:gatinha No, skoczków ciągle trzeba skądś ściągać i im pomagać...

:miss_cappuccino bo są różne rodzaje wypraw: narodowe, wielonarodowe, komercyjne a nawet turystyczne. Przy narodowych zaiste zazwyczaj MSZ-ty biorą na siebie koszty takich akcji ratunkowych. Podejrzewam, że to wyjście na Nanga Parbat było wyjściem komercyjnym. A wtedy wszelkie koszty bierze na siebie uczestnik/cy.

:gatinha przy śmiertelności sięgającej 10-12% rocznie sądzę, że większość jednak nie umiera w łóżku.

:miss_cappucino wbrew pozorom mam bardzo dużo empatii, nawet dla morderców, gwałcicieli czy pedofili. Po prostu mam skrajne obrzydzenie do ludzi, którzy świadomie, w pełni zdrowia umysłowego, kosztem siebie i swoich bliskich ryzykują, aby zaspokoić swoje chore ambicje i wybujałe ego.

:gatinha , raczej turystycznym, komercyjne to bardziej jest K2. No chyba, że cała ta akcja jest ustawką zobligowaną na finansowanie kolejnych wypraw, wtedy pokłony.

A wywołałem Cię, bo ktoś musiał pojechać ten okropny rząd żerujący na tragedii ludzkiej i budujący sobie w ten sposób dobry pijar. Zawiodłem się

:nevya nie jest tak, że potępiam ich w ciemno. Co nie zmienia faktu, że w pryncypiach mam inne zdanie.

:miss_cappuccino wierzę Ci, ale nie będę oglądała.

:lordkaftan a weź mi powiedz, może wiesz, jak to jest z tą chorobą wysokościową? Czy jest możliwe, że raz dopadnie tego samego gościa, a raz nie? Tak mnie to jakoś nurtuje od rana i nie umiem znaleźć informacji, a to w tym wypadku i w tej dyskusji miałoby pewnie jakieś znaczenie.
Tak czy Nowak, ględzenie "pomagać czy nie" w momencie zagrożenia czyjegoś życia jest zwyczajnie niskie.
Pomóc trzeba, a jak już go się uratuje to zawsze będzie można go op***ić

generalnie każdy może dostać wysokościówki, jest profilaktyka która przejawia się głównie przez odpowiednią aklimatyzację ale przy takich wejściach zawsze jest ryzyko.

:lordziq to wiem, chodziło mi o to czy to tak działa w przypadku tego samego osobnika? Czy to zależy tylko od warunków czy także od konkretnego organizmu. A mówiąc o skutkach : czy możliwe, że ktoś w tych samych warunkach raz złapie tę chorobę, a raz nie?

To trochę jak z chlaniem, możesz zazwyczaj wypić 0,7 i być w całkiem ok stanie ale raz na jakiś czas będziesz mieć gorszy dzień i trzy piwa Cię położą. Generalnie kiepskie uczucie, nie polecam

:lordziq porównanie prowadzi do kolejnej dywagacji: dlaczego himalaiści nie biorą ze sobą 0,7? I tak można długo

Bo od tego mają szerpów

:lordziq sugerujesz, że jakiś Szerp buchnął te 0,7 i zwiał? Oburzające

wrażliwość na chorobę wysokościową jest zmienna osobniczo, ale zależy głównie od aklimatyzacji. Aklimatyzacji nie da się nabyć "na zawsze*", to jest proces, który musi trwać przy każdym wejściu. Osoba, która w przeszłości dobrze tolerowała określoną wysokość może zachorować, jeśli źle rozplanuje odpoczynki lub zbyt szybko będzie się wspinać.

*Wyjątkiem jest zamieszkanie na danej wysokości, ale dotyczy to tylko tej wysokości

ponoć "nasi" brali na wyprawy mocne trunki. Papierosy też palili, ale tylko do 5 tys metrów

:lordkaftan ok, rozumiem, dzięki

Niektórych tak bardzo nie łapie, nawet gdy nie robią aklimatyzacji, ale dotyczy to nieco niższych wysokości, np. 6000m.

:tomcat_tc a jesteś pewien że istnieje w takich przypadkach coś takiego jak ... ubezpieczenie? Bo ja na przykład pewien nie jestem.

Mam nadzieję, że nie wystawili dzieci, żony/męża, matki i ojca na cierpienie - jeżeli inaczej to mam ich tam gdzie PZU.

Pytanie nie na temat, ale na temat
Ludź mieszka na większej wysokości, powiedzmy takiej Bogoty. Potem ludź mieszka nad Bałtykiem. Wtedy miał wiecznie powiększone węzły chłonne, chorował dość często, po przeprowadzce ludziowi przeszło. O co kaman? Czemu że tak?

:sambojka , to chyba przez polską wódkę

Tytuł to chyba odnosi do treści posta i autorów coponiektórych re, a nie do gościa, który już chyba się poddał... i umarł

Dlaczego porównujecie tego pojeba do skoczków czy bokserów? Dla nich to praca, często za grube pieniądze. I ich jakoś ubezpieczają bezproblemowo, a tego zrytego gościa pewnie nikt nie chciał, nawet jak miał na to środki. Mi też zdarzało się pracować na zewnątrz na wysokości 50-100 metrów, a nawet wyżej. Tylko tak jak piszę: pracować - miałem w tym jakiś sensowny cel i nie była to moja fanaberia. Więc nie mam empatii dla niego i jemu podobnych. Żadnej. Sam se wlazł? Niech sam se zlezie, a jak nie, to niech tam zostanie i dołączy do wielu mu podobnych. Rodziny tylko szkoda, ale też nie bardzo, bo ponoć mu wielce kibicowali, więc też zryte łby mają. Jeżeli ma (miał wydaje się bardzie prawdopodobne) dzieci, to tylko tych żałuję, bo albo nie rozumiały jeszcze co się dzieje albo nie miały nic do powiedzenia.

A co do argumentu, że ratować, ale kosztami obciążyć: z czego spłaci kadłubek, któremu urżną odmrożone rączki i nóżki?

zialena82 mordercy i pedofile to ludzie chorzy. Ten jest/był ponoć okazem zdrowia. Chociaż faktycznie nie wiem czy psychicznego.

zialena82 usprawiedliwiam tym, że człowiek chory psychicznie nie do końca wie co albo dlaczego robi.

zialena82 ale narażanie życia sztabu ludzi dla ratowania jednego pojeba już jest normalne, tak? Samobójcę na wieżowcu bym ratował, bo może się zdarzyć taka sytuacja jak w Bydgoszczy, ale tego? Popij wodą.

Proces myślenia niektórych ludzi z tego forum mnie przeraża. Doszczętnie. Nie będę się rozwodził w tym temacie bo mnie chvj chce strzelić. Pewnie z 90% ludzi wypowiadających się tutaj nie była nawet w górach zimą (nie mówię o nartach tylko np. w Tatrach). Ale kur*a sami znawcy tematu.

zialena82 tak jak napisałem - to dla nich praca.

e_vip byłem zimą w górach. Na Gubałówce. I chyba nawet doszliśmy do schroniska w połowie Nosala. Wyżej nie właziłem - przyczyna oczywista.

A teraz patrzcie jak mam to w dupie: Pyk! Enefesik.

Swoje zdanie zachowam tu dla siebie, ale może poczytajmy, co miał do powiedzenia Mackiewicz:
https://m.sportowefakty.wp.pl/alpinizm/734249/nanga-dream-tomasza-mackiewicza-do-szesciu-razy-sztuka