Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CXLII

22 952  
55   7  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

PUŁAPKA

W domu, który zamieszkiwałam we wczesnym dzieciństwie korytarz był oddzielony od klatki schodowej niskimi drzwiczkami żebym nie łaziła sama po wysokich kamiennych schodach. Kiedy podrosłam drzwiczki zostały zdjęte, a w ścianie tkwiły jakieś pozostałości po zawiasach. Lat miałam wtedy może sześć. Był późny wieczór, a ja z utęsknieniem czekałam na ojca, który coś tam mi obiecał i zamiast po robocie wrócić do domu, wybrał się na piwko z kumplami. Czekałam i czekałam, a jego jak nie było tak nie było. W końcu postanowiłam go ukarać. W swoich zabawkach miałam kilkumetrowy sznurek (swoją drogą to skąd i na jaką cholerę ten sznurek miałam?). Wybrałam się na schody. Z uporem maniaka plątałam ów sznurek pomiędzy barierką schodów, a zawiasami, wierząc, że zawiany ojciec go nie zauważy i zaliczy piękną glebę.
Nie wzięłam tylko pod uwagę tego, że kończąc swoje dzieło powinnam znaleźć się po stronie mieszkania, a nie schodów. Kiedy próbowałam przeskoczyć pułapkę, zahaczyłam o sznurek i poleciałam przez całą szerokość korytarza i zatrzymałam się na futrynie drzwi. Krew, panika, taksówka, pogotowie. Potem jak ktoś pytał, czy płakałam, kiedy zakładali mi szwy, mówiłam "Niee, tylko trochę mi łzy leciały". Do dziś pozostała mi ta nieudana pomysłowość i dwu centymetrowa blizna na czole.

by Ameliee

* * * * *

TELEWIZJA OGŁUPIA


Pamiętam, będąc dzieckiem (5, może 6 lat) silnie ulegałem wpływom telewizji. Pewnego dnia będąc u dziadków, oglądaliśmy wszyscy Dynastię - stare piękne czasy i te amerykańskie bajery. No i doszło do sceny, gdzie podczas bójki ktoś spada z tych słynnych szerokich schodów, i oczywiście wstaje i żyje dalej.
No więc co - trzeba spróbować jak to jest - wyszedłem na blokową klatkę, przyjmuję pozycję poziomą. Sturlałem się może po 2-3 betonowo-płytowych stopniach, po czym sąsiadka usłyszała mój krzyk i płacz. Oczywiście utrzymywałem wersję poślizgnięcia się.

by Kakrysa @

* * * * *

BEREK

Razu pewnego, będąc szczylem w 4 podstawówce i jak to na przerwach bywało zabawa w berka. Korytarz długi jak bieżnia na stadionie Wembley, no po prostu miejsce wymarzone do bicia rekordu Maurice Greena, Napomnę, że rzecz się dzieje w szkole typu PRL, brązowe ściany i drzwi. Taaaaak te drzwi z tymi rewelacyjnymi metalowymi, wąskimi klamkami. Ale do rzeczy. Kolega goni, ja uciekam. Zaskoczony jego pościgiem daje nogę. Biegnę sobie szybko wzdłuż ściany i kogoś akurat musiało podkusić, aby otworzyć drzwi ,do których zbliżałem się w zawrotnym tempie. Efekt? Wbity prawym barkiem w klamkę na głębokość około 3 cm, piękne zawiśniecie na niej i upadek. Chłystek co je otworzył zwiał, a moja wychowawczyni po moim jakże dramatycznym upadku przed nią na kolana, włożeniu w miejsce wtargnięcia ciała obcego palca i wypowiedzeniu słów " Pani Kaziu, mam dziurę w barku " nabrała 7 kolorów na twarzy i zabrała do szpitala. Skończyło się na 6 szwach, pytaniu lekarza "Czy ktoś mnie postrzelił" i bliźnie ,której by się John Rambo nie powstydził. Żeby było fajniej 3 dni później złamałem rękę przy pierwszym kontakcie z piłką.

by Sieciech3 @

* * * * *

DENTYSTA SADYSTA

Lat temu kilka, kiedy moja najstarsza córka miała dwa lata, poszła towarzyszyć mamie u dentysty. Kiedy mama już siedziała na fotelu i coś jej tam robili, mała biegała po gabinecie wokół fotela. W pewnym momencie stuknęła się w parapet i ryknęła dzikim wyciem. Z wargi poleciała krew na białą bluzkę, a że w tym momencie ani żona, ani lekarka nie mogły przerwać, dziecko ryczało przez pół minuty. Potem żona wzięła małą przez poczekalnię do toalety. Pozostali pacjenci zobaczyli wychodzące ryczące i zakrwawione małe dziecko i tak się przejęli, że kiedy żona wyszła z małą z toalety, poczekalnia była już pusta...

by Florentynka

* * * * *

UDOWODNIŁ

Mając siedem, może osiem lat chciałem udowodnić, że potrafię podciągnąć się na drążku. jako, że akcja działa się na podwórku za drążek posłużyła część huśtawki, która się do tego nadawała. Podciągnąłem się raz, co już było osiągnięciem, ale chciałem jeszcze jeden. Spiąłem się strasznie i już byłem bliski, ale w pewnym momencie opadłem z sił i opadając przebiłem sobie na wylot zębami dolną wargę (mam zgryz, który mi to ułatwił). Z rękoma na twarzy wpadłem do domu. Jak pokazałem matce całą czerwoną gębę (a nieźle ukrwione miejsce przebiłem) z miejsca biała się zrobiła

by Cayuga @

* * * * *

ZESKOCZYŁ

Mając może z 7-8 lat, jak to każde dziecko lubiłem mocne wrażenia płynące z korzystania z huśtawki. W pewne wakacje, pojechałem z rodzicami na camping do lasu. Ulokowaliśmy się w domku, obok którego (na mój pech, jak się okazało) stała huśtawka, całkiem sporych rozmiarów jak na moje ówczesne warunki wzrostowe. Korzystając więc z chwili samotności, w którym to mama mnie nie pilnowała, postanowiłem sprawdzić możliwości owej huśtawki i odważnie rozhuśtałem się "od dechy do dechy". Wszystko było miło i fajnie, więc postanowiłem zakończyć "jazdę" widowiskowym zeskokiem, będąc w niemal maksymalnym punkcie wychylenia "wahadła". Jak na ironię, nie złamałem sobie żadnej nogi, nie rozbiłem głowy, tudzież nie obiłem sobie tyłka, aczkolwiek siła, z jaką moja głowa uderzyła w przedramię po zetknięciu się z ziemią była tak duża, że kość znalazła się w dwóch częściach składowych. Jednak myśląc, że to nic poważnego, zaszyłem się w domku i o całym zajściu mama dowiedziała się dopiero dnia następnego.

by Zidan99 @

* * * * *

STRUP

Jako młody gość uwielbiałem szaleć na rowerku marki reksio, cudny bolid, samo dobro i to z nim właśnie wiąże się cała historia.
Droga osiedlowa nie była szczególnie skomplikowana, ale pod wpływem zaparkowanych na podwórku samochodów i całkiem sporej grupy młodych wielbicieli ostrej jazdy na rowerze (grupa nie mniej niż 20 osób) robiła się nieco bardziej trudna. To jak zwykle miało być wyścigiem, dla mnie skończył się nieciekawie z powodu odwiązanej sznurówki, która to łaskawie wkręciła się w koło zębate roweru. Najgorsze było to, że jechałem w środku stawki i paru osobom udało się po mnie przejechać. Efekt był taki ze miałem pozdzierane dłonie i łokcie, a kolano prawe było jedną wielką raną a potem strupem na powierzchni całego kolana.
Z tą historią ( i strupem) wiąże się kolejna, jakiś czas po wypadku dużo starszy kolega wrócił na przepustkę do domu i jakoś tak wyszło że podniósł mnie na rękach. wszystko było cudnie do momentu kiedy to mnie opuszczał i zahaczyłem wspomnianym kolanem o klamrę jego paska. Jak się okazało cały strup zszedł mi z kolana...

by Izm

* * * * *

UDOWODNIŁ

Mając około 5-6 lat nieustannie sprzeczałem się z siostrą. O dosłownie wszystko, kto jest zabawniejszy, mądrzejszy, kto ma lepszy rower itp. Pewnego dnia sprzeczaliśmy się kto jest szybszy (głupie, co nie?). Na polu było zimno i padał deszcz. Więc trzeba było zorganizować sobie tor w domu, a jak w domu to najlepiej na korytarzu wykładanym kafelkami... Żeby pokazać jaki jestem szybki, powiedziałem że prześcignę ją nawet z zawiązanymi nogami i rękami (ręce zawiązane z tyłu). Dobra, obrałem strategię. Dalekie skoki. Gotowi? Start! Dwa-trzy razy skoczyłem po czym poślizgnąłem się.
Jedynym sposobem na zamortyzowanie upadku było użyć jako amortyzatora. głowy, a konkretniej brody (ręce przecież miałem związane). Pech chciał, że upadłem akurat na kant jednego z kafelków. Efekt? Rozcięte pół podbródka i lekko stłuczona kość. Choć jestem z siebie dumny bo przez około 30 sekund nie ryczałem. Do momentu w którym mama powiedziała że jedziemy do szpitala na szycie.

by Andest

* * * * *

STARY A GŁUPI

PASTUCH ELEKTRYCZNY


Historyjka może codzienna, ale dla mnie jakże traumatyczna. Straciłem swój pierwszy cyfrowy aparat Nikon. Mianowicie to byłem w tym tygodniu w ZOO i filmując jakieś makaki zwróciłem uwagę na pastuch elektryczny. W sumie zawsze mnie ciekawiło, czy to mocno daje. No to się złapałem. I powiem wam, daje mocno, aż mnie powyginało przez moment. I choć aparat trzymałem w zupełnie drugiej dłoni to od tej pory nie chce się uruchomić.

by FoxD

* * * * *

POŚLIZG

Wchodzę ja sobie w miejsce pracy (czytaj przestępstwa). Niestety na tyle nieuważnie że poślizgnęłam się na elegancko wypastowanej podłodze. A żeby nie zepsuć śladu (na oko przestępca też się wywalił) to starałam się polecieć inną trajektorią co poprzedni upadający. Niestety na drodze do szczęśliwego upadku stanęła mi stłuczona przeze mnie w momencie upadku szklanka. 5 szwów i 7 dni na L4.
Od tej pory sprawdzam podłogi czy nie są za mocno wypastowane.

by WhiteD

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 22952x | Komentarzy: 7 | Okejek: 55 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało