---takie tam, oj tam, oj tam---
razem, ale rozdzieleni niewidocznym czyms - jak dwie krople, na tafli szkla,
rownolegle - splywamy w dol zycia, szukajac sie i podazajac sciezka taka sama...
omijajac kropki kurzu, laczac na chwile z innymi - uniknac chcemy wszelkiego zla,
szukamy siebie, czujac cos poprzez kilometrow dystans, jednoczesnie siebie unikajac...
latwiej sie zatrzymac lub pobiegnac w dol, niz przez tafle zycia przejsc na druga strone,
przebic glowa mur, rozbic szklana sciane, zmienic zycia tor, idac wprost w nieznane...
po co wierzyc w cos, co po drugiej stronie, latwiej plynac w dol tracac czastke siebie...
po co wierzyc w milosc i o probie rol myslac, szukac meza, dzieci, domu - zone...
kiedy mozemy bezpiecznie spieprzyc wszystko w co wierzymy, co czujemy i co niezbadane,
kiedy mozna zyc ciezko, pod gore i meczyc sie z tym co znane, zamiast czuc sie w niebie...
czekac i czekac wciaz, skupiajac sie na sciskajacych nas za gardlo musem obowiazkach,
patrzac jak zycie przewija sie jak film niemy i czarnobialy, z podkladem cudzej muzy...
poswiecac swoj wysilek i caly czas innym ludziom, podczas gdy z impetu kropli zostaje
zaledwie maly slizg wilgoci i bez kolejnej wody, plynacej obok w wielu wiazkach,
nie damy rady kiedys juz plynac, nie sprostamy, a nawet zagubimy sie w zwiazkach...
nie uzbieramy wilgoci wlasnej w oczach, w uniesieniach i pocie pracy, nie dotrzemy do sluzy
nie wezbrzemy w swoich potokach, nie polaczymy sil, zadne z naszych serc juz nie poznaje
tego, co powinnismy znac i czuc, tego co do szczescia mogloby nam posluzyc...
i powoli zamieramy w zyciu bez drugiego ja, i nic nam innego nie pozostaje,
jak tylo sluzyc...
sluzac...
pisze w niebyt, sam ku sobie...
szukam wiatru uczuc w Tobie...
moze dotre ktoryms slowem,
krazy mi wciaz wszystko w glowie...
i odpuscic nie chce, nie...
oj tam, oj tam, ktos mi powie...
a ja kocham... wciaz... wciaz - Cie...
takie tam...
razem, ale rozdzieleni niewidocznym czyms - jak dwie krople, na tafli szkla,
rownolegle - splywamy w dol zycia, szukajac sie i podazajac sciezka taka sama...
omijajac kropki kurzu, laczac na chwile z innymi - uniknac chcemy wszelkiego zla,
szukamy siebie, czujac cos poprzez kilometrow dystans, jednoczesnie siebie unikajac...
latwiej sie zatrzymac lub pobiegnac w dol, niz przez tafle zycia przejsc na druga strone,
przebic glowa mur, rozbic szklana sciane, zmienic zycia tor, idac wprost w nieznane...
po co wierzyc w cos, co po drugiej stronie, latwiej plynac w dol tracac czastke siebie...
po co wierzyc w milosc i o probie rol myslac, szukac meza, dzieci, domu - zone...
kiedy mozemy bezpiecznie spieprzyc wszystko w co wierzymy, co czujemy i co niezbadane,
kiedy mozna zyc ciezko, pod gore i meczyc sie z tym co znane, zamiast czuc sie w niebie...
czekac i czekac wciaz, skupiajac sie na sciskajacych nas za gardlo musem obowiazkach,
patrzac jak zycie przewija sie jak film niemy i czarnobialy, z podkladem cudzej muzy...
poswiecac swoj wysilek i caly czas innym ludziom, podczas gdy z impetu kropli zostaje
zaledwie maly slizg wilgoci i bez kolejnej wody, plynacej obok w wielu wiazkach,
nie damy rady kiedys juz plynac, nie sprostamy, a nawet zagubimy sie w zwiazkach...
nie uzbieramy wilgoci wlasnej w oczach, w uniesieniach i pocie pracy, nie dotrzemy do sluzy
nie wezbrzemy w swoich potokach, nie polaczymy sil, zadne z naszych serc juz nie poznaje
tego, co powinnismy znac i czuc, tego co do szczescia mogloby nam posluzyc...
i powoli zamieramy w zyciu bez drugiego ja, i nic nam innego nie pozostaje,
jak tylo sluzyc...
sluzac...
pisze w niebyt, sam ku sobie...
szukam wiatru uczuc w Tobie...
moze dotre ktoryms slowem,
krazy mi wciaz wszystko w glowie...
i odpuscic nie chce, nie...
oj tam, oj tam, ktos mi powie...
a ja kocham... wciaz... wciaz - Cie...
takie tam...
--
tempotempotem