Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Półmisek Literata > Uwaga Długie ! (proszę o opinię)
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Hej pewnego czasu publikowałem na portalu X pewne opowiadanie, poczym zaprzestałem, chciałbym abyście się z nim zapoznali, i doradzili czy powinienem się dalej tym trudzić czy odpuścić ;)
Miłej lektury ;)

Prolog

Doskonale widział mieszkańców wioski kryjącej się w dolinie, mimo iż był na wzniesieniu, czuł ich woń, wyczuwał emocje, radość, poczucie bezpieczeństwa, spokój Lecz wiedział,
że to się zmieni, musiał wyżywić swoją rodzinę. Całe stado liczyło na niego, przecież był
ich przywódcą. Musiał ich poprowadzić. Kątem oka dostrzegał swojego syna. Miał zaledwie rok, lecz był o wiele większy i silniejszy od reszty, nie miał sobie równych. Spojrzał w kierunku wioski, mieszkańcy niczego nie podejrzewali, część z nich była w swoich domostwach,
a większość z nich świętowała ukończenie budowy okrętu, tak wielkiego, że pomieściłby wszystkich mieszkańców. Na murach kręcił się tylko jeden wartownik, bramy były otwarte,
nic im nie mogło przeszkodzić. Już pora

Wystąpił przed oddział, obrócił się i spojrzał w oczy swojemu synowi, patrzył tak przez moment. Dostrzegł w nich rządzę walki, teraz był pewien jego zapału.
- Zostaliśmy do tego zmuszeni przez los, wielu z was zapewne nie popiera tego, jak i ja sam. Ale musimy to zrobić! Przebiegał wzrokiem od jednego pobratymca do kolejnego Musimy ich zaatakować! Musimy zdobyć pożywienie! To Oni wycieli nam las, nasz dom! By stworzyć ten piekielny okręt! To przez nich wyginęła zwierzyna w lesie! Przez nich nie mamy czym nakarmić nasze dzieci i żony! Zróbmy to dla nich! Nie znajcie litości! Zabijcie wszystkich!

I ruszyli, nie było już odwrotu.

Rozdział 1

Za naszych wspaniałych szkutników! Za piękne Sirplle! Niech nigdy nie zatonie!- Wznosił toast Trefl, wódz wioski.Odpowiedział mu ogromny chór mieszkańców, zabawa trwała w najlepsze. Spożywano ogromne ilości piwa miodowego, czemu towarzyszyły liczne gry
i zabawy.
Na sterburcie Sirplle siedział pewien młodzieniec, zwali go Aloj, był strażnikiem na statku. Siedział wpatrzony w kierunku centrum wioski, przechodziły go różne myśli, by opuścić statek i bawić się wraz z mieszkańcami.
To była najgorsza kara jaka mogła go spotkać. Szczerze wolał więzienie, lecz rada wioski okazała mu litość i zamiast miesiąca więzienia musiał być strażnikiem do kolejnego przesilenia. Nienawidził
tej kary tak szczerze jak żałował tego co zrobił, mimo iż był to wypadek. Sumienie nie dawało mu żyć. To z jego winy zginął jego brat, podczas budowy okrętu. To on nie przywiązał lin gdy on malował bocianie gniazdo.
Ultra dostał za zadanie pomalować stojący maszt i bocianie gniazdo zaczął od góry Aloj miał przywiązać liny lecz, nie zrobił tego z tylko jemu znanego powodu. Ultra będąc pewny, że jest przywiązany wyszedł z bocianiego gniazda, malując poślizgnął się na krawędzi i runął w dół wprost przed młodzieńca, niestety malarz zginął na miejscu.Ta Wizja męczyła Aloja gdy tylko zamknął oczy.
Okrzyki z wioski stawały się coraz głośniejsze, cienie coraz szybciej się poruszały. Przysłuchując się dłużej zrozumiał, że to nie są już odgłosy muzyki lecz wrzaski, krzyki przerażenia, ktoś zaatakował wioskę!
Co robić? Szykować Sirplle do wypłynięcia? Wspomóc osadników w walce? Kto nas zaatakował?! Dlaczego?
Założył cięciwę na łuk, poprawił kołczan na plecach, sprawdził miecz w pochwie. Złapał pochodnię w dłoń i pobiegł w kierunku osady. Miarowo zbliżając się do wioski odgłosy walki i krzyki stawały się coraz głośniejsze, nagle zatrzymał się jak wryty, to były ogromne pająki! Dlaczego nas zaatakowały? Nie ma czasu na rozmyślania. Biegł dalej, do centrum by wspomóc mieszkańców w walce. Wybiegł za róg, stał tam jeden z najeźdźców.
Był ogromny sięgał mu do piersi, jego nogi były grubości tułowia Aloja, jego trzy pary oczu patrzyły na niego, głodnym pełnym nienawiści spojrzeniem.
-Dlaczego?! Wykrzyknął Młodzieniec niezbyt spodziewając się odpowiedzi, pająk zrobił krok do przodu, otworzył gębę, jego kły były ogromne. Aloj osłupiał nie mógł nic zrobić, gdy pająk był coraz bliżej, już go prawie miał, już próbował go gryźć. Rozległ się świst, to 14 letni Etirb ugodził mieczem pająka prosto w głowę. Zwierze zaczęło się wić wpadło w szał zaczęło iść w kierunku wybawcy Aloja, on bezbronny zaczął się cofać. Aloj poczuł w sobie odwagę, jak krew napływa mu do mięśni, nagły zastrzyk adrenaliny, czuł, że zaraz energia go rozsadzi. Wyciągnął miecz zamachnął w kierunku pająka, gdy miecz uderzył w jego nogę poczuł jak bez problemu zanurza się w jego ciele i odcina mu nogę, wykonał pchnięcie, przekuwając mu odwłok, a następnie przebił mu głowę mieczem. Wyciągnął utknięty miecz Etriba i mu go oddał, po czym pobiegł dalej w kierunku centrum.
To co tam zobaczył zamurowało go, na ziemi leżało wiele ciał, dzieci, kobiet, mężczyzn. Prawie cała wioska została wymordowana! Widział jak troje mężczyzn walczy ostatkami sił z ogromnym pająkiem, dwa razy większym od reszty. Oczy zaszły mu łzami wiedział, że to koniec. Zrozpaczony upuścił miecz, zdjął łuk założył strzałę, naciągnął, strzała świsnęła, nie trafił! W napływie złości rzucił łuk, podniósł miecz i pobiegł oszalały, z dzikim niezrozumiałym okrzykiem na bestie. Zabiegł go od tyłu skoczył mu na odwłok, pająk zaczął się wierzgać. Złapał się długich włosów wystających z odwłoka, zaczął dźgać mieczem i ciąć bestie jak popadnie, nie patrzył jak, nie patrzył gdzie. Mieszkańcy widząc ten desperacki akt młodzieńca przyłączyli się do niego, po kilkunastu ciosach bestia padła na ziemie, wciąż się ruszała. Aloj uniósł miecz by zakończyć żywot tego stwora, gdy dostrzegł na wzgórzu setki czerwonych oczu zbliżających się do wioski, opuścił miecz. Nie mieli szans obrony, musieli ratować się ucieczką.
Polecił stojącemu Etribowi aby zwołał wszystkich żywych mieszkańców na Sirplle, muszą uciekać! Jak tylko Etrib oddalił się, on i dwoje pozostałych przy życiu wieśniaków pobiegli w kierunku Okrętu. Biegli tak około 10 minut mijając po drodze truchła bestii oraz ciała wieśniaków. Poczuł ogromny żal i frustrację. Dokąd uciekać? Gdzie się udać?
Gdy dotarli na statek zaczęli przygotowania do wypłynięcia, podnieśli żagle, wyciągnął kotwicę i wyczekiwał na Etriba z resztą wieśniaków. Nawet z tej odległości w świetle płonącej wioski było widać, że nikt się już nie broni, a pająki wynoszą ciała wieśniaków, poczuł jak po policzku spływa mu łza. Zobaczył w oddali zbliżające się sylwetki. Już po chwili poznał, że to jest Etrib. Prowadził troje wieśniaków.
- Nikt więcej nie przeżył?! krzyczał z daleka do niego.
Był pewien odpowiedzi, ale nie chciał jej usłyszeć. Zostało nas tylko siedmioro! Z całej wioski! Gdy tylko Etrib dobiegł do Sirplle zobaczył kto przeżył, przyprowadził on drwala Porta, jego córkę Micro, oraz starca Sourca. Jak tylko weszli na pokład Aloj dał rozkaz wypłynięcia, a sam zszedł pod podkład sprawdzić czy mają jakieś zapasy. Szukał długo aż w końcu znalazł dwie pełne skrzynie zboża i skrzynie pełną narzędzi. Gdy wyszedł na pokład zobaczył, że oddalili się dość daleko od brzegu. Na pokładzie ujrzał wieśniaków rozpaczających nad Sourcem. Starzec zmarł.
- Nie ma czasu na rozpaczanie! Za burtę z nim! Musimy się zająć sobą! Mamy tylko dwie skrzynie zboża, i jedną skrzynie narzędzi, jest nas za mało abyśmy mogli założyć nową osadę, musimy udać się na jakiś obcy teren.


Rozdział 2

Morze było wzburzone, fale wlewały się na pokład Sirplle. Ciemne chmury malowały się na niebie, poruszały się szybko na sklepieniu, niczym pędzące stado koni. Gwałtowne powiewy wiatru pchały okręt w nieznanym kierunku. Młody Aloj leżał na pryczy w swej kajucie, od czasu ataku pająków pozostali przy życiu wieśniacy, uważali go za swojego przywódcę, czuł się za nich odpowiedzialny.

- Czy wystarczy nam jedzenia? Rozmyślał młodzieniec. Co powinienem zrobić? Czy płynąć dalej przed siebie i liczyć, że natrafimy na zaludniony ląd, a może zawrócić? Płyniemy już kilka dni i nocy, a mimo to nie dostrzegliśmy żadnego lądu, ani okrętu, może trzeba zmienić kurs? Rozmyślania przerwało mu ciche stukanie do drzwi.

- Proszę! Rzucił Aloj. Drzwi się rozchyliły, stała w nich Micro, mimo trudów podróży w

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
- Proszę! Rzucił Aloj. Drzwi się rozchyliły, stała w nich Micro, mimo trudów podróży wyglądała bardzo pięknie. Długie brązowe włosy, smukła bladawa twarz, zielone oczy, niczym młoda trawa, sprawiały, że młodzieniec w jej obecności zachowywał się, co najmniej dziwnie, serce przyśpieszało mu na jej widok, spijał każde słowo z jej ust, słuchał jej z największa uwagą.

- Przyniosłam Ci chleb. Mam złą wiadomość kończą nam się zapasy - Aloj słuchał jej uważnie, wstał, spojrzał jej w oczy, dostrzegł w nich zmęczenie, troskę. Dziewczyna mówiła dalej z zakłopotaniem Wystarczą nam na parę dni rejsu. Jeśli nie dopłyniemy do lądu, będziemy zmuszeni posilać się wyłącznie rybami, które uda nam się złowić.

- Wciągu paru dni dopłyniemy do lądu, a wtedy nie będziemy się musieli martwić o pożywienie.

- Mam nadzieję, że wiesz gdzie płyniemy. Żegnaj.

Gdy Tylko wyszła rzucił się na łóżko, męczyły go tysiące myśli. Wiedział, że liczy na niego, nie może jej zawieść. Wyszedł.

Na pokładzie wieśniacy grali w Wybuchającą kość. Gra ta polegała na rzucaniu kością szkieletu wypełnioną prochem strzelniczym, między wszystkimi uczestnikami zabawy, gdy ktoś nie złapał kość wybuchała i brudziła wszystkich wkoło białą farbą. Po czym nieszczęśnik, który nie złapał kości musiał wykonać zadanie, najczęściej było to dostarczenie składników do wykonania wybuchającej kości. Gdy zobaczyli Aloja zaprzestali gry.

- Czy Ty wiesz gdzie my w ogóle płyniemy?! Wrzeszczał drwal Porte. Płyniemy na pewną śmierć!

Całą wieczność spędzamy na tym statku! Kończy nam się jedzenie, a Ty, co? Tylko nas zapewniasz, że nie długo ujrzymy ląd, i gdzie on jest?! Jakoś go nie widzę! Może mi powiesz, co? Czy stchórzysz i uciekniesz do swojej kajuty?

-Tak samo wiem gdzie jesteśmy jak Ty! Nie mamy map, kończy nam się żywność, myślisz, że ja się tym nie martwię?! To jesteś w błędzie! Nie chciałem wam tego mówić, ale zmusiłeś mnie do tego! Mamy małe szanse na przeżycie! Pozostała nam tylko nadzieja!- Wrzeszczał Aloj. Więc przestań robić mi wyrzuty, z wielką przyjemnością, usiądę sobie na tłustym tyłku tak jak Ty, i nie będę się niczym martwić! Proszę przejmuj stery i płyń tą łajbą tam gdzie uważasz za słuszne! Przynajmniej tak nam się przydasz!

Aloj zobaczył lecącą ku niemu pięść i poczuł tępy ból pod lewym okiem, a następnie poczuł jak drwal uderza go w żebra. Ból był tak silny, że opadł na kolana, świat zaczął wirować, nastała ciemność.

Aloja ze snu wyrwał jakiś hałas, szarpnięcie okrętem.

- Co jest?! Wpłynęliśmy na jakąś skałę? Ląd!? Wybiegł z kajuty, stawiając każdy kolejny krok czuł cios drwala, miał wrażenie, że ma pęknięte żebra, w co najmniej paru miejscach. Wyszedłszy na pokład zobaczył przerażający widok. Piraci! Stał jak wryty, patrząc się na wrogów, którzy obezwładnili już resztę wieśniaków. Oprzytomniawszy dostrzegł, że najbliższy pirat ma żelazny miecz za pasem, szybkim ruchem wyrwał miecz, machnął w powietrzu, w kierunku właściciela miecza.Poczuł szarpnięcie, to miecz uderzył w rękę pirata, czuł jak miecz zanurza się, jak przecina skórę, zanurza się w mięśniach, dochodzi do kości łamiąc je bez problemu niczym młot. Ułamki sekund później zobaczył jak jego ręka leci w dół, jak piraci rzucają się na niego. Wykonał obrót, szybkim cięciem uderzył korsarza między żebra, ten padł na pokład bez tchnienia. Srebrna smuga leciała w jego kierunku, zablokował ją mieczem. Po zderzeniu mieczy, poleciał snop iskier, czuł siłę tego uderzenia, nadgarstki zapiekły go, tak jak by paliły się od wewnątrz piekielnym ogniem. Już zaczął wykonywać pchnięcie, gdy zobaczył jak pirat wymierza mu cios deską w głowę. Uchylił się, wykonał cięcie w głowę pirata poczuł uderzenie, jak miecz miażdży mu czaszkę, miał ręce brudne od krwi. Widział jak się osuwał na kolana, spojrzał Alojowi w oczy, po czym padł przed nim martwy na twarz. Piraci otoczyli chłopca, było ich zbyt wielu, aby mógł ich pokonać w pojedynkę. Spojrzał na Micro, Porta, Etriba, ujrzał jak piraci przykładają im noże do gardeł, zrozumiał, że jest na przegranej pozycji. Piraci stali wpatrzeni w niego z uniesionymi broniami, poluźnił chwyt, miecz stawał się coraz cięższy, opadł na pokład. Ujrzał jak pirat wymierza mu cios w głowę kawałkiem drewna, nie stawiał oporu, poczuł tępy ból, miał wrażenie, że po głowie przebiegło mu stado bydła.Padł na kolana, spojrzał na pirata bijącego go. Kolejne uderzenie. Widzi jak Etrib krzyczy, wyszarpuje się piratowi, uderza go w twarz, biegnie ku niemu. Za późno Etribie ja umieram Kolejny cios, uderza twarzą w pokład, została tylko ciemność

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Rozdział 3

Szum morza ucichł. Nic nie słyszał oprócz cichego oddechu jakiejś osoby, pobierała powietrze spokojnie, niczym górnik wydobywający obsydian. Była niedaleko, możliwe, że mógłby ją sięgnąć ręką. Czuł, że leży na czymś twardym. W powietrzu unosiła się woń stęchlizny, dawało się wyczuć wilgoć.

Otworzył oczy, mało dostrzegał w półmroku, leżał w bezruchu zastanawiając się , jak ma postąpić. Znajdował się w jakimś pomieszczeniu, przypuszczał, że w celi. Ściana była pokryta mchem, z sufitu zwisały glony. Leżał na kamiennej posadzce, czuł jej chłód. Przekręcił głowę w kierunku tajemniczej osoby. Siedział oparty o przeciwległą ścianę i wpatrywał się w Aloja. Ten widok przyprawił, młodzieńca o mrowienie na plecach. Wyczuwał empatię do owego kogoś. Stwór był cały czarny, miał kształty człowieka, lecz Aloj był pewny, że to nie mogła być istota ludzka. Miał długie ręce i nogi, bardzo krótki tułów. Jego białe oczy wydawały się nieobecne, niczym za mgłą. Nie posiadał włosów, jego głowa była całkowicie łysa.

-Gdzie jestem? Kim Ty jesteś? Gdzie są Micro, Etrib i Porte?! Wstał, spojrzał mu w oczy, miał ochotę wykrzyczeć jeszcze tysiące pytań. Stwór zaczął się trząść, Aloj cofnął się do ściany, serce biło mu jak dzwon. Potwór znikł, został po nim jedynie unoszący się, błyszczący, fioletowy pył. Chłopiec stał tak wpatrzony , jak resztki potwora opadają, gdy cały pył opadł, zaczął krzyczeć.

-Etribie! Micro! Porte! Jesteście tutaj!? Nikt mu nie odpowiedział, powtarzał swoje pytania jeszcze kilkakrotnie, aż znużony opadł na podłogę. Leżał tak całą wieczność, głód mu doskwierał niemiłosiernie. Sfrustrowany zerwał mech, poczym zaczął go żuć, miał ohydny smak, gdyby nie intensywne uczucie głodu, z pewnością by go wypluł.

Osunął się w sen, zapadła ciemność, błogi spokój. Stał na pokładzie Sirplle, Wiązał linę do masztu, zauważył biegnącą ku jemu Micro. Wręczyła mu w dłoń małe zawiniątko. Odbiegła, Obrócił się za nią, usłyszał huk. Spoglądając za siebie ujrzał leżącego Ultre, był martwy. Zerwał się ze snu rozejrzał się wokoło, usiadł, oparł się o ścianę, patrzył się tępo przed siebie, ponownie ogarnęła go senność. Siedział na okręcie, w wiosce świętowano ukończenie budowy statku. Po pewnym czasie okrzyki z wioski przestały przypominać dźwięki zabawy, lecz teraz były to odgłosy walki, krzyki kobiet, płacz dzieci, ujadanie psów Ciemność Biegł do centrum wioski, z jego miecza kapała świeża krew bestii, ujrzał tam wielkiego pająka, posłał strzałę, nie trafił Ciemność Właśnie kłócił się z drwalem, uderzał go, wraca do kajuty, wychodzi na pokład piraci najeźdźca uderza go w brzuch, czuje niewyobrażalny ból, ponawia cios, Aloj cierpiąc budzi się, otwiera oczy, widzi stojących nad nim mężczyzn. Było ich troje, są uzbrojeni, dwoje wyglądało na wojowników, a stojący z boku przypominał mnicha, był niski, miał fioletową szatę, aż do posadzki, w pasie tunika przepięta była sznurem. Rękawy się rozszerzały, trzymał jakąś księgę. Spod opadającego mu na twarz kaptura, było widać rdzawe oczy, bladą twarz, sine wargi. Jego wygląd wywoływał straszne wrażenie. Wojownicy przestali kopać młodzieńca, złapali za barki i unieśli. Zaczęli go prowadzić poprzez korytarz.

-Kim jesteście!? Gdzie mnie prowadzicie? Co z moimi przyjaciółmi?! Co mi zrobicie? Nie uzyskał odpowiedzi, postacie milczały.

Wlekli go korytarzem przez kilka minut aż doszli do rozstaju, korytarz rozdzielał się na trzy części, skręcili w lewo. Podążali nim całą wieczność, mijali wiele skrzyżowań, skręcając niejednokrotnie. Ujrzał małe białe światło w oddali, szli w jego kierunku, robiło się coraz większe, zaczęło go oślepiać, zrozumiał, że to wyjście na powierzchnie. Gdy byli parę kroków od wyjścia, próbował się wyrwać mężczyznom, lecz oni tylko zacisnęli mocniej dłonie na jego barkach. Jak tylko wyszli Aloj zorientował się, że jest w jakimś mieście. Widział małe drewniane domy, ich dachy były pokryte trzciną. Nie miały szyb w oknach, deski były popróchniałe. Niektóre budynki miały kominy. W oddali widział wyższe budynki, zbudowane z kamienia i pokryte ceglaną dachówką.

Za wszystkimi budynkami, w oddali stał Zamek, wydawał się mały, miał dwie wieże. Miasto było otoczone wysokim kamiennym murem, co kilkadziesiąt metrów stał strażnik. Na każdym rogu była wybudowana ceglana wieża, z pochodnią na szczycie drewnianego dachu. Chłopiec dostrzegł tylko jedną bramę, była otwarta. Jej potężna krata wisiała nieruchoma w powietrzu, nawet z odległości dwóch strzałów z łuku wyglądała na masywną. Ulica, którą prowadzili go oprawcy, była wyłożona płytami kamiennymi, mijali wielu ludzi, nikt nie zwracał na nich uwagi. Aloj nigdzie nie dostrzegał tajemniczego stwora. Czuł jak skręca mu się żołądek. Szli w stronę zamku, stawał się coraz większy. Po drodze mijali bramę, pręty składające się na kraty były grubości łydki chłopaka. Pilnowało ją sześcioro strażników, dwoje z nich miało łuki, a pozostali byli uzbrojeni w miecze. Zamek szybko rósł w ich oczach. Gdy mijali jakiś budynek, przypominający świątynie, wpadła na nich biegnąca dziewczynka. Spojrzała w górę, była blada, patrzyła litościwie niebieskimi oczami na Aloja. Na jej twarzy zamalował się uśmiech. Odbiegła. Im bliżej byli zamku tym więcej mijali ludzi. Gdy doszli do bramy fortecy, wystąpił naprzód zakapturzony mężczyzna, krzyknął coś niezrozumiałego. Chłopiec dostrzegł jakieś poruszenie na bramie, zaczęła się otwierać

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Rozdział Czwarty





Gdy brama się rozchyliła ujrzał ponure wnętrze zamku, szare, zimne kamienne ściany odrażały swoim wyglądem. Ze ścian zwisały dziwne, jarzące się czerwonym blaskiem pochodnie. Weszli do środka, brama zaczęła się zamykać. Zapanował półmrok. Prowadzili go do okutych metalem drzwi. Po otworzeniu drzwi jego oczom ukazał się odmienny widok, była to ciepła, estetyczna komnata, na ścianach wisiały obrazy. W kącie stał ogromny kominek, w którym żarzył się węgiel. Po środku Sali stał stół, na jego końcu siedział mężczyzna. Po budowie jego ciała Aloj stwierdził, że był kiedyś wojownikiem, jego szerokie barki okrywała srebrno-złota zbroja. Długie siwe włosy opadające mu za plecy były przepasane diademem. Twarz miał okrągłą, głębokie oczodoły, od kącika ust rozciągała się długa blizna aż do ucha. Szpiczasty nos idealnie komponował się z jego wojowniczym wyglądem. Mężczyźni go puścili, młodzieniec nie próbował uciekać, podszedł do mężczyzny.

-Kto Ty jesteś? Co zrobiłeś z moimi przyjaciółmi? Gdzie oni są!? Mężczyzna spojrzał na niego surowo, po czym wstał.

-To ja tutaj zadaje pytania! Usiądź proszę chłopcze. Aloj posłusznie wykonał polecenie, po czym nieznajomy także spoczął. Jestem Ular władcą tego miasta i okolic. Z pewnością jesteś głodny. Rekarcie! Przynieś proszę dzban piwa miodowego, oraz pieczone ryby. Jeden z wojowników wyszedł, Ular ponownie zwrócił się do chłopca, Kim jesteś? Jak trafiłeś na okręt piratów?

- Wybacz mi proszę za moje karygodne zachowanie. Jestem Aloj, pochodzę z wioski Pois.

Zostaliśmy zaatakowani przez olbrzymie pająki Przerwał mu wojownik, niosący jadło.

-Proszę jedz. Opowiesz później. Odparł Ular. Aloj zajadał się rybami, popijając piwem, smakowało wyśmienicie, od dawna marzył o czymś innym od sucharów i surowych ryb. Gdy skończył konsumpcję dokończył swoją opowieść, jak znalazł się na okręcie piratów.

-W lochach pod miastem, pilnował mnie taki tajemniczy potwór, który po tym jak na niego spojrzałem zaczął się trząść i znikł. Co to było?

-To był Ederman. Jest strażnikiem w naszych lochach. Czekał aż się obudzisz po czym teleportował się do mnie i powiadomił mnie o tym. Zaraz po tym wysłałem ich po Ciebie, minęło kilka godzin zanim tu się zjawiłeś. A zatem płynąłeś ze swoimi przyjaciółmi okrętem Dziwne, bo, w celach pod pokładem znaleźliśmy tylko Ciebie. Więc albo oni uciekli, albo przykro mi, ale oni nie żyją. Niestety żaden z piratów nie przeżył, abyśmy mogli się tego dowiedzieć. Alojowi naszły łzy do oczu, jak oni mogą nie żyć?! Dlaczego to wszystko mnie spotyka?! - Zgodnie z prawem, byłeś jeńcem, my Cię odbiliśmy, nakarmiliśmy i odziali, należysz teraz do nas. Jesteś naszym niewolnikiem. Posiadanie niewolników uważamy za haniebne, dla tego zwracam Ci wolność Aloju. Ale mam do Ciebie prośbę.

-Tak Panie?

-Późno już, dowiesz się o niej, kiedy indziej. Rekarcie zaprowadź proszę Aloja do przygotowanego dla niego pokoju w karczmie.

-Oczywiście.

-Do zobaczenia wkrótce Aloju.

Młodzieniec wyszedł za Rekartem, szli teraz w innym kierunku, na zewnątrz było ciemno, na ulicach panował spokój. Podążali szybko bez słowa. Po parunastu minutach doszli do budynku, który jak myślał Aloj, był karczmą. Był ogromny, zbudowany z cegieł, dach pokrywały deski, z komina ulatywał leniwie dym. Weszli przez drewniane drzwi do środka, uderzyła ich moc ciepłego powietrza. Wnętrze było przytulne, na podłodze był niebieski dywan, na ścianach obrazy, w kominku jarzył się ogień.

-Oto klucz, pierwsze drzwi na prawo na górze. Rzucił niedbale wojownik po czym wyszedł. Aloj powędrował na górę były tam tylko dwie pary drzwi, wszedł do pierwszych. Zdziwiony odłożył klucz na stolik, spodziewał się pokoju, a dostał całkiem spore mieszkanie. W salonie był kominek, podłogę pokrywał zdobiony dywan, na ścianie znajdowały się obrazy. Po prawej stronie obok łóżka znajdowały się trzy pary drzwi, wszedł w najbliższe z nich. Znajdował się w jakiejś pracowni po środku stał stół z narzędziami, obok piec, pod ścianami stały regały z szkicami różnych przedmiotów, od nożyc służących do strzyżenia owiec, aż do zgaru wskazującego pory dnia. Wrócił do salonu i wszedł w kolejne drzwi, był w pustym pomieszczeniu, szybko przeszedł do kolejnego miejsca. Było bardzo podobne do poprzedniego, lecz po środku znajdowało się spore zagłębienie z wodą. Wyszedł, położył się do łóżka, zaczął rozmyślać nad tym, co się dzisiaj wydarzyło, długo nie mógł zasnąć. Gdy obudził się ujrzał na stole tacę z owocami, paczkę i jakąś kartkę. Rozpakował szybko podarunek, jego oczom ukazała się szata, zdobiona złotymi nićmi, oraz pas wysadzany diamentami. Wziął do reki kartkę i zaczął czytać: Mam nadzieję, że noc minęła spokojnie, przyjmij te o to ubrania, jako dar, ode mnie. Rozejrzyj się po mieście, poszukaj pracy, zanim Cię wezwę do siebie minie trochę czasu. Nie próbuj opuszczać miasta, strażnicy są poinformowani, jeśli spróbujesz wyjść poza miasto, mają Cię ponownie wtrącić do lochów. Ular

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Rozdział 5



Odłożył kartkę na stół, wdział szatę, przypiął pas. Nowe ubrania pasowały na niego idealnie, niczym szyte na miarę, szata była wykonana z materiału tak delikatnego i miękkiego niczym płatki róż.

Aloj sięgnął po tacę z owocami, zadziwił go jej ciężar. Usiadł na krześle i zaczął się zajadać. Po niedługiej chwili zaczęły go męczyć myśli i wspomnienia, dotyczące Micro, Etriba, pozostałych wieśniaków. Zamknął oczy, widział zaatakowane Pois, widział jak bestie bezczeszczą grób jego rodziców, nawet ich nie pamiętał, jego Ojciec zginął podczas pijackiej bójki w gospodzie, Matka zmarła przy porodzie. Te wspomnienia sprawiły, że chłopcu łza pociekła po policzku, stracił ochotę na jedzenie. Odłożył talerz, z powrotem na stół.

Wyszedł z karczmy, nie wiedział, co ma robić przez cały dzień, zastanawiał się, kiedy wezwie go Ular, i czego chce. Na ulicy było wielu ludzi, postanowił iść w kierunku przeciwnym, do większości przechodniów. Po paru dłuższych chwilach spaceru natrafił na budynek, cały z cegieł z otwartymi metalowymi drzwiami, nad którymi widniała tabliczka z napisem Sklep z Broniami u Akliew niewiele się zastanawiając wszedł do środka, ujrzał dość pokaźny arsenał.

- Czy mogę w czymś Ci pomóc? Zapytała się zza lady rudowłosa kobieta. Miała jasną cerę, krwisto czerwone usta. Oczy miała nienaturalnego koloru, przypominającą purpurę, lecz po przyjrzeniu zmieniły się na niebieskie. Była budowy przeciętnego wojownika, muskulaturą dorównywała młodemu Alojowi.

- Czy możesz mi opowiedzieć coś o broni? Jaką powinienem wybrać do walki wręcz? Czym się kierować? Jaki rodzaj jest najlepszy?- Pytał z entuzjazmem młodzieniec, bacznie przyglądając się dziwnej kobiecie.

-Każdy Ci to powie, broń powinna być przedłużeniem Twojej ręki. To od Ciebie zależy, jaki rodzaj broni preferujesz, jedno czy dwu ręczny?

-Parę razy próbowałem walczyć, młotami, oraz długimi ciężkimi mieczami tu przerwał, do umysłu Napłynęła mu fala wspomnień, przypomniał sobie jak walczył z Etribem, on używał ciężkiego drewnianego badyla, którym musiał walczyć oburącz. Był o wiele wolniejszy od Etriba walczącego drewnianym mieczem, przez co był łatwym celem, uważał, że w walce lepsza jest szybkość, niż siła.- niezbyt mi to wychodziło, uważam, że lepsza w walce, jest szybkość niż siła.- Po tych słowach dojrzał błysk w oku handlarki, poczym zmieniło barwę na zieleń, gdy drugie dalej pozostało błękitne.

Tak masz rację bronie jednoręczne sprawują się lepiej w zwarciu, lecz to młoty i topory są bronią miażdżącą kości. Jest kilka typów broni, krótkie sztylety, przydatne jedynie do cichych zadań, typowej długości miecze, do różnego rodzaju walk. Według naszej zasady idealny miecz ma wymiar odpowiadający długości ręki, od nadgarstka do stawu barkowego. Są także miecze długie, przeważnie o długości półtorej ręki władającego, jest to broń dla silnych wojowników. Miecze są kute z różnych rodzajów materiałów, najczęściej są wykonane z żelaza, oraz Złota, możesz je u mnie zakupić, jeżeli masz wystarczająco dużo pieniędzy.

-Przykro mi, nie mam, czym zapłacić. Nie chciałbym Cię urazić, ale, jak Ty to robisz?

- Przepraszam, ale co? Odparła zdziwiona Akliew. Aloj po chwili zawahania rzekł:

- Jak zmieniasz kolor oczu? Jak Ty to robisz?

- To jest normalne u nas rzekła wyraźnie delektując się zszokowaniem Aloja.

- U nas, czyli? Dopytywał młodzieniec.

- Hmm to nie jest jakaś wielka tajemnica, więc mogę Ci to wyjaśnić. Ja nie jestem człowiekiem tak jak Ty. Jestem jedną z Ludu Folones. Nikt z was nie wie gdzie znajduje się moja ojczyzna, ani skąd się wzięliśmy tutaj. Nasz lud jest istnie tajemniczy, nikt nie zna naszych zdolności. Jesteśmy ludem walczącym, dawien dawno toczyliśmy wiele wojen. Aż w końcu przybyliśmy na wasz kontynent, i zaznaliśmy spokój. Pytałeś o nasze oczy, tak one są dość oryginalne. Zmieniają kolor odpowiednio do naszego nastroju, każda z nas ma inny kolor oczu, gdy się śmieje, lub złości, więc nie myśl, że jeśli poznasz reakcje jednej z nas, to poznasz zachowanie całego ludu.

- Ciągle mówisz o was Folonesach, jako kobiety, czy wy nie macie mężczyzn?

- Tak myślałam, że o to spytasz odpowiedziała z błogim uśmiechem na twarzy- nie, nie mamy w naszym ludzie mężczyzn, nasza rasa składa się jedynie z kobiet. Przepraszam, ale późno jest, dawno już powinnam zamknąć sklep, jeśli masz ochotę wpadnij jutro, może znajdę dla Ciebie jakieś zajęcie, abyś mógł zarobić na miecz.

- Dobrze, przyjdę jutro- Foloneskę widocznie uradowała ta deklaracja, jej oczy zmieniły kolor, na brzozowy.

- Do zobaczenia Aloju.

Wyszedł, na dworze było już ciemno, wracał do mieszkania, rozmyślając o dzisiejszych wydarzeniach. Zastanawiał się, jaką pracę zaoferuje mu Akliew. Po wejściu do domu zobaczył bochenek chleba, i pieczonego kurczaka na stole. Po zjedzeniu kolacji i wieczornej toalecie, poszedł spać, w nocy męczyły go dziwne sny. Widział jak Akliew wraz z jakimiś mężczyznami przybywa na ich kontynent, jak osiedlają się w jakiejś górze. Nagle usłyszał jak drzwi się rozchylają, i ktoś wchodzi do środka. Aloj zerwał się na nogi i przycisnął intruza do ściany, który zaskoczony reakcją chłopca upuścił tace z owocami.

- Jestem Artop właściciel karczmy, przyszedłem przynieść Ci śniadanie rzekł mężczyzna, nerwowo zerkając na rozsypane owoce.

- Przepraszam. Wystraszyłeś mnie, pozbieram je, dziękuje.

- Proszę bardzo poczym wyszedł. Chłopcowi serce łomotało w klatce piersiowej niczym dzwon, pozbierał owoce, odłożył je na stół, poczym ponownie udał się do łóżka. Znowu zaczął zastanawiać się, jaka praca go jutro czeka, aż w końcu znużony osunął się w sen.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Rozdział 6

Po drodze do sklepu Akliew, męczyły go myśli dotyczące nocnych wizji. Rozmyślał o nich aż doszedł do kramu.

- Witaj Aloju, tak myślałam, że przyjdziesz wcześniej. Twoja praca będzie dość łatwa, mam nadzieję, że umiesz pisać?



-Witaj, oczywiście. Za kogo ona mnie ma? Przeszło przez głowę Alojowi.
- To dobrze na zapleczu czekają na Ciebie dwie księgi, jeśli je przepiszesz, dam Ci broń, którą sobie wybierzesz.


- Oczywiście, już zabieram się do pracy.


- Dam Ci znać, gdy będę zamykać. Rzuciła niedbale poczym wyszła.

Powędrował na zaplecze, gdy zobaczył książki, jakie musi przepisać natychmiast stracił zapał do pracy, księgi były grubości, jego zaciśniętej pięści. Usiadł na krześle wziął pierwszą z nich na grzbiecie widniał napis Dzieje Minenium otworzył księgę, na pierwszej stronie widniała mapa,
Złotawe litery układały się w napis Minenium najstarszy kontynent Przyglądając się mapie znalazł tam małą czerwoną kropkę opisaną, jako Pois, napłynęła do jego głowy fala wspomnień. Stał na pokładzie Sirplle, Wiązał linę do masztu, zauważył biegnącą ku jemu Micro. Wręczyła mu w dłoń małe zawiniątko. Odbiegła, Obrócił się za nią, usłyszał huk. Spoglądając za siebie ujrzał leżącego Ultre, był martwy Siedział na okręcie, w wiosce świętowano ukończenie budowy statku. Po pewnym czasie okrzyki z wioski przestały przypominać dźwięki zabawy, lecz teraz były to odgłosy walki, krzyki kobiet, płacz dzieci, ujadanie psów Widział Akliew płynącą okrętem, podeszła do jakiegoś mężczyzny, trzymał w ręku dziecko, Spojrzała mu w oczy, przypominały zgnitą zieleń.


- Dopływamy już do lądu- Jego oczy zaczęły zmieniać kolor poczuł jak coś go szturcha, otworzył oczy. Stała nad nim foloneska.
-Starczy już na dzisiaj. Co?! Nic nie przepisałeś?



-Przepraszam, za bardzo się zainteresowałem księgą, potem ogarnęła mnie senność, od pewnego czasu miewam jakieś dziwne sny. Od wczoraj śni mi się wasza rasa, że płyniecie okrętem. Rozmawiasz z jakimś mężczyzną. W moim śnie on zmieniał kolor oczu. Ale to tylko jedna z moich wizji. Często śni mi się też atak, na Pois.


-Tak Hmm.. Bardzo dziwne są Twoje sny. Powinieneś powiadomić o tym Ulara.


-Ale jak? Nie mam z nim żadnego kontaktu.


-Jak przepiszesz księgi, skontaktuje się z Tobą, a tymczasem do zobaczenia jutro.



Wyszedł. Udał się do domu. Po wejściu do pokoju, spojrzał obojętnie na tacę z jedzeniem. Położył się do łóżka. Zasnął. Znajdował się na wzgórzu, patrzył na Pois. Zaczął mówić do pająków. - Zostaliśmy do tego zmuszeni przez los, Rozbrzmiał jego mroczny, lodowaty głos. Przebiegał wzrokiem od jednego Pająka do kolejnego Musimy ich zaatakować! Musimy zdobyć pożywienie dla was! To Oni wycięli nam las, nasz dom! By stworzyć ten piekielny okręt! To przez nich wyginęła zwierzyna w lesie! Przez nich nie mamy, czym nakarmić nasze dzieci i żony! To oni rozłościli naszego Pana! Zróbmy to dla niego! Nie znajcie litości! Zabijcie wszystkich! Obudził się, z jego czoła spływał pot, serce biło mu szybko niczym, galopujący koń. Do rana już nie zasnął




Mam nadzieje że doczytaliście dotąd ;) Podział na rozdziały wg. wrzucania na ten portal, opowiadanie nosiło nazwę "Minecraftowe opowieści" czy uważacie, że powinienem kontynuować lub zmienić na styl "realny" i nadać jakiś nowy tytuł ? A może dać sobie spokój ?

AntonLaFey
Fajnie się to czyta, ale jak dla mnie akcja zbyt szybko skacze z jednego miejsca w następne, tak , jakbyś chciał jak najszybciej skończyć. Powinieneś budować napięcie trochę wolniej i bardziej wyraziście nakreślać obraz danej postaci. Poza tym, zbyt mało opisu miejsca akcji. Tylko forteca,dwa domy z cegieł, pokoje, jakiś dywan , obraz , krzesło i to wszystko. Nie wydaje się Tobie, że to trochę za mało? Poza tym gramatyka - "...Aloj cierpiąc budzi się, otwiera oczy, widzi stojących nad nim mężczyzn. Było ich troje,..." - skoro widział mężczyzn, to było ich "trzech", a fragment dalej "...,dwoje wyglądało na wojowników." - powinno być "dwóch". Oczywiście te uwagi to prywatna opinia i nie musisz się z nią zgadzać. Pozdrawiam. AntonLaFey.
Forum > Półmisek Literata > Uwaga Długie ! (proszę o opinię)
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj