< > wszystkie blogi

To nie ten kierunek...

4 października 2016
...kiedy piszesz, że poprzedni wpis był "wypocinami zdołowanej nastolatki". Toteż wbrew logice, choć to dla mnie bardzo szybko nastąpiło - usuwam się w cień.
Jestem dziecinna - dezaktywowałam facebook'a, usunęłam konto na whatsapp, usunęłam wszystkie smsy i jego numer telefonu. Pomogło. Czuję, że gdyby coś to nawet nie będę mieć jak się skontaktować. Szkoda mi tylko było Instagrama, którego po prostu wylogowałam. Napisałam, że kocham i że zawsze może przyjść, choć już nie robię sobie nadziei. Mimo wszystko On nie rozumie. Moje humory czy napięcia wynikały z pewnych moich problemów ze sobą, jednak artykułując to wciąż i wciąż nie tylko nie pomaga, ale sprawi, że zacznę go nienawidzić. Ja wiem, że postępuję głupio, już był ten czas, kiedy zaczynało być dobrze, ale wszystko się zawaliło, więc jak mam teraz udawać, że już doszłam do siebie, kiedy nijak to się... Szkoda mi już słów na przekonywanie Jego i samej siebie, że to i tamto. Pasuję to. Robię kartkę urodzinową dla 3-latka, którego nawet nie znam. Maluję dziwne rzeczy w kolorowance dla dorosłych. Oglądam serial. Pakuję sprzedane przez Internet rzeczy. Piję kawę. Próbuję dać Ci święty spokój K. i myśleć, że w końcu poznam kogoś, kto nie odwróci się tak szybko i będzie podobny do mnie (choć teraz nie potrafię sobie pomyśleć o nikim bardziej podobnym do mnie niż TY). Cel na najbliższe miesiące powinien być jeden - wyjechać z tego miasta, by przestało mi się kojarzyć z K. A teraz idę dokończyć kolejny odcinek "Orange is the new black" i pozwolić, by czas leczył rany...
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi