Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Forum Filmożerców > Star Wars Episode III
joemonster
joemonster - Master of Habaneros · przed dinozaurami
Ha! Jeszcze na tym filmie nie byłem, ale chętnie przeczytam jakieś naprawdę cięte recenzje inteligentnych i wrednych bojowników, bez spoilerów, ale za to z polotem. Kto pierwszy?

--
Aero

MauPaViaN
Właśnie wróciłem. I od czego by tu zacząć?
Już po napisach (taa daaa tadadadaaadaa...) dostajemy mocnego kopa. Nie ma owijania w bawełnę. Rzuceni jesteśmy prosto w wir walki kosmicznej. Tak zmasowanej armady nie było w żadnej części. A pośród tych wybuchających kolosów mkną dwa myśliwce z naszymi ulubionymi rycerzami Jedi. Ach jak ładnie i jak cukierkowo. Dostają się bez większych problemów na statek gdzie więziony jest Imp...ee...Kanclerz Palpatine...i R2D2 odgrywać zaczyna komedianta I tu kolejny krok ku swemu przeznaczeniu robi Anakin I tak nie lubiłem nigdy Hrabiego Dooku W każdym razie zacznę się streszczać bo to nie matura i nie mam kilku arkuszy A4 (a szkoda). Co mnie ujęło? Hmm...podsycanie młodego Anakina...poddawanie wątpliwości słuszności istnienia Jedi...przeciąganie go na ciemną stronę mocy...w imię, a jakże, miłości. Wszak to ona prowadzi na zgubną drogę ;) Wizualnie wywaliło mi oczy z orbit, a muzyka Williamsa - jak zawsze, świetna. Kurczę, jak się nazywał ten robot? Na pewno wiecie o kim mówię - REWELACJA! Super charakter...i a jakże, super zły Ogólnie, wielki ukłon w stronę Lucasa, który odwrócił się plecami do "Mrocznego Widma". Wreszcie coś dla fanów Star Wars, takiego jakim - moim zdaniem - być powinien. Film - super, ale dwie sceny ujęły mnie najbardziej:
a) przemiana właściwa w Vadera - mniodzio
b) walka Yody z Palpatinem...mniodzio i orzeszki...ok kończę i dam się innym rozpisać
no i ten teges, niech moc będzie z Wami

--
to na melanżu, to było na melanżu...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Gorrit - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Anim ja kawy jeszcze nie piła, anim się porządnie nie wyspała coby polot mieć. Powiem jedno - wszystko się Panu G.L udaje - prócz dialogów miłosnych. Sztywne są niemożebnie, głupie, płytkie a sztywne. Tym samym Pan GL utrwala stereotyp fana Gwiezdnych Wojen który pożycia nie zaznał od nakręcenia pierwszej a właściwie czwartej części sagi.
Psychologia postaci tak głęboka, że moja świnka morska ma chyba bardziej złożone doznania i przemyslenia (inna sprawa, że w ogóle jest to Śfiesiątko ze wszech miar wyjątkowe) dialogi płaskie. Ale wizualny majstersztyk. Znakomite sceny walki, no i dobrze utrzymane napięcie - zdawało mi się że film trwa "sekundę".Więc jednak generalnie jestem na TAK.
I jeszcze jedno - raził po oczach tandentny arial black użyty do napisania słynnego płynącego w przestrzeni kosmicznej tekstu wprowadzającego. Oprócz tego efekty były wręcz niesamowite - co nasunęło mi refleksję że w dziejach Galaktyki z techniką było najpierw średnio, potem rewelacyjnie, a potem fatalnie - chyba jednak szkoda, że części nie powstawały po kolei.

vanee
vanee - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Ja też zarwałam noc, coby obejrzeć jak najszybciej ostatnią (miejmy nadzieję...) część sagi
Chcesz ciętą recenzję? Hmmm.. trudno będzie. EIII nie jest taki zły. (Dobry, rymowany, slogan reklamowy ) Szkoda, że streszczono w nim tyle wątków (mam wrażenie, że starano się upchnąć więcej wydarzeń niż w poprzednich częściach). Uśmiech Palpiego - nawet niewidomy nie uznałby go za szczery (coś jak skrzyżowanie miny akwizytora z Grinchem), ewidentna łopatologia pt. "to jest kłamliwy uśmiech".
Przejście Anakina na Ciemną Stronę trochę za szybko, a zwłaszcza tempo w jakim zaczął robić brzydkie rzeczy
Dialogi jak zwykle drewniane (w starej trylogii aktorzy poprawiali Lucasa, więc tam było OK).
Tragiczne polskie napisy w czołówce wersji z napisami.
Grevious zupełnie nie pasujący do świata Gwiezdnych Wojen (taki jakiś nie z tego filmu), za bardzo animowany jak na dobrego przeciwnika.
Padme z wojowniczej pani senator i bojowej królowej zamienia się w słodką bierną kluchę, nosicielkę przyszłych Skywalkerów.
Jedi pokonani tak łatwo, że nie trzeba by do tego było Sithów...
Przede wszystkim jednak ZA MAŁO VADERA!!!
Chlip!!! Tylko kilka minut na końcu
Ale sama transformacja miodzio! (na sali burzliwe oklaski )
Muzyka Williamsa jak zwykle fantastyczna.
I ani grama Jar Jara!!!
Tak więc po wcześniejszych epizodach człowiek z ulgą wychodzi z kina z EIII...


--

QuietC
QuietC - Stara Gwardia · przed dinozaurami
Też wczoraj niewyspany łaziłem .


Recenzować nie będę, gdyż nie równać mi się z powyższymi recenzentami.

Dorzucę tylko swoje trzy grosze. Na premierę zabrałem ze sobą mojego przyjaciela, który kiedyś oglądał starą trylogię, ale nowych części nie oglądał i nie bardzo wiedział co się stanie (podejrzewam, że to jedyna osoba w kinie, która nie wiedziała, co się stanie). Wychodzimy z kina, a on się mnie pyta: "Skoro Anakin stał się Darth Vaderem, to co się stało ze starym Vaderem?" .

Poza tym SW to jedno wielkie oszustwo!!! MOCY NIE MA!!! Przed wejściem na salę kupujemy nachos. Panienka nas podsumowuje. Ja wyciągam rękę w jej stronę i mówię: - Nie chcesz od nas pieniędzy...

I nie podziałało



Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Tym wszystkim, którzy nie widzieli pierwszych dwu części mówię że nie muszą iść do kina, tym którzy widzieli pierwsze dwie części mówię że nie muszą iść do kina. Niektórzy z nas pamiętają jednak pierwsze trzy epizody (IV-VI) a zwłaszcza „New Hope” i Ci mogą iść do iluzjonu. I gdy już zdążymy się nacieszyć pięknymi efektami i stwierdzimy że studio filmowe Lucasa popełniło profesjonalny produkt pod względem technicznym, odnajdziemy atmosferę czegoś… „czego obecności od dawna już nie czułem…”. Oczywiście trzeba mocno zaciskać zęby przy całym przydługim wątku miłosnym, dla mnie na pierwszy rzut oka widać że w Anakinie jest dobro i wszelkie próby jego przejścia na mroczną stronę wydają się chęcią umieszczenia przez Jedi podwójnego agenta w klanie Sith’ów. W tym momencie w ogóle można by powiedzieć że kręcenie czegoś od środka nie było dobrym pomysłem. Przypomina mi to dobry dowcip, w którym zapomniało się początku ale puentę pamięta się dobrze.
Ciekawym, wydaje się problem równowagi pomiędzy dobrem a złem. Film ma być obecnie przygodą łatwo przyswajalną przez widza i wszelkie pytania o naturę rzeczy nie są mile widziane. Ci którzy jednak lubią dociekać zawsze znajda coś dla siebie. Tak się dzieje i tu, filozofia Jedi oparta jest na frazesach. Trzeba jednak obiektywnie powiedzieć że sprawa wyboru pomiędzy dobrem a złem jest prosta. Komplikuje się zawsze gdy złamiemy którakolwiek regułę i wtedy zaczynamy kombinować i wymyślać. Równowaga jest w kosmosie rzeczą niezbędna, gdyby nie było zła nie moglibyśmy wiedzieć że jesteśmy dobrzy i na odwrót, ale dość frazesów. Film mi się podobał.
Reszcie nie polecam, jest za płytki za kolorowy zbyt efekciarski za ckliwy … lepiej kupcie piwo i pogadajcie z przyjaciółmi o …naturze mocy

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Quosek - Superbojownik · przed dinozaurami
Żeby nie zdradzać fabuły.....
W sumie jest to najlepsza z dokręconych części - praktycznie w klimacie 4-6 (tak - nareszcie) (i nie jest to już ani film dla dzieci - jak część 1, ani denne romansidło jak 2-ka). Niestety dużo psuje fakt, że i tak wiadomo kto musi przeżyć, kto zginie, a kto jest faktycznym lordem Sithow, oraz kto przejdzie na złą stronę mocy (no i nie można zdziwić się razem z Obim, że Padme urodziłą bliźniaki - chłopca i dziewczynkę ...)
Jak zwykle Yoda rules (szczególnie ten zielony plakat z Yoda - jest boski)
Natomiast Padme tak jakby straciła na charakterze i wyglądzie (jest teraz jakaś taka bezpłciowa)
I zgadzam się z przedmówcami - Anakin trochę za gwałtownie wszedł na ścieżkę zła
A - i transformacja w "zakutego w czarny pancerz" Lorda Vadera jest taka mało realna (zauważcie, że go nawet nie leczyli przed włożeniem do tej puszki ;)
ale na samym końcu co widzimy ? budowaną gwiazdę śmierci !!!

Al_Coholic
Jako wierny wyznawca religii jaką sią GWziedne Wojny też żem nockę zarwał żeby jak najszybciej obejrzeć...
I musze przyznać że o ile ogólne wrażenie z filmu jest niezłe to się trochę zawiodłem. Odnoszę wrażenie że Epizod 3 padł ofiarą ostatniej amerykańskiej mody na wycinanie scen z filmu i pokazywaniu ich dopiero na DVD w edycji kolekcjonerskiej. W efekcie czego trafiamy co chwila z jednej sieki w drugą i odnosi się wrażenie iż cały ten film to po prostu zlepek bitew poprzerywany dialogami miłosnymi mięzy Anakinem, a Amidalą.
Dalej: niewykorzystane postacie: prawdę mówiąc jeśli ktoś nie oglądał animowanych Clone Warsów to nie bedzie miał zielonego pojęcia kim jest Gen. Grievious, co robi i w ogóle (i dlaczego na samym początku jak się pojawia to tak kaszle). Bardzo fajny czarny charakter który spodziewałem się że poszaleje trochę zostaje zabity dosyć szybko i to na dodatek w taki szmatławy sposób...
Kolejna niewykorzystana postać to Mace Windu. Aż współczuje Samuelowi L. Jacksonowi, dostał naprawdę świetną postać do zagrania, najlepszego wojownika zakonu Jedi i w ogóle, a został potraktowany po macoszemu, nawet jego walka z Imperatorem nie była niczym specjalnym prawde mówiąc. Ogólnie poza pojedynkiem Yody i Imperatora, oraz Obi-Wana z Anakinem walki Jedi są raczej na poziomie kiepskim (niestety poprzednie części rozpieściły mnie pod tym względem).
No i zawodowa choroba Jedi - odpadanie dłoni. Ja tego nie rozumiem ale dlaczego każdy Jedi zanim zginie musi stracić dłoń? A czasem nawet obie...
Transformacja Vadera... jakos mi to śmierdziało Frankesteinem...
No ale momenty gdy Imperator wydaje rozkaz 66 zrobił na mnie wielkie wrażenie, oglądając te sceny siedziałem z rodziwioną paszczą i bynajmniej nie z powodu efektów ale samego klimatu...

I na koniec mała dygresja:
Gwiezdne Wojny zabawiają w sumie już 3 pokolenie ludzi. I prawde mówiąc współczuję tym którzy teraz będą je ogladać po raz pierwszy we właściwej klejności. Przypomnijcie sobie jak oglądając po raz pierwszy epizody 4, 5 i 6 słyszeliście słowa "Luke jestem Twoim ojcem", ewentualnie jak wychodziło że Luke i Leia to rodzeństwo, a teraz wszystko jak na tacy. Zero zaskoczeń...

QuietC
QuietC - Stara Gwardia · przed dinozaurami
Gwiazda Śmierci w "Zemście Sithów"!!!!. Epizod 3 i 4 dzieli lat 19. Na końcu trzeciego widzimy "zaczyn" Gwiazdy Śmierci, która nie będzie jeszcze "fully operational" w epizodzie 4.

Wychodzi na to, że Imperium jest tak samo zbiurokratyzowane jak Unia Europejska...

ruda102
ruda102 - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Na mnie największe wrażenie zrobił moment, gdy Anakin wpada do świątyni Jedi, by wykonać rozkaz Palpatina. No, TEGO się nie spodziewałam. Tyle, że po chwili nastrój grozy mija, Anakin tuli żoneczkę i nic po nim nie widać, nawet "Ciężki dzień w pracy miałem, lepiej nie pytaj" nie mruknie. Taki twardziel.
A rycerze Jedi to miecze powinni mieć na takich "łapkach", jak się dzieciom doczepia do rękawiczek, chyba specjalnie je gubią, żeby wyfasować nowy model.
I dlaczego pani senator Padme, zahartowana w szrankach polityki, pozwala się TAK traktować, zamiast jak lwica o życie swoje i potomstwa walczyć? No soryyy, ale Condleezie Rice by tak nie zrobił. Łapę by mu odgryzła jak nic. A ta nawet nogą nie machnie, żeby w punkt strategiczny przykopać.
Makabryczna scena płomienistego przeobrażenia nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia, bo akurat musiałam kichnąć i przegapiłam prawie całą.
Podobało mi się za to, że Vader po tunningu jest sporo wyższy. Oczami duszy widzę go, jak leżąc na łożu boleści prosi "Eeeej, chłopaki, dodajcie mi trochę wzrostu, żeby mnie szturmowcy szanowali..."

Al_Coholic
QuietC, zwróć uwagę na wygląd niszczyciel na którym są Imp i Vader, to Star Destroyer klasy Victory (ewentualnie Imperial ale wątpie gdyż ich priodukcje zaczęto później i nie było ich zbyt wiele), jak i na to że dwa myśliwce które tam przelatują to już Tie-Fightery, a nie myśliwce republiki, podobnie umundurowanie załogi to już typowe mundury Imperium z czasów 4 epizodu, co oznacze iż ten epilog w którym widać gwiazdę śmierci dzieje się już po pełnej modernizacji floty Imperium Galaktycznego co musiało zająć kilkanaście lat... jak imperator mówi ze coś ma być zrobione to zostaje to zrobione, przecież drugą gwiazdę śmierci wybudowane dośc szybciutko.
No i w 4 epizodzie Death Star był jak najbardziej full operational, nawert hipernapęd mu działał i w ogóle, druga wersja "gwiazdeczki" była niedokończona aczkolwiek równierz już niemal całkowicie funkcjonalna...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Według mnie jest to najlepsza z trzech NOWYCH części. Starym oczywiście nie dorasta do pięt.

Co mi się podobało to (oprócz Haydena Christensena, ładny chłopiec ) to, że nawet momentami dało się wyczuć tę wewnętrzną walkę Anakina, i sądzę, że gdybym nie znała zakończenia (a jest ktoś kto nie zna...?) to nawet bym nie była pewna, jak to się skończy.

Co mi się nie podobało:
Dołączam się do niezadowolenia z powodu niedoboru Samuela Jacksona na ekranie.
Ewan Mc Gregor ---> Co to w ogóle jest?
Padme - pfffffff, źle zrobili tę rolę bo Portman to niezła aktorka
taka przeplatanka rzekomego komizmu i "dramatyzmu"
zakończenie się dłuży

Co mi się podobało:
no muzyka mi się podobała
da się to jednak obejrzeć, ogólnie, nawet nawet może być na plus, pamiętam, że z kina wyszłam zadowolona

Apel:
CZY PANI, KTÓRA SIEDZIAŁA ZA MNĄ MOGŁABY WIĘCEJ NIE ODBIERAĆ TELEFONU W KINIE, NA PREMIERZE JESZCZE K...WA??????

--
(\__/) (O.o ) (> < ) This is Bunny. Copy Bunny into your signature to help him on his way to world domination!

madka
madka - Superbojownik · przed dinozaurami
Hym, czy Wy piszecie o tym samy filmie na którym byłem wczoraj
Rzeczywiście scena transformacji Lorda Vadera na koniec zrobiła olbrzymie wrażenie na całej sali. Wszyscy wspólnie wybuchneli śmiechem gdy usłyszeli najpierw chrapliwe węszenie w stylu późniejszego (wcześniejszego) Vadera zza maski i następnie piskliwy głos dubbingu
Efektów świetlnych było pełno, w końcu czymś trzeba było wypełnić pustkę 140 minut seansu, gdy zabrakło pomysłow na zgrabne połączenie nowych odcinków ze starymi. No ale skoro płacą od metra taśmy, to trzeba było popracować.
Cóż dialogów miłosnych to ja tam też nie zauważyłem, ale może właśnie przysypiałem? No i dramatycznego zmagania się dobra ze złem też nie specjalnie. Jeden obrażony szczeniak, z poczuciem niedocenienia postanowiło pójść tam gdzie go głaskano i się lekko przysmażył po drodze.

--
Logic is a systematic method of coming to the wrong conclusion with confidence.

Moriel
Moriel - Superbojownik · przed dinozaurami
"No... film może i ma tam jakieś swoje plusy, ale rozchodzi się o to, żeby te plusy nie przysłoniły wam minusów" - tym cytatem z powszechnie znanego polskiego Filmu rozpocznę swoje uwagi na temat dyskutowanego Epizodu III.

Gwiezdne Wojny, jakie są, każdy widzi. A przynajmniej każdy widział. Niestety problem w tym, że ten, kto widział Epizod III nigdy już w Gwiezdnych Wojnach nie zobaczy tego, co widział w nich przedtem. Z części trzeciej bowiem uczyniono najgorszą z możliwych rzeczy - uczyniono poligon doświadczalny dla speców od efektów, zupełnie zapominając o drugiej, moim zdaniem ważniejszej stronie Sagi - o przesłaniu, o wyobraźni, o klimacie i o osobistych, wewnętrznych przeżyciach, które każdego z nas z nią wiązały. Stworzono absurd pozbawiony logiki i sensu.

Fabuła została spaprana w maksymalnym stopniu. Spaprana, spłycona, uproszczona. Pozbawiono nas jakichkolwiek doznań innych niż estetyczne. Zabrano to, co dla Sagi było najważniejsze - dramat, na którego tle toczy się akcja. Pozostawiono tylko typowy, amerykański film akcji. Ale wszystko po kolei.

Epizod III kotłuje się od drobnych, ale mimo to rażących nieścisłości, niedokładności, nielogiczności i inych nieości. Zawołacie może "skądże znowu, nic podobnego!". A jednak, osądźcie sami.

Proszę się przyjrzeć. Przedstawieni w poprzednim epizodzie jako niepokonani i niedoścignieni Rycerze Jedi, stawiają czoła wielokrotnie liczniejszym przeciwnikom - przytoczmy w tym miejscu choćby walkę na arenie pod koniec filmu. Ich wręcz legendarna sprawność bojowa podkreślana jest na każdym etapie Sagi. Broniąc się wspólnie, na terenie Akademii (kupą mości panowie, kupą) powinni poradzić sobie z kilkudziesięcioma imperialnymi klonami z zawiązanymi oczami, jedną ręką na plecach, w betonowych butach i na dodatek stojąc na głowach i gwiżdżąc Marsyliankę. Jednak nic podobnego nie następuje. W efekcie pierwszego, niezbyt skoordynowanego ataku niezbyt licznej grupy niezbyt inteligentnych napastników, cała Akademia Jedi rozpierzcha się w popłochu, po czym pozwala się powystrzelać niczym kaczki na rozpoczęcie sezonu łowieckiego. Gdzie tu sens? Gdzie tu logika?

Spójrzmy zatem na kwestię zgoła inną. Nie dziwi nas przecież (wszak w IV części musi żyć) los Lorda Vadera, który - mimo nagłego zaniku kończyn, utraty 7 litrów krwi, poparzeń IV stopnia ponad 130% powierzchni ciała - nadal żyje, aby pozwolić się uratować imperatorowi (i robotom medycznym). Można być jednak mocno zaskoczonym losem biednej Padme, która umiera z niewyjaśnionych przyczyn (robotów zabrakło?) po udanym, niezbyt długim ani męczącym porodzie. Właściwie można stwierdzić, że główną przyczynę jej śmierci stanowi scenariusz, bo w tym przypadku niemal nie sposób zrzucić winy na NFZ.

Kolejna sprawa to kompletny brak bystrości u większej części głównych postaci.
Otóż w Epizodach IV - VI okazuje się, że przeciętny rycerz Jedi wyczuwa zaburzenia mocy jak japońskie dziecko trzęsienia ziemi. Wszak Lord Vader, jak również Imperator z odległości wielu kilometrów wyczuwają obecność Obi - Wana, jak również Luke'a i vice versa.
"Czuję silne zaburzenia mocy" itp. - to słowa, które w epizodzie III nie padają ani razu z ust "największych mistrzów" Jedi, mimo że najpotężniejszy z Sithów kręci się koło nich równie blisko jak owsiki koło tyłka.
Ale to nie wszystko, bo obserwując niecne zachowanie Palpatine'a nawet Stirlitz nabrałby poważnych podejrzeń, a tymczasem wszyscy "mędrcy" i "mistrzowie" demonstrują tu spryt i przebiegłość równie głębokie i wyostrzone jak iloraz inteligencji Dżordża Dablju.
I kiedy wreszcie Anakin odkrywa ponurą i przerażającą prawdę (odkrywa to tu naprawdę mocno przesadzone słowo, bo jak to prosty, wiejski chłopak, musi wszystkie szczegóły usłyszeć od Palpatine'a, i wtedy dopiero zaczyna się stopniowo domyślać o co chodzi), ciąg dalszy tego wątku staje się całkowicie naturalny, życiowy i niewymuszony.
Otóż chłopak spokojnie sobie wychodzi, na odchodnym zapowiadając senatorowi że go zadenuncjuje. Senator z przyklejonym uśmiechem na ustach (prawie już słyszałem "dziękujemy, zapraszamy ponownie") oczywiście pozwala mu wyjść bez problemu, po czym spokojnie siada w fotelu i czytając gazetę czeka na przybycie stróżów prawa. Stróże prawa przybywają w składzie jeden Strażnik Teksasu oraz trzech statystów. Wzywają niecnego Senatora do poddania, czemu ten odmawia. Wdaje się z nimi w bójkę, w efekcie której statyści giną (na litość Boską - mogli pożyć chociaż 1 Gołotę, a giną wszyscy trzej w najwyżej 2 sekundy).
Tu jesteśmy już najdalej centymetr od happy endu, gdy w pojedynku dwóch Czarnych Mistrzów górę bierze ten dobry, jednak naturalne dla Jedi opory moralne (tutaj kompletne zaskoczenie, bo któżby mógł się spodziewać takiej sceny) pozwalają złemu postawić na swoim.

Warto też wspomnieć o niewątpliwie atrakcyjnej wizualnie i absorbującej intelektualnie przemianie Imperatora. Otóż porażony swymi własnymi promieniami ciemnej strony Mocy, w czasie około 20 sekund przemienia się on z rześkiego, czerstwego, sympatycznego pana w średnim wieku w pomarszczonego, skurczonego i bladego grzyba. Fakt, że w innych częściach Sagi, poddawani podobnym zabiegom bohaterowie pozytywni nie odczuwają żadnych takich efektów najwyraźniej nie ma dla Lucasa znaczenia - wszak dobry bohater zawsze musi być przystojny, a zły niekoniecznie.

Jednocześnie postępująca szybko przemiana Anakina z postaci pozytywnej w negatywną potrafi doprowadzić do płaczu nawet najspokojniejszego psychologa. Otóż biedny ten chłopiec przeżywa okropnie przykry sen. Treść snu stanowią okrzyki - bólu czy rozkoszy, niełatwo w tym przypadku stwierdzić, bo Natalie Portman się nie wysiliła - generowane przez jego żonę. Domyślić się należy, że sny owe dręczą naszego młodego bohatera regularnie, gdyż na ukazanie tego faktu zabrakło w filmie miejsca (wszak widz to istota inteligentna, sam domyśli się tego, czego mu się nie pokaże). W efekcie owych snów, dręczony naprzemiennie przez zazdrość i obawy o los swej żony Anakin szuka prostego, na miarę swych skromnych możliwości intelektualnych, rozwiązania.
Rozwiązanie takowe podsuwa mu Imperator. Proponując biednemu potencjalnemu rogaczowi przejście na ciemną stronę Mocy, obiecuje mu jednocześnie nabycie pewnych umiejętności bioenergoterapeutycznych, co ma zapewnić Padme długie i spokojne życie. Chłopiec szybko podchwytuje ten pomysł, usiłuje go przemyśleć, po czym dochodzi do wniosku, że to istotnie rozwiązanie proste, szybkie i wygodne dla wszystkich. Wątek cierpień, rozterek moralnych, gniewu, wątpliwości i konfliktu wewnętrznego Anakina można zaobserwować praktycznie wyłącznie przyglądając się wysiłkowi na jego twarzy podczas prób artykulacji co bardziej skomplikowanych myśli.
Jednocześnie stopniowa metamorfoza naszego bohatera w Lorda Vadera objawia się wyraźnie w jego powierzchowności poprzez coraz bardziej przetłuszczone włosy i umalowane na ciemno powieki (w ostatniej fazie również poprzez stopniową utratę kończyn).

Kolejna kwestia to nadmierne splątanie wątków Epizodu III z tymi występującymi w pierwotnej Trylogii. Lucas w Epizodzie III najwyraźniej postanowił związać wszystko ze sobą na siłę, co owocuje wyobrażeniem, że tak naprawdę wszystko dzieje się w niewielkim gronie "grupy trzymającej władzę", a Galaktyka to tylko niewiele znaczące tło. Dwa najpopularniejsze chyba na świecie filmowe roboty - R2D2 oraz C3PO, dzielnie urozmaicające fabułę już od pierwszej części i znakomicie znane głównym bohaterom, w Epizodzie IV wydają się być Obi - Wanowi - jak sam stwierdza - zupełnie obce. Chewbacca okazuje się być dobrym kumplem Yody. Gwiazda Śmierci, w Epizodzie III już na poły zbudowana, okazuje się być gotowa dopiero po kilkunastu latach (bo właśnie wtedy toczy się akcja Epizodu IV), ale jednocześnie po jej zniszczeniu odbudowa następuje zaskakująco szybko i już w "Powrocie Jedi" niewiele brakuje do jej ponownego ukończenia.

Poprzestanę już chyba na tym, choć jeszcze długo można by wymieniać podobne "kwiatki", których nie sposób ocenić inaczej jak tylko kompletnego spaprania fabuły, spaprania klimatu i spaprania całej Sagi.

Pora przejść do pozostałych aspektów filmu.

Na efektach specjalnych zdecydowanie nie oszczędzano. Pojawiają się, można by rzec, wytryskują z każdego zakamarka, z każdego szczegółu. Niestety. O ile walka mistrza Yody z Hrabią Duku w Epizodzie II potrafiła wywrzeć niesamowite wrażenie, o tyle oglądanie tych samych skoków, podskoków, wyskoków, odskoków (nie tylko ze strony Yody) itp. nawet najbardziej wytrwałych fanów doprowadzić może do łatwego uśpienia lub ewentualnie do sensacji żołądkowych. Występuje tu podobne zjawisko do tego, które zaobserwować można było przy okazji oglądania Matriksa - nowy efekt jest fajny póki jest nowy, potem nie ma już sensu pakować go do filmu na siłę, a już na pewno nie w tak hurtowych ilościach. Charakteryzacja jest przeważnie poprawna, ale tu trudno było się spodziewać rewelacji po tym co wniosły poprzednie 2 Epizody.
Niestety absurdy typu generał Grievous (ten robot z czterema lightsabre'ami) czy roboty drążące myśliwiec Obi - Wana dodatkowo prowadzą do konstatacji, że w Galaktyce technologia zamiast się rozwijać, cofnie się radykalnie przez kilkanaście lat, czyli do Epizodu IV.

Dialogi są przeważnie takie sobie - to znaczy sztywne. Odgrywane też z niewielkim zaangażowaniem (chlubnym wyjątkiem jest tu Ian McDiarmid), przypominają bardziej odczytywanie wiadomości z promptera niż rzeczywiste rozmowy. Nie sposób doszukać się w nich prawdziwych emocji bohaterów, co jest jednym z czynników wyjątkowego spłycenia konfliktu wewnętrznego Anakina, jak również jego konfliktu z otoczeniem.

Muzyka i udźwiękowienie to wyjątkowy plus dla całego filmu. Choć może brakuje jej nieco mrocznego, sagowego klimatu, a przeważa bardziej akcja, to mimo tego można uznać ten element filmu za całkiem pozytywny.


Wreszcie podsumowanie: Jeśli lubisz Gwiezdne Wojny, nie oglądaj Epizodu III. Jeśli nie lubisz Gwiezdnych Wojen, nie oglądaj Epizodu III. Jeśli Gwiezdne wojny są Ci obojętne - obejrzyj Epizod III, znielubisz Gwiezdne Wojny.

--
"Młodziak, szczyl, szaleniec. Poprowadził nas na zgubę, pół Strasznego Lasu żeśmy przeszli, potwory nam wszystkie muły wybiły, a on... Kurde, żesz... złapał potwora i wychędożył! Normalnie wychędożył!"

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Agnieszka7K - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Ja tylko parę słóweczek, odnoszę wrażenie czytając komentarze szanownych,że żadne z Was nie obejrzało filmu z polskim dubbingiem a ja i owszem ,bo z chłopaczkiem małoletnim byłam, zafascynowanym zresztą całą tą gwiezdną sagą i co wam powiem to to ,że Yoda Mariusza Czajki Wielki Mistrz...KOMEDII to jest, to tyle dziękuję za uwagę

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Obejrzałem wczoraj. Czytając tuż po premierze pierwsze z wrzuconych tu recenzji, spodziewałem się kawałka niezłego kina. Niestety, okazało się, że zawiodłem się conieco. Kolega mi opowiadał, że gdy sam był na EIII w kinie, zasnął jakies 40 minut przed końcówką. Zdziwienie mnie ogarnęło, no bo "jak można zasnąć na GW"? Ale po obejrzeniu filmu przestałem się dziwić, co więcej - sam zmęczenie momentami odczuwałem. Jak ktoś tu powyżej powiedział: sceny walk przeplatane nielicznymi dialogami, na dodatek dialogami niewysokich lotów, dialogami płaskimi niczym moje biurko. Żeby było zabawniej, walki też były momentami nużące - wciąż to samo i to samo - migające światełka lightsaberów na ciemnym tle, postaci wymachujących z kolei niewiele... Pomijam fakt, że walki były same w sobie wykonane niezbyt przekonująco. Z wyjątkiem pojedynków Yoda vs. Palpatine i Obi1 vs. Vader były nieznośnie powolne... Panowie machali mieczami (które nota bene wagowo składają się z samej rękojeści) jakby to były średniowieczne półtoraki - powoli, ciężko, niesamowicie sztywno. Tak jakby szermierki (chociaż "szermierka to chyba za duże słowo do określenia tego, co tu zaprezentowano) uczyli się kilka dni przed kręceniem walk.
Dalej - umiejętności osławionych Jedi - podpisuję się pod słowami Moriela. Niby najwspanialsi wojownicy w historii Galaktyki, a szturmowcy, którzy w starej sadze hurtowo robią za mięso armatnie (i to w wykonaniu Luke'a, któremu z racji krótkiego treningu chyba daleko było do starych Mistrzów...), tak więc owi szturmowcy, co byli przerabiani na kotlety, tutaj zaledwie w grupkach kilkuosobowych są w stanie przy minimalnym wysiłku wytłuc Niesamowitych Jedi. A NJ są jedynie w stanie spoglądać, jak ich Nemezis naciska spust... A gdzie ich osławiona i nieraz pokazywana umiejętność odbijania pocisków? Tandeta, jednym słowem tandeta... Kto im dał tytuły Masterów - tego ja nie wiem... Jest też przesada w drugą stronę: wiem, że Obi jest Mastah i wogóle, ale Grevious powinien tymi czterema saberami podciąć go gustownie z każdej strony. Dooku nie był żółtodziobem, a ponoć to on uczył Generała. Widocznie los (czyt. Lucas) chciał inaczej...

Jedno mnie też bardzo zaciekawiło. Wiem, że wymóg scenariusza, że Vader, że przyjaciele itd. Ale czemu Obi1 po prostu nie dobił Dartha? To przecież typowo ludzki odruch... Okazałby mu tym łaskę - facet przecież cierpiał jak mało kto... A Obi nie - on się odwrócił i poszedł w swoją stronę. Twardziel taki. Pewnie pomyślał - "nie będę dobijał nieuzbrojonego wroga..."

Generalnie: za dużo efektów ("syndrom matrixa"), za mało logiki, dialogi słabe, bardzo słabe dialogi... Wogóle jakoś tak sztywno wyszło. Warto obejrzeć po to, by móc się potem chwalić - "Widziałem wszystkie Gwiezdne Wojny"

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
p1otr - Superbojownik · przed dinozaurami
a mnie podczas ogladania filmu rzucila sie jedna mysl ktora nie daje mi spokoju - skoro Padme umarla przy porodzie to czemu Leia w VI czesci opowiada Leke'owi jaka ja pamieta

--
sygnatura sprzedana.

K_RISS
K_RISS - Superbojownik · przed dinozaurami
Bo kiedyś Lucas podniecał sie Frankiem herbertem, a teraz robi kichę dla dzieci, które uważają, że MJackson zawsze był biały.
Forum > Forum Filmożerców > Star Wars Episode III
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj