:miss_cappuccino Z własnego doświadczenia sprzed niecałych dwóch lat mogę powiedzieć, że teraz religia w szkole jest jeszcze gorsza niż na początku po jej wprowadzeniu.
Co gorsza nie ma znaczenia czy uczy jej ksiądz, siostra zakonna czy "świecki" katecheta. Ci ostatni są chyba nawet gorsi od duchownych, bo są całkowicie uzależnieni od biskupiej misji bez której nie mogą uczyć w szkole, nie podlegają dyrektorowi szkoły tylko biskupowi, programy nauczania zatwierdza tylko i wyłącznie kuria. Przez to są bardzo nadgorliwi, a nieraz i fanatyczni.
Z religioznawstwem czy etyką nie ma to nic wspólnego.
Co do samej matury jako przedmiot dodatkowy - pytanie po co?
Że niby ktoś chce iść do seminarium albo studiować teologię to taki egzamin jest przydatny?
Ludzie którzy chcą iść na ASP zdają egzaminy wstępne, to samo jest na architekturze nie mówiąc o szkołach teatralnych czy filmowych. Jakoś nikt się oburza, że na maturze nie można zdawać rysunku, śpiewu czy gry aktorskiej.
A z tym całym hasłem dyskryminacji, to ...
przypomnę może krótko historię.
- religię wprowadzono do szkół jako przedmiot dodatkowy, całkowicie dobrowolny. Nauczyciele (najczęściej księża) nie mieli otrzymywać wynagrodzenia. Lekcje miały odbywać się na pierwszych lub ostatnich godzinach, szkoła miała jedynie udostępniać pomieszczenia. Przedmiot o nazwie religia nie był umieszczany na świadectwie.
- najszybciej zmiana nastąpiła w sprawie wynagrodzeń, księża i katecheci zaczęli pobierać wynagrodzenia jak normalni nauczyciele
- przedmiot religia/etyka pojawił się na świadectwach, nadal jako przedmiot nieobowiązkowy, nie wliczany do średniej
- plan lekcji z religią na początku/końcu dnia nauki stał się fikcją
- etyka stała się przedmiotem do wyboru realizowanym na wyraźne życzenie rodziców tylko w przypadku istnienia dużej grupy uczniów, nieraz w godzinach wczesnoporannych lub późnopopołudniowych, w grupach łączonych z różnych klas lub nawet szkół
- ocenę z religii zaczęto wliczać do średniej, co jest istotne w przypadku uczniów starających się o stypendia itp. rzeczy
- rozpoczęła się ingerencja kościoła w programy nauczania innych przedmiotów (głównie humanistycznych, ale także biologii/przyrody) w sprawie uwzględnienia "prawidłowych" treści i poglądów
- pojawiły się sugestie, żeby religia (nie religioznawstwo) stała się przedmiotem maturalnym, na razie jeszcze dodatkowym - czyli traktowanym tak jak fizyka, chemia, biologia, historia, geografia, wiedza o społeczeństwie. To chwila obecna.
- były już głosy (jak na razie na szczęście tylko ze sfer kościelnych), aby matura z religii była przedmiotem obowiązkowym dla uczniów uczęszczających na religię.
I na tym koniec, na szczęście już w szkole nie pracuję, więc denerwuję się tym odrobinę mniej.
--
Żyje się raz a potem straszy