:yoop , to tak szybciutko, bo spać mi się chce.
"bez kursu retoryki nie można mieć opinii i jej wygłaszać?"
Kompetencje to również umiejętności. Jeżeli ktoś nie umie dyskutować, to nie widzę problemu, żeby nazywać to brakiem kompetencji w danym zakresie. Nie odmawiam prawa do opinii a Ty swoim pytaniem sugerujesz mi rzecz, której nie powiedziałem. Zbędę to ziewnięciem, choć zmęczony jestem kopaniem się z koniem.
"Jeden przykład raczej nie stanowi o ogóle"
Bo przykład jest przykładem. I jak już wspominałem, nie mówiłem o ogóle. Czy Ty w ogóle przeczytałeś o czym pisałem?
"Poza tym, któryś z nich dostał jakiś wyrok albo został odwołany z funkcji? Bo taka protekcja raczej legalna nie jest. Chyba, że żadnej sprawy nie było, a to są zwykłe pomówienia bez dowodów".
Chyba w tym momencie żartujesz. Jeżeli każde stwierdzenie mamy sprowadzać do postanowień sądów lub badań naukowych to możemy nic nie mówić. Mój przykład sprowadza się do faktów - słaby student został nauczycielem wychowania fizycznego. Wcześniej nauczycielem tego przedmiotu był jego ojciec historyk, z jakimś kursem. Dodatkowo jego matka pozostaje nauczycielem wychowania fizycznego, również nie w swojej specjalności. Jego wuj pozostaje wójtem, który to może wywierać wpływ na szkoły średnie. Informacje posiadam od samego studenta. Zróbmy jednak tak - ja uznam to za nepotyzm a Ty powiedz "z racji braku orzeczenia sądu w tej sprawie uznam to za zwykły zbieg okoliczności".
"Stwierdzenie, że wielu się wypaliło możesz przypisać do dowolnej grupy zawodowej i jest w zasadzie niesprawdzalne więc nijak nie świadczy bezpośrednio o nauczycielach"
I nie musi. O co chodzi? Czy w takim razie świadczy to o tym, że nie ma wypalonych zawodowo nauczycieli? No bo określam na podstawie obserwacji, zarówno jako nauczyciel i uczeń, że wielu nauczycieli jest wypalonych. Obserwacja poczyniona na jakimś wycinku mniejszej rzeczywistości może mieć odniesienie do szerszych kręgów. Pozostaje kwestia obiektywizmu - w mojej opinii czytanie tekstu z podręcznika uczniom jest przejawem wypalenia a według Ciebie jest przejawem najwyższego kunsztu oracji, dydaktyki i pedagogiki i miałbyś prawo się tego trzymać. Możesz iść także w zaparte, że środowiska które znam, są skansenem Polski i tylko tam mają miejsce takie rzeczy. Sprowadzanie tego rodzaju opinii do sprawdzalności jest absurdem. Jest jeszcze jeden problem - ja nie napisałem, że wszyscy nauczyciele są wypaleni. Nie napisałem też do mojej rozmówczyni, że jest wypalona. A mimo wszystko zaczęła mi wmawiać, że ją obrażam, ergo - zmieniała sens moich wypowiedzi, nawet po próbach ich sprecyzowania. Do tego się odnosiłem mówiąc o brakach w umiejętności dyskusji.
"Chyba, że dysponujesz jakimiś rzetelnymi opracowaniami, które by to potwierdzały. Chętnie się zapoznam - jeśli masz to zlinkuj. Bez tego to właśnie nieuprawnione uogólnienie. To jest podstawa erystyki PiS - rzucanie ogólnych, niesprawdzalnych oskarżeń i ewentualne wskazywanie jednostkowych rzadkich przypadków na poparcie swojej tezy"
https://wnpid.amu.edu.pl/images/stories/pp/pp-2-2012/131-146.pdf
Pewnie Ci się nie spodoba, bo to artykuł, albo, że nie ma tam wyników badań ankietowych typu "Czy został Pan zatrudniony ze względu na wpływy polityczne lub rodzinne?"
Podstawą erystyki PiS jest udawanie wiesz kogo. Nie trzeba być demonem intelektu, żeby wiedzieć, że instytucje publiczne najbardziej narażone są na zjawiska o których napisałem. Przykłady medialne można mnożyć z całej Polski. A kto się uczył i studiował ten wie, że w takich miejscach pracują całe rodziny. I to nie dlatego, że poznali się w szkole/na uczelni i pobrali. To w Polsce już niemal norma. Ale Ty będzie udawał nieobecnego na tym świecie i powtarzał "nie ma wyroku sądu, nie ma wyroku sądu"
"Niby na jakiej podstawie i jakimi środkami? Nie leży to przecież w zakresie ich obowiązków i wydaje mi się, że nie mają żadnych instrumentów, żeby to zrobić"
Podstawy tego leżą w etyce i moralności. "Powinni" to nie znaczy "muszą" czy "są zobligowani". Znowu manipulujesz i próbujesz wmówić mi, że powiedziałem coś podobnego. To dosyć męczące (ale okej, wykorzystam okazję). Instrumenty oczywiście mają - wystarczy o tym mówić (zamiast "nie obrażaj mnie i wszystkich nauczycieli")
"Jeżeli ktoś sugeruje adwersarzowi słowa, których nie wypowiedział, to znaczy, że nie potrafi dyskutować - A skąd taki wniosek?"
Rozumiem o co Ci chodzi - dla Ciebie podstawą dyskusji jest zapewne przypisywanie adwersarzowi słów, których nie powiedział (ile razy to zrobiłeś w ostatnim poście?). Może to i wpisuje się jakoś w erystykę, ale wykonane w taki sposób świadczy tylko o nierzetelności. Odpowiada się na argumenty rozmówcy a nie wymyślone przez siebie i jemu przypisane.
Oczywiście wszystkie fragmenty, gdzie wkładam Ci w usta nie Twoje słowa są celowe. Żebyś poczuł jak fajnie rozmawia się z takim "dyskutantem". Sama frajda.