Od dawna unikam kupowania ryb z hodowli i zawsze pytam się o pochodzeni, jeśli trafiam do miejsca pierwszy raz. Przez lata miałem zaufanego irlandzkiego fishmongera w Burnt Oak. Zawsze sekcja "daily catch" to była najwyższa jakość. We wrześniu po latach biznes upadł. Pozostał sklep obok z filetowanymi, mrożonymi i paczkowanymi produktami - no i oczywiście tańszymi
. Fakt było drogo, ale to dlatego, że ja się nie umiem targować
Żona zawsze wytargowała coś
Niestety po przeprowadzce nie mam żadnego lokalnego "fishmongera", który miałby zaufane źródło ryb ( najlepiej własne ) :/ Pozostaje zapewne zamówić np. od The Cornish Fishmonger ( sporo osób mi to polecało już, więc zapewne się skuszę ), gdzie właśnie z takich źródeł pozyskiwane są owoce morza. Filetów i mrożonek nie kupuję ( choć przyznam, że raz na ruski rok zdarzy się, gdy nie ma innej opcji, ale to są wyjątki ). Kiedyś miałem to gdzieś, bo ryba to była co najwyżej usmażony filet w bułce tartej do góry ziemniaków. Dopiero na starość mi tak odwaliło, że zacząłem smakować jedzenie, a nie tylko się nim napychać