< > wszystkie blogi

Hluhluwe-iMfolozi

26 stycznia 2018
Nadszedł ten dzień w którym wypadałoby w końcu napisać coś o jednej z przyjemniejszych wycieczek, w której uczestniczyłem w zeszłym roku - safari w parku Hluhluwe-iMfolozi (wymawia się "szuszlui").



Kilka faktów na dobry początek. Hluhluwe-iMfolozi jest najstarszym parkiem narodowym założonym na terenie RPA. Funkcjonuje od 1895 roku, a jego podstawowym zadaniem jest ochrona nosorożca białego (w H-I znajduje się obecnie największa populacja tego gatunku na świecie). Sam park mieści się na 96000 ha i położony jest około 275 kilometrów na północ od Durbanu (mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Durbanem, a granicą z Mozambikiem). Jest to również jedyny park w KwaZulu-Natal, w którym można spotkać całą wielką piątkę Afryki, czyli bawoła, słonia, nosorożca, lwa i lamparta. Niestety nie było nam dane spotkanie z tym ostatnim, ale piękne widoki i spore ilości zwierząt, które spotkaliśmy po drodze sprawiły, że ta drobna niedogodność nie miała wpływu na ogólną radość z wycieczki.



Park składa się z dwóch części:
  1. Hluhluwe - bardziej pagórkowata i lesista, gdzie różnice wysokości mogą sięgać ponad 400 metrów.
  2. iMfolozi - część parku położona pomiędzy dwiema rzekami: Białym i Czarnym iMfolozi. Jest to w głównej mierze dość płaski teren otwartej sawanny.
Obie części rozdzielone są dobrze ogrodzoną drogą R618.

Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od Memorial Gate na północy około godziny 7.30. Dzień był dość dżdżysty, ale dzięki temu przez cały czas (około 8 godzin) napotykaliśmy jakieś stworzenia, które w bardziej słoneczny dzień z pewnością chowały by się przed słońcem.

A teraz już nie przedłużając:























































Na zakończenie chciałbym podziękować mojemu przyjacielowi, który zrobił powyższe fotki podczas naszego wyjazdu.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi