< > wszystkie blogi

Wyrywki z kultury i rozrywki

Przeczytane, obejrzane, podsłuchane

Człowiek musi być kimś, musi się liczyć

27 grudnia 2015
Hunter S. Thompson do Hume'a Logana
22 kwietnia 1958

"Drogi Hume,

prosisz o poradę: ach cóż to za ludzka i niebezpieczna rzecz! Udzielanie porady komuś, kto pyta, co powinien zrobić ze swoim życiem, to niemal egocentryzm.
Próba wskazania człowiekowi właściwego i ostatecznego celu - wskazanie mu WŁAŚCIWEGO kierunku drżącym palcem - to coś, na co porwałby się jedynie głupiec.
   Nie jestem głupcem, ale szanuję Twoją szczerość. Proszę cię więc, abyś, odczytując tę poradę, pamiętał, że jest ona wyłącznie produktem udzielającej jej osoby. To, co dla jednych jest prawdą, dla innych może okazać się katastrofą. Nie oglądam świata Twoimi oczami, tak jak Ty nie widzisz go moimi. Gdybym próbował udzielić Ci jakiejś konkretnej wskazówki, przypominałoby to prowadzenie ślepca przez innego ślepca.

Być albo nie być to wielkie pytanie.
Jest-li w istocie szlachetniejszą rzeczą
Znosić pociski zawistnego losu
Czy też stawiwszy czoło morzu nędzy...


Rzeczywiście, to wielkie pytanie: dryfować z prądem czy płynąć do własnego celu? W pewnym momencie każdy z nas musi świadomie lub nieświadomie dokonać tego wyboru. Tak niewielu ludzi to rozumie! Pomyśl o wszystkich decyzjach, które kiedykolwiek podjąłeś i które wpłynęły na twoje życie: może się mylę, ale te dwie czynności, o których wspomniałem - dryfowanie i pływanie - różni od siebie właśnie wybór.
   Jednak po co pływać jeśli nie ma się żadnego celu? Oto kolejne pytanie. Z pewnością lepiej jest cieszyć się dryfowaniem niż pływać w niepewności. Jak więc znaleźć swój cel? Nie żaden zamek pod gwiazdami, ale coś prawdziwego, namacalnego. Jak zyskać pewność, że nie gonimy za słynnym big rock candy mountain - uwodzicielskim i słodkim celem bez smaku ani treści?
   Otóż chodzi o to - zawiera się w tym cały dramat życia - że próbujemy zrozumieć cel, a nie człowieka. Wytyczamy sobie cel, który wymaga od nas pewnych działań, a następnie podejmujemy te działania. Dostosowujemy się do wymagań pewnego konceptu, które NIE MOGĄ być słuszne. Powiedzmy, że jako młody człowiek chciałeś zostać strażakiem. Z dużym prawdopodobieństwem mogę jednak stwierdzić, że dzisiaj nie chcesz już być strażakiem. Dlaczego? Ponieważ zmieniła Ci się perspektywa. To nie strażacy się zmienili, ale ty. Każdy człowiek jest sumą swoich doświadczeń. Jeśli nasze doświadczenia są liczne i różnorodne, stajemy się innymi ludźmi i zmienia się nasza perspektywa. To się dzieje nieustannie. Każde doświadczenie czegoś nas uczy i w jakiś sposób nas zmienia.
   Byłoby więc niemądrym dostosowywać nasze życie do wymogów danego celu, który każdego dnia widzimy z nieco innej perspektywy, prawda? Czy moglibyśmy wtedy liczyć na osiągnięcie czegokolwiek oprócz ciężkiej nerwicy?
   Odpowiedź nie wiąże się zatem z celami, nawet tymi namacalnymi. Gdybyśmy chcieli w pełni omówić ten problem, musielibyśmy zużyć kilka ryz papieru. Bóg jeden wie, ile książek napisano na temat "istoty człowieka" i tego typu rzeczy, Bóg jeden wie też, ilu ludzi tę kwestię zgłębiało. (Słów "Bóg jeden wie" używam wyłącznie jako sformułowania). Moje próby przekazania Ci jej w przysłowiowej pigułce są właściwie pozbawione sensu, ponieważ, przyznaję, nie posiadam absolutnie żadnych kwalifikacji do zamykania sensu życia w jednym czy dwóch akapitach.
   Zamierzam unikać słowa "egzystencjalizm", ale możesz używać go jako pewnego rodzaju klucza. Możesz również zapoznać się z Bytem i nicością Jeana-Paula Sartre'a i krótką publikacją pod tytułem Existentialism: From Dostoyewsky to Sartre. To tylko wskazówki. Jeśli jesteś naprawdę zadowolony z samego siebie i z tego, co robisz, omijaj te książki szerokim łukiem. (Nie wywołuj wilka z lasu). Ale wracając do tematu: jak już wspomniałem, dążenie do namacalnych celów byłoby w najlepszym wypadku niemądre. Nie pragniemy więc być strażakami, bankierami, policjantami i lekarzami. PRAGNIEMY BYĆ SOBĄ.
   Nie zrozum mnie źle. Nie twierdzę, że nie możemy BYĆ strażakami, bankierami czy lekarzami - ale musimy postępować tak, aby to cel dopasowywał się do człowieka, a nie człowiek do celu. W przypadku każdej osoby cechy dziedziczne i środowisko, w jakim przebywa, tworzą istotę o określonych zdolnościach i pragnieniach - wytwarzają w niej również przekonanie, że musi funkcjonować tak, aby jej życie miało SENS. Człowiek musi być KIMŚ, musi się liczyć.
   Moim zdaniem wygląda to więc następująco: człowiek powinien obrać ścieżkę, która umożliwi najlepsze wykorzystanie jego UMIEJĘTNOŚCI, prowadzących z kolei do zaspokojenia jego PRAGNIEŃ.  W ten sposób spełnia swoje potrzeby (zachowuje tożsamość, żyjąc w ramach pewnych prawideł związanych z określonym celem), nie marnuje swojego potencjału (ponieważ wybiera ścieżkę, która nie hamuje jego rozwoju osobistego), a także unika koszmaru związanego z obserwowaniem, jak jego cele marnieją i tracą urok w miarę zbliżania się do nich (zamiast się naginać do swoich celów, nagina właśnie te cele w taki sposób, aby odpowiadały jego zdolnościom i pragnieniom).
   W skrócie, nie poświęca życia dążeniu do z góry zdefiniowanego celu, ale wybiera taką ścieżkę, która, jak sam WIE, sprawi mu przyjemność. Cel jest tu zupełnie drugorzędny; ważne jest d z i a ł a n i e  w  k i e r u n k u  t e g o  c e l u. Mówienie o tym, że człowiek MUSI funkcjonować w ramach stworzonych przez samego siebie ograniczeń, brzmi trochę śmiesznie, jednak pozwalanie, aby to inni definiowali nasze cele, jest równoznaczne z utratą najważniejszych aspektów życia - aktów wolnej woli czyniących człowieka człowiekiem.
   Przypuśćmy, że twoim zdaniem istnieje osiem dróg, które możesz wybrać (oczywiście wszystkie są z góry określone). Załóżmy też, że nie widzisz żadnego celu w podążaniu którąkolwiek z nich. WTEDY właśnie - i jest to esencja tego, co wcześniej tu wyłożyłem - MUSISZ ZNALEŹĆ DZIEWIĄTĄ DROGĘ.
   Oczywiście nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Prowadziłeś dotąd dość wąskie życie, a twoja egzystencja była raczej pionowa niż pozioma. Nietrudno więc zrozumieć, dlaczego czujesz się tak, jak się czujesz. Jednak człowiek, który ociąga się z PODEJMOWANIEM DECYZJI, w końcu będzie musiał zaakceptować fakt, że wyboru dokonał za niego przypadek.
   Jeśli więc zasilisz teraz grono zniechęconych, będziesz musiał przyjąć rzeczy takimi, jakimi są, albo poważnie zacząć się rozglądać za czymś innym. Nie szukaj jednak celu: szukaj sposobu na życie. Odpowiedz sobie na pytanie, jak chcesz żyć, a potem zobacz co możesz zrobić, żeby ŻYĆ właśnie w taki sposób. Powiesz jednak: "Nie wiem, gdzie szukać i nie wiem, czego szukać".
   I to jest właśnie sedno sprawy. Czy warto poświęcić to, co mam, na rzecz czegoś lepszego? No właśnie - czy warto? Kto może odpowiedzieć na to pytanie, jeśli nie ty sam? Pamiętaj jednak, że samo POSTANOWIENIE SZUKANIA to już początek długiego procesu tworzenia sobie celu.
   Ja na przykład, jeśli mi nie przejdzie, będę chciał napisać książkę. Mam nadzieję, że nie jest to tak żenujące, jak wydaje się w pierwszej chwili. Pamiętaj, że to jest MÓJ SPOSÓB widzenia pewnych spraw. ja uważam, że to całkiem możliwe, ale ty możesz mieć zupełnie inne zdanie. Każdy z nas musi stworzyć sobie jakieś credo i to jest właśnie moje.
   Jeśli jakiś fragment tego listu jest niejasny, proszę, daj mi znać. Nie chcę wysyłać cię "w drogę", żebyś szukał Walhalli, ale próbuję pokazać ci, że niekoniecznie należy akceptować wybory, które zsyła ci życie. Chodzi o coś więcej - NIKT nie musi robić do końca życia czegoś, czego nie chce. Jeśli jednak tak właśnie stanie się w twoim przypadku, musisz zrobić wszystko, aby przekonać siebie samego, że MUSIAŁEŚ tak postąpić. Na pewno nie będziesz w tym odosobniony.
   To chyba tyle. Do następnego razu,
z przyjaźnią. . .
Hunter"

Listy niezapomniane
 


 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi