Jakby co, to ja pracuję w Cargo a nie w IC. IC ałe szczęście. Przynajmniej mamy cierpliwych pasażerów.
Po pierwsze - tam jest potężnie z górki, wcale się nie dziwię że uciekła. Tylko:
a) gdzie były płozy? ( "Weż podłóż, bo nam ucieknie, jak wstawimy" - ekipa ratunkowa powinna wiedzieć że tam od zawsze jest spadek, słynny zresztą, częste są tam defekty lokomotyw wynikające z przegrzania rezystorów rozruchowych - a my tamtędy jeździmy z konkretnymi pociągami, węgiel ze Śląska do EC Dolna Odra, ET41 bądź ET42 i brutto 3600-4000 ton to norma.)
b) czemu ten mechanik wyskoczył z kabiny? Zakręcił obydwa ręczne hamulce wpierw? Ja bym wpierw się przebiegł i próbował ręcznymi. Na dwóch ręcznych żadna maszyna nie ruszy, chyba że żle wyregulowane - wtedy pytanie kto robił ostatni przegląd kontrolny...
A eksperymentując dalej, to można by nawet uciec maszyną za izolator sekcyjny, podnieść pantografy, napompować powietrza, jak ktoś kumaty, to by sobie nawet zdążył zahamować. Ale wydaje mi się że po prostu spanikował.
Grunt że nikomu się nic nie stało..
O klocku nic nie słyszałem. Ale by się przydał, bo w tej firmie najniższe stanowiska zarabiają naprawdę na pograniczu żenady i najniższej krajowej.
A klocki kompozytowe - były już przerabiane kiedyś.. i była jedna słynna nieomal katastrofa (udało się zahamować) za ich sprawą. Ktoś ma krótką pamięć, bo to było pod sam koniec PKP...