:MDR
1. To do czego się odnosisz to procedura polegająca na cytowaniu samych siebie, czasopisma, w którym chcemy publikować lub czasopism tego samego wydawcy. Serio, znasz się na czasopismach socjologicznych tak dobrze, że wiesz którego wydawcy czasopisma cytuje autorka? Po prostu rzucając okiem? Bo sama liczba cytowań o niczym nie świadczy. A tego samego czasopisma lub siebie samej nie cytuje.
2. Nie zetknęłam się z rankingiem platform. Za to dość powszechnie używany jest ranking czasopism- a akurat w mojej dziedzinie "Current Opinion" i "Trends " są b. wysoko notowane na JCR w kategorii czasopism publikujących przeglądówki (wyżej jest tylko Annual Reviews, z oczywistych względów). Poza tym o jakości artykułu bynajmniej nie decyduje wyłącznie to, gdzie jest opublikowany i żeby go odsądzać od czci i wiary należałoby go najpierw przeczytać, a w wypadku artykułów tego typu najlepiej przeczytać też budzące wątpliwości artykuły, do których autorka się odwołuje. Jak mniemam te 6 minut między wstawieniem linka a krytyczną opinią to trochę za mało nawet dla eksperta w danej dziedzinie, nie mówiąc już o kimś całkowicie spoza niej. Zresztą każda dziedzina ma swoją specyfikę jeśli chodzi o sposób publikowania i nieco inny poziom odniesienia- nie podjęłabym się oceny czy dana praca z dziedziny metalurgii jest dobra patrząc tylko na IF czasopisma, z którego pochodzi.
3. Podążając za tym tokiem rozumowania w Polsce nauka jest zacofana i nikt tutaj pracujący nie robi niczego sensownego. Amerykanie są światopoglądowo w tyłu za Europą i już sam fakt mieszkania tam sprawia, że nie mogą przeprowadzać poprawnych badań socjologicznych. Gratuluję podejścia
Badania dotyczące potomstwa par homoseksualnych może i są robione na wyrost, ale to mnie akurat najmniej obchodzi i nie mam zamiaru zagłębiać się w socjologiczne prace na ten temat. Natomiast taki sposób podejścia i dyskredytowanie innych wyłącznie ze względu na miejsce pochodzenia czy platformę, na której publikują wyniki jest szalenie irytujący i niestety przypomina mi podejście "zachodnich" naukowców do badaczy z Polski jeszcze sprzed kilku lat (a czasami nadal, chociaż teraz granica "tych biedaków co coś dłubią i nie bardzo wiedzą co" przesunęła się nieco bardziej na Wschód). I bynajmniej nie ma nic wspólnego z rzetelnością naukową.