Jak można wywnioskować z tytułu film jest kontucuacją dwóch poprzednich części. Peter Parker (Tobey Maguire) - fotograf z nędznej gazety, ówcześnie dziabnięty przez radioaktywnego pająka i obdarzony supermocą - działa sobie nadal jako ulubiony superbohater oraz ukochany Mary Jane (Kirsten Dunst). Wszystko zdaje się układać idealnie - jego popularność wśród mieszkańców miasta sięga zenitu, planuje on przypieczętować swój związek oświadczynami i, co więcej, udaje mu się pogodzić z Harrym Osbornem (James Franco), który utraciwszy pamięć w walce z naszym bohaterem zapomina o pomszczeniu swego ojca. Jednakże wszystko zaczyna się komplikować - Peterowi sława uderza do głowy, M.J. czuje się przez to zaniedbana, a do akcji wkracza wyposażone w nadluzdzie zdolności Sandman, a także symbiot, który wyzwoli w Spider-Manie wszystko, co najgorsze...
Cóż... Na film ten wybrałam się z moją gorszą połową - on fan komiksów Marvela, ja skuszona wizją efektów specjalnych (toć na film wybombiono 500 milionów baksów!). Oboje wyszliśmy rozczarowani...
Od czego by tu zacząć? Obśmianie głównych aktorów chyba nie będzie na miejscu - w końcu idąc do kina wiedziałam, że czeka mnie oglądanie zabidzonej aktoreczki i zniewieściałej cipoliny o imieniu Tobey. Jeśli chodzi o rolę Jamesa Franco - cóz, wątek Harrego został dramatycznie spłycony. Jedyne co mnie tu ucieszyło to pojawienie się Willema Dafoe, jako że to jeden z moich ulubionych aktorów No ale dajmy już spokój obsadzie, czas na podsumowanie treści! Całość wygląda następująco: gadanie... akcja... gadanie... gadanie... akcja... gadanie... gadanie i jeszcze więcej gadania! Można się w sumie było spodziewać przynudnych przemyśleń Petera Parkera i analizy związku przeżywającego kryzys, ale miałam nadzieję, że z tak szeroką gamą złoczyńców (Sandman, Green Goblin, Venom) jakoś uda się zachować równowagę między walkami, a pokazaniem stanu ducha Petera. Niestety stada nudnych dialogów i scen sentymentalnych sprawiają, iż całość dłuży się niemiłosiernie, a my siedzimy poirytowani wzdychając i patrząc na zegarek. Jako tako nadrabiają efekty specjalne - naprawde dobre przedstawienie Sandmana i Venoma - niestety ów postacie pokazują się na tak krótko, że czujemy poirytowanie i niedosyt...
'Wiekowi' fani Spider-Mana będą rozczarowani przerobieniem komiksu akcji na filmik o miłości i honorze, dzieciaki będą znudzone wydłużającą się w nieskończoność akcją, a ci co spodziewali się zatrzęsienia efektów specjalnych również obejdą się głównie smakiem. Więc dla kogo zrobiono ten film? Dla Amerykanów... Rzygać się chce od patosu mocarnego bohatera na tle flagi USA, który mimo błędów nawraca się na drogę dobra, gdzie należy wybaczać, być sprawiedliwym i przeciwnym karze śmierci. Typowy polski widz może sobie z tego co najwyżej poszydzić.
Generalnie nudny, przegadany, po prostu przereklamowany.
Ocena: 2/6
Cóż... Na film ten wybrałam się z moją gorszą połową - on fan komiksów Marvela, ja skuszona wizją efektów specjalnych (toć na film wybombiono 500 milionów baksów!). Oboje wyszliśmy rozczarowani...
Od czego by tu zacząć? Obśmianie głównych aktorów chyba nie będzie na miejscu - w końcu idąc do kina wiedziałam, że czeka mnie oglądanie zabidzonej aktoreczki i zniewieściałej cipoliny o imieniu Tobey. Jeśli chodzi o rolę Jamesa Franco - cóz, wątek Harrego został dramatycznie spłycony. Jedyne co mnie tu ucieszyło to pojawienie się Willema Dafoe, jako że to jeden z moich ulubionych aktorów No ale dajmy już spokój obsadzie, czas na podsumowanie treści! Całość wygląda następująco: gadanie... akcja... gadanie... gadanie... akcja... gadanie... gadanie i jeszcze więcej gadania! Można się w sumie było spodziewać przynudnych przemyśleń Petera Parkera i analizy związku przeżywającego kryzys, ale miałam nadzieję, że z tak szeroką gamą złoczyńców (Sandman, Green Goblin, Venom) jakoś uda się zachować równowagę między walkami, a pokazaniem stanu ducha Petera. Niestety stada nudnych dialogów i scen sentymentalnych sprawiają, iż całość dłuży się niemiłosiernie, a my siedzimy poirytowani wzdychając i patrząc na zegarek. Jako tako nadrabiają efekty specjalne - naprawde dobre przedstawienie Sandmana i Venoma - niestety ów postacie pokazują się na tak krótko, że czujemy poirytowanie i niedosyt...
'Wiekowi' fani Spider-Mana będą rozczarowani przerobieniem komiksu akcji na filmik o miłości i honorze, dzieciaki będą znudzone wydłużającą się w nieskończoność akcją, a ci co spodziewali się zatrzęsienia efektów specjalnych również obejdą się głównie smakiem. Więc dla kogo zrobiono ten film? Dla Amerykanów... Rzygać się chce od patosu mocarnego bohatera na tle flagi USA, który mimo błędów nawraca się na drogę dobra, gdzie należy wybaczać, być sprawiedliwym i przeciwnym karze śmierci. Typowy polski widz może sobie z tego co najwyżej poszydzić.
Generalnie nudny, przegadany, po prostu przereklamowany.
Ocena: 2/6
--
Otworzył oczy, spojrzał w lustro i uznał, że polubi bycie kobietą...