Dlaczego ze wszystkich parszywych barów w tym mieście musiała wybrać właśnie ten? Mogła szukać w Reno, mogła w Vegas ale wybrała akurat Texas. Chciałem by ten dzień dobiegł wreszcie końca. Miałem w planie dopić wódkę, zapalić papierosa i uderzyć kilka kieliszków. To wszystko. Klasyczny ja w klasycznie podłej sytuacji. Siedziałem przy kontuarze modląc się, by ciepła gorzała dobrze rozeszła się po organizmie. Nic nadzwyczajnego. Barmanka wycierała kufle ignorując lubieżne spojrzenia tych stałych bywalców, którzy byli na tyle trzeźwi by podnosić wzrok wyżej niż poziom swojej szklanki. To zadziwiające jak ta banda pijaków wciąż liczy na szybki numerek na zapleczu albo loda w aucie na parkingu za speluną. Ja już dawno jej odpuściłem. Wystarczy, że nalewa kolejne strzały i nie pyta o to jak minął mi dzień. Nie chciałbym być wobec niej wulgarny.
Nie zauważyłem kiedy ona stanęła obok mnie. Ale zapach perfum od razu zaalarmował mój radar. Spojrzałem i oniemiałem. Nogi długie do samej ziemi, biust klasyczny, sylwetka nienaganna, włosy koloru głębokiej czerwieni. Wargi pełne a oczy z taką głębią, że nawet Jacques Cousteau nie dotarłby do ich dna. Całości dopełniała śliczna złota papierośnica w jej dłoni.
- Masz ognia, przystojniaku? – zagadnęła zalotnym głosem.
Przystojniaku? Do kogo ta mowa? Pysk mam nieogolony, włosy w każdym kierunku, z oczu bije niemoc i złość jednocześnie. Przypaliłem kobiecie papierosa. Zamówiłem drinka. Przysiadła na stołku tuż przy mnie. Tak blisko, że jej zapach zaczął mieszać się z moim. Z mizernym skutkiem. Czułem, że ten wieczór nie skończy się zbyt łatwo.
Zaczęła opowiadać o swoich problemach, widać było, że coś ją gnębi ale chyba bała się powiedzieć wprost. Nie pospieszałem jej, miałem czas i jeszcze trochę alkoholu w planach. Miałem wrażenie, że przestrzeń wokół nas opustoszała. Tylko ja i ta Laleczka, nikt inny. Pół godziny biła się z myślami krążąc po orbicie głównego zmartwienia. Aż miałem dość.
- Słuchaj, mała – przerwałem jej w pół słowa – ja nie mam całego wieczoru dla Ciebie, Ty masz sprawę, z którą przychodzisz do mnie. Postawię Ci jeszcze jednego drinka. Jeśli do dna swojej szklani nie powiesz o co chodzi, wstanę i wyjdę. Choć jeszcze mnie suszy i pragnąłbym znaleźć ukojenie w boskich promilach.
Zrobiłem wrażenie. Wypadł jej papieros z dłoni i poczerwieniała na policzkach. Wahała się, ale tylko przez moment. Oznajmiła, że zniknął jej mąż. Pięknie, pomyślałem. Czyli seks w nagrodę za robotę nie wchodzi w rachubę. Przynajmniej do czasu aż przestanie tytułować się mężatką, a zacznie wdową. Nie oceniajcie mnie zbyt źle. Takim jestem człowiekiem. Nic nie poradzę. Błędy młodości odbijają swoje piętno.
Podobno ten jej drań wyszedł z domu dwa dni temu i jeszcze nie wrócił. Obawiała się najgorszego, zdrady. Upewniłem się, że właśnie zdrada w jej rozumieniu jest najgorszym co się może przytrafić. Nie mnie osądzać. Tłumaczyła, że jeśliby ją zdradził musiałaby go zabić. A z dwojga złego woli pójść na pogrzeb niż do więzienia. Cóż, trudno dyskutować z taką logiką. Zapytałem czy ma jakieś podejrzenia, odpowiedziała, że stary albo jest na dziwkach, albo go zabili i okradli z wypłaty. Klasyka. Zniknął mąż z kieszeniami pełnymi pieniędzy. Czy o te pieniądze jej właśnie chodziło? Tego nie wiem do dziś. Zlecenie przyjąłem. Z kieszeni płaszcza wydobyłem mały notesik i zapisałem wygląd ogólny zguby. Niski, trochę koślawy grubasek z lekką łysiną. Taki zupełnie nierzucający się w oczy, zwyczajny facet. Jedna cecha charakterystyczna, prawa dłoń wyposażona była tylko w trzy palce. Trójpalczasty Johny, tak na niego tu mówią. Znam faceta. Odesłałem Laleczkę do domu ze słowami otuchy. Zostałem sam.
- Whisky – rzuciłem do barmanki
- Nie ma – odpowiedziała
- To wódeczkę, ale zimną.
Nalała kolejkę. Wypiłem mrużąc oczy. Wódka była paskudna, ale przed rozpoczęciem roboty lubię strzelić na rozruch. Zapłaciłem i wyszedłem w mrok miasta. Na tę paskudną pogodę, która tylko samobójcom może wydać się piękna. Skręciłem za róg baru i podszedłem do kłębowiska, które z daleka mogłoby przypominać zawartość kubła na odzież dla ubogich. Kopnąłem z całej siły w miejsce, które oceniłem jako możliwe położenie dupy.
- Kurwa żeż twoja mać – dał się słyszeć zbolały ryk ze środka tej obrzydliwej sterty łachów i śmieci.
- Kurwa żeż twoja mać, to ty usłyszysz jak do domu wrócisz, Jasiu. Stara Cię szukała, drugi dzień podobno na gigancie jedziesz. Zapieprzaj do chałupy w trymiga i módl się, żebyś zębów nie stracił jak cię żona wałkiem prześwięci.
Kolejne wykonane zlecenie, mój chleb powszedni… Życie prywatnego detektywa w Tłuszczu nie jest proste…
& :szufla
--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.