< > wszystkie blogi

To się nie wydarzy...

7 października 2016
...nie złamie ducha. Trochę go osłabi. Może na miesiące, lata, może nawet na krócej. Można wyciągnąć średnią z przeszłości, jednak co przypadek to inna historia. Może skończy się jak w książce?
A było to tak - kładłam się spać, jak to ostatnimi dniami oczywiście zbyt późno. Wolne. Wysypiałam się, więc noc nie dawała nagłego snu. Myślałam o każdym, kto tylko przyszedł mi na myśl i o sytuacjach, które miały miejsce. Czytałam fragmenty listów Tolkiena o miłości. Zbyt konserwatywne myślenie jak na dzisiejsze czasy. Ale ok, uznałam, że co obecnie myśli większość ludzi wcale nie musi być dobre czy szlachetne. Pominę co czytałam, zaś ostatecznie mnie olśniło w jednej kwestii. To zupełnie inne czasy na postrzeganie siebie i nam najbliższych. W końcu choć trochę pojęłam, dlaczego moje dotychczasowe związki tak tragicznie się kończyły. W dzisiejszych czasach jesteśmy nastawieni na SIEBIE. Skrajny egoizm i osiąganie własnych, często zbyt wygórowanych celów. Żyjemy dla siebie, nie dla innych. Kiedy płacząc, bo czułam zarówno miłość i odrzucenie nie rozumiałam, jak bardzo niedopasowane osoby pojawiły się na mojej drodze. Nie twierdzę, że jestem tą "dobrą", bo czuję, że wchodząc w związek potrafię przedłożyć dobro drugiej osoby nad swoje, ale twierdzę, że takie osoby jak ja są o wiele biedniejsze ze swoją wrażliwością, niż osoby które (nawet po trupach) dążą do spełnienia siebie. Tylko siebie. Może będąc z kimś kiedyś, będą po prostu po to aby nie być samemu, a może znajdą swoją prawdziwą "połówkę jabłka". K. by się pewnie oburzył, bo przecież najważniejsi jesteśmy my, jako sami dla siebie, ale kiedyś trzeba pojąć, że wiążąc się z kimś nie tylko jesteśmy z nim dla własnej przyjemności, ale niejako bierzemy także odpowiedzialność za drugą osobę, nawet gdyby nasze życie przy niej w większości nie było kolorowe. To uważam za miłość, trwanie choćby nie wiem co. W tym ja sama odnalazłabym szczęście, choć wielu wybrałoby chyba szukanie kogoś innego. I nie, nie wywyższam się. Cierpię sobie sama dla siebie, mimo wszystko kochając tego człowieka który chce być teraz sam. Kocham, i wiem, że jeszcze długo będzie mi ciężko, mimo zajęć czy spotkań z innymi ludźmi. Wiem jedno - chcę kiedyś WRESZCIE mieć swoją połówkę jabłka, a reszta... sama się ułoży i słońce już nigdy nie przestanie świecić... K.! Gdybyś to jednak czytał to nie myśl, że "wiem lepiej"! Jeżeli czujesz się lepiej tak, a nie inaczej, to na pewno jest to Twoja właściwa droga. Dużo mi dałeś i będę o tym pamiętać chyba do końca życia, szczególnie gdy ni stąd, ni zowąd pojawiłeś się na mojej ścieżce. Zarazem moja nadzieja jest jeszcze WIELKA.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi