…nie tak dawno wieczorem sobie siedziałem w knajpce (nie lubię jej jak uj, bo to takie burżujsko wkurzające miejsce no ale zaprosili, musiałem ruszyć dupę). W spokoju z czystym sumieniem wpier*dalałem jakiegoś tam królika aż nadeszła rodzina adamsów po polsku:
- on wyżej sra niż dupę ma
- ona stara i brzydka
- dwoje dzieci wystylizowanych na korposzczury
No ale nic to… sobie siedziałem spokojnie dalej, pomimo tego, że idiota znawca win zamówił czerwone wino do ryby A żel na głowie jego dziecka odbijał światło z sufitu ;p
Potem zaczął moralizatorskim tonem opier*alać dzieci (tak na oko z 6-9 lat). Jak posłuchałem ile te dzieci mają dodatkowych zajęć po szkole, to zrobiło mi się ich szkoda, jak ich opier*alał za to, że nie są najlepsze w klasie… przeżyłem. Jak jechał po nich jak po łysej kobyle bo sztućcami tłukły o talerzyk a chłopak zupę siorbał… to nie wytrzymałem, podniosłem skacowany wzrok, poprawiłem jakże szykowną bluzę z kapturem (bo koszuli z krawatem to mi się zakładać nie chciało) i poprosiłem głośno kelnera o zmianę stolika bo mam dość słuchania zaborczego introwertyka egoisty wyżywającego się na własnych dzieciach leczącego w ten sposób problemy ze swoim ego i potencją pijącego czerwone wino do ryby
uśmiech kelnera - bezcenny oburzenie wieśmaka - jeszcze bardziej bezcenne Ironiczne spojrzenie jego żony na niego- poprawiło mi humor na resztę wieczoru
- on wyżej sra niż dupę ma
- ona stara i brzydka
- dwoje dzieci wystylizowanych na korposzczury
No ale nic to… sobie siedziałem spokojnie dalej, pomimo tego, że idiota znawca win zamówił czerwone wino do ryby A żel na głowie jego dziecka odbijał światło z sufitu ;p
Potem zaczął moralizatorskim tonem opier*alać dzieci (tak na oko z 6-9 lat). Jak posłuchałem ile te dzieci mają dodatkowych zajęć po szkole, to zrobiło mi się ich szkoda, jak ich opier*alał za to, że nie są najlepsze w klasie… przeżyłem. Jak jechał po nich jak po łysej kobyle bo sztućcami tłukły o talerzyk a chłopak zupę siorbał… to nie wytrzymałem, podniosłem skacowany wzrok, poprawiłem jakże szykowną bluzę z kapturem (bo koszuli z krawatem to mi się zakładać nie chciało) i poprosiłem głośno kelnera o zmianę stolika bo mam dość słuchania zaborczego introwertyka egoisty wyżywającego się na własnych dzieciach leczącego w ten sposób problemy ze swoim ego i potencją pijącego czerwone wino do ryby
uśmiech kelnera - bezcenny oburzenie wieśmaka - jeszcze bardziej bezcenne Ironiczne spojrzenie jego żony na niego- poprawiło mi humor na resztę wieczoru
--