Historia jest z 1941 roku, ale żeby ją zrozumieć, trzeba się cofnąć do czerwca 1667 roku. Trwa druga angielsko-holenderska wojna handlowa. Najsłynniejszy holenderski dowódca, admirał de Ruyter, facet, który seryjnie wygrywał z Anglikami bitwy morskie, rozpoczął operację, której celem było zniszczenie i upokorzenie angielskiej floty. Mianowicie podzielił swój zespół na dwie eskadry, z których jedna popłynęła w górę Tamizy, a druga - prowadzona przez wydzielony zespół pod dowództwem kapitana Jana van Brakela [nazwisko ważne dla ciągu dalszego historii] - przełamała obronę u ujścia rzeki Medway i popłynęła do Chatham.
Nie wdając się w szczegóły, operacja zakończyła się pełnym sukcesem Holendrów. To, że Angole sami spalili 30 swoich okrętów (by nie dostały się w ręce wroga) - to pikuś. To, że Holendrzy zniszczyli dalszych 13 okrętów Jego Królewskiej Mości - to pikuś. To, że zniszczono stocznie i składy (straty Royal Navy wyceniono na 200.000 ówczesnych funtów) - to też pikuś.
Ale Holendrzy zdobyli i uprowadzili do siebie dumę angielskiej floty, potężny okręt flagowy "King Charles"; postawili go u siebie (nie nadawał się do ich marynarki z uwagi na zbyt duże zanurzenie) i pokazywali zagranicznym delegacjom jako trofeum. To zapadło Anglikom w pamięć. Delikatnie mówiąc.
Wróćmy zatem do 1941 roku. Holendrzy walczą tym razem po stronie Anglików. Zdołali ewakuować na Wyspy swoją flotę, w tym stawiacz min ''Van Brakel''. 14 grudnia dostał rozkaz, a jakże, wpłynięcia w górę rzeki Medway, do Chatham. Obowiązywało zaciemnienie, radar był jeszcze luksusem.... Po drodze Holender trącił (panie, to tylko zarysowany lakier!) jeden z okrętów brytyjskich pilnujących ujścia. Dowódca brytyjskiego okrętu zawiadomił dowództwo portu:
- Van Brekel uszkodził nas i popłynął w górę Medway.
Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź:
- Co, ZNOWU?!
Nie wdając się w szczegóły, operacja zakończyła się pełnym sukcesem Holendrów. To, że Angole sami spalili 30 swoich okrętów (by nie dostały się w ręce wroga) - to pikuś. To, że Holendrzy zniszczyli dalszych 13 okrętów Jego Królewskiej Mości - to pikuś. To, że zniszczono stocznie i składy (straty Royal Navy wyceniono na 200.000 ówczesnych funtów) - to też pikuś.
Ale Holendrzy zdobyli i uprowadzili do siebie dumę angielskiej floty, potężny okręt flagowy "King Charles"; postawili go u siebie (nie nadawał się do ich marynarki z uwagi na zbyt duże zanurzenie) i pokazywali zagranicznym delegacjom jako trofeum. To zapadło Anglikom w pamięć. Delikatnie mówiąc.
Wróćmy zatem do 1941 roku. Holendrzy walczą tym razem po stronie Anglików. Zdołali ewakuować na Wyspy swoją flotę, w tym stawiacz min ''Van Brakel''. 14 grudnia dostał rozkaz, a jakże, wpłynięcia w górę rzeki Medway, do Chatham. Obowiązywało zaciemnienie, radar był jeszcze luksusem.... Po drodze Holender trącił (panie, to tylko zarysowany lakier!) jeden z okrętów brytyjskich pilnujących ujścia. Dowódca brytyjskiego okrętu zawiadomił dowództwo portu:
- Van Brekel uszkodził nas i popłynął w górę Medway.
Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź:
- Co, ZNOWU?!
--
Pracuj u podstaw. Zaminuj fundamenty systemu. Wszelkie prawa do treści wrzutów zastrzeżone
Nie namawiam do łamania prawa. Namawiam do zmiany konstytucji tak, aby pewne czyny stały się legalne.
No shitlings, no cry!