Sam się nigdy nie topiłem, tylko raz prawie poszedłem na dno koleżanką która przeceniła swoje umiejętności. Jako małolat byłem jak piżmak, z wodą oswojony na co dzień. Ale z wiekiem nabrałem rozumu i mam stracha przed pływaniem w rzekach i żwirowniach. Potrafię się unosić swobodnie na powierzchni chociaż wagę mam w normie i nie mam bojlera z przodu .
Pływać uczyliśmy się z kolegą na rybach, na wyrobiskach pożwirowych. Mieliśmy po dziesięć lat i pod okiem jego ojca pływaliśmy do pobliskiej kłody wystającej nad lustro wody.
Jak tak na to patrzę z perspektywy czasu to chyba mieliśmy sporo szczęścia. Jeden z naszych rówieśników utonął w wieku szczenięcym w Dunajcu. W późniejszych latach nie raz widziałem poszukiwania OSP, pakowanie topielców do worków. Mimo to wszystkie wakacje spędzaliśmy na rybach i pływanie było atrakcją obowiązkową. Jednak nigdy na takich dzikich wodach nie odpływałem daleko by dać sobie większe szanse.
Ps. Nigdy nie zapomnę podwodnych widoków, gdy w maskach spływaliśmy wzdłuż brzegu Dunajca wśród ławic ryb