...jeżeli Agnieszka Radwańska w ćwierćfinale z Jeleną Ostapenko wygrała w dwóch setach 6:2, 7:5. Właśnie przed chwilą!

A w co grały?

Jeszcze zrozumiałbym entuzjazm jakby to był ćwierćfinał wielkiego szlema... albo chociaż wyższy wynik niż 2:0

Sport o tej porze w tygodniu? Olaboga, toż to nawet piwa nie ma jak spokojnie wypić!

Ja tam nie rozumiem entuzjazmowania się Radwańską, też nadmuchany ranking swego czasu, jeden fartowny finał wielkiego szlema i tyle

Szlema? w dwóch setach? to do końca robra przybiją gwoździa w takim tempie

spokojnie. Isia też miała swoje 5 minut narodowej podjary. w pewnym momencie nawet wszyscy zaczęli znać sie na tenisie, tak jak na skokach i piłce

:discordia nie zapominaj o formule 1

Formuła 1 sama z siebie stała się nie warta oglądania. Formula One Group tak skiepściło ten sport, że nie ma sensu oglądać czegoś innego niż tabele wyników po wyścigu, a i one przeważnie nie różnią się od listy startowej.

W ogóle ten sport to jakiś be. F1 nudna, kopacze bez sukcesów, Radwańska cieńka, skoczkowie się wyskakali, a następców nie ma, lekkoatleci coś tam robią, ale to tylko bieganie w kółko i rzucanie dziwnymi przedmiotami, ciężarowcy to sami sterydziarze...

Nie rozumiem entuzjazmowania się jakimkolwiek zawodowym sportem.

:stalowy, w e-sporcie jesteśmy ponoć całkiem nieźli, coś tam nawet wygraliśmy

Sport? Jaki sport? Teraz to komercja. Kiedyś to był agon! Czysty, szlachetny, uczciwy.

Z późnej epoki rzymskiej, bo z 267 r. n.e. pochodzi bardzo interesujący list pankratiasty, nachalnie żądającego od swego miasta wynagrodzenia: "Proszę o wydanie polecenia, aby mi wypłacono z miejskiej kasy moją pensję za zwycięstwo, które odniosłem na świętych tryumfalnych igrzyskach. Należy mi się ono za 48 miesięcy [...] W sumie proszę o przyznanie mi 2 talentów 3090 drachm z zachowaniem wszelkich praw i przywilejów miasta i jego rady" (Sel. Pap. II,306). Wymagania zawodnika wyglądają imponująco: prawie 16 ty-sięcy drachm oraz dodatkowe jeszcze przywileje! Tymczasem na skromne utrzymanie wystarczało wówczas, jak podaje A. Świderek[ 116], 20-25 drachm miesięcznie

i zawsze będziemy najwyżej "nieźli", bo nie jesteśmy Azjatami

:fiol78 zawodowy jeszcze spoko, bo na tym się trzepie hajs, ale szeroko rozumiany sport kwalifikowany, to już jakaś patologia

:stalowy E, właśnie to trzepanie kasy i w konsekwencji negatywne zjawiska, jak poświęcanie swojego zdrowia aby uprawiać sport mnie najbardziej brzydzą, jak to jest organizowane wisi mi kalafiorem.

:nevya On chociaż domagał się kasy za zwycięstwo, a nie udział w igrzyskach

:fiol78 no właśnie jak w grę wchodzi gruba kasa, to jeszcze się trochę opłaca niszczyć zdrowie, ale miliony ludzi uprawiają w sposób niszczycielski dla organizmu sport jedynie dla krążków - np. ja
Ani to zdrowe, ani nic z tego nie ma, oprócz bólu pleców

:fiol78 , na tej samej zasadzie brzydzę się pracą

A tak bardziej poważnie - sport to element naszej kultury, nie każdy go rozumie i "czuje", tak jak nie każdy potrafi rozumieć poezję. Nie wartościuję czy to dobrze, że ktoś się nie interesuje, czy niedobrze, po prostu mi takiej osoby szkoda

:nevya
Nauczyli mnie na studiach przed każdą czynnością pytać "po co?". Taka krótka teoria gier.
No i wychodzi mi, że książki, poezja, sport, rozwój wewnętrzny są potrzebne zazwyczaj w niewielkim zakresie. Po kiego grzyba czlowiek tak się w to angażował? Jeśli głównie dla przyjemności czy emocji to byłoby to przecież narkomaństwo?!

Bicek, tricek, nogi, Kant + kilka innych knig i wsio!

:jez_z_lasu , a to zależy w jakim ujęciu - bo sport praktykowany stymuluje przede wszystkim rozwój morfofunkcjonalny, choć oczywiście pełni też wiele innych funkcji i zaspokaja różne potrzeby. Natomiast sport oglądany należy traktować jako czystą rozrywkę, projekcję marzeń, motywację, wzorzec do wykorzystania w obrębie własnej kultury fizycznej i uczestnictwo w kulturze ogółem.

Ludzie posiadają różne potrzeby i nie skupiają się w swoim życiu wyłącznie na aspektach utylitarnych. Wydaje mi się, że to właśnie te przeróżne potrzeby były stymulatorem rozwoju cywilizacji. Natomiast podejście postrzegające je za bezużyteczne w pewnym sensie przypomina ideologię (a raczej praktykę) komunizmu.

:nevya
Postawmy odważne pytania/tezy:
A co jeśli się okaże, że kultura u homo sapiens jest przypadkowym driftem/glitchem ewolucyjnym, efektem ubocznym? Wcale nie ułatwiającym nam życia? Nie przyspieszającym zwiększenia jego jakości i nie zwiększający naszej badassowatości jako gatunku? Ot przypadek, jak grzebienie u dinozaurów?

:jez_z_lasu czy w ogóle jest sens szukać takiej analogii memu do genu? Po prostu to jest równorzędny pod pewnymi względami nośnik informacji.