< > wszystkie blogi

Hare Krishna - świątynia Sri Sri Radha Radhanath

28 września 2017
Minął rok odkąd wylądowałem na lotnisku King Shaka i zamieszkałem pośród Zulusów. Nie mniej jednak Durban to nie tylko czarni królowie tegoż plemienia walczący z ubranymi w czerwone kurtki Anglikami, ale także ogromna społeczność hinduska, która został tu sprowadzona do pracy na plantacjach trzciny cukrowej. Dziś opowiem wam o pewnym miejscu, które nierozerwalnie powiązane jest właśnie z hinduizmem.
Świątynia Sri Sri Radha Radhanath znana jest jako najpiękniejsza świątynia na kontynencie afrykańskim. Znajduje się w Chatsworth około 20 kilometrów od Durbanu i poświęcona jest Krysznie - jednemu z hinduistycznych bóstw, który określany jest mianem Najwyższej Istoty. Jego cechą charakterystyczną jest błękitny odcień skóry, mający wskazywać na jego boskość i połączenie z niebiosami. W tradycji indyjskiej Kriszna przedstawiany jest jako ósme wcielenie boga Wisznu narodzone ponad 3200 lat p.n.e. W historii Kriszny da się zauważyć wiele podobieństw do późniejszych mitów z regionu Morza Śródziemnego. Jego rodzice pochodzili z rodów Mathury - stolicy blisko spokrewnionych rodów Wriśni, Andhaka i Bhodża, znanych pod wspólną nazwą Jadawa. Stryj Kriszny – król Kansa doszedł do władzy wtrącając do więzienia króla Ugrasenę - swojego ojca. Przerażony proroctwem, że zostanie zabity przez ósmego syna swojej siostry Dewaki, zamknął ją i jej męża w więzieniu planując, że będzie zabijał wszystkie ich dzieci po urodzeniu. Kansie udało się zabić sześcioro z noworodków Dewaki, która za siódmym razem rzekomo poroniła, a ósme dziecko - Krysznę - oddała opiekunom, nim król zorientował się co się stało. Młody Kriszna wychowywał się jako pasterz, jednak stryj dowiedział się o jego istnieniu i posłał za nim demony, które młody bóg pokonał bez większego problemu. Następnie Kriszna zabił Kansę i przekazał tron swojemu dziadkowi stając się głównym księciem Jadawów. Po drodze ożenił się po raz pierwszy (i nie ostatni, wg. hinduskich źródeł miał 16.107 kolejnych żon, z którymi spłodził przynajmniej 180.000 synów). W międzyczasie wygrał wojnę pomiędzy zwaśnionymi rodami, a ostatecznie dokonał wniebowstąpienia ugodzony w stopę strzałą myśliwego. Sam budynek powstał na życzenie A.C. Bhaktivedanta Swami Prabhupada, założyciela Międzynarodowego Ruchu Świadomości Kriszny, który odwiedził RPA w 1975 r., a otwarty dla wiernych został 10 lat później 18. października 1985 r. Pierwszymi rzeczami, które rzucają się w oczy są trzy wydłużone kopuły wieńczące dach oraz pozłacane okna. Ogrody świątynne uformowane są w symbol kwiatu lotosu, a sam budynek przypomina kształtem grzyba - jego dolna część, w której umieszczona jest restauracja sklep odzieżowy oraz toalety, jest węższa od części modlitewnej znajdującej się powyżej. Niestety deszczowa pogoda nie pozwoliła nam na choćby kilka chwil w świątynnych ogrodach. Sama część świątynna połączona jest z bramą wejściową za pomocą kładki, po przekroczeniu której wita nas ochroniarz i taka oto tabliczka: Jak więc widzicie, buty zdejmuje się nie tylko przed wejściem do meczetu. Po przekroczeniu drzwi wejściowych napotykamy stoisko z literaturą religijną oraz dwóch miłych, starszych panów witających nas złożonymi rękoma, skłonem i słowami "Hare Krishna". Po szybkim przywitaniu i uzyskaniu pozwolenia na fotografowanie wnętrza świątyni (dobra, przyznaję się bez bicia, że fotografowanie nie jest zabronione, ale uznałem, że lepiej zapytać niż ryzykować gniew "pociesznych miśków") udaliśmy się do głównego pomieszczenia zbudowanego na planie ośmiokąta i skrzącego się złotem, portugalskim marmurem i drogimi gatunkami drewna sprowadzanymi z Nipponu. Warto zaznaczyć, iż artystom pracującym nad upiększeniem świątyni udało się uniknąć kiczu i stworzyć subtelne, gustowne wnętrze pełne malowideł i sprawiające wrażenie prostoty pomimo oczywistego bogactwa. Na przeciw wejścia znajduje się bogato przystrojony świeżymi kwiatami ołtarz z przedstawieniem Kriszny (ten pan pośrodku z fletem i w zawadiackim tanecznym wykroku), jego żeńskiego wcielenia/pierwiastka Radharani oraz Chaitanya Mahaprabhu - guru i przywódcy duchowego, uznawanego za wcielenie Kriszny oraz popularyzatora najbardziej znanej mantry kojarzącej się z Najwyższą Istotą, czyli:
hare kṛṣṇa hare kṛṣṇa kṛṣṇa kṛṣṇa hare hare hare rāma hare rāma rāma rāma hare hare
Na mantrę składają się 3 imiona Najwyższego Osobowego Boga (Wisznu lub Kryszny) w wołaczu: Hare (złoty, tłumaczone także jako Harā, czyli Radha - żeńska energia Kryszny), Kryszna (czarny, imię Najwyższego Boga lub 8 awataru Wisznu) i Rama (imię 7 awataru Wisznu lub awataru Kryszny) Równie interesujący jest sufit, na którym, w ośmiu panelach umieszczono scenki rodzajowe z życia Kriszny począwszy na jego narodzinach, przez młodość wśród pasterzy, a na odzyskaniu tronu i wniebowstąpieniu kończąc. Nie będę nawet udawał, że wiem, co dokładnie przedstawiają poszczególne obrazy, jednak nie można im odmówić kunsztu wykonania, zwłaszcza, iż każdy z nich ma ok 150 cm wysokości i w otoczeniu złota sprawiają majestatyczne wrażenie. Nie mogło również zabraknąć statuy fundatora i głównego guru całej społeczności, prawdziwego protohipisa, czyli wspomnianej już wcześniej postaci Abhaj Ćaranarawinda Bhaktiwedanta Swami Prabhupada, znanego z rozpropagowania hinduskiego spirytualizmu na zachodzie oraz m. in. wpływu na twórczość członków zespołu The Beatles. Był tak barwną i charyzmatyczną postacią iż zdecydowanie zasługuje na własny wpis. Warto zaznaczyć, że napisał 60 książek na temat filozofii wedyjskiej, a ze swoimi wykładami okrążył kulę ziemską 14 razy. Niestety niedane było nam uczestniczyć w jednej z codziennych ceremonii składania ofiar na ołtarzu i musieliśmy ograniczyć się do wrzucenia pieniążka do skarbony. Przy wyjściu otrzymaliśmy po małym kawałeczku indyjskich słodyczy przygotowywanych ze słodzonego mleka skondensowanego, a mi wręczono małą książeczkę o tytule "Chant and be Happy" ("Mantruj i bądź szczęśliwy"), zawierającą nauki na temat medytacji mantrą, a także wywiady z Georgiem Harrisonem, Johnem Lennonem i Yoko Ono dotyczące wpływu na ich życie. A po zwiedzaniu poszliśmy na kremów... na dół do restauracji poszliśmy, gdzie za półdarmo można było zakupić dania indyjskiej kuchni wegetariańskiej. Osobiście miałem okazję spróbować biriani z fasolą, oraz zaskakująco przypominających w smaku rybę "rybek sojowych" (sojowy paździerz owinięty w glony). Obie potrawy przypadły mi do gustu, choć gdyby nie roti (lokalny rodzaj podpłomyka), to sojowe rybki mogłyby się okazać trochę przeprawione. A propos rybek: dookoła świątyni zbudowano staw wypełniony karpiami koi, które możemy nakarmić za cenę R5. Więcej informacji na temat świątyni Sri Sri Radha Radhanath możecie znaleźć pod adresem: http://iskcondurban.net/?page_id=55
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi