Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CXLIII

25 599  
57  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

KURA

Rzecz się dzieje w zamierzchłej przeszłości, miałem jakieś 6-7 lat i odkąd pamiętam zawsze się interesowałem otaczającym światem i nigdy nie brałem wszystkiego na wiarę - do dzisiaj mi to zostało. Wtedy też zastanawiałem się dlaczego kura taki duży ptak, wielkością przypominający orła nie lata? No więc korzystając z okazji, że babcia miała kury postanowiłem jednej z nich użyć do eksperymentu i nauczyć ją latać. Pomocna okazała się drabina prowadząca na strych pomieszczenia gospodarczego. Pewnego poranka gdy wszyscy oprócz babci byli w pracy złapałem kurę, a nie było to łatwe i trzymając ją pod pachą postanowiłem dostać się na strych i stamtąd pozwolić jej sfrunąć. Niestety pech chciał że będąc na przedostatnim szczeblu 4 metrowej drabiny kura stwierdziła, że nie chce wyżej wchodzić ze mną i czas na lot, niestety razem ze mną na wypłytkowaną podłogę.
Zaliczyłem glebę na plecy i rozcięcie głowy. Gdy odzyskałem przytomność pobiegłem do domu nawet nie płakałem w takim szoku byłem, nie muszę mówić, że przez chwilę leżałem w kałuży krwi, więc jak mnie babcia zobaczyła mało nie zemdlała. Z ręcznikiem na głowie mokrym od krwi wylądowałem na pogotowiu skończyło się na szyciu głowy. Lecz to nie koniec historii, po jakiś 10 dniach gdy ogolone włosy na głowie lekko odrosły postanowiłem nie dać za wygraną kurze i dokończyć eksperyment, do tego celu lepiej się przygotowałem, postanowiłem użyć plastykowego wiadra, wsadziłem więc tam kurę i wchodziłem na tą samą drabinę. Jakież było moje zaskoczenie, gdy i tym razem kura zrobiła falstart i postanowiła polatać przed czasem i niestety razem ze mną - dalsza część jest taka sama jak w pierwszej próbie tym razem rozcięcie 2 cm na lewo od poprzedniego - chirurg na pogotowiu który 2-gi raz w ciągu 2 tygodni mnie zszywał, powiedział mojej mamie, żeby mnie przywiązała do kaloryfera. Teraz wolę oglądać "pogromców mitów" i sam nie eksperymentuje, przynajmniej z kurami i lataniem.

by Marcel @

* * * * *

EWOLUCJA

Pewnie każdy z was na różnych barierkach czy trzepakach wykonywał ewolucje "prawie" olimpijskie, ale ja kiedyś postanowiłem wykonać coś co jeszcze nikomu się nie udało - siedząc na barierce przewinąć się do przodu przytrzymując się rękami. A że miało być już całkiem po mistrzowsku to centralnie pode mną znajdował się jeden z słupków podtrzymujących owa barierkę. Efekt był taki, że straciłem połowę zęba (jedynka stała) i pewność siebie z wyglądem "szczerbola" (odzyskałem ją dopiero po dorobieniu jedyneczki przez dentystę).

by United_center

* * * * *

ROGI

Kilka lat temu gdy jeszcze byłem młody i głupi, urządziliśmy sobie z kolegami wyścig rowerowy. Trasa prosta, ulicą przed siebie. Rozpędziliśmy się naprawdę dość znacznie. Byłem zachwycony, bo wyszedłem na prowadzenie. I nagle na ulicę wpadł pies. Dałem ostro po hamulcach i odetchnąłem z ulgą bo udało mi się zatrzymać. Niestety nie udało się zatrzymać będącemu na 2 miejscu koledze. Próbował mnie wyminąć, ale zdążył tylko lekko skręcić w bok i będąc jeszcze na sporej prędkości uderzył mnie kierownicą (dokładnie to jej rogiem, kto to wymyślił!) w plecy. Efekt? Olbrzymia blizna po rozcięciu (kierownica przebiła się przez skórę) i nienawiść do rogów na kierownicach.

by ŁukaszM. @

* * * * *

POKEMON

Mając około 12-13 lat ja i mój kolega poszliśmy jeździć rowerami podjechaliśmy na jakiś plac, a że jazda nam się znudziła postanowiliśmy, że pobawimy się w pokemony. Wszystko może i by się lepiej skończyło, gdybym nie chciał udawać (bodajże hitmonlee). Z impetem skoczyłem na ścianę i upadłem. Zaczęliśmy się śmiać, wesoło było aż do momentu, gdy nie dotknąłem nogi i jej nie ujrzałem. 12 szwów i małe problemy z chodzeniem i około połowę wakacji w plecy.

by KitGan @

* * * * *

BIEGACZE

Było to w drugiej lub trzeciej klasie podstawówki, już nie pamiętam dokładnie. Zawsze kiedy zaczynała się przerwa, wybiegaliśmy z radością z klasy aby móc uprawiać nasz ówczesny ulubiony sport, a mianowicie biegi na długość korytarza - zawsze po dwóch chłopaków naraz. Nie byłem ( i nie jestem) zbyt szybki, więc zawsze zasilałem widownię. Razu pewnego dwóch dobrze zapowiadających się biegaczy stanęło na starcie. Ktoś machnął ręką i nasi zawodnicy jak zwykle wyrwali do przodu. Nie wiedzieć czemu, nie zaczęli hamować tak wcześnie jak zwykle. W ogóle nie hamowali. Efekt? Widowiskowa (i wstrząsająca) kraksa, wezwanie pogotowia, obaj zawodnicy - wstrząs mózgu i potężne śliwy na baniakach, jeden bonusowo miał złamaną rękę, oczywiście obaj biegacze mieli też kilkudniową absencję. Najgorsze jest to, że nigdy z nich nie wydusiliśmy powodów tego nieco zbyt zawziętego dążenia do mety.

PS Obaj biegacze przyjaźnią się po dziś dzień i pamiętają tą przygodę.

by Viteck @

* * * * *

KRADZIEŻ

Mając lat mniej więcej 7, pod wpływem jakiegoś filmu o kradzieży w muzeum, postanowiliśmy z dwa lata starszym bratem zabawić się w takową kradzież. Jak muzeum, to koniecznie lasery czułe na ruch - nasze "lasery" zakosiliśmy mamie z pudełka z nićmi. Obwiązaliśmy cały pokój, od sufitu po parkiet. Zadowoleni z dzieła postanowiliśmy przetestować nasze zabezpieczenia - oczywiście ja, jako młodszy brat musiałem iść na pierwszy ogień, bo starszy braciak był mózgiem operacji. Pech chciał, że nie byłem zwinny niczym Tom Cruise w Mission Impossible i zawiązałem się w kilka z laserów przywiązanych do niezwykle stabilnej, w moim wyobrażeniu, deski do prasowania. Obyło się bez szpitala. Deska spadła tylko na duży palec u nogi, który zwiększył swoją objętość chyba dwukrotnie. Dwa tygodnie chodziłem o lasce (ładnej, rzeźbionej, po dziadku). Ciekawe jest też to, że parę miesięcy później ten sam brat przytrzasnął mi ten sam palec drzwiami, kiedy to goniłem go za to, że zamknął mnie w szafie.

by Weiss0

* * * * *

MOTYKA

Miałem jakieś 10 lat, mój młodszy brat, kolega starszy od mnie o 3 lata i koleżanka. Chodziliśmy po ogrodzie szukając jakiejś rozrywki. Kolega znalazł kawałek styropianu, a brat wpadł na pomysł rozdrobnienia go motyczką do pielenia. Nie była ona duża, jakieś 30cm, a zamiast zębów miała blaszkę - ostrzoną by łatwiej było ciapać ziemię.
Niestety kolega miał inne plany i nie chciał oddać styropianu mojemu bratu. Więc ten jak nie śmignie tą motyczką... Kolega się uchylił, koleżanka nie. Dostała prosto potylicę, rozcięcie jakieś 7cm, krew, krew, krew. Normalne aż dziwne, że 11 letnia dziewczyna ma w sobie aż tyle krwi. Następnego dnia widziałem ją ze strupem na całej głowie.

POKRĘCIŁ

Druga lub trzecia klasa podstawówki. Jak to dzieciaki zawsze znają jakąś rozrywkę. Mieliśmy worki na ubranko do WF. Kręciło się workiem po podłodze trzymając za sznurek a koledzy podskakiwali. Kto dotknął worka odpadał. Przyszła moja kolej na skakanie. Kolega nie odpuszczał, zakręcił workiem tak wysoko, że nie mogłem już wyżej podskoczyć i zwaliłem się na plecy. Uderzając plecami i głową w parkiet. Zerwałem się na równe nogi popędziłem w kierunku ławeczki i film mi się urwał.
Jak zacząłem się budzić z omdlenia, (pamiętam to jak dziś) stado kwadracików powoli zamieniało się w twarze gapiów, patrzących na mnie, leżącego na podłodze koło ławeczki. I ten wredny tekst p. wychowawczyni:
- Nie udawaj, bo nas wystraszyłeś!
Tego dnia kolega uświadomił mnie, że do ławeczki szedłem zataczając się i leżałem przez parę minut. Plecy bolały przez kilka dni.

by Gru

* * * * *

PATRZ MAMO

Miałem około 4 może 5 lat. Rodzice próbowali nauczyć mnie jeździć na rowerze. W tym celu chodzili ze mną na pobliskie boisko do koszykówki. Do rowerka miałem przyczepiony kij od szczotki, za który rodzic trzymał mnie, żebym nie wyrżnął. Ale do rzeczy. Pewnego dnia mama stwierdziła że już czas puścić kija. O dziwo nie zaliczyłem gleby, poczułem w końcu, że umiem jeździć. Pewny, iż nic już mi się stać nie może zawołałem: "Mamo patrz!", po czym zamknąłem oczy i zacząłem jechać na ślepo. Wylądowałem na słupie o kosza. Efekt: dziura w głowie, cała twarz w krwi, spora blizna do dzisiaj. Mina mamy bezcenna.

by Manbearpig

* * * * *

STARY A GŁUPI

ŁUSKA

Było to wiele lat temu, byłem poważnym studentem prestiżowej uczelni. Jakimś tam sposobem i zbiegiem okoliczności w moje ręce trafiła spora ilość tzw. ślepaków do Kałacha (kbk AK wz. 47 kal. 7,62 mm). Z nudów, a czas był wakacyjny, zająłem się rozbrajaniem tychże. Polegało to na tym, że ostrym szpikulcem otwierałem nabój, wysypywałem proch (który też był później równie bardzo "inteligentnie" zagospodarowywany). Pozostałą łuskę już bez ładunku miotającego wkładałem w imadło i używając rzeczonego szpikulca i młotka waliłem w spłonkę (bardzo inteligentne). Traf chciał, że w pewnym momencie pomyliłem niechcący łuski i uderzyłem w spłonkę pełnego ślepaka. Huk, błysk, sąsiedzi, którym tłumaczyłem, że nie wiem o co chodzi. Słuch wrócił do normy po tygodniu.

by Dariuszbe

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 25599x | Komentarzy: 0 | Okejek: 57 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało