Nie histerujcie - w tej informacji nie ma nic złego.
MSWiA i MON nie są naczyniami połączonymi - przynajmniej nie formalnie. Adam W. nie trafił do rezerwy kadrowej MON wprost z posterunku policyjnego.
Wg Onetu "ubiegał się o przeniesienie z policji do Żandarmerii Wojskowej już w 2015 r.", co oznacza, że nie chciał już być krawężnikiem a marzył mu się mundur wojskowy i starał się przekonać właściwego komendanta ŻW, by zechciał zawrzeć z nim kontrakt.
Nie ma jakiegoś automatu w postaci "przeniesienia" z jednego resortu do drugiego, w każdym takim przypadku delikwent zabiega o to, by właściwy dowódca zechciał go w swojej jednostce, a następnie wypowiada stosunek służbowy zrywając więzi z dotychczasowym resortem.
Nie wiem, czy z Adamem W. kontrakt zawierał komendant placówki, oddziału czy Komendant Główny ZW i czy wiedział przy tym o jego przeszłości. W każdym razie, gdy mleko się wylało, zwolniono go z dotychczasowego stanowiska i przeniesiono do rezerwy kadrowej - najpewniej do wyjaśnienia sytuacji, po czym - w zależności od ustaleń - albo wyznaczy się go na to samo lub inne stanowisko, albo zwolni z zawodowej służby wojskowej.
Powodem do alarmu byłoby dla mnie info, że są dowody na naciski na właściwego komendanta, by ten zawarł z Adamem W. kontrakt na pełnienie zawodowej służby wojskowej, bo z przyczyn wizerunkowych trzeba się go pozbyć z szeregów policji, a nie można dać mu zrobić krzywdy.
--
Tylko w bajkach i w marzeniach dziewczynek książę podjeżdża majestatycznie na białym koniu - w prawdziwym życiu koń albo się potknie, albo zes*ra