Wracałem z pracy i chcialem kupić jakiś mały prezent dziecku. Ostatnio zbiera jakieś koniki pony z biedry, w takich saszetkach. Że niby nie wiadomo jaki jest w środku. Oblazłem całą biedronkę i ni ma. Nigdzie. Ale co to? Ohooo! A po ile to? biore.
Wybrałem taki mały stół do cymbergaja. Jeszcze były piłkarzyki, ale nie chciałem przesadzić.
Wchodzę do domu i staram się to jakoś przemycić. Zrobiłem miłą otoczkę, że mam niespodziankę itp. Podjarała sie. Pyta czy tego konika? A żona mówi że pewnie drugiego chomika. Mała się podjarała jeszcze bardziej, a ja se myśle, czy ją pojebało, że mówi dziecku o drugim chomiku? Chomika kupiłem sobie.
Mówię żeby poszła do pokoju, a ja zaraz przyniosę niespodziankę. Otwieram pudło. Kurwa! baterie trzeba. Jak paluszki to mam. Rozkręcam wieczko i widzę, jakie baterie mają tam być. Co to kurwa za rozmiar, i do tego trzy. Lecę do żabki. Nie ma, dalej , nie ma, w następnym sklepie u "Jędrusia" są. Wyciąga spod lady paluszki. nie takie mówię. Większe.
Wyciągnęła jeszcze inne. Jedne mi trochę pasowały, ale od czego mam instrukcję w kieszeni. Potrzebuję Lr14 coś tam 1,5v, czytam te od niej. R20, trochę za duże chyba. Podziękowałem i poleciałem do takiego większego marketu. Nawet nie wiedziałem że taki u nas jest. Kupiłem , lecę do domu, bo ta czeka w pokoju. Mam nadzieję że nie zaglądała do mojego gabinetu, bo by nie było juz takiej fajnej niespodzianki. W skrócie teraz. Poskładałem, sprawdziłem, fajnie działa. Jest stół podwiewany, krążki się nawet unoszą. Nawet, nawet się ucieszyła. Taki jak grałam z tobą na wakacjach ciągle. Rozegraliśmy dwie partyjki. Bolą ją ręce. Wyszedłem se zapalić, a jak wróciłem, to miała rozłożone na tym stole koniki pony i mówi
-mają lodowisko.
A jak wam mija wieczór?