https://www.ecorazzi.com/2016/05/17/study-finds-vegan-blood-kills-cancer-cells-better/

W takim dużym uproszczeniu...
Jeżeli leczenie nowotworu w dzisiejszych czasach polega na wyniszczeniu organizmu, to nic dziwnego, że taki lekko podniszczony i wybrakowany organizm poprzez jakieś wegańskie diety i styl życia efektywniej sobie poradzi z rakiem

:stalowy pudło, próbuj dalej.

Czekaj, czekaj... Jesteś weganem?

Przejrzałem kilka pozostałych artykułów i mogę śmiało napisać, że to taki Terlikowski weganizmu .

Wniosek - zrobić z wegan kaszankę
Albo koktail proteinowy

Albo do pieca

:stalowy raczej na grilla... krwisto z masełkiem czosnkowym

:rossija gówien nie jadam

Po standardowej amerykańskiej diecie to bym wyżego progu nie pokonał, a co dopiero raka.

:pietafon

:stalowy nie jestem. Chodzi mi o to, że artykuł jest stosunkowo łatwy do obalenia i mimo tego nie trafiłeś

Niedożywieni są tylko weganie w stylu "przestaję jeść produkty pochodzenia zwierzęcego i chuj", ci z nieco bardziej przemyślaną dietą nie mają problemów. I zdaje się, że w tym badaniu mieli właśnie całkiem rozsądną dietę i porównywali ich z grupą, która żarła przeciętną amerykańską dietę

:szatkus ale Ty myślisz, że to na serio?
Ogólnie wszystko, co prowadzi do konkluzji vegan=better nie jest godne nawet mojej uwagi, więc mogę sobie pozwolić na takie idiotyczne konkluzje...

:pietafon no ale pomyśl! Taki weganin, to w smaku powinien być, jak krowa. Bo przecież też tylko roślinki

:stalowy zrobiłeś literówkę w słowie "butter".

Spoko, nie dam rady już poprawić

:szatkus nie do końca masz rację z tym "ci z nieco bardziej przemyślaną dietą nie mają problemów". Uważam, że zarówno weganizm jak i wegetarianizm nie są dietą dla każdego. Są ludzie, którym to służy i to bardzo i są ludzie, którzy pomimo wysiłków i "przemyślenia" bardzo dokładnego, na dietach bezmięsnych się wykańczają. Ja jestem na to najlepszym przykładem. 8 lat nie jadłam mięsa [w sercu dalej jestem wegetarianką, ale co z tego] i problemy ze zdrowiem jakie z tego miałam to była maskara. W końcu zmuszona przez lekarzy wróciłam do jedzenia mięsa, zdrowie się poprawiło, ale pewne kwestie są nieodwracalne. Ale np. mój ojciec może wcale nie jeść mięsa i to mu nie szkodzi. Po poczytaniu sobie różnych artykułów na ten temat, doszłam do wniosku, że będę wierzyć w to, że wpływ na to ma grupa krwi. Mój ojciec ma którąś z tych dziwnych, ja mam 0 i z tą grupą krwi jedzenia mięsa jest niestety konieczne.

:miss_cappuccino w którym miejscu się nie zgadzasz? Dieta musi być dostosowana do człowieka. Dla większości się da. Ja bardziej uderzałem do tych, co idą na ślepo w weganizm i niszczą sobie organizm mimo tego, że da się inaczej.

Zrozumiałam to co napisałeś tak, że jak się ją odpowiednio przemyśli to do każdego będzie pasować, ale skoro o to Ci chodzi to ok, ok.

https://www.youtube.com/watch?v=-S6ELeKjPco

A jeszcze całkiem niedawno (XVI w.) ludzie wierzyli, że dieta musi być zależna od warunków życia. Inna dieta dla ludzi z północy, inna z obszaru np. śródziemnomorskiego.
Opierali się na mędrcach starożytnych - Galenie, Hipokratesie i Arystotelesie.
Plus to co mówi :miss_cappuccino - brzmi razem logicznie.
Nie widziałem Eskimosa wpieprzającego sałatę.
W ogóle nie widziałem Eskimosa
Za to czytałem o gdańskiej wódce, której receptura oparta jest o tę właśnie wiedzę.

"Their blood was then pitted against cancer cells in a petri dish"
Link, bo nie mam klucza do szafy https://www.xkcd.com/1217/

(A dla niecierpliwych Norwegów: "Jeśli ktoś twierdzi, że pospolity lek albo witamina zabija komórki rakowe na szalce, pamiętaj...
pistolet też")

:mahmurluk za wszystkich rzeczy którymi można zabić komórki rakowe na szalce, autor wybrał przedmiot którym zrobić byłoby to najciężej. Już łyżeczką do herbaty łatwiej byłoby zlikwidować nowotwora na tacce niż pistoletem.

,a widziałeś sałatę wyhodowaną na lodowcu?

nie wiem, jedna była podobna Cukrowa - mówili na nią