Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych CLIII

29 771  
75   6  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...


POSŁUCHAŁA RADIA

Mając lat 12 i już wtedy będąc uzależnioną od słuchania radia, chciałam kulturalnie się poopalać na babcinym ogródku słuchając sobie tegoż wynalazku. Podczas podłączania radia do przedłużacza coś się stało i ułamała się rączka do trzymania radia. Ja nie chcąc się przyznać przed dziadkami, czym prędzej pobiegłam do sklepu po super glue. Niestety nigdy nie miałam zdolności manualnych, więc podczas przebijania membrany zabezpieczającej klej, za mocno mi się nacisnęło tubkę.
Pech chciał, że klej psiknął mi do oka, zaklejając mi tym samym powiekę. Zanim się zorientowałam co się stało, klej juz zasechł i za cholerę się oka otworzyć nie dało i cos mnie tam szczypało z lekka. Pobiegłam do łazienki, żeby to przemyć, ale efektu nie było. Po namyśle stwierdziłam, że może by spróbować sobie rozerwać powiekę. Nasapałam się jak głupia, a bolało cholernie. Po jakimś czasie wygrałam walkę lecz pozbawiłam się rzęs. Co do dziwnego szczypania stwierdziłam, że kiedyś przejdzie. Dziadkowi powiedziałam, że rzęsy mi się spaliły, jak bawiłam się zapałkami.

DROGI ALTERNATYWNE

Innym razem chciałam spróbować czy można dostać się na dach garażu jakoś inaczej niż po drabinie, która była oparta o dach. Po przeanalizowaniu sytuacji doszłam do wniosku, że można się na niego dostać po koszu na śmieci, zasuwie w drzwiach i lampie nad nimi. Zabrałam się do dzieła. Po chwili byłam na górze. Ciężej było rozkminić jak zleźć też nie po drabinie. Na szczęście zauważyłam, że pod garażem stoi wielka piła z takim ślicznym wystającym ostrzem wbudowana w kwadratowa blachę. Stwierdziłam, że jak skoczę i się rozkraczę to wyląduję z piłą między nogami i nic mi się nie stanie. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Tylko ze jedna łydka jakoś się zatrzęsła i zawadziłam o ostrze. Przecięłam łydkę dość głęboko, ale nie chciało mi się przerywać zabawy z powodu cieknącej krwi. Postanowiłam powtórzyć wyczyn utwierdzając się w fakcie, że skocze na piłę tak, żeby nic mi się nie stało. Tym razem lazłam po drabinie, która była dość potężna i ważyła sporo. Nie wiem do dziś jak to się stało, ale podczas włażenia, drabina się przechyliła i spadłam na beton. Może i by się rodzina nie kapnęła, że walnęłam jak długa gdyby nie fakt, że zaraz po tym drabina spadła na mnie, lekko mnie miażdżąc. Bóg mnie jednak kocha i głowa wylądowała miedzy szczeblami nie robiąc mi nic. Miałam tylko parę siniaków na rekach i plecach. A rodziciel mój stwierdził jedynie, że tylko jemu mogła się trafić tak debilna córka.

SPRZĄTANKO

Będąc pewnego słonecznego dnia u koleżanki która miała konie, postanowiłyśmy wraz z trzecią kumpelą posprzątać stajnie. Umieściłyśmy konia ze sprzątanego boksu w drugim znajdującym się obok. Nagle jedna z koleżanek wyszła i zamknęła nas dla zabawy. Nie wiem czy ja czy druga zamknięta kumpela stwierdziłyśmy, że przerzucimy mnie przez okienko łączące boksy. Pamiętam tylko siebie przelatująca przez okienko a następnie tylnie nogi konia. Okazało się potem, że mnie kopnął w zebra, a ja zdążyłam tylko ręką zasłonić głowę, co trochę pomogło, ale odrzut był tak silny ze uderzyłam potylicą o ścianę. Koleżanki wywlekły mnie ze stajni i zaczęły cucić. Jak wstałam okazało się, że głowa boli mnie jak po 3 dniach ostrego imprezowania, łokcia wyprostować nie mogę, głębszy oddech w rachubę nie wchodził, a na żebrach niczym znak jakości Q widnieje mi piękny siniak w kształcie podkowy. Oczywiście zakamuflowałam wszystko przed rodziną pomimo, że ledwo się poruszałam. Po tygodniu mi przeszło, ale siniak i bolejące żebra dawały mi się we znaki około miesiąca.

by Yolasia @

* * * * *

ŁYŻWOROLKI

Na pierwszą komunię dostałem od wujka łyżworolki, niby niewinne buciki z kilkoma kółkami, ale jak się później okaże narzędzie mogące doprowadzić do kalectwa. Już w następny dzień po przyjęciu chciałem wypróbować nowy prezent. Poszedłem więc z bratem, bliźniakiem, który dostał identyczne rolki nad pobliskie jezioro wokół którego jest trasa rowerowa. Po 30 minutach umieliśmy już samemu jeździć na łyżworolkach. Mieliśmy jeszcze kłopot z hamowaniem, robiliśmy to skręcając nogi w bok, prawidłowo używa się hamulca z tyłu rolki. Mając już opanowane podstawy postanowiliśmy objechać jezioro dookoła. Gdy przejechaliśmy jakieś 500 m napotkaliśmy na bardzo stromą i długą górkę, chciałbym jeszcze dodać, że droga z niej była pokryta asfaltem na którym można bardzo łatwo się rozpędzić. Młodzi, głupi i nie bojący się niczego zrobiliśmy zawody kto pierwszy zjedzie z górki. Ustawiliśmy się na szczycie i ruszyliśmy, już po chwili pędziliśmy z ogromną prędkością w dół. Mój przerażony brat chciał hamować, skręcił nogi i zaczął jechać w bok. Zjechał z ścieżki i wjechał do jeziora (jak się później dowiedziałem miał tylko kilka siniaków i poprzecierane kolana). Ja natomiast widząc próbę brata stwierdziłem, że zjadę w dół i tam wyhamuje. Już prawie na samym końcu górki rozpędzony do ogromnej szybkości zahaczyłem o kogoś. Spowodowało to, że zachwiało mną i poleciałem ryjem na asfalt, próbując się zasłonić wyciągnąłem rękę, którą sobie złamałem, natomiast hamując twarzą pozbawiłem się 3 zębów (na szczęście mlecznych) i zdarłem skórę z policzka. Kilka lat później matka powiedziała mi że gdy minie zobaczyła w szpitalu to nie mogła mnie rozpoznać. Urządziłem się tak że rodzona matka mnie nie poznała.

by KONIU @

* * * * *

WYŚCIG

Lat miałam wtedy jedenaście. Pewnego pięknego dnia rodzice kupili mi rower tzn. sama mogłam wybrać jaki. Oczywiście wybór padł na zielonego "górala" z wysoką ramą oraz z "rogami". Dwa dni później pełna radości i wiary we własne zdolności kolarskie stanęłam do wyścigu z koleżankami: dwie na rowerach a trzecia na rolkach. kolejność ustawienia: rowery po zewnętrznych, koleżanka na rolkach w środku. Wyścig, pełny rozpęd, gdy nagle ta środkowa nie wiadomo czemu złapała za "róg" mojej kierownicy. Bogu dzięki że przelatując przelatując przez kierownice i lądując na asfalcie, wyhamowałam ręką, bo pewnie do tej pory miała bym fakturę asfaltu na twarzy. Rezultat: blizna na ręce do końca życia no i mogłam do woli jeździć na rowerze po ulicach. Dlaczego? bo rodzice byli/są zdania, że żeby dobrze nauczyć się jeździć na rowerze trzeba zaliczyć porządną glebę co najmniej raz.

by Sqo84

* * * * *

WSAD

Miałem wtedy 11 lub 12 lat. Z kolegami na wakacjach nudziliśmy się. Zawsze przychodziły nam głupie pomysły. Akurat tak się składało ze byliśmy u mnie, a na podwórku stały stare budynki gospodarcze z pełną ilością rupieci i tego typu pierdołami. Wleźliśmy do środka i zaczęliśmy szukać czegoś ciekawego. Znaleźliśmy stare wiadro bez dna. Po chwili namysłu uznaliśmy ze byłby dobry z tego kosz do gry w koszykówkę. Pal też się znalazł więc nie było problemu. Zbudowaliśmy własny kosz, kumpel skoczył po piłkę, i zaczęliśmy grę. Gra była zacięta, ale jak to bywa na meczach i ja zapragnąłem zrobić wsad. Biegłem z piłką, ustawiłem się pod koszem wyskoczyłem i trafiłem miedzy palce dłoni wiadrem. Krawędź wiadra "kosza" była ostra i ześlizgnęła się po kości palców do samego dołu dłoni zatrzymując się przed mięśniem kciuka. W wyniku czego wyglądało to jakbym miał ręce jak kosmita z długimi palcami. Nie obyło się bez szycia. Do dziś pamiętam to zdarzenie i trzymam się zdała od koszykówki.

by Zetix

* * * * *

ZEMSTA KOGUTA

Będąc małym dzieckiem (około 4 lat) wybrałem się z rodzicami na grilla do ich znajomych. Znajomi mieli hodowlę kur. Znalazłem sobie zabawę i rzucałem piłką futbolową w biedne kurki. Gdy mi się znudziło poszedłem zanieść piłkę do samochodu. Nagle zza drzwi zauważyłem stojącego koguta. Chciałem dać mu headshota piłką, ale ten zaczął mnie gonić. Uciekałem wrzeszcząc i gdy tylko odwróciłem się by spojrzeć czy mu uciekłem ten w mgnieniu oka wskoczył mi na ramiona. Potykając się o kamień upadłem na plecy gdy wciąż kogucik siedział mi na klatce piersiowej. Dalej pamiętam tylko jego dwa zwinne ruchy dziobem w okolicach mojego lewego oka. Efekt? Ogromny plaster na lewym policzku i plama krwi. Bliznę mam do dzisiaj (podobno dodaje mi uroku).

by Neo0803

* * * * *

CIERPIENIE...

pewnego dnia wpadliśmy na pomysł, że będziemy się bawić w berko-zbijaka w sadzie, zasada była jedna i prosta : ganiamy się po sadzie i rzucamy w siebie zgniłymi jabłkami najlepiej takimi brązowymi w białe kropki, słowo się rzekło kobyłka u płotu, w pewnym momencie mam na oku fajny cel, wołam kumpla rzucam i zgniłe jabłko trafia go centralnie w twarz, na co kumpel niewiele myśląc bierze metrowej długości gałąź jabłoni i sru mnie w biodro. Ja w ryk, on w nogi, ja do szpitala na RTG, wielki siniak i tydzień leżenia w łóżku bo zwichnięty staw biodrowy. A i tak najlepszy był mój młodszy brat, który następnego dnia pakując sobie do kieszeni cukierki i patrząc na moją kontuzję powiedział:
- Cierpienie uszlachetnia.
I wyszedł z pokoju (gnojek miał wtedy jakieś 6 lat!!!).

by Zuzkas

* * * * *

LICZYDŁOPOJAZD

Mając lat około 3, zobaczyłem jak mój starszy braciszek bawi się liczydłami. Liczydła bynajmniej nie były dziecięcą zabawką, ok 30x40 cm, solidna drewniana ramka, dość grube metalowe pręty a na nich - kółeczka. Zobaczywszy że kółek dużo, chwycić jest za co, położyłem liczydła płasko na ziemi, oparłem się rękami o ramkę i używając napędu nożnego "jeździłem" dość szybko po pokoju. Jako że trasa była dość skromna, postanowiłem zmienić pomieszczenie. No to rozpęd i do kuchni... Nie wziąłem tylko pod uwagę obecności ciut wyższego progu, który skutecznie mnie zatrzymał. Efekt - po kontakcie z ramką, na moim czole pozostało kilkucentymetrowe rozcięcie, i naturalnie masa krwi wokoło. Szpital, szycie. Szczęście, że nie została blizna.

by Stardust3007

* * * * *

KARO

Mając lat może 9 uwielbiałem jeździć rowerkiem (do dzisiaj mi zostało). Niedaleko mojego domu jest całkiem spora górka, długości jakiegoś kilometra, tyle że lekko pochylona. Jako dzieciaki uwielbialiśmy nabierać prędkości wręcz absurdalnych dla naszych bmx’ów. Na samym końcu tej górki był rozjazd (pod kątem prostym) a za rozjazdem płot, ja zjeżdżałem w prawo, kumple w lewo i tutaj najważniejsze, zorganizowaliśmy konkurs kto wyjdzie z tego zakrętu przy większej prędkości. Jako dzieciak zawsze najmłodszy w ekipie musiałem jakoś pokazać, że jestem "cool". Więc rozpędzony na maxa, przebijam się przez cały nasz peleton, wszyscy hamują, a ja jak kierowca samochodu WRC chciałem wziąć zakręt bokiem... Obudził mnie lekarz, kumple jak to kumple - zwiali bo bali się gościa, który mieszkał za felernym płotem (o którym słyszeliśmy ze porywa dzieci i łyka je w całości). Później dowiedziałem się że gostek któremu rozgrzmociłem płot zadzwonił do mojego ojca rzucając mu tekst:
- Panie, mam Pana syna w płocie, chyba coś mu się stało, przyjdzie sobie Pan po niego? Czy zeskrobać własnoręcznie?
Miałem tylko lekkie wstrząśnienie mózgu, 5 szwów, szlaban na pegazusa przez pół roku i ogólny ochrzan od rodziców. Ale zdobyłem to co chciałem, uznanie i od tego czasu zawsze ja prowadziłem nasz peleton.

PS: Do dzisiaj nazywają mnie karo, ponieważ jedna kratka płotu która była właśnie tego kształtu odbiła mi się na twarzy i nie chciała zejść przez kilka następnych dni.

by Krzycho.b @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 29771x | Komentarzy: 6 | Okejek: 75 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało