Tęsknię do czasów, kiedy sci-fi horror kręcili świetni reżyserowie, z dobrą obsadą drugoplanową, kiedy jeszcze komputer nie zastępował scenerii.

Np.:

Predator (1987) - John McKiernan (m.in. Szklana Pułapka, Polowanie na Czerwony Październik)
Alien (1979) - Ridley Scott (nie trzeba przedstawiać)
Terminator (1984) - James Cameron (jw.)
The Thing - John Carpenter (klasyk tego kina)

Te filmy doskonale się ogląda, w ogóle się nie starzeją. Nowoczesne produkcje nie mają tego "czegoś". No bo co?
"Jestem legendą"? - bez jaj
"Znaki"? - kiszka kaszanka
remaki Predatora, Terminatora, Aliena - dno i metr mułu
"X-Men"? - ciągnie na kapitanie Jeanie-Lucu Picardzie i niezłym szwarccharakterze (Ian McKellen), ale ogląda się jak teledysk
"Event horizon"? - jako jedyny się jako tako broni, choć przesadnie epatuje krwią. Mocne punkty Neill i Fishburne.

Powiedzcie, drodzy Bojownicy skąd taka posucha w moim ulubionym gatunku? A może nie potrafię dotrzeć do dobrych współczesnych produkcji?

Wydaje mi się że reżyserom się teraz nie chce kręcić. Robią komerchę. Mają ludzi którym mówią co ma jak wyglądać. Potem tabuny osób siedzą przed komputerami, a aktorzy grają na niebieskim tle.
Wygodnictwo. Nie trzeba czekać na odpowiednią pogodę, słońce itp. Wszystko wygenerowane będzie w komputerze.

Kino amerykańskie jest takie plastikowe, sztuczne. Wolę ostatnio kino europejskie.

Tak, uczniom się nie chce uczyć, studentom studiować, wszyscy chcą dojść do pieniędzy szybko, łatwo bez wysiłku...
A tak się nie da robić filmów. Dobry film to pomysł, scenariusz, aktorzy, kasa i czas. Filmy teraz kręci się jak telenowelę i co najważniejsze ma się zwrócić. Jeśli nawet jesteś dobrym i topowym aktorem- to po klapie z filmem nie tak szybko zaproponują coś dobrego.
Ciekawy był film z Melem Gibsonem (dwoje dzieci, on pastor, kryzys wiary itd.- zapomniałem tytułu), za scenerie robiło tylko pole kukurydzy, a jak trzymał w napięciu. Nie złe SF.
Dzisiaj popatrzyłem na THora- klasyczny amerykański film, jak popcorn, zjesz, zrobisz brzydką kupkę (w przeciwieństwie do zdrowej z reklamy).
Większość filmów (a staram się być na bieżąco), oglądam na przyspieszeniu. Inaczej się nie da.
A jak już coś jest w miarę ciekawe- to wówczas młodzi mówią: łeeeeeeeeee, nuda, nic się w filmie nie dzieje, czytaj, akcja ma iść do przodu jak w np. Quake czy innym

akurat znaki są cienkie a Cameron odpowiada za tą kaszanę co jest w kinach bo film ma mieć gigantyczny budżet (połowa na CGI , reszta na promocję a scenariusz jakieś 100 $) tak to u niego wygląda i wszyscy potem walą na szmirowate Smurfy w kosmosie.Jedyny dobry sf w ostatnich latach to Moon.

@gadH - widziałeś "Pandorum"? Jak na scifi z ostatnich paru lat to całkiem dobry film, momentami czuć klimat z "Event Horizon" czy "Aliena", ale to już nie to samo. Mimo wszystko możesz obczaić. "Star Trek" J.J. Abramsa z 2009r. też mimo wszystko daje radę.
A tak w ogóle to CGI, blueboxy, greenboxy, 3D i reszta high-techowych rozwiązań nawet na najwyższym poziomie nie zastąpi prawdziwych makiet, scenografii, kostiumów, które wyglądały po prostu naturalnie. Prosty przykład - stara trylogia "Star Wars" prezentuje się wg mnie znacznie ładniej niż nowa, która momentami wygląda jak powycinane renderowane cut-scenki z jakichś gier na PC.
Także ostatnio przekopuję się przez imdb czy inne filmweby w poszukiwaniu starych produkcji scifi, które nawet jeśli efekty mają badziewne, to w wielu przypadkach biją na głowę pod względem fabuły popierdółki typu "Avatar" czy "Transformers". Tylko zastanawiam się, co będę oglądał, jak już zaległości nadrobię...

Efekty specjalne Toma Saviniego

1. za pieniądze robi się filmy na jakie ludzie pójdą - może trochę winy lezy po stronie odbiorcy (masowego)?
2. film "obrabia" pewną ilość podstawowych schematów dramaturgicznych np dawne Star Wars to zwykły western tyle ze w kostiumie Sci Fi. Po pewnym czasie przyjdzie młodsza widownia która pewnych filmów nie widziała i będzimy mieli znowu ożywienie "sztuki filmowej"

I kolejne remaki.

Ha, "Forbidden planet"- to był film, czarno- biały, późna pora emisji i strach. I po latach oglądając go- niewiele zmienił się w odbiorze.
Przy okazji, dobrze ogląda się serial Serenity jak i film na podstawie serialu.
Pamiętam "Gwiezdną eskadrę", Battlestar Galactica niech się schowa, bardzo mnie wciągnął ten serial i co, duuuuupa, przestali dalej kręcić, tak jak Serenity.
Jak dałem recenzję Moona tutaj, to napisali: nuda, ciągnie się długo, nic się nie dzieje. A właśnie ten film ma to coś, przy okazji wszystkie tła, maszyny- to było kręcenie na miniaturach, przez co realizm jest super.
Pierwsza Diuna, ta ze Stingiem- też ma taki klimacik ciekawy.

Willow - gdzie grały prawdziwe karły.

Ja nie oglądam już właściwie nic nowego, wszystko jest kalką wszystkiego. Dorzucą kilka dupeczek i pierdyliard efektów specjalnych to na pewną będą tłumy w kinach. Ostatnio odświeżam sobie "X-Files", to był serial .... ;(

Ech, kiedyś to było lepiej, piwo za darmo, kobiety piękniejsze i wódka mocniejsza. Starzejesz się pan.

Przykłady dobrych filmów SF z ostatnich lat :
- Pandorum (już wymienione) - zwłaszcza klimat w kokpicie
- Dystrykt 9 -co z tego że Krewetki są CGI, skoro chodzi o przedstawienie rasizmu (gatunkizmu?) niż o efekty?
- Zew Cthulhu - niemy cz-b film zrobiony w klimatach expresjonizmu, wierna adaptacja opowiadania ojca horroru H.P.Lovecrafta

Obejrzałem to Pandorum i dajcie panie spokój [łapka]

Wydaje mi się, że psy to wieszać na scenarzystach, bo teraz jak chcesz dobrego mordobicia, to dostajesz jakieś pseudofilozoficzne gówno Nie lubię jak kino akcji udaje cokolwiek innego.


Ale co z tego, że nowych się nie robi? Możecie obejrzeć stare po raz fafnasty. Ja np. ostatnio doszłam do wniosku, że wolę obejrzeć coś, co jest stare i dobre po raz któryś niż tracić czas na nowe i papkowate.

:margot
a to scenarzysci wrocili do pracy? bo ostatnio slyszalem, ze strajkuja, i stad w Holywoodzie kreca taki syf

cos Ci sie pocalkowalo, strajkuja to gwiazdy porno

Fikoły zastrajkowały?? Dlaczego?!

A bo ja wiem, dildo za slabo czyszczone byly czy cos
chyba chodzilo o to, ze za malo zarabiaja