Reporting in, do kursu i egzaminu podszedłem raz, po czym stwierdziłem (poza różnymi takimi, mniej lub bardziej uzasadnionymi narzekami na ośrodek egzaminacyjny i jego pracowników) że jazda samochodem to nie dla mnie, bo mi nie wychodzi i jeszcze kogoś, albo co gorsza siebie (trzeba mieć właściwe priorytety!) uszkodzę albo zabiję, i na tym poprzestałem (choć wpływ na decyzję mógł mieć również fakt, że dla własnych potrzeb prawo jazdy nie było mi właściwie do niczego potrzebne, a nie miałem ochoty być rodzinnym szoferem :P ).
Nie narzekam, komunikacją miejską (na dalsze dystanse pociągami/autobusami) jeździ mi się ok, skupiać się na prowadzeniu nie trzeba, książkę poczytać można (byle nie przegapić swojego przystanku, raz mi się zdarzyło, wysiadłem z PKSu jakieś 4 kilometry dalej). Rowerem też ok (chociaż wtedy poczytać nie można, chyba że mijane reklamy i/lub tabliczki pod znakami drogowymi).
Okazyjnie jest to problem, jeśli mam do przewiezienia coś większego, ale po to znam ludzi z samochodami i prawkami, żeby czasem pomogli.
(i się odwdzięczę w miarę możliwości, psa przypilnować jak wyjadą, problem komputerowy rozwiązać, coś w Internecie zamówić tym co sami nie chcą lub nie umieją, itp.)
O żadnych kompleksach nic mi nie wiadomo, więc jeśli mam, to utajone.