A w Warszawie miał się otworzyć "Vegan Baczer" ( tak, wiem jak się wymawia "butcher", ale panowie pomysłodawcy niestety ominęli tę lekcję angielskiego):

https://wawalove.pl/U-tego-rzeznika-nie-kupicie-miesa-W-Warszawie-powstanie-pierwszy-weganski-sklep-miesny-a22952

Było to w czerwcu zeszłego roku. No i jak? Biznes się rozkręcił? Wie ktoś? Czy pierwsze w Polsce ubojnie brokułów i kapusty już funkcjonują?

Skoro to wegetarianie, weganie, czy inne trawożery, to czemu do cholery chcą jeść szynkę, kiełbasę, czy inne mięsne specjały? Niech sobie wymyślą swoje oryginalne nazwy i nimi posługują. "Wegański rzeźnik", to jak myjnia samochodowa oferująca jedynie układanie klepki podłogowej, albo fryzjer, który zajmuje się jedynie przyozdabianiem tortów z ziemniaków. Czyli ABSURD.

:hubbabubba bo niektórzy z nich nie przestali jeść mięsa, bo nie lubią.

Ciekawe jak poradzili sobie z problemem uboju rytualnego.

:szatkus ale to tym bardziej bije hipokryzją, jeśli masz na myśli powody natury etyczno-moralnej. Tym bardziej jakiekolwiek nawiązania do zwierząt powinny zostać z nazw potraw i składników usunięte. Choć przyznam, że jest to pomoc dla początkujących, którzy szukają substytutów o zbliżonym smaku, by np. przygotować. To trochę jak ta słynna wegańska kaczka z jabłkami

Google gryzie?
https://www.veganbaczer.pl/

Moda taka, jak na pedalstwo. Im więcej dobrobytu tym więcej takich mód.

:aleister wolałem info z pierwszej ręki

Ostrzegawczy strzał w tył głowy zalecam jako receptę.

:salival myślisz, że znajdziesz tutaj jakichś wegańskich mięsożerców?

Fascynujące jest to, jaką agresję wywołuje fakt, że ktoś może się inaczej odżywiać

A nazwa lokalu jest durna do bólu.

Mój serdeczny przyjaciel miał kiedyś fazę na wegetarianizm. Dwa lata to trwało albo i więcej, i co najwyżej ser żółty jadł. Cholera wie co go napadło, nigdy nie pytałem.
Aż kiedyś, po drugiej flaszce, coś w nim pękło. Matko jak on wpierdalał tą kiełbasę. Przepiękny widok.

:pies_kaflowy

Ja tam wegetarian równam z feministkami. Ale najbardziej wkierwiają mnie tacy, co swoim dzieciom na siłę narzucają wegetarianizm, bo mamusia z tatusiem mięska nie jedzą, to i ty synuś nie będziesz.

Chore poyeby i tyle.

Odezwał się chodzący przykład zdrowia psychicznego i tężyzny fizycznej

u mnie czosnku nie było, bo rodzice nie lubili. Chorzy ludzie.

:tilliatillia ale to właśnie nie chodzi o to, że ktoś się inaczej odżywia, ale właśnie ten absurd imitowania mięsa na wszelkie możliwe sposoby, byle nie było w tym prawdziwego mięsa. W świetle teog co :szatkus napisał wyżej, właśnie tym bardziej mi się to jawi jako hipokryzja. Ale ok - mogliby sobie nazywać jak tylko chcą, ale to idzie dalej, bo ci, którzy są weganami z przyczyn moralno-etycznych muszą koniecznie nawracać mięsożerców ( ang. meatarians, jestem "mitarianinem" ). Mam jednego weganina w znajomych na FB, a mój newsfeed jest po prostu zas*rany dziennie wegańskimi artykułami spod znaku "Try Vegan" ( przyznam, nie wiem jak smakuje weganin, nie próbowałem ).

:szatkus zapłakałem nad Twoim dzieciństwem. Ale to wiele wyjaśnia.

:tilliatillia a co Ty masz do mojej psychiki. Jak na swój wiek jestem jeszcze całkiem sprawny :P

a i czasami przestawiają swoje zwierzaki na dietę wege:



Ale mam nadzieje, że to są nieliczne przypadki

:salival

W pełni się z Tobą zgadzam, ale bierz poprawkę na to, że pojeby są w każdej grupie społecznej, zresztą daleko nie musisz szukać
Problem polega na tym, że tych najgłośniej krzyczących najlepiej słychać i są łatwym celem. Druga sprawa, nie wszystkie nazwy produktów da się zastąpić. Stąd kotlety sojowe. Ale na przykład boczek sojowy to grube przegięcie.

:tilliatillia kotlety to w ogóle wypaczenie nawet w świecie mięsożerców W końcu jak kotlety, to powinny być z kotów, a nie jakieś kotlety schabowe i inne wymysły

:tilliatillia nie interesuje mnie to, co i jak ktoś je. Jeśli zdecydujesz się naśladować muchy i żreć gówno, i będziesz z tym szczęśliwy. To rób jak uważasz. Ale rób to we własnym gronie, a nie roztaczaj przed innymi, czy tego chcą, a już szczególnie, jeśli tego nie chcą, wizji takiego odżywiania. Ja nie chcę się przestawiać na taką dietę, nie interesuje mnie ona, a wciskanie mi jej na siłę będzie budzić moją agresję. A już szczególnie, jak zaczniesz do tego dorabiać jaką ideologię, czy wręcz religię...
Jeśli weganie uciekają od jedzenia mięsa i wręcz nim gardzą, to powinni także czuć obrzydzenie do nazw takich, jak kiełbasa, kotlety, szynki, burgery, itd... A ponieważ są to nazwy związane z danym rodzajem żywności, to niech wymyślą sobie własne. Nazwiesz bigos dżemem z kapusty okraszonym mięsnymi bakaliami?

:hubbabubba

Nazwiesz kotleta sojowego "odtłuszczoną mączką sojowá smażoną w panierce"? Co w takim razie z kotletami z kalafiora? Albo z kani? Już tak nie odrzucają?
Oburzanie się o nazwy potraw jest głupie, tak po prostu. Zwłaszcza, że według wiki kotletem jest nie tylko mięso.

Kwestie ideologiczno-moralne to zupełnie inny temat. Nie podoba mi się aktywne "nawracanie" mięsożerców, ale z drugiej strony nie masz pojęcia ile razy w miesiącu wegetatianin słyszy durne, do bólu przewidywalne docinki. Ja już dawno przywykłem, bo w moim wypadku to nie kwestia mody a świadomego wyboru prawdopodobnie do końca życia. Ale polecam fejsowy fanpage "czytam mięsożernych troli dla beki". Może to pomoże ci spojrzeć na sprawę trochę szerzej

:pies_kaflowy kiedyś przez dwa tygodnie byłam wegetarianką. Smutny to czas był

Zaraz, :tilla jest gejem?

:szatkus

Nie twoja liga, rurkowiczu

:tillia :szatkus

:tilliatillia a jak połykasz to tylko weganom?

:szatkus

Nie interesuj się, bo "kociej" mordy dostaniesz

:tilliatillia :kociej w to nie mieszaj