiem. Poleciałem na glebę, na moje szczęście padłem na kolana i w przypływie lekkiej, umówmy się, dopiero lekkiej, bez paniki, desperacji przywaliłem łajzie z całej siły w jajca. Ten zakwilił jak młode pisklę i złożył się jak scyzoryk. Pieprzyć honorowe rozwiązania. Tu szło o moje uzębienie, kości, a pewno i o życie. Kopnąłem z całej siły w cymbał zwijającego się osiłka i podbiegłem do drugiego, który odzyskiwał zmysły po niespodziewanej plombie podbródkowej. Niewiele się namyślając przyłożyłem mu w skroń z jednej, a po chwili z drugiej strony głowy. Zasadziłem mu jeszcze stereo otwartymi dłońmi w uszy i było po zawodach. Jeden zwijał się w nadziei o utrzymanie płodności, drugi wyglądał jakby zderzył się z pociągiem. Podniosłem kapelusz i otrzepałem go z kurzu.

- Nic do was nie mam, rebiata. Wy robicie swoje, ja robię swoje. A teraz pani Nadio, przejdźmy do interesów. – Zwróciłem się do oniemiałej handlary. – Ale jeśli można, najpierw bym się napił.
Pokiwała ze zrozumieniem głową i nalała dwie setki. Stuknęliśmy szkłem, wypiliśmy. Zapaliłem.
- Wybaczy, że chłopców wezwałam, musiałam sprawdzić coś ty za jeden i czego tu szukasz.
- Nie ma sprawy, każdy broni swoich interesów. I ja w interesie swoich tu przyjechałem. Dlaczego przestaliście odwiedzać Mońki? Ludzie tęsknią, do marketów muszą chodzić, a przyzwyczajeni do bazaru. Bez was to miasto jest puste, a mieszkańcy smętni.
- Ludzie tęsknią? – Podniosła na chwilę głos. – To na chuj nasyłają na nas policję?
Teraz to ja byłem zdziwiony. Naloty na bazar? Nikt mi o tym nie wspominał. Burmistrz, menda, nawet słowem się nie zająknął na ten temat.
- Kontrolują was?
- I to jeszcze jak, wiesz ile wódki straciliśmy w ciągu ostatniego miesiąca? Sto litry poszło jak krew w piach, to po kurwę ja mam tam jeździć? Wybraliśmy Sokółkę. Bliżej i nikt się nie czepia.
- A jak załatwię spokój, to wrócicie do Moniek?
- Nu, jak załatwisz, to może wrócimy.
- Może mi nie wystarcza. Zamierzam wykonać telefon, ale po zapewnieniu, że następny targ będzie w Mońkach.
Spojrzała na cucących się nawzajem ochroniarzy i chyba zrozumiała, że jestem poważnym człowiekiem.
- Nu ładna – pierwszy raz wkradł jej się ruski. – Jak załatwisz, to przyjedziemy.
Odszedłem trzy kroki i wyciągnąłem telefon. Wybrałem numer.
- Urząd miasta Mońki, w czym mogę pomóc?
- Dawaj mi tego łajzę, burmistrza, do telefonu. Ale już. – Stanowczy ton wystarczył do przekonania sekretarki, że sprawa jest ważna.
- Burmistrz, proszę mówić.
- Słuchaj no mendo, czemuś mi nie powiedział, że dzielne monieckie krawężniki postanowiły handlarzy trzepać? Gorzałę im konfiskują. Nie dziwota, że mają w dupie te nasze Mońki.
Kilkusekundowa cisza w słuchawce mogła świadczyć o szczerym zdziwieniu burmistrza. Ale też niekoniecznie.
- Daj mi trzy minuty. – Wycedził przez zęby i się rozłączył. Najwyraźniej on też był zaskoczony tą informacją. Po chwili oddzwonił. Sprawa była wyjaśniona i załatwiona. Komendant wkrótce miał żenić syna i gnojek najwyraźniej postanowił przyoszczędzić na alkoholu. Nawet nie chciałem się domyślać jaką wiąchę posłał mu burmistrz. Wyglądało na to, że problem został rozwiązany. Podszedłem do Nadii i wyciągnąłem rękę.
- Po sprawie. – Rzuciłem, a ona ścisnęła mi dłoń. Mocno, po męsku. Albo bardziej po biznesowemu.

Tydzień później z ogródka piwnego monieckiego szynku pozdrowiłem machnięciem ręki Nadię. Uśmiechnęła się i odmachała. Dwa zakazane ryje, stojące obok niej nie uśmiechały się, ale z szacunkiem skinęły głową. Tak to się robi w małym mieście.

& :szufla

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Ethordin
Ethordin - Superbojownik · 6 lat temu
Czubówna powiedziałaby raczej o wodopoju niż o paśniku

Czekam na więcej

--
UWAGA: w komentarzu powyżej tej sygnatury może być ukryty sarkazm!!!
Rezyduję w RPA: blog; tyrury

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
peggypumpkin - Superbojowniczka · 6 lat temu
Klimaciki takie, że mi się Wędrowycz przypomina Bosko

Peppone
Peppone - Nowy Ruski · 6 lat temu
Mam w rodzinie celnika z Sokółki. Coś czuję, że wyślę cześkiem zajawkę na kolejne opowiadanie


--
Pracuj u podstaw. Zaminuj fundamenty systemu. Wszelkie prawa do treści wrzutów zastrzeżone
Nie namawiam do łamania prawa. Namawiam do zmiany konstytucji tak, aby pewne czyny stały się legalne.
No shitlings, no cry! Postaw mi kawę na buycoffee.to - teraz można również przez Paypala i Google Pay

bulcyk22
bulcyk22 - Wiekowy Bojownik · 6 lat temu

Rupertt
Rupertt - Fajranttoholik · 6 lat temu


13 lat. Powinieneś wyłapać co nieco w lico, panie pisarz, za tak długie ukrywanie tego skarbu

--
ryćk'n'rotfl

pies_kaflowy
pies_kaflowy - Bęcwał Dnia · 6 lat temu

Trzynastolatek idzie do gimnazjum. To dobry moment na ujawnienie talentu.

--

habahaba
habahaba - Superbojownik · 6 lat temu
kawa - check
kanapki - check
wywalone na ludzi w pracy - check
Komentarz napisany przed rozpoczeciem czytania

--
"I don't want to start any blasphemous rumours But I think that God's got a sick sense of humor And when I die I expect to find Him laughing"

habahaba
habahaba - Superbojownik · 6 lat temu
I nie zawiódł się
Dziekuję

--
"I don't want to start any blasphemous rumours But I think that God's got a sick sense of humor And when I die I expect to find Him laughing"

Triskal
Triskal - Bojownik · 6 lat temu

Tylko zapomniałeś o linku do poprzedniego odcinka o które prosił :wathgurth

--
All we see or seem is but a Dream within a Dream. Ashes to Ashes but Dust won't be Dust...

kaab
kaab - Bojowniczka · 6 lat temu
Jak zwykle

--
chodzenie po bagnach wciąga :)

KurzaStopa
KurzaStopa - Czyścioszek · 6 lat temu
"- A może byś chciał pół litra, a może byś nie chciał?
- Pół litry to zawsze może być, tylko co ja będę z tego miał?"

Cudo

Bardzo mi sie z Cwirlejem kojarzy
Ostatnio edytowany: 2017-06-21 10:03:25

--
Coście skurwysyny uczynili z tą krainą?

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
, wychodzi na to, że się uczyłem
:triskal, no racja
W poprzednim odcinku przygód Detektywa

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

cipeczka
cipeczka - Superbojowniczka · 6 lat temu
Kurde! Ja dopiero na to trafiłam i właśnie spędzam owocnie dzień w pracy, robiąc absolutnie nic

Dzięki!

--
"God loves You so much He created hell. Just in case You don't love him back" Christopher Hitchens

Kwiateck
Kwiateck - Superbojowniczka · 6 lat temu
Another job well done

--
Jeśli nie możesz się nauczyć jeździć na słoniu, naucz się przynajmniej jeździć konno. - Co to jest słoń? - Rodzaj borsuka - wyjaśniła Babcia. Nie dzięki przyznawaniu się do ignorancji od czterdziestu lat cie­szyła się sławą znawczyni natury.

Wathgurth
Wathgurth - Potworny Rymarz · 6 lat temu
Klasa, jak zwykle

empatyczna
empatyczna - Gołota Poezji · 6 lat temu
Dla mnie bomba - szkoda, że mogę tylko jedną okejkę kliknąć.

--
Czy można spełnić wszystkie swoje marzenia? Tak, jeżeli będziesz miał/ła jedno marzenie, które brzmi: chcę osiągnąć w życiu tyle, ile tylko zdołam./moje/

Witek32
Witek32 - Superbojownik · 6 lat temu

dSort
dSort - tańczący z butelkami · 6 lat temu

--
www.idzieniedzwiedz.pl
Mam umysł siedmiolatka i ten siedmiolatek musi być cholernie zadowolony,że się go pozbył

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
w_irek - Superbojownik · 6 lat temu
ładnie

--
Brak_Sygnaturki

lary
lary - Superbojownik · 6 lat temu

fizyk1976
fizyk1976 - Superbojownik · 6 lat temu

mikmiki
mikmiki - Superbojownik · 6 lat temu
wyborne Milordzie

--
Podobno przepłaciłem za sygnaturkę! Powiedzcie proszę, że to nieprawda :(

arabek
arabek - Superbojownik · 6 lat temu
- A pół litra da?
- A co ja z tego będę miał?
- Nu jak to co?! OKejkę!


--
Hello world! Thanks for creating me. I'll keep an eye on your stuff. Love, Gary.

Cieciu
Cieciu - Bułgarski Łącznik · 6 lat temu
Dzięki wszem, no to niebawem (mam nadzieję) będzie następny odcinek

--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.

Pietafon
Pietafon - Multibojownik · 6 lat temu

--
Oh it's Youuu! Hiiii! Go away!!!

zajebioza
zajebioza - Superbojownik · 6 lat temu
to się czyta jak poezję.

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
aspel - Superbojownik · 6 lat temu
Marlowe z Moniek. To się nawet układa.
Ostatnio edytowany: 2017-06-22 22:54:16

--
...będzie święto...

czujnyjakpiespotrojny
ano uczta

--
"Poszerzaj swoje horyzonty- wyburz dom z naprzeciwka."

jeleni
jeleni - Bojownik · 6 lat temu
zacne, naprawdę zacne, jeno w sokółce targ jest w poniedziałki, tak na przyszłość. okejka i tak leci
Forum > Kawały Mięsne > [Detektyw] Handlarze.
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj