Starszy mężczyzna w śmierdzącej potem kurtce, taki autobusowy zapach, uniwersalny dla tego gatunku gości, którzy biorą kąpiel raz w tygodniu, a na co dzień myją tylko twarz i ręce, gdy się golą.
- Co dla pana?
- Ja chcę klucz dorobić, ale widzę, tego pana nie ma, to ja przyjdę kiedy indziej.
- Proszę mi pokazać ten klucz, jak nie jest samochodowy albo jakiś nietypowy, to go dorobię.
- Pani?!
- Tak - śmieję się, chociaż nie pierwszy raz kogoś dziwi, że potrafię obsłużyć taki w zasadzie prosty sprzęt.
- Iiiieee, nie będzie mi baba kluczy dorabiać. Tfu! Feministki w dupę kopane.
I wyszedł z wyrazem obrzydzenia na twarzy.
Zdarza się, że klienci, którzy coś w kiosku drukują, zostawiają pendrive'a. Niby ja mam o tym pamiętać, ale się czasem zamotam. Często wracają później po swoją własność, jednak bywa, że tego nie robią. Cóż, wtedy przeglądam zawartość w poszukiwaniu namiarów na właściciela: często są tam CV, podania z adresem i numerem telefonu, skany jakichś druków urzędowych. Dodam, że nie przeglądam całej zawartości, jakoś nie potrzebuję, nie chcę i nie potrafię. Następnie zawiadamiam zapominalskiego, że może odebrać zgubę.
- Dzień dobry, zostawiła pani pendrive w kiosku i może go pani odebrać codziennie między 6 a 20, w niedzielę między 8 a 14.
- ...
- Halo?
- Skąd pani ma ten numer?
- Drukowała pani CV, otworzyłam dokument i dzwonię.
- ...
- Halo? Wszystko w porządku?
- Bo wie pani, my tak dla żartu, myśmy były pijane ...
- Przepraszam, ja naprawdę nie wiem, o czym pani mówi.
- Te zdjęcia... to nie tak, Jezus! Co se pani o mnie teraz myśli? Jeeezus...
- Nic nie wiem o żadnych zdjęciach, otworzyłam tylko CV, nie interesuje mnie, co pani tam ma za zdjęcia.
- Acha! To teraz panią pewnie zainteresuje, pani podejrzy, z ciekawości... Jezuuu, ale się zbłaźniłam.
- Proszę posłuchać: po pani reakcji myślę, że teraz to na pewno nie chcę niczego wiedzieć o żadnych zdjęciach. Czy możemy skończyć?
- Tak.
- Do widzenia.
- Do widzenia. A! A może ktoś inny przeglądał te zdjęcia?
Rozłączyłam się. Zdjęć nie obejrzałam. A kusiło!
Wszedł do kiosku pachnący Cygan. To nie żart. W przewieszonej przez ramie torbie miał kilkadziesiąt buteleczek z podróbkami markowych perfum. Zdjął okulary, torbę postawił na ladzie:
- Pani nie chce kupić ładnych perfum?
- Nie, dziękuję.
- Ale ja tu mam naprawdę wszystko.
- Właśnie widzę, ale nie jestem zainteresowana.
- Niech pani powącha - i pcha mi pod nos jakiś flakonik.
- Mmm... Przepiękne! - kłamię.
- 40 zł
- Nie stać mnie na takie luksusy.
- To tanio jest, co ja tu mam. Pani powącha inne...
- Nie, dziękuję. Traci pan tylko czas, naprawdę, ale to naprawdę nie kupię.
Cygan zamykając torbę i wychodząc powiedział:
- I jak człowiek ma uczciwie zarobić, ja wy wszystkie wolicie śmierdzieć?!
Tylko Cygan sprzedając podróbki perfum uczciwie próbuje zarobić. To ma sens!
Zobaczył Matkę Boską i swoją zmarłą sąsiadkę, której podlewał kwiatki i karmił kota, gdy była w szpitalu. Obie podyktowały mu datę z 1971 roku (dokładniej nie zapamiętałam). Takie mają być liczby w dzisiejszym losowaniu Lotto, jakie padły wtedy. Tyle, że w 1971 Lotto nie było, inaczej się to nazywało i wyników mu nie podam. Prawie się popłakał.
- No jak tak ma być, żebym nie wygrał? To by ten sen nie miał sensu. On był taki prawdziwy, obie je widziałem, jak panią teraz! A sąsiadka to miała tą sukienkę, co ją w niej pochowali. Ja te wyniki muszę! Niech mnie pani ratuje! Toż to sama Matka Boska mi tą szóstkę funduje!
- Niech pan wróci do domu i się pomodli, nie wiem: zaśnie i dopyta bardziej szczegółowo. No co ja panu poradzę?
Wyszedł zasmucony. Zadrwiły sobie z niego obie kobiety w tym śnie okrutnie, nie ma co.
- Co dla pana?
- Ja chcę klucz dorobić, ale widzę, tego pana nie ma, to ja przyjdę kiedy indziej.
- Proszę mi pokazać ten klucz, jak nie jest samochodowy albo jakiś nietypowy, to go dorobię.
- Pani?!
- Tak - śmieję się, chociaż nie pierwszy raz kogoś dziwi, że potrafię obsłużyć taki w zasadzie prosty sprzęt.
- Iiiieee, nie będzie mi baba kluczy dorabiać. Tfu! Feministki w dupę kopane.
I wyszedł z wyrazem obrzydzenia na twarzy.
Zdarza się, że klienci, którzy coś w kiosku drukują, zostawiają pendrive'a. Niby ja mam o tym pamiętać, ale się czasem zamotam. Często wracają później po swoją własność, jednak bywa, że tego nie robią. Cóż, wtedy przeglądam zawartość w poszukiwaniu namiarów na właściciela: często są tam CV, podania z adresem i numerem telefonu, skany jakichś druków urzędowych. Dodam, że nie przeglądam całej zawartości, jakoś nie potrzebuję, nie chcę i nie potrafię. Następnie zawiadamiam zapominalskiego, że może odebrać zgubę.
- Dzień dobry, zostawiła pani pendrive w kiosku i może go pani odebrać codziennie między 6 a 20, w niedzielę między 8 a 14.
- ...
- Halo?
- Skąd pani ma ten numer?
- Drukowała pani CV, otworzyłam dokument i dzwonię.
- ...
- Halo? Wszystko w porządku?
- Bo wie pani, my tak dla żartu, myśmy były pijane ...
- Przepraszam, ja naprawdę nie wiem, o czym pani mówi.
- Te zdjęcia... to nie tak, Jezus! Co se pani o mnie teraz myśli? Jeeezus...
- Nic nie wiem o żadnych zdjęciach, otworzyłam tylko CV, nie interesuje mnie, co pani tam ma za zdjęcia.
- Acha! To teraz panią pewnie zainteresuje, pani podejrzy, z ciekawości... Jezuuu, ale się zbłaźniłam.
- Proszę posłuchać: po pani reakcji myślę, że teraz to na pewno nie chcę niczego wiedzieć o żadnych zdjęciach. Czy możemy skończyć?
- Tak.
- Do widzenia.
- Do widzenia. A! A może ktoś inny przeglądał te zdjęcia?
Rozłączyłam się. Zdjęć nie obejrzałam. A kusiło!
Wszedł do kiosku pachnący Cygan. To nie żart. W przewieszonej przez ramie torbie miał kilkadziesiąt buteleczek z podróbkami markowych perfum. Zdjął okulary, torbę postawił na ladzie:
- Pani nie chce kupić ładnych perfum?
- Nie, dziękuję.
- Ale ja tu mam naprawdę wszystko.
- Właśnie widzę, ale nie jestem zainteresowana.
- Niech pani powącha - i pcha mi pod nos jakiś flakonik.
- Mmm... Przepiękne! - kłamię.
- 40 zł
- Nie stać mnie na takie luksusy.
- To tanio jest, co ja tu mam. Pani powącha inne...
- Nie, dziękuję. Traci pan tylko czas, naprawdę, ale to naprawdę nie kupię.
Cygan zamykając torbę i wychodząc powiedział:
- I jak człowiek ma uczciwie zarobić, ja wy wszystkie wolicie śmierdzieć?!
Tylko Cygan sprzedając podróbki perfum uczciwie próbuje zarobić. To ma sens!
Zobaczył Matkę Boską i swoją zmarłą sąsiadkę, której podlewał kwiatki i karmił kota, gdy była w szpitalu. Obie podyktowały mu datę z 1971 roku (dokładniej nie zapamiętałam). Takie mają być liczby w dzisiejszym losowaniu Lotto, jakie padły wtedy. Tyle, że w 1971 Lotto nie było, inaczej się to nazywało i wyników mu nie podam. Prawie się popłakał.
- No jak tak ma być, żebym nie wygrał? To by ten sen nie miał sensu. On był taki prawdziwy, obie je widziałem, jak panią teraz! A sąsiadka to miała tą sukienkę, co ją w niej pochowali. Ja te wyniki muszę! Niech mnie pani ratuje! Toż to sama Matka Boska mi tą szóstkę funduje!
- Niech pan wróci do domu i się pomodli, nie wiem: zaśnie i dopyta bardziej szczegółowo. No co ja panu poradzę?
Wyszedł zasmucony. Zadrwiły sobie z niego obie kobiety w tym śnie okrutnie, nie ma co.
--
Skiosku&Pokiosku